przez Bianka » 28 mar 2010, o 14:39
---------- 13:10 27.03.2010 ----------
Teraz nie będziemy długo jeszcze sami:(
Do tego dochodzą problemy z pracą jego o której już tu kliedys pisalam, nie dostanie urlopu, ja nie wroce do pustego domu do niego, on ma mi za zle ze mnie tam nie ma, ale jego tez tam nie ma, nie rozmawia z szefem tylko od razu gada o zwolnieniu a ja po prostu chce zeby dbal o to zeby miec tez czas dla rodziny...pokój dla dziecka nie zrobiony, nic nie kupione, siedze na walizce, nie widujemy sie, co to za zycie, pseudomalzenstwo, ale prace jak zmienic to na taka z ktorej nie oplacimy tego co mamy do oplacenia, wiec niech nie zmienia ale negocjuje z szefem, ile razy ja bede rezygnowac z wizyty u lekarza:( do szkoly rodzenia tez nie poszlam bo nic nie mozna z nim zaplanowac, wiedzialam ze nie mozna zaplanowac we wtorki i czwartki o stalej godzinie czegokolwiek, wiec juz nie zdazylam...i takich przykladow jest milion, zero stabilizacji, korzeni a ja tego teraz najbardziej potrzebuje:(nic nie jest pewne...
dzis mi pieprzy ze urlopu zaleglego teraz nie dostanie, nie bo nie.
i wiecie co mi sie stalo:( dostalam ataku paniki prawie! charakterystyczny stan ktory kiedys przezylam i sie pocielam nie wiedzac o tym, gdyby nie kolezanka odcielabym sobie ręce...dzis to sie zaczynalo, po prostu padla mi psychika, bo nie ma nadzieji na zmiany, rownie dobrze on moze wynajac sobie hotel i pracowac tam a ja bede siedziec sama u rodzicow i wyjdzie na to samo:( nie widze swiatelka w tunelu, wiem ze nic sie nie zmieni dlatego to wszystko nie ma sensu:(
a do tego wszystkiego wlazi jeszcze jakis mateusz, dostalam świra!
---------- 13:39 28.03.2010 ----------
Mąż w domu, mamy rozmawiać ale widzę ze unika tego jak ognia...chyba chce tego uniknąć:(