czy kochacie się oralnie bez prezerwatywy?

Problemy natury seksualnej.

Postprzez milla » 30 mar 2010, o 21:28

w domyśle pewnie tak, ale nie spotkam się z nim przez co najmniej tydzień. Wyjaśniliśmy sobie sytuację. On twierdzi, że to nieporozumienie. I że rzeczywiście mogłam to tak odebrać, on nie znał mojego punktu widzenia. I że jego kumple przegięli z tymi głupimi żartami, niemniej nie mieli na myśli nic złego.
Mamy się spotykać także w innym charakterze, nie tylko w łóżkowym, żeby nie było.
Ja jestem tak zakochana że mu wierzę - i chcę zobaczyć jak to będzie. Nie chciałabym za szybko się poddawać. Mam nadzieję, że on nie kłamie i naprawdę chce stworzyć związek jako związek - a nie układ na seks. Tak bardzo bym chciała.
Avatar użytkownika
milla
 
Posty: 404
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 19:41

Postprzez ewka » 31 mar 2010, o 07:24

milla napisał(a):Ja jestem tak zakochana że mu wierzę - i chcę zobaczyć jak to będzie. Nie chciałabym za szybko się poddawać. Mam nadzieję, że on nie kłamie i naprawdę chce stworzyć związek jako związek - a nie układ na seks. Tak bardzo bym chciała.

Więc niech się dzieje! Powodzenia!
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez sikorkaa » 7 kwi 2010, o 20:02

milla, jak tam Twoje sprawy?
sikorkaa
 

Postprzez milla » 14 kwi 2010, o 12:06

---------- 22:02 12.04.2010 ----------

witam

później po tej rozmowie się rozstaliśmy i pojechaliśmy na święta. Ja byłam szczęśliwa, że nie powiedział mi wtedy: "ech no szkoda jak nie to nie" tylko zaprzeczył moim oskarżeniom i chciał dalej być ze mną...
przez święta wcale nie pisał do mnie... tylko wymieniliśmy kilka smsów gdy ja zaczęłam... cały tydzień nic... pod koniec świąt zadzwonił żeby się umówić

nie robiłam mu wyrzutów, postanowiłam się spotkać po prostu. Obiecał że mnie "nie tknie", żebym sobie nic nie wkręcała. Po prostu chce mnie zobaczyć, pogadać.
Spotkaliśmy się, było fajnie, piliśmy z jego wspolokatorami i nową wspolokatorką, zrobiła się noc, poszliśmy spać... jednak doszło do czegoś między nami - na nic te obiecanki były :roll:

to było w czwartek. Potem się oczywiście nie odezwał, a jak się dziś przez przypadek widzieliśmy wyłuszczyłam sprawę że czuję się zapomniana gdy do mnie nie pisze

on stwierdził, że po prostu... tak ma, że nie lubi pisać, uważa że to bez sensu! woli umówić się i pogadać, a nie przez telefon
tyle że my się widzimy najwyżej raz na tydzień... poza tym razem, to jakby w ogóle sie zapadł pod ziemię...

on ma kolegów, lubi wieczorne imprezy z nimi, a mówi że nie ma czasu, musi się uczyć, czeka go dużo kolokwiów więc nie bedziemy sie spotykali częściej. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Przecież to bez sensu jak on na siłe bedzie mi wysyłał smsy, skoro to dla niego takie uciążliwe ...

ani zmuszę go do spotkań...

nie wiem czy to normalne, jak dla mnie to za mało spotkań w ogóle, ale żeby choć chciał pisać... ale co zrobie

---------- 12:06 14.04.2010 ----------

coś złego się stało.
Wczoraj spotkałam się z jego kumplem, który wyjawił mi, że On "nie szuka dziewczyny". Co z tego, że sie spotykamy, że kochamy się ze sobą, że On mnie bardzo lubi itd... ale nie bedzie z tego uczucia, ta relacja nie ma że tak to określę przyszłości, ona stanie w tym punkcie co jest teraz i że nie będę mogła powiedzieć że mam chłopaka ani On nie nazwie mnie swoją dziewczyną. I żebym się w M. nie zakochiwała bo sobie krzywdę zrobię.

To zwaliło mnie z nóg. Starałam się oczywiście nie układać na razie jakiejś naszej wspólnej przyszłości, ale miałam nadzieję że On nie wyklucza opcji, że będziemy w związku w końcu...
Ten kolega na końcu powiedział że on się nie chce wtrącać więc mam z nim sama pogadać, ale jak go zna, tak jest pewien, że M. związku nie szuka i dziwne, że mi tego nie powiedział.

co mam o tym sądzić? Mam porozmawiać z M? czy to za wcześnie na jakieś takie przyszpilające pytania? bo nie chce żeby się przeraził że ja go chcę uwięzić w tej relacji albo coś? w końcu co miałby mi odpowiedzieć, jeżeli na razie nie ma w nim uczucia? musiałby być szczery, a ja musiałabym się ewakuować, a chciałabym dać temu szanse mimo wszystko... pomocy :(

koleżanka mi radzi, żebym nic nie robiła z tymi informacjami, żebym się zachowywała jak dotychczas i kto wie, może M. zmieni zdanie?
z drugiej strony w tamtym roku byłam z facetem, który na początku powiedział mi, że nie szuka związku a ja nie wzięłam tego poważnie i miałam nadzieję... skończyło się na tym, że był w stanie konsekwentnie rzucić mnie w 1 dzień bez zbędnych emocji z jego strony a ja cierpiałam.
Avatar użytkownika
milla
 
Posty: 404
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 19:41

Postprzez Michal2 » 16 kwi 2010, o 06:33

ja bym nigdy tego pernterce nie zrobił nie znając jej doskonale ,podbnie mysle z facetem .Trzeba tego kogos poznać i wtedy sie mniej wiecej wie z kim mogl sie zadawać bo mowienie ze mialem tylko jedna dziewczyne chłopaka przed czyms takim to w wiekszosci przypadków kłamstwo.
Ja tylko ten rodzaj rozkoszy zafundowalem jednej kobiecie swojej zonie bo poznalem ja na tyle ze wiem kim jest ,higiena itp

ps jesli chodzi o badania wszelakie aby to wyszlo w miare tanio i pozytecznie jesli nie ma przeciwskazan najlepiej oddawac krew(masz badania za free a no i komus ratujesz zycie )
Michal2
 
Posty: 122
Dołączył(a): 2 lip 2009, o 21:55

Postprzez melody » 16 kwi 2010, o 09:52

Milla, nie przeczytałam od dechy do dechy wszystkich postów w tym temacie. Teraz chcę się odnieść tylko do Twojej ostatniej zostawionej tu wiadomości.

Zbyt wiele niejasności jest w tym... układzie, relacji... w tym, w czym jesteście.
I przykro mi jest to powiedzieć, zaczynam już widzieć tragiczny koniec tej historii (tragiczny dla Ciebie). Oczywiście patrzę teraz na Twoją historię przez filtr moich osobistych doświadczeń. Niegdyś w podobny sposób na moją historię patrzyły inne osoby. Nie uwierzyłam im, właściwie to je zignorowałam i jeszcze opieprzyłam, że jak mogą przykładać gotowy szablon do mojego indywidualnego doświadczenia(?!) Mogły, bo niestety - jak zaobserwowałam - w pewnych sytuacjach ten szablon, aż nasuwa się sam; bo niestety wiele historii jest do siebie bliźniaczo podobnych. Są pewne różnice w licznikach, natomiast mianownik pozostaje ten sam - NIEJASNOŚĆ, NIEDOPOWIEDZENIA... Takie coś się po prostu nie rozwija, wchodzi natomiast w coraz głębszy i głębszy regres... Kurwa! Milla, poznałaś faceta w relacji z którym od samego początku coś poważnie zgrzyta. Zostaw to.

Wiesz co? Boję się o Ciebie, boję się, że się później nie pozbierasz... (tak jak ja się nie mogę pozbierać zaciskając coraz silniejszą pętlę autodestrukcji na swojej szyi)
melody
 

Postprzez wuweiki » 17 kwi 2010, o 21:27

---------- 21:26 17.04.2010 ----------

melody napisał(a):NIEJASNOŚĆ, NIEDOPOWIEDZENIA... Takie coś się po prostu nie rozwija, wchodzi natomiast w coraz głębszy i głębszy regres...

No niestety... takie są skutki kłamstw, kłamstewek, niedomówień, niedopowiedzeń, niejasności... ---> dla osoby, która zaufała jak dziecko - ogromny ból, zranienie, trudno po tym odbudować zaufanie..
A ktoś, kto kłamie zapewne nie zdaje sobie sprawy, albo po prostu ma to gdzieś, że coś traci... być może bardzo cennego.

Zderzenie z faktami bywa okrutnie bolesne. Może otrzeć się o wybór : albo albo... albo wybieram życie albo nie.
A jednak życie - moje, Twoje.. to najcenniejsze co mamy. Bezcenne. Czy warto oddawać je komuś/za kogoś, kto i tak ma to gdzieś?

---------- 21:27 ----------

A można umrzeć i pozostawać martwym już za życia.... tylko że wybór należy tylko do mnie...do Ciebie.
wuweiki
 

Postprzez melody » 17 kwi 2010, o 21:29

Mnie nie okłamano... mi po prostu nie powiedziano prawdy... nic mi nie powiedziano...
melody
 

Postprzez wuweiki » 17 kwi 2010, o 21:31

nie mówienie prawdy, nie mówienie - po mojemu też jest nieprawdą.
wuweiki
 

Postprzez melody » 17 kwi 2010, o 21:32

Czyli mnie okłamano...
melody
 

Postprzez wuweiki » 17 kwi 2010, o 21:39

Czasami sami się na to godzimy.... kochamy.... więc godzimy się, nie widzimy dobrze jak się sprawy mają. Ale to, czy ten wbity nóż będziemy wciąż nosić w boku, czy też, choć boli - wyjmiemy i zatroszczymy się o to, by rana się zagoiła - od nas zależy.
wuweiki
 

Postprzez Sansevieria » 17 kwi 2010, o 21:39

Ja wprawdzie umiem sobie wyobrazić sytuacje, kiedy zatajenie prawdy jest aktem miłosierdzia, ale na ogół zatajenie jest zwykłym oszustwem, tym gorszym, że nazywa się "ładnie".
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez wuweiki » 17 kwi 2010, o 21:40

właśnie.
wuweiki
 

Postprzez milla » 18 kwi 2010, o 19:24

no i doszło do naszej rozmowy.
Dokładnie to... jego kumpel miał rację... rozmawialiśmy dość długo, i żadne z nas nie mogło zrozumieć drugiej osoby.
Mówił mi, że przecież rozmawialiśmy o tym na początku... tylko na początku kiedy? zapewne wtedy, kiedy urwał mi się film, czyli nic z tego nie pamiętam.
Nie ma już żadnych niedopowiedzeń. Jestem dla niego koleżanką, przyjaciółką, tylko dodatkowo łączy nas jeszcze seks.

zapytałąm go, czy w takim razie jestem dla niego nikim, taką dziewczyną z którą tylko sypia, ponieważ nie chce nazwać tego związkiem, a mnie - swoją dziewczyną... on z kolei nie potrafi zrozumieć takiego podejścia - bo dla niego jestem ważną osobą, bardzo mnie lubi i nie chciałby zrywać ze mną relacji - tylko myślał że wszystko jest między nami jasne.
Zapytał, jak to będzie teraz między nami wyglądać - czy chcę zupełnie zerwać z nim kontakty? Czy utrzymujemy to tak, jak jest do tej pory? Czy jesteśmy dalej przyjaciółmi, ale już nie będziemy spać ze sobą. Ja mam zadecydować, co mamy z tym zrobić.
On powiedział, że nie chce stracić ze mną kontaktu, ale relacje możemy zmienić na zupełnie neutralne.

Oboje zmęczyliśmy się tą rozmową, on koniecznie chciał wiedzieć co myślę. On nie chce tracić wolności poprzez związek, bo lubi imprezować, nie chciałby poświęcać swojego czasu tyle ile trzebaby poświęcać "dziewczynie" a nie chce tego "robić na odwal", słowo "Związek" nie może mu przejść przez usta...

Długo myślałam i się nie odzywałąm... po prostu nie mogłam pozbierać myśli... on prosil, żebym do niego mówiła, żebym "myślała głośno"... a wtedy dotarło do mnie, że nie jestem w stanie z niego zrezygnować. Powiedziałąm mu to.

Nie potrafię nie chcieć go widzieć, a jak go widzę, nie potrafię nie chcieć go dotknąć, przytulić się...

nie wiem co mam z tym zrobić. Wiem, że będę cierpieć. Natomiast wiem jeszcze, że on nie ma oprócz mnie nikogo w takiej relacji i że jest mi "wierny" pod tym względem. Powiedziałam mu, że tylko w ten sposób możemy nadal pozostać w tych stosunkach i on się zgodził.

więc na chwilę obecną zaakceptowałam jego warunki... czy raczej zgodziłam się, nie zaakceptowałam... nie wiem już nic :(
Avatar użytkownika
milla
 
Posty: 404
Dołączył(a): 6 cze 2009, o 19:41

Postprzez melody » 18 kwi 2010, o 20:26

TO SKURWIEL!!!..............................................

To nie jest tak, że Twój dramat się dopiero zacznie, on już trwa... Nie umiem Ci pomóc... Ciekawe, czy Ty mu wierzysz, kiedy słyszysz, że jesteś dla niego przyjaciółką(?) Mnie się rzygać chce od takich górnolotnych słów...

Zastanów się, czego Ty oczekujesz od mężczyzny? Czy chcesz być dla niego KOBIETĄ, czy KUKŁĄ?
melody
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 335 gości

cron