dom

Problemy związane z depresją.

Postprzez laissez_faire » 11 kwi 2010, o 21:56

bulefall kiedyś byłem bardzo zagubiony... w tym okresie życia miałem bardzo zbliżone poglądy i przemyślenia do twoich... pomogły mi leki i drugi człowiek;
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez bluefall » 12 kwi 2010, o 03:37

laissez_faire, ale w którym wieku? ja już dawno wyszłam z okresu dorastania - tak sądzę.

dostałam lek antydepresyjny od lekarza ale nie działa po czterech dniach stosowania. zanim zacznie działać, albo jeżeli w ogóle zacznie to ja chyba zjem wszystkie swoje zęby.
dwa tygodnie czekania? dwa długie tygodnie
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez laissez_faire » 12 kwi 2010, o 07:38

wiek nie ma znaczenia, bo depresja nie jest kaprysem, wywołanym budzeniem się z wieku nastu lat... to jest pewien stan umysłu, powodując wypaczone spojrzenie na rzeczywistość... leki spowodują jedynie otępienie, dadzą chwile wytchnienia, przełamią strach przed drugim człowiekiem, spowodują przerwanie tantry: "muszę być święta, jestem beznadziejna, nikt mnie nie lubi, etc." i to na taki efekt będziesz musiała poczekać więcej niż dwa tygodnie, bo najprawdopodobniej dopiero po miesiącu możliwe będzie rozpoznanie, czy lek jest właściwy; jednak musisz zrobić coś więcej niż tylko poprzestać na żarciu tabletek, jeżeli sama nie dostrzegasz przyczyn obłędu w jakim teraz żyjesz, to najlepiej, żebyś skorzystała z pomocy także psychologa, nie tylko psychiatry (jest darmowy na NFZ).
Wszystko zależy od ciebie, czy będziesz o siebie walczyć, czy też zamkniesz się w swoim małym świecie i będziesz się w samotności zabijać negatywnym, bzdurnym myśleniem.
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez bluefall » 12 kwi 2010, o 17:34

chodzę do psychologa - terapeuty - do tego co teraz chodzę 4 lata
terapeutka mi rozrzedziła sesję raz na dwa tygodnie
to co mam zrobić?
nie pójdę już do innego psychologa nigdy. jak ona mnie zostawi (bo taki ma zamiar) to zostanę ze swoimi myślami i swoim życiem - w tym życiu lub następnym
ona się poddała a ja już też
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez the hooded man » 12 kwi 2010, o 18:31

Jak znaleźć tą przyczynę? To już jest zależne głównie od ludzi z jakimi przebywasz, np. jednego możesz się zapytać wprost dlaczego ma taki, a nie inny pogląd na Twój temat, a z inną osobą trzeba już stosować metody pośrednie.
Ty najlepiej znasz ludzi z którymi się obracasz. Ty wiesz kto jest fałszywy, a kto mniej itd. Obserwuj ich, analizuj ich wypowiedzi. Patrz także czy to aby nie Ty w niektórych sytuacjach nie wzbudzasz w nich jakiś negatywnych emocji. Słuchaj co mówią, patrz jak się zachowują i znowu analizuj. Czasem możesz dowiedzieć się o czymś przypadkiem, gdy dana osoba coś niechcący powie. Możesz także rozmawiać z osobami mniej zaangażowanymi w te zgryźliwe relacje. Może one coś zauważyły? Może one coś Tobie powiedzą? Może ktoś z Was podchodzi do Waszej grupy z większym dystansem i widzi więcej, więc może coś wiedzieć o przyczynach, widzieć je? Można poszukać takiej osoby.

bluefall napisał(a):Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć że wysiłek - taki jak np. jazda na rowerze - to coś co nie jest dla mnie problematyczne moralnie - bo zawsze mam taki dylemat że robiąc to czy siamto nie pomagam ludziom, a ja oczywiście muszę być święta.

To mnie zaciekawiło. Chcesz być wybitnie moralna? Masz zapędy altruistyczne?


Nie wiem czy obrona pracodawcy to dobra metoda, tym bardziej obrona tak zacięta. Najlepiej być w tej kwestii chyba jednak neutralnym.

bluefall napisał(a):Staram się być takim podnóżkiem bo tylko taka umiem być.

A ja myślę, że potrafiłabyś się zmienić. Ale nie namawiam do tego. To Twój wybór. Okazywanie indywidualności w pracy, pokazywanie swej siły jest bardzo ryzykowne, choć też zależy na jakich posadach, ale często może przynieść znakomite rezultaty.

Z tego co ja wiem, to wcale nowej matury nie trzeba zdawać. Wystarczy stara. Na studia przyjmują i z tą, i z tą, na osobnych listach, ale do tej samej grupy. Jest po prostu dana liczba miejsc dla osób ze starą maturą i konkurujesz o studia właśnie z nimi.
Niektóre uczelnie wymagają od kandydatów przystąpienia do egzaminu z danych przedmiotów, o trudności porównywalnym z nową maturą, po którym następuje selekcja i wybór osób z najlepszymi wynikami, więc znowu nie ma tu znaczenia rodzaj zdanej matury.

bluefall napisał(a):Tylko że jeśli jakiś tam kierunek wymagałby uczestnictwa w jakichś zajęciach z WF, na basenie gdzie trzeba by było się rozebrać przy wszystkich... wszyscy by zobaczyli moje koszmarne blizny (od żyletki). normalnie stanę się w grupie jakimś Ufo.

Więc znów jesteś na "nie"? Blue - czy nie jest tak, że zawsze znajdzie się u Ciebie jakiś powód, by danej rzeczy nie robić? To jest być dość wygodne i bezpieczne, ale w dłuższej perspektywie jednak bardzo niekorzystne. Nie dbasz takim postępowaniem o Twoje życie i to procentuje na Twą niekorzyść.
I nie mówię tu, że musisz iść koniecznie na te studia (bo może wcale nie są Tobie potrzebne). Zrób w tym względzie co chcesz. Piszę tu o tym, aby nie poddawać się wygodnemu postępowaniu i irracjonalnym przekonaniom ("zobaczą moje blizny - nie idę!").

Ale czasem warto zmienić psychologa. Ten pracuje z Tobą 4 lata i efekty są jak widać mizerne. Może on już się wypalił w tym temacie? Może warto zainwestować w kogoś świerzego, w kogoś z innym spojrzeniem, z inną szkołą psychologiczną?
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez bluefall » 12 kwi 2010, o 20:04

nie chce innego psychologa :(
ja też się wypaliłam skoro i ona się wypaliła
nie umiem korzystać z terapii - myśleć w taki sposób żeby efektem tego myślenia była pewna efektywność terapii
po prostu nie umiem


teraz to liczę albo na leki...
chociaż prawdę mówić już chce się wydostać z tego świata i umrzeć
wiem że to myślenie wybitnie depresyjne
dalsze życie budzi we mnie odrazę
już nie wierzę że potrafię coś zmienić

chciałabym żyć ale nie potrafię, za dużo razy próbowałam żeby jeszcze się łudzić
terapeutka zawsze była dla mnie pociechą, ale w pewnym sensie już ode mnie odeszła. nie mogę na nią liczyć mimo że mam zapewnione sesję z nią do końca czerwca, mimo że dała mi jakąś nadzieję że będę miała z nią sesję po jej urlopie. od września?
ona jest w pewnym sensie kochana, życzliwa,... ale te dwa tygodnie przerwy sprawiają że ja nie wiem po co żyję :cry:
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez the hooded man » 12 kwi 2010, o 20:57

Rozumiem Cię...

Choć nie wierzę, że nie znajdzie się terapeuta, który nie ukierunkuje Twych myśli tak, byś zaczęła wynosić coś z terapii.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez laissez_faire » 12 kwi 2010, o 22:21

uzależniłaś się od swojej terapeutki... w tym momencie terapia z nią nie ma najmniejszego sensu, a jest jedynie gra z twojej strony, by zachować obecne status quo; w twojej głowie ciągle będzie się rodzić myśl, że jakakolwiek zmiana cię zniszczy, ale to tylko strach przed nowym i element choroby; powinnaś znaleźć kogoś nowego, kto będzie dla ciebie neutralną osobą; terapeuta to nie przyjaciel, ale lekarz...
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez bluefall » 13 kwi 2010, o 18:46

terapeuci z NFZ nie rosną jak gruszki
możliwe że po za moją terapeutką spotka mnie pustka bo:
-okażę się ta nieliczna garstka która ma kontrakty z NFZ
nie chce mnie
nie ma miejsc, a lista rezerwowa pacjentów czekających na terapię już jest długa
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez laissez_faire » 13 kwi 2010, o 21:44

nie spróbujesz, to się nie przekonasz... odwagi!
laissez_faire
 
Posty: 472
Dołączył(a): 10 lut 2009, o 20:47
Lokalizacja: Wroclaw

Postprzez prince » 18 kwi 2010, o 15:24

Przykro mi sie czyta Twoje wpisy bluefall.Opisy Twoich reakcji w dużej mierze przypominaja to co sam odczuwam.Też zupełnie nie mam ochoty na kontakty ze srodowiskiem zewnętrznym.Najlepiej czuje sie gdy jestem sam na sam ze sobą,zamknięty w domu.

Życzę Ci zeby udało sie znajeżć w miarę stałą prace,nie koniecznie jakąś superpłatną,ale taką która pozwoliłaby by ci wynając małą skromną kawalerke(ceny nie są chyba az tak duze za wynajem) i przynajmniej rozwiązać ten jedem problem o którym wspomnialas na początku,czyli wspólne zamieszkiwanie z ojcem w jednym pokoju.Może jak uda Ci sie postawic ten pierwszy krok to łatwiej bedzie postawić sobie jakis kolejny cel.
Nie obwiniaj sie za niechęc do ludzi,inni czuja podobnie,np: ja.
Sciskam Cie serdecznie

p.
prince
 

Postprzez bluefall » 18 kwi 2010, o 19:07

ceny nie tak duże.. zależy dla kogo, jaki ma się zawód,...
z moimi kwalifikacjami to nie wątpię bym znalazła lepiej płatną pracę.

lubię swoją pracę. chociaż zaczyna mnie już strasznie nudzić przez co zawalam mimowolnie kolejne rzeczy w niej. to takie moje ciche mówienie "nie" i niewyrażona potrzeba by się gdzieś indziej przenieść.
ale szkoda by było tej pracy - myślę że mam w niej całkiem dobrze.


a tak w sumie to chyba znalazłam sobie nową pasję rowerową. daje mi sporo satysfakcji. najgorzej jest np, dziś kiedy Muszę zrobić przerwę na odpoczynek żeby organizm się zregenerował bo inaczej nie da się podnosić swojej kondycji. a chwiałabym jeździć co raz dalej i dalej. może w końcu pojadę w jakieś dzikie tereny lasów itd.
chciałam jutro rano pojechać do pacy na rowerze ok 24 km w jedną stronę (dla mnie to jeszcze bardzo dużo). ale myślę że dam rade jak się uprę. zresztą innej drogi już nie będzie bo tam nie dojeżdżają zwykłe autobusy gdzie można by było załadować rower i się podwieśc.

bałam się tego planu, ale już się cieszyłam tą wycieczką.. ale okazuję się że u nas jutro rano będzie padał deszcz. więc wyłażę ze skóry na tą myśl :(
porządny wysiłek daje tyle "hormonu szczęścia" że mnie stres zjada z powodu jutrzejszego deszczu.
muszę sobie coś innego zaplanować.


------------

ja tez nie mam ochoty na kontakt z ludźmi. w pracy lubię tylko taką małą dziewczynkę. potrafię się z nią śmiać, bawić, pokazuję jej na czym polega moja praca, uczę ją i mam z tego wiele radochy :-)
z żadnym rówieśnikiem nie mam takiej relacji. w ogóle z nikim nie potrafię.

ta dziewczynka mnie chyba ratuje.

ale myślę sobie że ja lubię być sama. tzn nie lubię każdego aspekt bycia samej ale gdybym sobie wszystko pookładała w swoim życiu że czułabym się stabilniejsza, bezpieczniejsza to wtedy było by lepiej. zdecydowanie - tak sądzę.

ale na razie to idę z wiatrem i nie myślę o tym. po prostu sobie żyję pedałując.

-------------------------

może zdarzy się cud i zostanę kolarzem i będę zawodowo jeździć i będę wtedy samowystarczalna
heh :)
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

rzęch

Postprzez Amir » 18 kwi 2010, o 21:11

pewnie ci na tym swoim rzęchu nie dostaję, ale ... :-) :-) :-) mam nadzieję, że to nie na Ciebie wjechaliśmy załogą :-) :-) :-)
Obrazek
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Postprzez bluefall » 19 kwi 2010, o 04:30

Amir -)

nie rozumiem :-)
co to za zdjęcie :>

jeśli to ty to na tym zdjęciu to wyjaśnisz czemu pozbyłeś się tak zasłużonego koła na rzecz podejrzanego elementu obcej konkurencji? :>
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez Amir » 19 kwi 2010, o 21:21

no to nie amir na zdjeciu

tylko poczulem sie nieco na pierwszym cyklu tej wiosny wlasnie jak taki koles, co zasuwa na wynalazku, bo gdzies po nocy na trasie wrocek-walbrzych tuz przy wjezdzie na baze na stadt oil trafilismy w szescioro nieoswietlona kolezanke

troche bylo guzow i smiechu a powrot na osemce jakos mi sie kojarzyl wlasnie z prowadzeniem wozka bardziej, niz kolarza

ok, i tak wiem, ze to co napisalem jest niepojete

no to jeszcze jeden obrazek

Obrazek
Avatar użytkownika
Amir
 
Posty: 486
Dołączył(a): 24 lut 2009, o 08:31

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 439 gości