tak, to co piszesz Koteczek - tego typu sytuacje - to jest dodatkowa przykrość a często duże rozczarowanie i wyrządzona pośrednio krzywda, osobom, które takiego pana obdarzyły zaufaniem i zaczerpnęły coś na przykład z lektury jego tekstów...
podobnie było z Samsonem - wielu rodziców i nauczycieli miało poczucie, że to co doradzał było niegłupie i bywało pomocne a jednak kim się potem okazał...
pozwolę sobie na dygresję: zauważyłem w obszarze sztuki, w środowisku artystycznym, że bywa tak, że ktoś swoją sztuką naprawdę przemawia do duszy drugiego człowieka i wywołuje żywy, pozytywny odbiór, tymczasem po zapoznaniu się z pewnymi faktami z życiorysu tego człowieka lub w osobistym kontakcie i odbiorze okazuje się to osoba niekiedy bardzo nieprzyjemna i trudna w kontakcie, z którą w ogóle nie mielibyśmy ochoty się zbliżyć i obcować... - dziwne i jak dla mnie zagadkowe...
wyobrażam sobie, że ktoś inteligentny i cwany a przy tym nie najgorzej wyedukowany może sprytnie udawać dobre intencje i symulować z powodzeniem terapeutyczne cele - ba... może nawet faktycznie "robić" terapię w jakiejś mierze efektywną lub mądrze i sensownie na ten temat pisać - oczywiście do czasu... a mianowicie dopóty, dopóki nie wyjdzie szydło z worka i nie ukaże się "drugie dno" poczynań takiej osoby - że tak naprawdę motywem i intencją była korzyść własna i to bynajmniej nie finansowo-zawodowa, ale polegająca na zaspokojenia i nasyceniu własnych perwersyjnych tendencji, kosztem drugiego człowieka i z bezwzględnym go wykorzystaniem.... nie rozumiem jednak jak artysta może ukryć swój wewnętrzny brud i zło powiedzmy grając lub malując tak, że porywa dusze i serca wielu ludzi, którzy czują w jego twórczości piękno, głębię wewnętrzną, delikatność i inne wartości...