Jak skończyć raz na zawsze?

Problemy z partnerami.

Postprzez Jaga82 » 25 mar 2010, o 00:31

desiderata wydaje mi się, że trochę się zagalopowałaś w swojej ocenie. Ja się modlę o spokój, o to, żeby mnie nie bił, o to, żeby go niczym nie sprowokować. Ja naprawdę chcę normalnego życia i szacunku. Dla mnie to nie jest fajne uczucie gdy on startuje do mnie z łapami. I nic się później nie uspokaja. Wręcz przeciwnie-ja wtedy wybucham, zaczynam mu oddawać, wrzeszczeć, kopać i co tylko. No i nie chcę go widzieć po całym zajściu. U mnie to jednak trochę inaczej wygląda.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez desiderata » 25 mar 2010, o 12:04

Jaga82 Tylko się nie złość ;)
To cudownie że nie odczuwasz ulgi i nie prowokujesz do bicia to znaczy nie wiem jak to ująć w słowa ale prosto i po ludzku nie jesteś uzależniona od tych wybuchów adrenaliny , ja po jakimś czasie sama prowokowałam faceta do bicia , z jednej strony dlatego żeby mieć to już za sobą z drugiej żeby to właśnie stało się teraz.
Avatar użytkownika
desiderata
 
Posty: 259
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 17:38
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Sanna » 25 mar 2010, o 12:24

Jago, czytałaś ,, Kobiety, które kochają za bardzo" ? Jeśli nie, to przeczytaj koniecznie. na tym forum jest to właściwie rzecz kultowa :). Zdziwiło Cię to co napisała Desirata, ale i Bunia dała Ci wyraźny sygnał w tej samej sprawie. Każda kobieta zapytana czego chce odpowie: spokoju, szacunku, bezpieczeństwa. To powie świadomie. Więc dlaczego, pragnąc spokoju i bezpieczeństwa, ta sama kobieta wybiera alkoholika, a potem niedojrzałego damskiego boksera z problemami lub innego dziwnego osobnika ? Dlatego, że ta kobieta nieświadomie szuka emocji które już zna z dzieciństwa. To co napisałam to oczywiście ogromne uproszczenie. To co napisałam wyżej uświadomiła mi też moja terapia. Mogę podpisać sie pod tym co napisała Bunia - jeśli nie chcesz trafić 3-ci raz jak kulą w płot , to zajmij się z sobą, najlepiej z pomocą specjalisty.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez ewka » 26 mar 2010, o 09:04

Hej Jaguś! Jak tam u Ciebie?

:kwiatek2: :slonko: :slonko: :kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Jaga82 » 26 mar 2010, o 19:44

Witajcie!
desiderata- nie złoszczę się, odniosłam się tylko do Twojej wypowiedzi :) Przepraszam jeśli zbyt mocno :)
Sanno-właśnie dostałam książkę od jednej z forumowiczek (dziękuję Dziewczyno...) i będę zabierać się za lekturę. Jestem ciekawa czy to, o czym piszecie, co sugerujecie sprawdzi się wg tej książki jeśli chodzi o moją osobę. Bo sama się zastanawiam dlaczego chcąc spokoju i bezpieczeństwa pcham się w takie związki, które mnie niszczą. Przecież pragnę czegoś innego. Gdzie tu logika i sens?
A co u mnie? Miotam się ze swoimi uczuciami. Trudne to dla mnie. Rozmawialiśmy wczoraj szczerze i poprosiłam, żeby powiedział mi prawdę czy swoją eks też bił. Znałam odpowiedź, chciałam ją usłyszeć od niego. Wiedziałam, że tego nie robił. Powiedział, że nigdy nie podejrzewał siebie o 'zdolność' do takich czynów, że nie wie dlaczego tak się zachowuje, że czuje się słaby, gdy się kłócimy, że nie wie już jak ma mnie do siebie przekonać, i że wie, że nie tędy droga, że nie ma usprawiedliwienia, na to, co się stało, że wie, że jest z niego kawał gnoja i że gdyby ktoś inny mnie uderzył to chyba by zabił w mojej obronie. Nie wiem co mam myśleć. Przepraszał, mówił, że to się nie powtórzy. Oczywiście prostowałam go, bo przed ostatnim razem mówił to samo. Powiedział, żebym spróbowała mu zaufać po raz ostatni. A ja się boję powtórki z 'rozrywki'. Chciałabym mu zaufać i nie zawieść się, bo go kocham. Boję się też, że gdy mu nie dam tej 'ostatniej szansy' mogę go staracić naprawdę, bo może faktycznie się zmieni (mój były mąż przestał pić, gdy od niego odeszłam).
Jadę na urlop w niedzielę do kraju, załapię się na święta :) Kiedyś sobie nie wyobrażaliśmy spędzać czasu bez siebie, a już na pewno nie oddaleni o tysiące kilometrów. Mieliśmy bardzo złe zdanie o parach, które spędzają urlopy i wolny czas osobno. Obiecywaliśmy sobie, że z nami będzie inaczej, że nigdy nie dopuścimy do takich sytuacji, że będziemy przykładem dla innych jak w dzisiejszych podłych czasach można się kochać i być sobie oddanym. I co sie z nami stało?
To wszystko jest niezwykle trudne.
Zabieram się za książkę.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez limonka » 26 mar 2010, o 21:05

Jaga82 napisał(a):Witajcie!
, że czuje się słaby, gdy się kłócimy, że nie wie już jak ma mnie do siebie przekonać,

napewno nie piescia

i że wie, że nie tędy droga, że nie ma usprawiedliwienia, na to, co się stało, że wie, że jest z niego kawał gnoja i że gdyby ktoś inny mnie uderzył to chyba by zabił w mojej obronie.
Nie wiem co mam myśleć. Przepraszał, mówił, że to się nie powtórzy. Oczywiście prostowałam go, bo przed ostatnim razem mówił to samo. Powiedział, żebym spróbowała mu zaufać po raz ostatni.

Jaga nie ludz sie bez terapii tych ostatnich razow bedzie jeszcze wiele


A ja się boję powtórki z 'rozrywki'.

i slusznie


Chciałabym mu zaufać i nie zawieść się, bo go kocham.

co masz tu konkretnie na mysli??

Boję się też, że gdy mu nie dam tej 'ostatniej szansy' mogę go staracić naprawdę, bo może faktycznie się zmieni (mój były mąż przestał pić, gdy od niego odeszłam).
a jak ta "ostatnia" szansa mialaby wedlug ciebie wygladac? Ja ci powiem jak bedzie wygladac wedlug mnie (bez terapii) ..miesiac miodowy kiss kiss przez jakis czas, a potem powrot do "starych nawykow"

.
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Bianka » 26 mar 2010, o 21:27

Tak Jaga, limonka ma rację:( niestety nie mozesz mu dac zadnej szansy jesli nie zobaczysz realnych kroków, powiedz ze gadanie jest dla Ciebie puste, liczą się czyny i co on zamierza zrobic z tym problemem?? jaki ma pomysl na dzialanie...jesli zadnego to hmmm...uswiadom mu ze gadanina nie wystarczy, jak zacznie wymyslac ze na terapie nie bo: nie ma czasu badz pieniedzy, to nic nie da, da rade bez i takie tam pierdoly, to powiedz ze mu w takim razie nie mozesz zaufac ani uwierzyc...trudno...i nie boj sie ze on powie pa, bo nie powie, kat z ofiary tak łatwo nie rezygnuje...
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Jaga82 » 28 mar 2010, o 01:01

aga 82:Chciałabym mu zaufać i nie zawieść się, bo go kocham.

limonka:co masz tu konkretnie na mysli??

To, że jego słowa okaża się prawdą, że faktycznie pójdzie się leczyć, że to co zrobił było jakimś chamskim wybrykiem, który się nie powtórzy.
A ostatnia szansa miałaby wyglądać w ten sposób, że po prostu zaczyna się leczyć. Jestem gotowa pójść z nim jeśli będzie trzeba. Wspólne mieszkanie odpada do momentu widocznych oznak poprawy. Tak to widzę. Tylko, że coraz czarniej...
Wiecie o co dziś zrobił mi awanturę? O to, że nie odbierałam telefonów od niego, bo się kąpałam. Ale od początku.
Powiedziałam mu o tym, że jadę na urlop. Jak już pisałam w naszym widzeniu związku było to nie do pomyślenia. Spodziewałam się jego reakcji. Krzyczał, że nie mogę tego zrobić, że to będzie oznaczało koniec (kolejny koniec tak na marginesie). Powiedziałam, że muszę i pojadę. Dodam też, że on też jedzie do kraju ale dwa tygodnie później i szczrze mówiąc robiłam wszystko, żeby pojechać razem z nim, sama nie wiem czemu. Nie udało mi się. Jedyny termin to nadchodzący tydzień, bo następny wolny był gdzieś w okolicach czerwca. Pytam więc czy gdyby on sam pojechał a ja w ogóle nie dostałabym wolnego i musiała tu zostać wszystko byłoby ok? Wg niego tak, bo wiedziałam o jego wyjeździe już od dwóch miesięcy i mogłam się oswoić z tą myślą i zrobić wszystko by pojechać z nim. Pytałam też w jaki sposób planował mi podczas tego urlopu poświęcić trochę czasu, bo ja podczas mojego planowałam kontaktować się z nim przez skypa. On w Polsce nie ma internetu więc jedyne co mógłby dla mnie zrobić to pewnie krótkie rozmowy przez telefon. I ja pewnie musiałabym to znosić i wierzyć w każde jego słowo a on mi wierzyć i ufać nie może 'bo kobietom się nie wierzy'.
Dziś rano zadzwoniłam, żeby załagodzić sytuację (po co?) i zapytać czy przyjedzie do mnie po pracy. Wstępnie ustaliliśmy, że zobaczymy się wieczorem. Ale zapytał jescze raz czy jadę na urlop. Odpowiedziałam, że nie zmieniłam zdania. No i znowu kłótnia. Powiedział, że jeśli jadę to koniec i dziś już się nie zobaczymy. Na tym stanęło. Wieczorem po skończeniu pracy dzwoni jakby nic się nie stało i pyta czy zrobiłam coś do jedzenia. Mówię mu, że oczywiście, że nie, bo przecież wyraźnie powiedział, że się nie zobaczymy. Rozłączył się obrażony i wkurzony. Poszłam się kąpać. On w tym czasie dzwonił 15 razy i wysłał 4 smsy. Gdy wyszłam z łazienki zdążyłam je odczytać i słyszę walenie do drzwi. Wrzeszczy czemu nie odbieram telefonów od niego. Mówię, że się kąpałam, co widać, bo stałam przed nim owinięta w ręcznik. Był tak skupiony na swojej złości, że nie słyszał co do niego mówię i pytał jeszcze ze trzy razy o to samo. Potem dlaczego tak późno się kąpałam, co robiłam cały dzień w takim razie skoro nie miałam na to czasu i że jak ja to sobie wyobrażałam, że on miał przyjść a ja byłam niewykąpana wcześniej.
Teraz do mnie wydzwania i mówi, że zniszczy moje auto, żebym nie pojechała do Polski, że mam go w tej chwili zaprosić, że mam po niego przyjechać. Zapytał jak ja dbam o SWOJEGO mężczyznę skoro nie przygotowałam nic do jedzenia. Gdy zapytałam czy to prawda, że dziś rano dzwoniłam, żeby go zaprosić on sie zgodził ale potem zmienił zdanie, mówiąc, że nie przyjdzie-powiedział, że to nie prawda.
Nie mam już siły. Boję się. Bałam się, gdy przyszedł z awanturą, że wtargnie do środka (stał w progu) i mnie uderzy. Boję sie teraz, że przyjdzie i albo uszkodzi moje auto albo mnie. A jestem dziś w domu zupełnie sama. Drzwi może z łatwością sforsować, więcej w nich szyb niż drewna.
Nie wiem po co się łudzę jak pierwsza naiwna skoro widzę, że to zupełnie bez sensu i bez żadnej przyszłości.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez limonka » 28 mar 2010, o 04:12

jaga tak nie zachowuje sie facet ktory chce cos zmienic!!!!!!!!!!!!!!!!! wyglada on mi na typa ktory po prostu jak nie po jego mysli..a nie daj boze lsyszy nie pieni sie ze zlosci...jago on jest powaznie chory.....come on !! chce ci zniszczyc auto to nie pojedziesz???? a moze ciebie do lozka przykuje lancuchem??

to co ci robi nie jest "chamskim wybrykiem" a raczej wynika z jego charakteru u ktorego korzeni pieni sie agresja, przemoc i chec kontroli twojej osoby....jaga zacznij ten ratunek i zmiany od siebie!!! :pocieszacz: :pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez ewka » 28 mar 2010, o 10:04

Kojarzy mi się z sytuacją Evuni... jak się nie obrócisz - d.pa z tyłu.
Myślę, że jeśli nie postawisz warunków i nie będziesz konsekwentnie wymagać ich realizacji, to tak to będzie wyglądało.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Bianka » 28 mar 2010, o 14:38

Za duzo mu sie tlumaczysz...powiedzialas mu ze wlasnie tym zachowaniem pokazal ze nie potrafi sie zmienic, ze w takim razie nie ma szans na powrót? jak narazie to widzę to odwrotnie, to on Ciebie ustawia...nie mozesz byc miekka klucha, tacy kluchy niszczą...po tym co robi widac ze nie uwaza zeby mial jakis problem ze sobą, nie ma chęci leczenia:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Jaga82 » 28 mar 2010, o 17:00

Za Waszą namową zapytałam co zrobił w kierunku leczenia, czy znalazł już psychologa. Wiecie co odpowiedział? Że mam się zmienić, bo on nie ma motywacji do walki o nasz związek, że gdy widzi moją obrażoną minę odechciewa mu się żyć, że ma już dość gnojenia, które mu funduje (tak, jestem dla niego suką, wbrew pozorom), że nie widzi szansy. Pytam go więc po co mi w takim razie głowę zawraca skoro jestem taka zła, skoro nie spełniam jego oczekiwań, skoro ciągl ma mi coś do zarzucenia. Odpowiedź-bo mnie kocha i nie umie żyć beze mnie. Ręce opadają. Powiedziałam też, że jeśli nie zrobi nic w kierunku leczenia naprawdę może o mnie zapomnieć, że pozmieniam wszystkie swoje namiary jakie ma na mnie (skype, gg, nr tel, adres), bo już jestem zmęczona tą ciągłą walką i przepychankami. Z moim wyjazdem już się oswoił, już rozmawiał normalnie ze mną na ten temat.
Zauważyłam, że on nie lubi zmian, jakichś niespodzianek, spraw, które wyskakują nagle (tak jak mój urlop). Gubi się wtedy, nie wie co ma robić, myśleć, jak się zachować. Musi mieć wszystko zaplanowane, wszystko musi być z góry założone i przewidziane, wszystkie możliwe warianty. Nie lubi, gdy sprawy wymykają się spod jego kontroli, gdy nie ma wpływu na niektóre rzeczy.
Mówiłam też kiedyś, że gdy był dzieckiem jego mama strasznie piła a ojca prawie wcale nie było w domu. Czytam książkę, którą mi poleciłyście i dochodzę do wniosku, że my oboje kochamy za bardzo. Nie chcę go usprawiedliwiać czy tłumaczyć, chcę tylko powiedzieć, że rozumiem jego zachowania, bo w gruncie rzeczy jestem taka sama jak on, tylko inaczej to wszystko okazuję. Problem mamy ten sam.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 28 mar 2010, o 17:52

Tak nie wygląda miłość. To chora współzależność.
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez desiderata » 28 mar 2010, o 20:56

odpowiedział? Że mam się zmienić, bo on nie ma motywacji do walki o nasz związek


puki co to Ty walczysz i ponosisz ofiary

tak, jestem dla niego suką, wbrew pozorom


jesteś bo sobie na to zasłużył !!!

bo mnie kocha i nie umie żyć beze mnie


jak by Cie kochał to zrobił by wszystko żeby Cie nie stracić a nie zupełnie odwrotnie , on czuje jakiś chory pociąg żeby Cie POSIADAĆ a nie BYĆ z Tobą !!

wszystko musi być z góry założone i przewidziane, wszystkie możliwe warianty. Nie lubi, gdy sprawy wymykają się spod jego kontroli, gdy nie ma wpływu na niektóre rzeczy.


Boi się że kiedy nie będzie mieć nad Tobą kontroli to Cie straci , boi się ze zobaczysz jak to jest miło i spokojnie bez niego, on nie może sobie pozwolić na stratę kontroli.

Problem mamy ten sam.


I dlatego nie możecie być razem , jedno drugie ciągnie za rączkę w złą stronę.
Oboje potrzebujecie stabilnego związku i kogoś kto będzie stanowił oparcie.
Avatar użytkownika
desiderata
 
Posty: 259
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 17:38
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez ewka » 29 mar 2010, o 07:12

Jaga82 napisał(a):Powiedziałam też, że jeśli nie zrobi nic w kierunku leczenia naprawdę może o mnie zapomnieć, że pozmieniam wszystkie swoje namiary jakie ma na mnie (skype, gg, nr tel, adres), bo już jestem zmęczona tą ciągłą walką i przepychankami.

No i brawo! I tego (myślę) należy się trzymać.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 129 gości