---------- 21:31 01.04.2010 ----------
Uwaga! Uwaga!
Psycholog się znalazł (tzn. ON znalazł wprawiając mnie w wielkie zdziwenie) a wraz z nim te same wymówki, tzn. ja muszę pokazać, że mi jeszcze zależy, że chcę by było dobrze, by dać mu odczuć, że jest mi potrzebny, itp., itd. Powiedziałam mu, że to nie on będzie w tej sytuacji dyktował warunki a on na to, że w takim razie nigdzie nie idzie, bo nie widzi sensu (znowu to samo). Ale tym razem się nie ugnę. Coraz więcej spraw mi się przypomina z początków naszego związku, które teraz są dla mnie nie do pomyslenia. Na naszym pierwszym wspólnym urlopie w Polsce (jego była jeszcze o mnie wtedy nie wiedziała, chociaż od pół roku byłam z nim, a ona cały czas żyła w przekonaniu, że on do niej wróci) mój facet chciał iść do znajomego fryzjera. Jakiś osiedlowy mały salonik. Mróz jak cholera, bo to był styczeń ubiegłego roku a on mi mówi, że lepiej będzie jak na niego poczekam a on pójdzie sam. A ja co? Ok kochanie połażę po sklepach (a tam była tylko Biedronka). I czekałam na tym mrozie, aż wróci (bo ile można łazić po Biedronce niczego nie chcąc kupować?). Teraz jest to dla mnie nie do pomyślenia! Sama dla swojej głupoty i naiwności jestem pełna podziwu. Jak można było pozwolić mu na takie potraktowanie mnie?! Co ja miałam w tej chorej głowie?! Podejrzewam, że nie mogłam iść z nim wtedy do tego salonu, bo nikt nie wiedział, że on ma inną dziewczynę, bo bał się zemsty swojej eks, która miała mu jeszcze wtedy w czymś pomagać. Coraz wyraźniej widzę, że na wiele spraw ja mu sama dawałam przyzwolenie, ale byłam w nim tak zakochana, że nie docierały do mnie tak wyraźne i oczywiste fakty jak ten wyżej opisany na przykład.
---------- 21:41 ----------
ewka napisał(a):Jaga82 napisał(a):On mi płacze, obiecuje złote góry a ja się śmieję Podła jestem, co?
Wygląda na to, że jesteś zadowolona.
Ewko nie wiem czy jestem zadowolona. Chodzi mi o to, żeby czuł to samo co ja, gdy to on mnie upokarzał, poniżał i gnębił psychicznie. Teraz chwilowo czy na stałe mam przewagę i mogę mu pokazać jak to 'miło' gdy ktoś kogo kochasz (bo on twierdzi, że mnie kocha) zadaje ci tyle bólu, ran i cierpienia. Ja wiem, że jego nikt nigdy nie krzywdził za to, co zrobił. Krzywdził to może złe słowo. Nie poniósł żadnej kary za swoje wybryki. Jego eks była od niego jeszcze bardziej uzależniona niż ja skoro dawała sobą rządzić prawie 20lat. To on karał ją za najmniejsze przewinienie, które w jego oczach urastało do rangi zbrodni wymierzonej przeciwko niemu a ona była z nim cały czas mimo tego, że wiedziała, że zdradzał ją notorycznie i kilkakrotnie zostawiał dla innych 'koleżanek'. Nikt nigdy nie dał mu lekcji wychowawczej. Żył i pewnie żyje w przekonaniu, że to co on robi jest słuszne i należy mu wybaczać w imię miłości do niego.