Wiem , że nie jestem i nie będe tutaj jedyna . To , co permanentnie wmawiałam sobie od dawien dawna nadal we mnie siedzi i mam opory przed napisaniem czegokolwiek . Zastanawiam się , czy może nie siedzieć po prostu cicho , tak jak siedziałam przez prawie całe życie . ? W końcu 'inni mają gorzej , a dla mnie kiedyś zaświeci słońce , kiedyś się zmieni na piękne . ' Dotychczas to trzymało mnie tutaj . To i moje rodzeństwo , którego nie byłabym w stanie zostawić w tym syfie za nic w świecie . Tak mi źle nie było jednak jeszcze nigdy . Problem w domu , który za chwilę opiszę , jest z pewnością przyczyną bezpośrednią , ale coraz to nowe , wyrastające problemy ze samą sobą - z akceptacją siebie , z definiowaniem uczuć i pseudofilozoficzne monologii dobijają razy siedem .
Prawie nigdy nie było dobrze . Matka rozeszła się z moim ojcem przez to że pił i ćpał, kiedy miałam 1,5 roku . Znalazła nowego , z którym ma dwójkę dzieci - moje rodzeństwo [15, 14] . Sama niedawno skończyłam lat 18 . Mój ojczym nigdy nie traktował mnie gorzej , wręcz przeciwnie . Czasami odnosiłam wrażenie , że mam nawet większe względy niż jego prawdziwe dzieci . I ten lubił butelki , szkło . W końcu wciągnął w to mamę . Kiedy miałam 5, 6 lat w domu regularnie odbywały się już zakrapiane imprezy we dwoje . W tymteż wieku musiałam nauczyć się zająć młodszym rodzeństwem . Choćby pościelić łóżko , podetrzeć tyłek czy zrobić kanapkę , kiedy nikt starszy nie był w stanie tego zrobić .
Było coraz gorzej . Ojciec podnosił często na matkę rękę , my byliśmy znerwicowani . Nas bił po psychice . I tak przez 4, może 5 lat . Pewnego wieczoru , kiedy ojca nie było , mama będąc pod wpływem , mocno zamroczona zaczęła nas szarpać , krzyczeć . Wystraszyłam się i pobiegliśmy do mojej babci , która mieszka niedaleko [nie utrzymywaliśmy kontaktu , bo nie lubiła mojego ojczyma] . Przyjechała policja , zabrali mamę , nami zajęła się babcia . Na drugi dzień mama przyszła , obiecała poprawę , pogodziła się nawet ze swoją matką . I rzeczywiście . Poszła na terapię , kurator , wszystko było ok , ale mojej babci zależało bardzo na alimentach i na tym , by ojciec się wyprowadził . [ teraz to rozumiem , kiedyś oczywiście uważałam , że jest cudowna i wcale nie chodzi jej o kasę .]
Ojciec w końcu wyprowadził się na 9 miesięcy . Potem pogodzili się , ojciec był na odwyku, kontakt z babcią się urwał , 'nie chce nas znać ' itd . W jednym miała racje - to wszystko wróci .
I wracało stopniowo . Najpierw ojciec na nowo zaczął znikać z domu , pić . I znowu wciągnął w to mamę . I znowu ciężka ręka . Kurator dzwonił przed wizytą , ustalał termin , także po krótkim czasie wzniósł pozew o zdjęcie nadzoru .
Ostatnio tylko jest jakoś inaczej . Bywa , że ojciec jest trzeźwy , a matka ot tak , bez powodu , 'bo ma dużo problemów ' zaczyna pić o 10 rano . Terroryzuje nas , szantażuje , że jeżeli nie damy jej pieniędzy na alkohol - zniknie , zabije się . Nie potrafię znieść tego pustego spojrzenia i żałosnego błagania o wódkę . Nie to , że ojciec nie pije . Pije , ale chyba rzadziej teraz , niż mama ... Tyle razy z nami rozmawiała , obiecywała , mówiła , że terapia jej nie pomoże , bo ona i tak się tam nie otwiera , że musi sama chcieć .
Siedzę w szkole na lekcji i zastanawiam się , czy przypadkiem nikt nie okradł nam domu , czy matka nie zachlała się , czy ojciec nie roztrzaskał jej głowy , a przy tym nadal staram się nic nie pokazywać . Przychodzi mi to jednak z coraz większą trudnością i m.in dlatego tutaj jestem . Ludzie postrzegają mnie jako cudowną osobę , powierniczkę tajemnic , problemów , prawie psychologa , w dodatku wiecznie roześmianą . Myślę , że klasa teatralna to coś w sam raz dla mnie . Czuję , że nie wytrzymam , jeżeli nie poszukam gdzieś pomocy . To jest tak strasznie żrące od środka uczucie , tak okrutna bezsilność . Dawno wyniosłabym się stąd , gdyby nie rodzeństwo .
Zastanawiałam się nad zgłoszeniem tego gdzieś , jednak okropnie się boję , że może być jeszcze gorzej . Kiedyś mieliśmy kuratora i co , jeśli tym razem siostra i brat pójdą do domu dziecka . ? Mi nic nie zrobią , bo jestem pełnoletnia , ale co z nimi . ? Czy jeżeli zgłoszę mamę na przymusowe leczenie to nie będzie to miało większego związku z tym , czego się obawiam , i jak to zrobić . ? Chodzi mi głównie o nią dlatego , że kiedy jest trzeźwa to mamy bardzo dobry kontakt . Ale 10 , albo i mniej takich dni w ciągu miesiąca to zdecydowanie zbyt mało . Poza tym ona bardzo chce się rozejść z ojcem . Myślę , że dlatego też pije , miłość skończyła się już dawno ale nie uwolni się od niego , jeżeli nie uwolni się od alkoholu i tego jestem pewna .
Rozpisałam się , przepraszam . Za wszelkie sugestie , odpowiedzi dziękuję już teraz .