nadgorliwość?!

Problemy z partnerami.

nadgorliwość?!

Postprzez anart » 4 kwi 2010, o 00:11

Witam!
Na wstępie chciałabym się ze wszystkimi przywitać i złożyć serdeczne życzenia świąteczne. Od dawna jestem czytelniczką forum a teraz nadeszła pora i na mnie.

od ponad 4 lat jestem w związku, przez ponad 3 lata związek ten był na odległość. I jak to bywa w życiu było z górki i pod górkę.Aż pewnego dnia mój K. zaskoczył mnie , że przeprowadza się do mojego miasta (wcześniej to były nasze wspólne plany i marzenia żeby być w jednym mieście). Wszystko przebiegło błyskawicznie i po paru dniach byliśmy już parą nie na odległość :). Ja z całych sił starałam się i staram się żeby mój K. zasymilował się w nowym miejscu.
Początkowo sam mówił że to dla niego nie problem zmienić dotychczasowe środowisko ale po tych kilku miesiącach widzę że jednak to problem. Dlatego robię wszystko żeby było ok. Jednak każda moja inicjatywa spotyka się z negacją. Wiem że zrobił to dla mnie, dlatego po części czuje się odpowiedzialna za jego dołek psychiczny.
Ja cały czas cieszę się że On tu jest, najchętniej widywałabym się z nim codziennie ( nie mieszkamy razem, a widujemy się 3 razy w tygodniu), często do niego dzwonie (ok.2 dziennie). Gdy pojawiła się perspektywa spędzenia razem świąt, czułam że się spełnia moje marzenie.
Ale tylko do dziś, kiedy K. powiedział mi że święta chce spędzić sam. A ja jestem nadgorliwa i go prześladuje swoją osobą - moje dosadne sformułowanie. I że najlepiej by było jakbyśmy się widywali raz w tygodniu.
I ja teraz durna jak jakaś małolata (ja 25, on 30)zastanawiam się czy rzeczywiście tak jest, że jestem nadgorliwa. Telefon dwa razy dziennie , 3 razy w tygodniu spotkanie??
Z jednej strony to nie pierwszy raz słyszę to od K.że go zamęczam swoją osobą.A z drugiej mówi mi że mnie kocha i że chce ze mną być.
Dlatego się zastanawiam czy z boku patrząc rzeczywiście to wygląda na moją nadgorliwość??
anart
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 kwi 2010, o 23:39

Postprzez ewka » 4 kwi 2010, o 01:37

Witaj!

Robisz dużo... ale może za dużo? Może dla niego to jest za dużo? Nie jest małym chłopcem, którego trzeba prowadzić za rękę i chyba nie musisz się czuć aż tak odpowiedzialna za jego samopoczucie. Każdy potrzebuje innej przestrzeni wokół siebie i to trzeba uszanować... chociaż pomysł na święta w samotności wydaje się jednak troszkę dziwny. Zupełnie sam? Czy może chce jechać do rodziców? Jak mu się układa w pracy? Piszesz tylko Ty-on... jednak na nasze samopoczucie i kondycję mają też wpływ inni - jakie relacje tworzymy, jak się układa w pracy czy na uczelni.

Ja bym się nie zrażała i próbowała poobserwować... niekoniecznie pytać wprost, bo może mu trudno z czymś i może trudno mu też o tym mówić.

Tak czy owak - Dobrych Świąt życzę
.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez anart » 4 kwi 2010, o 08:38

Hej!
Ewka, dziękuje za odp.Widzę że na jego samopoczucie wpływ ma wszystko co go otacza, głównie praca czuje się w niej nie doceniony zarówno pod względem uznaniowym co materialnym, ostatnio uznał że jego życie jest totalnie do bani, nic go nie cieszy :( Odkąd jest w nowym mieście w zasadzie nie ma kumpli, tylko trzech kolegów w pracy ale to i tak ograniczone do kontaktów podczas godzin pracy.
A że przeprowadził się dla mnie, czuje się odpowiedzialna za taki stan rzeczy, choć nie wywierałam żadnej presji żeby tu był, to była jego samodzielna decyzja. Dlatego staram się go jakoś podnieść na duchu, ale masz racje to dorosły facet a ja czasem bardziej staje się matką niż kobietą. Święta całkiem sam w pustym mieszkaniu, jedynie telefon służbowy bo ma dyżur.
Tylko ja za bardzo nie mogę zrozumieć jak można na wszystko i wszystkich się zamykać, nawet na osobę którą się kocha. Może mój problem polega na tym że mierze jego potrzeby swoimi, bo ja byłabym w siódmym niebie gdyby ktoś, gdyby K. interesował się bardziej moją osobą.
A jak widzę jak jemu jest źle, to mi serce pęka, bo on to wszystko dusi w sobie, wtedy ja nadskakuje i koło się zamyka :(
anart
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 kwi 2010, o 23:39

Postprzez bunia » 4 kwi 2010, o 08:52

Mezczyzni chca rozwiazywac problemy na swoj sposob bez interwencji, zazwyczaj chowaja sie wtedy w swoja skorupke i nie nalezy im przeszkadzac.......wynika to z natury jako, ze mezczyzna byl zawsze tym "silniejszym".....walczacym, zabezpieczajacym, chroniacym......nadmierna opiekunczosc daje tylko poczucie "slabosci".......daj mu przestrzen, czas.......jesli wie, ze jestes blisko to wystarczy.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez wuweiki » 4 kwi 2010, o 08:59

powiadają "nadgorliwość gorsza od faszyzmu".... albo "dobrymi chęciami piekło wybrukowane" ;-)
bunia napisał(a):Mezczyzni chca rozwiazywac problemy na swoj sposob bez interwencji, zazwyczaj chowaja sie wtedy w swoja skorupke i nie nalezy im przeszkadzac.......wynika to z natury jako, ze mezczyzna byl zawsze tym "silniejszym".....walczacym, zabezpieczajacym, chroniacym......nadmierna opiekunczosc daje tylko poczucie "slabosci".......daj mu przestrzen, czas.......jesli wie, ze jestes blisko to wystarczy.

a my kobiety musimy męzczyzn przecież rozumieć ;-)
Poza tym zgadzam się z Bunią - co do przestrzeni, czasu, i ... bliskości. I to nie tylko mężczyźni tego potrzebują. Przestrzeń to miejsce na swobodne oddychanie :-)
wuweiki
 

Postprzez sikorkaa » 4 kwi 2010, o 10:25

anart napisał(a):A że przeprowadził się dla mnie, czuje się odpowiedzialna za taki stan rzeczy, choć nie wywierałam żadnej presji żeby tu był, to była jego samodzielna decyzja.


mnie nieco zaniepokoily te slowa bo powtarzasz je juz drugi raz - co to znaczy ze przeprowadzil sie dla Ciebie? to Ty tak uwazasz czy on?

wiesz ja za pare dni bede w podobnej sytuacji co Twoj Luby. przeprowadzam sie do jego miasta, do jego domu, a wlasciwie od momentu przeprowadzki do naszego miasta i naszego domu. mam cholernego pietra bo to dla mnie kolosalna zmiana ale z drugiej strony bardzo sie ciesze bo bede wreszcie na co dzien z moja Miloscia. roznica polega jednak na tym, ze ja nie przeprowadzam sie dla niego - ja przeprowadzam sie dla siebie, dla nas, nie czuje ze sie poswiecam, chce tego i moje pragnienie jest rownorzedne z jego pragnieniem.

i witaj anart wsrod nas :kwiatek:
sikorkaa
 

Postprzez anart » 4 kwi 2010, o 11:37

sikorkaa: "co to znaczy ze przeprowadzil sie dla Ciebie? to Ty tak uwazasz czy on?"

Wiem, że gdyby nie moja osoba nic by nie zmienił w swoim życiu, chcieliśmy być blisko, a ze względu na moje zobowiązania zawodowe ja nie mogłam się przenieść. A on tą przeprowadzkę uważał jako odpowiedni etap na zmiany w swym życiu.

Zapewne macie racje że faceci potrzebują samotności aby poukładać swe problemy. Ale gdzieś włącza mi się alarm, może nie jestem już dla niego ważna jak nie chce mnie widzieć.
anart
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 kwi 2010, o 23:39

Postprzez wuweiki » 4 kwi 2010, o 11:52

anart napisał(a):Zapewne macie racje że faceci potrzebują samotności aby poukładać swe problemy. Ale gdzieś włącza mi się alarm, może nie jestem już dla niego ważna jak nie chce mnie widzieć.

Załóżmy teoretycznie, że rzeczywiście nie jesteś już dla niego ważna, co wtedy? Chcesz go na siłę przekonywać do siebie?
Każdy jest wolnym człowiekiem. Rozumiem, że czujesz się niepewnie, bo nie masz jasnej sytuacji. Jednak nakręcanie się, tworzenie sobie własnego scenariusza do sytuacji sprawia jedynie, że cierpisz Ty, a ta druga osoba czuje się tym coraz bardziej przytłoczona. Dlatego ratuje się ucieczką.
W takich chwilach myślę warto się zająć sobą, zadbać o wewnętrzną harmonię, puścić sytuację, zostawić to takim jakie jest. Nie oznacza to porzucenia drugiego człowieka, izolacji - wręcz odwrotnie. To oznacza otwartość na to co jest, związaną z porzuceniem, puszczeniem tych własnych obaw i scenariuszy. Pozwolenie sobie na czas dla siebie, a tej drugiej osobie - na jej czas dla niej.
Tak ja to widzę.
Pozdrawiam.
wuweiki
 

Postprzez anart » 4 kwi 2010, o 18:56

Będąc z K. ponad 4 lata zauważyłam, że raz na jakiś czas ma taki okres, że chce być sam przez kilka dni. a potem wszystko wraca do normy. Starając się patrzeć na to z boku, to czasem naprawdę przesadzam, pomimo wyraźnych komunikatów nie chce twojej pomocy, ja na silę pomagam. I chyba tym razem ta moja pomoc, dołożyła ziarenko do i tak fatalnego nastroju.
Muszę sobie czasami naprawdę wziąć na wstrzymanie, tylko dla mnie jest to trudne, bo chce czuć się potrzebna. Zapewne jest to związane z moją niską samooceną, która powoduje że zachowuje się tak a nie inaczej.
anart
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 kwi 2010, o 23:39

Postprzez sikorkaa » 4 kwi 2010, o 19:00

anart napisał(a):chce czuć się potrzebna.

i ja to rozumiem. zreszta uwazam, ze mozesz miec zaspokojona te potrzebe, np. pytajac sie go w jakim aspekcie zadomawiania sie w nowym miejscu mozesz mu pomoc, czego on potrzebuje od Ciebie i realizujac to (i tylko to, nic wiecej na zasadzie domyslania sie a moze jednak jeszcze cos, spokojnie - sam Ci powie co i jak). jest mozliwosc zebyscie omowili te kwestie?
sikorkaa
 

Postprzez anart » 4 kwi 2010, o 19:53

sikorkaa: jest jak najbardziej możliwe żeby tą kwestie omówić, bo nie raz już o tym rozmawialiśmy.Ale K. zawzięcie twierdzi że ze swoimi problemami musi poradzić sobie sam,choć czasem prosi mnie o mniejsze lub większe rzeczy. We wtorek będziemy mogli sobie spokojnie porozmawiać, i wspólnie pewne kwestie ustalić i wyjaśnić. Ale niestety ostatnio jest tak w kiepskiej formie psychicznej, że kompletnie nic mu się nie chce, jest skrajnym pesymistą. Obawiam się że mogą to być początki depresji.

Już nie raz rozmawialiśmy o moim "matkowaniu"i "jego liczeniu tylko na siebie". Wydaje mi się, że mnie wyhamowałoby gdyby on pierwszy wychodził z jakąkolwiek inicjatywą,zabiegał o mnie. Wtedy wiem żebym wrzuciła na luz. Czasem udaje nam się to wprowadzić w życie ale nie na długo , bo wracamy do swoich nawyków. Z drugiej strony to ja przyznaje się bez bicia, że często tą inicjatywę mu uniemożliwiam, bo pierwsza dzwonie i coś proponuje.
anart
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 kwi 2010, o 23:39

Postprzez sikorkaa » 4 kwi 2010, o 23:14

anart napisał(a): Wydaje mi się, że mnie wyhamowałoby gdyby on pierwszy wychodził z jakąkolwiek inicjatywą,zabiegał o mnie. Wtedy wiem żebym wrzuciła na luz. Czasem udaje nam się to wprowadzić w życie ale nie na długo , bo wracamy do swoich nawyków. Z drugiej strony to ja przyznaje się bez bicia, że często tą inicjatywę mu uniemożliwiam, bo pierwsza dzwonie i coś proponuje.


jak dla mnie jasno okreslilas czego Ty potrzebujesz zeby moc zmienic to swoje 'matkowanie' - a co sie dzieje ze te stare nawyki wracaja? ze nie trwacie w tym co dla Was obojga jest przeciez dobre - Ty masz swoje zabieganie o Ciebie a on dzieki temu ma swoja wolnosc. wiec?

anart, ciekawi mnie na jakim etapie jest Wasz zwiazek. macie jakies wspolne plany wspolnego dalszego zycia? mozesz sie tym podzielic?
sikorkaa
 

Postprzez anart » 4 kwi 2010, o 23:36

Wydaje mi się że te nawyki wracają, bo każde z nas się rozleniwia swych postanowieniach. On przestaje zabiegać jak widzi że ja wrzucam na luz, wtedy ja ten luz tracę.

sikorkaa: Nasz związek jest na etapie zaawansowanym.Po okresie błogiego zakochania jesteśmy świadomi swoich uczuć, kochamy się i chcemy ze sobą być :). Mój K. ostatnio kilka razy w ostatnim czasie mimochodem wspomniał o ślubie.Jak wszystko dobrze pójdzie to od września a nawet wcześniej planujemy razem zamieszkać. Razem nawet myśleliśmy o rozkręceniu firmy-naszego wspólnego marzenia, ale kiedy K. zetknął się z polską biurokracją, zwątpił, stwierdził że i tak się nie uda.
Dlatego ten jego pesymizm teraźniejszy przesłania te nasze palny. Ja staram się do niczego go nie przymuszać, nic na silę nie wymuszać, bo to droga donikąd. Tylko czasem czuje się z tym bardzo źle, bo nie wiem jak obudzić chęć do życia w osobie którą tak bardzo kocham.
anart
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 kwi 2010, o 23:39

Postprzez ewka » 4 kwi 2010, o 23:59

x-yam napisał(a):Pozwolenie sobie na czas dla siebie, a tej drugiej osobie - na jej czas dla niej.

To jest bardzo dobre zdanie! Fantastyczna umiejętność! Nie każdy ją posiadł, bo nie wyssał z mlekiem matki... wtedy trzeba się jej nauczyć.

Polecam!!!
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez anart » 5 kwi 2010, o 22:53

Mam do Was takie pytanie, bo za bardzo nie wiem jak postąpić. Gdy w sobotę rozmawiałam z moim K. to powiedział że porozmawiamy/spotkamy się we wtorek, czyli jutro. To czy zadzwonienie lub wysłanie smsa, żeby dokładnie się umówić, będzie moją nadgorliwością?
anart
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 kwi 2010, o 23:39

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 45 gości