Witam,
postanowiłam napisać do Was w nadziei, że doradzicie mi coś. Męczy mnie pewien dylemat.
Byłam z chłopakiem 2 lata. Oboje po raz pierwszy byliśmy w poważniejszym związku, kochaliśmy się do szaleństwa. Byłam przy nim szczęśliwa. Jedyną wadą była jego chorobliwa zazdrość. Ale chyba sama na to zapracowałam na początku związku - spotykałam się z innym chłopakiem przez pewien czas, później jednak zakończyłam tę znajomość, gdy mój związek był zagrożony. Skutkiem tego, było stałe posądzanie mnie o zdrady. Doszło do tego, że nie mogłam wyjść z domu, bo uważał, że kogoś poznam. Straciłam przez to znajomych, ciągle wymigując się od spotkań.
Po około 1,5 roku zaczęło się psuć. On szedł na studia, zaczynał nowy etap życia, przerosło to chyba nasz związek - on zaczął się ode mnie oddalać, bywały dni kiedy w ogóle się nie odzywał, a ja zaczęłam być coraz bardziej podejrzliwa.
Chodziłam nawet do psychologa. "Diagnozą" był po prostu brak ojca. Odczuwałam brak miłości i goniłam za nią, próbując nadrobić miłością chłopaka. Gdy zaczął się oddalać - ja żyłam w ciągłym stresie, że mnie zostawi, tak jak ojciec.
Po 2 miesiącach tej niepewności przyjechał do mnie. Usłyszałam ciężkie słowa, że mnie nie kocha, że jest młody i chce się wyszaleć, co brzmiało jak absurd. Odpuściłam. Męczyłam się bardzo po tym rozstaniu, ale wiele osób mnie wspierało. Postanowiłam żyć bez niego, bez jakiegokolwiek kontaktu z nim. Spotykałam się z chłopakami, aż w końcu wkroczyłam w nowy związek.
Mija 7 miesięcy od rozstania z byłym. Od 2 miesięcy jestem w nowym związku. Czy jestem szczęśliwa? Nie wiem. Czuję się w nim nijako.
Mój były też spotyka się z jakąś dziewczyną, pomieszkuje u niej czasami. Ostatnio odnowiliśmy kontakt, widywaliśmy się sporadycznie. Mówił, że spotyka się z wieloma dziewczynami, na spotkaniach ze mną oglądał się ostentacyjnie za innymi. W ostatnim czasie doszło między nami do pocałunku. I w tej jednej chwili wróciło wszystko - wspomnienia, uczucie, sentyment. Poczułam się okropnie, bo jestem w związku, poza tym wróciło uczucie co do byłego.
Rozmawiałam z nim o tym. Powiedział, że coś do mnie nadal czuje, moglibyśmy spróbować wrócić do siebie (raz już do siebie wracaliśmy, po roku bycia razem, po 3 miesiącach rozłąki), że spotykał się tak naprawdę tylko z jedną dziewczyną - tą u której czasami mieszkał. Podejrzewam, że tą wyimaginowaną ilością panienek, chciał wzbudzić we mnie zazdrość.
No i tu pojawia się problem - co dalej? Tęsknota do byłego, a z drugiej strony mój teraźniejszy związek.
Mój obecny chłopak wyznał mi już miłość, jak dla mnie to za szybka deklaracja. Ja jeszcze do niego raczej nic nie czuję. Może tylko przywiązanie? Poza tym ufam mu. Wiem, że należy do grupy chłopaków, którzy mnie nie skrzywdzą. Dba o mnie, troszczy się, zależy mu. Jednak czegoś mi w nim brakuje... Zostawiając go - skrzywdziłabym jego uczucia. A znowu co by było gdybym później tej decyzji żałowała?
Wracając do byłego nie wiem czy bym potrafiła zaufać. Pewnie bałabym się, że znów zaczną się "stare" problemy. Poza tym nikt z mojej rodziny go nie akceptuje po tym wszystkim. Może to nie takie ważne, ale jednak ma znaczenie.
To dla mnie ciężka sytuacja, bo dawne uczucia powróciły, a do tego dochodzi obecny partner... Podobno powroty nigdy nie wychodzą na dobre, ALE... Coś mnie ciągnie nadal. Może po prostu pogadam z byłym i poproszę żebyśmy poczekali z tym wszystkim. Niech sytuacja się ustabilizuje, a ja może za jakiś czas upewnię się co do któregoś z nich...?
Liczę na rady,
Nick
Przy okazji życzę Wam wesołych świąt w rodzinnej atmosferze
Pozdrawiam serdecznie!