Ot demokracja i tyle.
Cieszmy się, że jest prawo do wyrażania własnego zdania - nawet, jeśli go nie podzielamy. Oczywiście wszystko w miarę rozsądku - bo na prawie do wyrażania się jechała zwykła swołocz. Czy to rzeczywista hołota, czy to pozornie ludzie na poziomie, z których mentalność obszczymurka wyszła.
Decyzje zapadły - jak sama katastrofa pokazała, zawsze może zdarzyć się coś nieoczekiwanego. Nie traktuję pochówku na Wawelu, jako naturalnej konsekwencji politycznej - choć w sumie towarzystwo kilku królów uwłaczać może powadze miejsca i innym pochowanym. Medialny cyrk też widzę, manipulację i gierki.
I sam zgadzam się na jedną grę - przynajmniej tak zadośćuczynić ludziom, o których wiele podłych rzeczy mówiła zwykła hołota. Hołota nieraz z dyplomami, stanowiskami i publicznym poparciem. Hołota, która zyskiwała poklask dzięki schlebianiu najniższym instynktom zwykłej gawiedzi.
Można powiedzieć, że prezydent sam się wystawiał na strzał - ok, już nie uprawia się polityki bez sztabu psychologów, spin doctorów i wszelakich sztukmistrzów od wizerunku. Tutaj łatwo jest dać się pożreć innym politykom, mediom i chwiejnej sympatii społeczeństwa. Tego prezydent nie rozumiał a może po prostu uważał, że bardziej istotna jest osoba, niż puder, który ją pokrywa - nie wiem...
Jakkolwiek sam inaczej widziałbym ten pogrzeb - przynajmniej majestat miejsca odda choć nikłe zadośćuczynienie.
I tyle - nic więcej.
Życie toczyć będzie się dalej, wygrywać będą krawaty i gładkie słowa, tragedia raczej nie przyniesie na dłuższą metę społeczeństwu ani nic dobrego, ani nic złego. Zaniedługo zapomni się, że ktoś był opluty w narodowym sporcie opluwania, skończy się egzaltacja żałobna, zacznie cyrk codzienności...
Póki co jakieś katharsis mamy. I jego oddziaływanie minie...