---------- 23:07 01.04.2010 ----------
Ale czy nie jest tak, iż bezpieczeństwo o którym piszesz jest wynikiem tego, że będąc w tym domu nie musisz wykonywać trudniejszych zadań społecznych, np. rejestracja w Urzedzie Pracy, czy pójście do banku? Czujesz się w domu dobrze, bo unikasz potencjalnych trudności, które mogłyby sprawić Ci przykrość? Warto się chyba nad tym zastanowić, gdyż nie można dopuścić, aby tylko w domu człowiek czuł się dobrze, bo z niego nigdy nie wyjdzie. Warto szukać także innych bezpiecznych, czy wspaniałych światów.
Bardzo dobre pytanie... i odpowiedź w nim zawarta. Tak, myślę że unikam kontaktu z ludźmi,.. zamykam się w czterech ścianach.. bo tak jest łatwiej. Tzn ja tak myślę.. Zdaję się, że to "zakrzywione" myślenie..
Przydałoby się "otrzaskanie w życiu społecznym".. Świetnie o tym wiem, tyle tylko że robię zupełnie na opak.. choć uwierz, naprawdę nie chcę by tak było.
Po prostu zawsze ciężko było mi się dopasować do jakiejś grupy.. Nie jestem jakimś indywiduum.. Ja zwyczajnie nie umiem się dostatecznie dopasować, rozluźnić. Tak zależy mi na pozytywnej opinii, że b. często hamuje moje spontaniczne reakcje.. Jestem sztywna, boję się że popełnię gafę, że zostanę niezrozumiana.. Efekt- nie angażuje się w relacje z innymi.. Zawsze pozostawiam pewien dystans, ścianę.. Nie pozwalam się poznać całkowicie.
W większym światku.. gubię się, popełniam błędy, jestem pełna lęku..
Wiem jednak, że nie da się żyć wiecznie pod kloszem.. więc nieśmiało, lękliwie wychodzę- często wychodzę naprzeciw.. a czasem wtapiam się.
Są chwilę, gdy myślę, że się do tego Świata Wielu Ludzi przyzwyczajam.. ale są też dni, kiedy To Mnie Przerasta... Oby tych 'gorszych" dni było jak najmniej..
Czy bycie Człowiekiem musi być tak skomplikowane? To zadziwiające ale i frustrujące, że tyle myśli naraz kłębią się w naszych główkach.. tyle emocji nami targa.. tyle przeżyć mamy za sobą, a drugie tyle czeka za rogiem..
---------- 23:18 ----------
Jeszcze wiele trudnych dni.. i ciężkiej pracy przede mną.. ale póki co jestem dobrej myśli. A jak zacznę wątpić- oby wkroczyły życzliwe ludziki.. a i zawsze mogę zajrzeć Tu
Dziś.. było nie najgorzej. Może dlatego, że większość Czwartku spędziłam poza domem.. 'przymusowo", ale też na tym skorzystałam, sprawiając sobie małe egoistyczne przyjemności ;p Byłam u fryzjera..
Jak zmiany to i zewnętrzne, ot co. Nooo.. teraz czuję się trochę "naga", ale przyzwyczaję się. W kazdym razie- uśmiechałam się dzisiaj prawdziwie i całkiem dobrowolnie.
Jeszcze gdybym w mieście nie zachowywała się jak sierotka Marysia w dżungli, bez Tarzana.. to byłoby super. Pewności siebie nie odzyskam z dnia na dzień. To proces
Po powrocie do domu pomimo komentarza- że aby jeżdżę po Lublinie.. ale może i lepiej, bo pożytku ze mnie niewiele... jakoś moje ego nie uległo degradacji. Miłe to nie było, ale nie przejęłam się.. i to chyba dobry znak. Zwyczajnie zajęłam się sobą i już.
---------- 21:11 04.04.2010 ----------
Nie wiem, co się dzieje... ze mną.
Źle się czuję. Nic mi się nie chce. Wszystko odkładam na "potem". Jestem rozdrażniona.. zniechęcona.
Nie wydarzyło się nic.. nic szczególnego, by doprowadzić mnie do tego stanu a jednak.. snuję się.
Wahania nastrojów.. bardzo komplikują mi życie. Przecież jeszcze kilka dni temu byłam pełna werwy, motywacji, gotowa do zmian.. a dziś. Nie wiem w którą stronę mam iść..
Może to taka chwilowe zwątpienie.. Święta.. zbyt dużo czasu na rozmyślenia.
Lubię święta.. lubiłam, gdy byłam mała. Teraz chyba za bardzo się "czepiam".. że kiedyś było inaczej, że teraz to wszystko jest takie "sztuczne", przejaskrawione.. Nie jestem fanką zlotów rodzinnych.. Drażni mnie te nagłe "zainteresowanie", pytania, przesyt słodkimi słówkami.. Ploteczki.. uśmieszki.. Ja się w tym nie odnajduję. Nie mam o czym opowiadać. I jakoś nie interesuje mnie że X Kowalski to już "z żoną nie siedzi" itp itd
Ja zawsze trzymam się z boku.. nawet w gronie bliższych i bliskich... Robię to świadomie, choć wcale mi z tym dobrze nie jest. Taki temperament.. Wyciszona, melancholijna, małomówna, marzycielka..
I te moje sprzeczne pragnienia- samotność często mnie przytłacza.. ale nadmiaru kontaktu z drugim człowiekiem nie umiem znieść.. Po prostu chciałabym.. No właśnie czego? Odnaleźć się...
Chcę w końcu stanąć na pewnym gruncie i powiedzieć sobie, że jestem zadowolona z siebie i swojego życia.. że cieszy mnie każdy mój dzień.. że wiem kim chcę być i co robić.
Póki co, czuję się jak w klatce.. skorupie własnego ja.. jak niewolnik codzienności..
Próbuję cieszyć się, otworzyć, ale to takie trudne, kiedy te wszystkie myśli i wątpliwości nękają Twoją Głowę.
Wiem, że jestem dobrym człowiekiem- a przynajmniej próbuję być... tylko dlaczego tak rzadko dumnym z siebie i pewnym swego działania.
Czuję się wyobcowana (sama się wycofuję...) i niepewna swego jutra.. Studiuję- tak cieszyłam się, bo to wielka szansa od losu- tyle, że to już nie sprawia mi takiej satysfakcji.. nie odnajduję się w tym, przerasta mnie to.. Codzienność, dorosłość, zwyczajność.. także.Coraz więcej rzeczy, a raczej większość robię z powodu zobowiązania, powinności.. a nie dla siebie i własnej przyjemności.
Nie umiem siebie określić.. Wstydzę przyznawać się do słabości, własnej nieporadności.. bo powinnam być silna, mądra, zaradna, świadoma. DOROSŁA..
Dorosła w każdym tego słowa znaczeniu..