chcę pomóc mojej Żonie, kobiecie głodnej uczuć

Problemy z partnerami.

Postprzez doduś » 31 mar 2010, o 13:54

zapytałem i uzyskałem odpowiedź w sumie właściwie wprost. Jeśli mechanizm Żony zadziała mam jednoznacznie dać Jej do zrozumienia, że tego nie akceptuję i tolerować nie będę. Czyli w moim zajmowaniu się sobą mam jednak pamiętać, że są to naczynia połączone i nie wolno mi pozwalać Żonie na to, by raniła mnie z premedytacją. Zatem jednak nie jest do końca tak, że "tylko moje zdrowienie" - w końcu jaki sens miałoby moje zdrowienie gdybym pozwalał jeździć sobie po plecach do woli ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 31 mar 2010, o 18:25

Brzmi nieźle. I optymistycznie. I jakoś tak czuć, że będzie dobrze.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 1 kwi 2010, o 09:07

hej na kolejny dzień :) Podsumowałem sobie wczorajszy dzień i jestem bardzo zadowolony z jednego - był UMIARKOWANY. Ani jakichś specjalnie negatywnych odczuć i uczuć psujacych nastrój ani jakiejś bliżej nieokreślonej nieuzasadnionej euforii. To był taki normalny, jesli tak mogę to określić, dzień. Była też trudna rozmowa z moją Żoną. Choć Oceniam ją też pozytywnie. Najpierw powiedziałem co widzę, że zona zaangażowała się bardzo mocno w planowanie remontu domu i nie widzę w jej działaniu miejsca na inne, ważne przecież sprawy. Potem uściśliłem, że boję się, co będzie gdy dom już wyremontujemy, znów wpadnie w pustkę ? Powiedziałem ,ze martwię się o Nią co skończyło się zwyczajowym "nie chcę o ty m rozmawiać", "to moja sprawa" " zajmij się sobą".Jeszcze trochę podrążyłem i nagle Zona powiedziała, że naciskam Ją. W tym momencie ja zrobiłem stop, chwilę pomyślałem i przyznałem Jej rację. Faktycznie zacząłem naciskać oczekując z jej strony jakiejś deklaracji co chce robić w swojej sprawie. Zatem zakończyłem dyskusję. I tu dwa pozytywne aspekty - ja zatrzymałem się dość szybko po Jej celnej uwadze, a Ona w tej rozmowie też nie skoczyła mi do oczu z nerwami, nie krzyczała i nie trzaskała drzwiami. Postawiła sprawę jasno a ja postawione przez Nią granice przestałem szybko szturmować i przekraczać przy czym nie wywiesiłem białej flagi tylko po prostu zawarliśmy rozejm. Po tej rozmowie wróciliśmy do funkcjonalności nie zamykając się na siebie. I z tego jestem bardzo zadowolony. Żona też powiedziała mi, że umówiła się z koleżankami do kina i bała się powiedzieć mi o tym, bo nie wiedziała jak zareaguję. O samym fakcie umówienia się powiedziała mi wcześniej, przed rozmową. Ja przyjąłem to jako OK, normalne. Uczę się prawa drugiego człowieka do odrębności, zwojego życia. Ale Ona bala się mojej reakcji. I tu wiem, że mam dużo pracy, jak bardzo byłem zaborczy, jak bardzo Ją tłamsiłem, jak bardzo chciałem posiąść w całości, że ból sprawiały mi takie banalne i normalne w związkach rzeczy, jak wyjście Zony z koleżankami na kawę czy do kina! Dziś to wiem. Ja pracuję nad tym, żeby szanować Jej odrębność i wiem, że moje pozytywne zachowanie bedzie mieć również na Nią pozytywny wpływ bo z czasem przestanie się bać. Od Niej zależy co zrobi sama dla siebie...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 1 kwi 2010, o 10:18

:oklaski: :oklaski: :oklaski:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 6 kwi 2010, o 09:10

już po świętach. Nie myślę nic. Staram się nie myśleć. Nawet pokłócilśmy się o to, że się nawzajem nie rozumiemy, czyli rozumiejąc problem. Te nasze kłótnie teraz są inne, prawdziwe, nie kończą się niedopowiedzeniami. Są zamknęte dlatego zaraz po nich można znów normalnie rozmawiać a nawet być obok siebie. Nie pamiętam Wielkiej Nocy, którą spędziłbym tak rodzinnie. To jasne - wreszcie byłem duszą i ciałem z moimi bliskimi. Wreszcie cieszyłem się Zmartwychwstaniem, zadumą, radością, śniadaniem i spacerem. Żyłem tymi chwilami wtedy, gdy one trwały.
Ni poddaję się. Oboje tak bardzo pragniemy bliskości, czułości, dotyku. Ale tego nie ma. "Czy jeśli będziemy razem to przeżyjemy całe życie nie dotykając się? " "Chcę, ale jednocześnie nie chcę"
A ja bezradnie opuszczam ręce i odstępuję na krok. I szukam sił na kolejną godzinę, kolejny dzień, kolejny tydzień. Bez dotyku, choćby dłoni w dłoni....
To trudne. Czy jeśli będę sam dla siebie prawdziwy, czy jeśli Ona zobaczy, że to nie chwilowa poprawa, tylko tak już będzie bo zrozumiałem, że jestem chory ale Ją kocham, czy poradzimy sobie ze swoimi problemami, cz kiedyś zasnę wtulony twarzą w Jej kark. Tak blisko i tak daleko. Na wyciagnięcie dłoni a jednak jak na końcu świata. Niech cały świat o tym wie Aniu, że Cię kocham. Ogłaszam to na cztery jego strony, zatrzymam wiatr i poruszę słońce. Przez chwilę noc nie zastąpi dnia gdy splotą się w uścisku najszczerszych kochanków. To wszystko na chwałę tej ziemskiej miłości... Bo przecież ona pochodzi od Boga...I nigdy nie ustaje...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 7 kwi 2010, o 07:56

doduś napisał(a):To jasne - wreszcie byłem duszą i ciałem z moimi bliskimi. Wreszcie cieszyłem się Zmartwychwstaniem, zadumą, radością, śniadaniem i spacerem. Żyłem tymi chwilami wtedy, gdy one trwały.

Pomyślałam, że życie "po nowemu" rozchyliło swoją kolejną kotarę... a za nią coś nowego i dobrego. Zapomnianego? Przypomnianego?

Dotyk jest ważny. Potrzebny. Wiele wyraża. Pomaga. Czasem trzeba czasu, by wrócił i był autentyczny. Trzeba próbować i się nie zniechęcać.


:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 7 kwi 2010, o 09:14

jest go coraz więcej... przypadkowych muśnięć i nieprzypadkowych spotkań dłoni. Widzę jednak, że dla Niej to bardzo trudne...Niech płynie czas... Niech płynie...
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 7 kwi 2010, o 09:34

"Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając nawet ani jednej chwili"
— Jan Twardowski
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez wuweiki » 7 kwi 2010, o 09:38

ewka napisał(a):"Jeżeli kochasz, czas zawsze odnajdziesz, nie mając nawet ani jednej chwili"
— Jan Twardowski


dziękuję Ewuniu
wuweiki
 

Postprzez doduś » 8 kwi 2010, o 11:06

---------- 12:40 07.04.2010 ----------

Mam tomik wierszy x. Twardowskiego o miłości :) mnóstwo wzruszeń... oboje go poczytujemy, choć nie wspólnie... Kupiłem go całkiem przypadkiem całkiem niedawno jak wciągnęło mnie jakoś do księgarni. Wszedłem i w sumie za ostatnie pieniądze wtedy kupiłem ksiażkę.

Kiedyś za ostatnie pieniądze kupowałem papierosy...
Kiedyś za ostatnie pieniądze robiłem różne rzeczy ale na pewno nie kupowałem książek...

---------- 11:06 08.04.2010 ----------

piękna pogoda za oknem. Rano trudna podróż do pracy, myślę czasem o tym c osię stało, co działo się z nami. Przepuszczam wtedy to co czuję przez siebie... Tak jak teraz... nie wiem czy będę potrafił z tym żyć. Nie wiem, czy Ona będzie potrafiła z tym żyć. Czasem nie wiem co bardziej boli. Czy moje życie, czy Jej życie. czasem myślę sobie, że zaakceptowanie kogoś takiego jak ja to będzie bardzo trudna sztuka. Ale nie wiem też, nie umiem jeszcze łączyć dziś z przeszłością. Wiem, czasu nie cofnę, wiem, że już nic nie odwrócę z tego co się stało. Chyba też potrafię z tym żyć, skoro żyję i wciąż Ją kocham. Pamiętać, by już nigdy się nie zdarzylo to, co się zdarzyło. Wybaczyć sobie, Jej... Pojednać się... NIe wiem...jak zagoić tę ranę. Moją i jak pomóc Jej zagoić. To wszystko trudne. Ale możliwe. Wierzę. Choć chce mi się płakać
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 8 kwi 2010, o 13:55

doduś napisał(a):Mam tomik wierszy x. Twardowskiego o miłości :) mnóstwo wzruszeń... oboje go poczytujemy, choć nie wspólnie... Kupiłem go całkiem przypadkiem całkiem niedawno jak wciągnęło mnie jakoś do księgarni. Wszedłem i w sumie za ostatnie pieniądze wtedy kupiłem ksiażkę.

Przypadkiem... powiadasz? No ja w przypadki za bardzo nie wierzę - idę raczej w stronę, że wszystko dzieje się po coś.

Przeczytałam kiedyś zdanie, które weszło mi przed oczy dokładnie w czasie, kiedy było trzeba. Tam napisane było, że lusterka wsteczne służą tylko po to, aby ułatwiać drogę naprzód... takie jest ich zadanie. Tylko takie. Co Ty na to, Doduś?


Doduś napisał(a):... nie wiem czy będę potrafił z tym żyć.

Mam nadzieję, że potrafisz... to już jest w lusterku, więc niech dobrze służy przyszłości.

Nie wiem, jak u Ciebie z "tymi sprawami"... ale gdy ja miałam podobne dylematy, to bardzo mi pomogła spowiedź... i to nie taka, do której idzie się raz czy kilka razy w roku... to była taka po latach. Mój spowiednik powiedział mi wtedy, że złe rzeczy tkwią w człowieku jak gwoździe w ścianie i gdy je wyjmiesz, zagipsujesz, zamalujesz, wygłaskasz - ślad i tak będzie. Stwierdzam, że miał rację. Niestety, człowiek uczy się na błędach (oby!) i one pozwalają zauważyć coś, czego nie widziało się wcześniej... a że one (te błędy) zwykle sporo kosztują - mamy już tutaj Doduś wszystko, by nie powielać, by pamiętać, by z pokorą zwiesić głowę nad własną "marnością".

To wszystko wymaga czasu - Ty go potrzebujesz, ona go potrzebuje. Najważniejsza jest wola, a ta (jak widzę) jest dobra... więc i owoce muszą być. Na razie nie wiadomo, jakie... i dlatego, że nie wiadomo - trzeba zadbać, by były najlepsze z możliwych.

Czas Doduś... pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć.

Życzę Ci dobrego i miłego popołudnia. I słonecznego też
:slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 8 kwi 2010, o 14:22

mam ją za sobą... to się spowiedź generalna ponoć nazywa... gruntowna... z całego mojego życia... z tymi lusterkami to też akurat trafiłeś w dobry moment... Dziś przeszłość często do mnie wraca. Właściwie cały dzień chodzę poirytowany, rozdrażniony i nie mogę znaleźć przyczyny tej irytacji. Być może zbliązjące się :trudne dni" Żony ;). Ale powaznie mówiąc nie potrafię zlokalizować źródła złości i irytacji. Bo to nie gniew. Bierze się ze środka mni, gdzieś z okolic przepony, żołądka. A emocjonalnie chyba należy do przeszłości ale łączy się ze stanem dzisiejszym. chyba dlatego nie wiem jak określić skąd się bierze. Pogoda nadal niezła, choć troszkę chmur się pojawiło. mam mnóstwo spraw na głowie i chyba przestaję je ogarniać. Ale nie upieram się, że nad wszystkim musze panować. ten stan już przerabiałem i znam jego konsekwencje. Co nieco musze puścić samo sobie i wtedy będzie łatwiej
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 8 kwi 2010, o 15:26

Ponoć tak... teraz wiem, wtedy nie wiedziałam;)

No popatrz Doduś ile mamy wspólnego... ten niepokój z żołądka też miałam i to całkiem niedawno. Bardzo wkurzające i powodujące kłopoty z zasypianiem. Ja, która kocha spać - nie mogłam zasnąć, a żołądek czułam... chyba cała czułam się jednym, wielkim, roztrzęsionym żołądkiem;) I bez żadnego rozpoznanego powodu - tak było i już. Skorzystałam z pomocy wujka google i wyczytałam coś, co może inni wiedzą od zawsze... ja nie wiedziałam. Piję dość dużo kawy, a kawa bardzo skutecznie wypłukuje z organizmu magnez, a niedobór magnezu powoduje właśnie takie "nakręcanie się". Kupiłam sobie preparat w aptece i jak ręką odjął. Możliwe, że u Ciebie jest podobnie... spróbuj i może nie ma potrzeby dokopywać się do nie wiadomo czego.

Pomyślało mi się jeszcze, czy masz może jakieś tajemnice przed żoną... może nakręca Cię jakiś niepokój, że wyda się coś, co wolałabyś, aby się nie wydało.

No tak mi się pomyślało...


:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez doduś » 9 kwi 2010, o 09:35

faktycznie piję za dużo kawy i mam świadomosć, ze wypłukuje magnez... Nie wiedziałem tylko, że mój "krótki lont" może być spowodowany kawą. Odstawię nadmiar i sprawdzę :)W sumie to wypijam 4-5 kaw dziennie i to takich solidnych z ekspresu. Nie mam problemów z zasypianiem bo po prostu fizycznie jestem strasznie wymęczony...ale to też pewnie kolejna przyczyna.
Co do tajemnic... Trudna rozmowa, szczera rozmowa, która strasznie poraniła nas prawdą jest już za nami. Zrzuciłem z pleców te cieżary kłamstwa, które nosiłem i od stycznia jestem szczery z moją Żoną. Mówie Jej prawdę. Nie ukrywam, a jesli Ona ma jakies wątpliwości to może zapytać a ja powiem Jej prawdę. Dość już było między nami kłamstw.
Dzisiaj poranek był bardzo trudny. Pokłóciliśmy się strasznie - ja zachowałem resztki spokoju ale Ania była wyporwadzona z równowagi. Już dawno nie była w takim stanie. Sam powód nie wart takiej kłótni, ale tu odezwało się moje uzależnienie i dawne problemy. Nasza córeczka tez sie rozpłakała, to wszystko przeniosło się na dziecko. Dobrze, że zachowałem spokój, że znów szybko do mnie dotarło o co chodzi, mnie o co chodzi. Jak Żona się trochę uspokoiła powiedziałem Jej jakie było prawdziwe podłoże mojego działania, przyznałem się - chyba najbardziej przed samym sobą. Kiedy przyjechała opiekunka do Córeczki już się poskładaliśmy. Przeprosiłem, znaleźliśmy płaszczyznę porozumienia. oboje wiemy skąd czasem bardzo trudne chwile. Tak myślę. Odpowiadam za moje zachowania, ponoszę ich konsekwencje. Ważne też dla mnie, że nie dążyłem do zgody "na siłę". Po prostu powiedziałem prawdę a zgoda wypłynęła z Nas. I Ąnia nawet mnie przytuliła... a ja Ją objąłem... Kocham Ją. NIe chcę Jej ranić, nie ranię Jej specjalnie. Jeszcze dużo pracy przede mną. i Chcę pracować


Zatem trzymam się wersji z kawą :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez pozytywnieinna » 9 kwi 2010, o 09:59

jak ja jej zazdroszcze! ile bym dala, zeby ktos chcial mnie wysluchac, zdjal balast z plecow i poprostu najzwyczajniej w swiecie przytulil ...
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 277 gości