przez Jaga82 » 31 mar 2010, o 00:02
---------- 23:49 30.03.2010 ----------
Pisałam tu parę dni temu, że boję się, że uszkodzi moje auto albo mnie. Auto kopnął z całej siły robiąc spore wgniecenie w nadkolu a mnie szarpnął za włosy. Po tym wszystkim na drugi dzień oczywiście jakby nic się nie stało.
Nie wiem jak się z tego wyplątać. On mnie skutecznie zastarszył, nikt nie wie co się u mnie dzieje oprócz Was. Nikomu się nie żalę. Boję się go coraz bardziej i najgorsze jest to, że nie wiem jak się przed nim bronić. Boję się, że kiedyś dojdzie do czegoś strasznego.
Pisałam też, że z moim urlopem też już się pogodził. Pomyliłam się. Jestem już w Polsce. Było ok do wieczora. Dla niego nielogiczne było to jak można być zmęczoną po podróży (bo dziś ok.17ej dotarłam do domu) i iść do solarium albo jechać do miasta zrobić sobie nowe okulary. Powiedział, że gdyby on był zmęczony to by położył się spać a nie latał tak jak ja. Nie dociera do niego, że jestem tu raptem na parę dni, dodatkowo w okresie gorączki przedświątecznej więc jak najszybciej chcę jak najwięcej spraw załatwić, bez względu na to czy jestem zmęczona czy nie. Zapytał też czy w takim razie odebrałam z urzędu mój nowy dowód osobisty, bo przecież to jest też pilne i ważne. Powiedziałam, że nie, bo przecież urzędy są popołudniami zamknięte (przynajmniej u mnie). No i jazda... Jego rozmowy ze mną coraz częściej traktuję jako rozliczanie mnie ze wszystkiego, czy stara się to jakoś ukryć czy nie ja i tak zawsze wiem do czego zmierza w danym momencie. Nie zamierzam się nikomu spowiadać, chciałabym, żebym mogła swobodnie opowiadać o tym co u mnie a nie odpowiadać jak na jakimś egzaminie na zadawane pytania, dodatkowo z podtekstami sugerującymi moją rzekomą niewierność, wymyślone kłamstwa itp. Oczywiście znów mi mówił, że nie tak sobie wyobrażał nasz związek, że go rozczarowuję, że nie tak miał wyglądać mój urlop bez niego. Powiem Wam jak miał wyglądać mój urlop wg niego-rano gdy on jest w pracy ja załatwiam wszystkie swoje sprawy, a potem gdy on wraca siedzę przed komputerem i z nim rozmawiam lub piszę. Żebym tylko nigdzie nie poszła czy to do sklepu czy do koleżanki, nie daj Boże z koleżanką na kawkę do lokalu. Dodam też, że on jedzie do Polski za dwa tygodnie, gdy ja już będę w moim zagranicznym domu i jedyne co on mi może wtedy zaoferować to to, że łaskawie odbierze ode mnie telefon gdy JA ZADZWONIĘ, bo jego rozmowy za granicę będą za drogo kosztować. I gdzie tu sprawiedliwość???? Ja mam nie odstępować komputera na krok, żeby on miał pewność, że nie robię nic złego (czyt. nie zdradzam) a on będzie chodził do swojej byłej do mieszkania spędzał tam z nią i ich dzieckiem czas (chociaż wielokrotnie powtarzałam, że sobie tego nie życzę, że może dziecko zabierać gdziekolwiek byle tam nie siedzieć) i mi będą musiały wystarczyć jego krótkie zapewnienia, że przecież jest ok, GDY JA ZADZWONIĘ. Czy to jest normalne??? Czy może ja znowu się czegoś czepiam??? Zawsze myślałam, że jeżeli w związku coś wolno robić mnie to i partnerowi również, że jeśli czegoś wymagam, to daję to samo; a on jakby się z choinki urwał! Gdy proszę, żeby zabierał dziecko z tamtego domu, mówi-on tam ma swoje zabawki, to jest jego teren, na którym chce się ze mną bawić. I ja muszę to rozumieć, że jest tam też jego była i że spędzają razem czas. A nie daj Boże, żeby mój były mąż napisał mi smsa z życzeniami świątecznymi!!! Awantura między nami i chęć zemsty na moim byłym, że miał czelność się odezwać!! Ja już mam dosyć powoli. Obiecał mi też kiedyś, że nie będzie spędzał urodzin syna razem z jego matką. Powiedział, że jego syn będzie miał podwójne urodziny, bo będziemy go zabierać w fajne miejsca, bo już sobie nie wyobraża siedzieć z jego matką przy jednym stole i pić kawę. Co się okazało? Że spędzili urodziny razem (wytłumaczenie-'bo byliśmy pokłóceni i mogłem je spędzić jak chciałem') a na zarzut o kłamstwo z tym wspólnym siedzeniem przy stole powiedział-'ona nie siedziała przy stole, bo zabrakło miejsca, była na kanapie obok stołu'. No przecież aż żal bierze! I ja muszę to znosić! Tylko jakoś w drugą stronę to nie działa! Trochę odbiegłam od tematu ale muszę czasem z siebie to wszystko powyrzucać.
Oto wiadomość jaką dostałam na zakończenie naszej rozmowy: jestes kurwa i tyle taką jak wszystkie;j ak dla mnie to mnie zdradzilas oszukalas itd juz cie nie chce mtslalem ze moze jakos zniose twoj urlop ze z twoja pomoca go przezyje ale niestety nie wytlumacze tego sobie jestes tyle warta co twoje kolezanki! urlop beze mnie - klamczucha spieprzaj w to kurestwo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!przesadzilas
No musiałam to dodać. Takich smsów mam setki. Już mi się telefon blokuje, bo je zatrzymuję, sama nie wiem po co? Może czas z tym iść w odpowiednie miejsce? Tylko wiem, że tego nie zrobię, bo on ma wyrok w zawieszeniu i gdy ja zgłoszę coś takiego to mogę mu poważnie zaszkodzić. A wiem też, że byłoby mu ciężko znieść rozstanie z synem.
Nie wiem już jak się bronić, jak uwolnić, co myśleć i od czego zacząć. Powoli mnie to wszystko zaczyna mocno przerastać i najchętniej skończyłabym ze sobą, żeby tego wszystkiego nie przeżywać, nie męczyć się itd.
Jakby tego było mało zadzwonił dziś do mnie mój były mąż z wyznaniami miłości, że on czeka, że wszystko wybaczy, że kocha, że za późno mnie docenił, że teraz wie co stracił, że nie chce innej kobiety, że nie szuka, choć minęły prawie dwa lata od rozstania, że chce się spotkać na kawę, że chce porozmawiać i takie tam. Że ktoś z mojej rodziny mu powiedział, że jeśli mnie kocha to ma o mnie walczyć, bo ja i mój obecny facet mamy mało mocnych punktów w związku. Wkurzyłam się, bo mój eks powiedział mi kto mu udzielił takiej cennej rady i ta sama osoba całkiem niedawno powiedziała mi, że z moim byłym jakoś nigdy nie mogła złapać wspólnego tematu. Miałam tego człowieka za kogoś mi życzliwego i tak się zawiodłam. Jak może mi mówić coś a potem temu przeczyć? Bo skoro nie złapał z nim nigdy kontaktu to jakim cudem weszli na MOJE ŻYCIE PRYWATNE??? Z kimś z kim nie mam tematu gadam o pogodzie albo cenie ziemniaków na targu, bo nie znam tego kogoś, nie wiem co mu mogę powiedzieć i na ile zaufać. A tu taki zawód.
Nie daję już sobie rady ze swoim życiem. Czuję się przegrana, bezsilna i bez wpływu na cokolwiek co mnie dotyczy.
Trochę Was zanudziłam. Sorki, musiałam. Dobranoc
---------- 00:02 31.03.2010 ----------
Dodam jeszcze tylko tyle, że mój eks nigdy tak się nie zachowywał, nie utrzymywaliśmy ze sobą żadnych kontaktów. I nagle wystrzelił z grubej rury