dom

Problemy związane z depresją.

dom

Postprzez bluefall » 5 kwi 2010, o 21:24

..to tyle tytułem wstępu...

moje życie w tendencyjnym, subiektywnym skrócie z nutką prawdziwości...

mam już sporo lat - bliżej mi trzydziestki niż dwudziestkipiątki
wciąż mieszkam z ojcem

kurcze sama nie wiem co napisać
chodzę na terapię ponad 4 lata - tej terapii kurczowo się trzymam

z tatą się nie dogaduję - jesteśmy sobie obcy a nawet pasywno wrodzy wobec siebie
kiedy on jest chory ja mu nie pomagam - mówię sobie ty i tak mnie nie kochałeś - boję się być na tyle blisko ciebie by ci pomóc i zrobić ci herbatę czy coś do jedzenia skoro jesteś chory i leżysz w łóżku

dzielę z nim pokój - jestem na widoku - cała ja - bez chwili intymnej dla siebie

kiedy zamykam się w łazience lub kuchni oddycham tą namiastką prywatności

ostatnio zdałam sobie sprawę że mój tata nigdy nie cieszył się z moich sukcesów - że w sposób niewerbalny zatrzymał mnie przy sobie
a jako dobra córka zostałam ale w zamian odpycham go od siebie jak najbardziej się da
zaczynam myśleć że to przez niego jestem taka bezradna, nie usamodzielniłam się mimo że w moim wieku już dawno powinnam

sytuacja w domu co raz bardziej mnie degeneruje


z matką mój kontakt jest jeszcze bardziej ubogi, omijam jak tylko jest gdzieś w pobliżu - i tak już od ok. 7 lat
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez muchomory » 5 kwi 2010, o 21:54

nie wygląda to ładnie . ja też jestem sobie obca z moim ojcem . ojczymem właściwie , o ojcu wolę nie wspominać . mieszkam w jednym pokoju z nim , mamą i dwojgiem rodzeństwa . prywatności też zero , to czasami naprawdę męczące i rozumiem Cię .
hm . wnioskuję , że masz 28 lat . nie mylę się . ? w jaki sposób zdołał Cię w takim razie zatrzymać przy sobie , dlaczego zgodziłaś się na to , czy to nie Twój wybór . ?
muchomory
 
Posty: 15
Dołączył(a): 31 mar 2010, o 22:47

Postprzez bluefall » 5 kwi 2010, o 23:39

nie wiem czym - tak po prostu
zawsze byłam grzecznym dzieckiem - nie paliłam, nie piłam,.. nie robiłam nic co mogło by mu się nie spodobać

ech ciężko opisać wszystko, cale swoje życie

a teraz jest mi ohydnie w tym mieszkaniu
widzę że on ma wszystko w głębokim poważaniu - syf się szerzy, chodzę po domu i mam ochotę ubrać na siebie kombinezon i gumowe rękawiczki - i czekam - tak sobie postanowiłam - aż wyjedzie do siostry na 2 tyg to wtedy sobie posprzątam żeby choć przez ten czas pomieszkać w normalnym domu |"moim" domu o który mogę zadbać.
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez oliwia » 6 kwi 2010, o 21:12

a jest możliwość żebyś wyprowadziła się do własnego, nawet malego mieszkanka? Jeżeli nie teraz, z jakiś względów nie moożesz, to może za jakiś czas? Faktycznie, trudno wytrzymać w takim domu, zwlaszcza, że to miejsce powinno się kojarzyć ze spokojem i ciepłem, do którego wraca sie z radością, z nawet najcudowniejszego zakątka świata. Wiesz, ja też nie mam dobrego kontaktu z ojcem, dużo od niego wycierpiałam, wyprowadziłam sie na studia, a do domu przyjeżdzam na weekendy, ale czuję, że odżyłam...
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez bluefall » 6 kwi 2010, o 21:35

bardzo bym chciała mieć choć własny wynajęty pokój ale na razie to nie mam kasy.
nie wiem czy kiedykolwiek będę tyle zarabiać żeby coś wynająć.

może zdarzają się jakieś okazje.. ale sama nie wiem jakie i gdzie szukać.
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez oliwia » 6 kwi 2010, o 21:39

jak to gdzie? Chociażby w internecie, w gazetach, pełno jest ogłoszeń o wynajmie mieszkań :wink: może warto teraz pomyślec i stopniowo odkładać niewielkie sumy na ciasne, ale własne mieszkanko? :wink:
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez bluefall » 6 kwi 2010, o 21:43

chyba ze sto lat musiałabym odkładać :shock: na ciasne mieszkanie
nie mam zdolności kredytowej
boję się życia, boję się uczyć więc nie potrafię się dokształcić
nic nie mogę doprowadzić do końca - wszelkie pomysły o dokształceniu się - w końcu góruje lęk albo poczucie wyobcowania wobec danej pasji która jeszcze niedawno była całym moim życiem
już się nie podejmuję niczego bo po co? nie mam kontroli nad tym że nagle stracę do czegoś zapał.
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez bunia » 6 kwi 2010, o 21:54

....wiesz jak nie bedziesz probowac to zostaniesz reszte zycia z ojcem i terapeutka......z gory zakladasz na "nie" wiec bedzie nie.....probuj.......nic nie masz do stracenia.....malymi kroczkami......wspominasz w inym watku o leku i uzaleznieniu......moze zacznij od wizyty u lekarza tak abys mogla te sprawy wyprostowac......
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez oliwia » 6 kwi 2010, o 22:41

jeżeli zmienisz podejscie to bedzie połowa sukcesu. A jeżeli sie odwazysz i zaryzykujesz, dokształcisz się, poszukasz pracy, nowej, lepiej płatnej to zaufaj mi, ale na pewno nie bedziesz załować. I wiadomo, że boimy się tego co nowe, tylko jak dlugo można tkwić w tym co stare i toksyczne?
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez bluefall » 7 kwi 2010, o 01:48

oliwia, no tak..
macie racje

bunia - teraz jestem zapisana już do dwóch psychiatrów - sama nie wiem co robię

teraz tak jak piszecie to może by mi się chciało
ale jutro się obudzę i uświadomię sobie że jestem sama, że nikogo nie mam - a wtedy nie mam dla kogo się starać
a pojutrze będę chciała ze sobą skończyć.

mam poczucie że nie mam czasu na naukę bo chce jeździć na rowerze
a co ja zrobię z jazdą na rowerze?
sport nigdy nie wywoływał we mnie dylematów moralnych, no ale żeby zajmować się tym na poważnie :> w moim wieku?
czy sportowcy jakoś zarabiają? :> od której półki zaawansowania wzwyż?

jestem totalnie nieżyciowa jak ja mogę brać taką alternatywę pod uwagę, chcieć jej. znowu jakieś nierealne marzenie.

dzięki dziewczyny za udział w rozmowie
ale ja jestem totalnie beznadziejna
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez oliwia » 7 kwi 2010, o 08:57

nie jesteś beznadziejna :wink:
dobrze, że idziesz do specjalisty, widzisz, może to pierwszy krok...a nauke i jazde na rowerze możesz spokojnie pogodzić...
I nie jestes sama, masz wokół wielu życzliwych ludzi, tylko otwórz sie na swiat i masz przeciez nas :)
Avatar użytkownika
oliwia
 
Posty: 3388
Dołączył(a): 27 sty 2008, o 09:18
Lokalizacja: Oliwkowo

Postprzez ewka » 7 kwi 2010, o 09:27

bluefall napisał(a):już się nie podejmuję niczego bo po co?

Hmmm... to jak chcesz żyć?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez bluefall » 11 kwi 2010, o 16:12

---------- 11:52 07.04.2010 ----------

olivia, mój pierwszy krok.. to ja zrobiłam już dawno. na terapię chodzę od 4 lat a do aktualnego lekarza też mniej więcej tyle, trochę dłużej. wcześniej chodziłam na inną terapię 1,5 roku.

no i właśnie postanowiłam coś zmienić.. zapisałam się do innego psychiatry. ale jak mnie wziął lęk to zadzwoniłam do starego by przesunąć konsultację na wcześniejszy termin.

i nieoczekiwanie dostałam bardzo krótkie terminy.
dziś mam do nowego psychiatry termin
a jutro do starego

zgłupiałam i nie wiem co robić. po prostu pójdę z prądem i zobaczę co będzie.


nie lubię się otwierać na ten świat co mam. życzliwość ludzi jest mocno ograniczona albo ukierunkowana akurat nie w moją stronę.

a jeśli chodzi o to forum to całkiem mi się podoba.

ewka.. no na razie sobie żyję bez celu. tzn mam jeden cel.. żeby znaleźć miejsce gdzie mieszka moja terapeutka. z stąd mój zapał do roweru.
na razie boję się robić coś innego.
na razie sobie żyję a później mam nadzieję sepuku.

---------- 16:12 11.04.2010 ----------

co by nie robić wielkiego bagna na forum
a robienie bagna jest moim fatum

nienawidzę ludzi
nienawidzę za wszystko
nienawidzę za to że nie pasuję
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 11 kwi 2010, o 16:19

Każdy człowiek jest bardziej lub mniej podobny do innego. A gęsto-często wręcz kontrastowy. I na tym (między innymi) polega ten świat i na tej podstawie się kręci; na dopasowywaniu, przypasowywaniu vs odpasowywaniu ;).

A jaki masz stosunek do samej siebie ?
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez bluefall » 11 kwi 2010, o 16:27

do siebie? beznadziejny
nie wiem o co pytasz
myślę o sobie teraz: im dłużej żyję tym jestem bardziej antyspołeczna

chce dla siebie dobrze
dla innych w miarę możliwości też chce dobrze

ale ja co raz bardziej przestaję pasować do tego czego się oczekuję po człowieku, pracowniku, córki,...

niedługo się wypłuczę z ostatnich okruchów moralności czy etyki

nikt nie będzie miał wyrzutów przechodząc po mnie
Avatar użytkownika
bluefall
 
Posty: 87
Dołączył(a): 14 mar 2010, o 22:05

Następna strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 462 gości