nooo dobry weekend za mną. Czytam o wyjściu z toksycznej miłości, ze wzspółuzależnienia i uzależnienia i właśnie pomyślalem, że powinienem zmienić tytuł wątku na "chcę pomóc sobie" Spokój, roz[poznaję w sobie co jest uzależnieniowe, a przede wszystkim uczę się radzić sobie z tym. Kilka małych sukcesów na tym polu, poza tym myśl w głowie - o siebie muszę się troszczyć przede wszystkim sam. A jeśli ktokolwiek cokolwiek dla mnie zrobi to bardzo miło, że taka była jego wola. Oczywiście mam w pamięci, że już przechodziłem takie kilkudniowe poprawy nastroju, że ta sinusoida cały czas jest, ale teraz nie boję się spadku nastroju tylko raczej jestem ciekaw co bedę wtedy czuł i będę chciał dojść dlaczego tak się czuję, co spowodowało taki mój nastrój.
Ważna jest dl mnie świadomość jednego. Do tej pory liczyłem, że jak wyjdę z jednego z nałogów, Żona do mnie wróci i będzie pięknie. Ona naprawi w sobie co trzeba itepe. Teraz już myślę inaczej, przestałem się oszukiwać. Robić swoje, zajać się sobą. Jej życie jest Jej. Sam nie wiem, czy jak wyjdę z uzaleznienia od Niej to będę chciał z Nią być. Nie zastanawiam się nawet nad tym. Nie mam na to wpływu. Hmm..... Mam poczucie kolejnych kroków, czy kroczków czy nawet drgniecia. Ale wiem, że drgam, posuwam się w dobrym kierunku. Aż "boję" się co będzie, jak jeszcze bardziej powiększy się moja samoświadomość