Jak pomóc?

Problemy związane z depresją.

Postprzez KMN » 25 mar 2010, o 18:07

No coz nie bede sie tu rozpisywał o schizofrenii ale polecam poczytac o sesjach terapeutycznych franka farrelly czy richarda bandlera. Wycigali bez leków. Akurat jestem wtrakcie pisania pracy o tym wiec moge Ci powiedziec ze software w mozgu zawsze mozna "przeprogramowac" w inne strony. Kiedys ponoc nie mozna było zahipnotyzowac schizofreników dopoki ktos nie wiedział ze tego nie mozna robic i to zrobił. Nalezy sobie zadac pytanie co ma komus dac stosowanie farmakologii. Jaki ma w tym cel? Jesli okaze sie ze nie mozna go osiagnac inaczej jak poprzez stosowanie leków to czemu nie, jednak uwazam ze w duzej mierze przepisywane sa, a byc nie musza. Co do ochroniarza to go nie potrzebuje:P Jestem trenerem mma:)
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez Sanna » 25 mar 2010, o 18:39

KMN napisał(a):Zajmuje sie tym ale nie ze wzgledu na wiare jak to ujeła tylko dlatego, ze kiedy konwencjonalna psychologia nie była wstanie mi pomoc NLP zmieniło moje zycie w przeciagu kilku chwil.


No to super.

Natomiast jest na tym forum również sporo osób ( w tym i ja) którym zmieniła życie klasyczna terapia z uzyciem psychologa, a jak jak trzeba było, to i psychiatry, więc nie odradzaj ludziom i takiego sprawdzonego rozwiązania.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez bunia » 25 mar 2010, o 18:40

....sporadyczne sesje nie rozwiazuja problemu .......potrzeby sa "teraz i tu".......
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez KMN » 25 mar 2010, o 19:10

Sanna napisał(a):więc nie odradzaj ludziom i takiego sprawdzonego rozwiązania.


Najwyraźniej w przypadku tego chlopaka sie nie sprawdziło. I nie odradzałem tylko przyznałem mu racje. Czytaj dokładniej.

bunia napisał(a):....sporadyczne sesje nie rozwiazuja problemu .......potrzeby sa "teraz i tu".......


Nie wiem co okreslasz za sporadyczna sesje, jednak jesli chodzi Ci o jednorazowe spotkanie, to nie masz racji. Jedna sesja jest w stanie rozwiazac problem i to roznej natury. To jest moj klucz w terapii, pomoc jak szybko sie da.
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez bunia » 25 mar 2010, o 19:16

...a iluz jest na swiecie Bandlerow ?........oki, ja juz koncze temat :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez flinka » 25 mar 2010, o 19:26

Iwcz witaj na forum! :)
Masz jeszcze ochotę na rozmowę?
Po przeczytaniu tych paru zdań napisanych przez Ciebie mam wrażenie, że czujesz się bezradna i masz poczucie, że tylko Ty możesz pomóc swojemu bratu, czy tak jest? Czujesz się za niego odpowiedzialna? Iwcz rodzice (rodzina) nie reagują w żaden sposób?
Jaki masz kontakt z bratem? Piszesz, że macie za sobą trudne doświadczenia i że Ty lepiej sobie z tym poradziłaś, a czy rozmawiałaś/rozmawiasz z bratem o tym co Was spotkało?


Ciekawa jest Wasza dyskusja i tak korci mnie, żeby napisać o swoich przemyśleniach, ale rodzą się we mnie wątpliwości czy to forum jest dobrym ku temu miejscem, a zwłaszcza wątek iwcz, która tu przecież przyszła po pomoc, a nie by czytać o wyższości czegoś tam nad czymś tam. Osobiście myślę, że we wszystkim warto zachować złoty środek. Mnie osobiście kwestia farmakoterapii i działań niektórych psychiatrów mocno niepokoi, nie mam tu na myśli kwestii zasadności stosowania leków w ogóle, ale nieetyczność koncernów farmaceutycznych, powierzchowność i brak odpowiedzialności za pacjenta lekarzy (ochocze przepisywanie leków bez wzięcia pod uwagę ich skutków ubocznych i szafowanie diagnozami po paru minutach wizyty, bez zastanowienia się co pacjent z tą etykietką ma zrobić, oczywiście to drugie psychologów też się tyczy). No ale nie będę się w to zagłębiała, bo ja będę snuła swoje rozważania, ktoś to odczyta trochę inaczej i zniechęci się do wizyt w ogóle.
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez KMN » 25 mar 2010, o 19:29

Wiesz, NLP powstało na zasadzie modelowania najlepszych terapeutów, tzn Bandler stwierdził ze che wiedziec jak najlepsi terapeuci potrafia to zrobic ze sa tacy skuteczni i zaczał ich metody rozkladac na czesci pierwsze. To nazwał wlasnie modelowaniem. Wział ich metody i zaczał sprawdzac czy to działa. Od ericksona uczył sie hipnozy i doszedł do takich samych wyników, a przeciez Bandler wsrod co prawda wielu kierunków ale wtedy akurat konczył matematyke. Modelujac uczysz sie tego co chcesz tak czy inaczej. Skad wiesz jak mas zsie zachowac w spoleczenstwie? To proste nauczyłas sie tego aptrzac na innych. Tu podobnie tylko uczysz sie tego co chcesz gdy wiesz jak sie to robi. To jedno z głownych załozen, talent nie istnieje za to istnieje jakas strategia ktora ktos dobrze opanował i trzeba ja odnaleźć. Tak wiec jesli ktos cos potrafi ktos inny tez moze jesli dowie sie jak i poswieci sporo praktyki na doskonaleniu tej umiejetnosci. Ciekawe jak u iwcz:D


Flinko własnie o tym nadmiarze pisałem. W latach 70-tych chiano wdrozyc lek o nazwie placebo, ktory miał zawierac po prostu powłoke tabletki aw srodku był pusty. Badania nad skutecznoscia placebo prowadzone sa cały czas i kazdy lek ma taka swoja placebowa probe. U 60% badanych okazuje sie ze nie trzeba podawac morfiny. Zabroniono jednak, i tu własnie koncerny farmaceutyczne ostro o to walczyły, gdyz pewnych leków trzeba by sie pozbyc. No ale tu skoncze. Kazdy wypracował sobie własne podejscie i ma ku temu jakies powody. Pozdrawiam
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez iwcz » 30 mar 2010, o 15:27

Witam ponownie

Dziękuję Ci Flinko, że próbujesz pomóc. Zdenerwowały mnie wcześniejsze posty, ponieważ nie o takie podejście mi do problemu chodziło.
Masz rację - czuję się bezradna. Podejmowałam różne próby rozmowy z bratem (nie tylko zresztą ja), ale on na wszelkie próby pomocy robi się bardzo agresywny. Przedstawiałam mu różne możliwości w jaki sposób można byłoby zacząć rozwiązywać problem, ale on nie chce pomocy, twierdzi że mu jest tak dobrze i nie chce niczego zmieniać mimo tego, że sam wie, że jest bardzo nieszczęśliwy. Problem w tym, że jego postępowanie wpływa na życie innych osób i to w sposób bardzo negatywny.
iwcz
 
Posty: 3
Dołączył(a): 24 mar 2010, o 10:29

Postprzez Sansevieria » 30 mar 2010, o 15:46

Z tego co piszesz to wynika, że pełni współczucia dla brata oraz najlepszych chęci pomożenia mu stworzyliście stabilny układ rodzinny, w którym on "wygodnie" cierpi. Nie zrozum mnie żle, jego cierpienie jest ewidentnie prawdziwe, ale jak sama piszesz on stwierdza, że jest mu tak dobrze i nie chce niczego zmienić. Zmusić się go nie da. Zgodnie ze starą prawdą, że kogoś zmienić się nie da, natomiast można zmienić siebie może jakimś pomysłem jest takie zmienienie układu rodzinnego i codzienności, żeby bratu nie było tak wygodnie jak obecnie. Z własnego życia wiem, że osoba z depresją potrafi "wziąć rodzinę pod pantofel" i podporządkować swojemu cierpieniu cały dom. Co się w sumie dobrze nie kończy. Dla nikogo.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez iwcz » 1 kwi 2010, o 15:35

Dzięki Sansevieria za te słowa. Doskonale zdaję sobie sprawę, że z wygodnictwa nie chce mu się nic zmieniać. Dostaje pod nos to co potrzebuje, obciążając całą naszą rodzinę zarówno finansowo jak i emocjonalnie. Nie ma motywacji do zmian bo i po co skoro jego potrzeby (małe bo małe ale jednak są)są zaspokojone bez żadnego wysiłku. A on w czasie kiedy inni muszą pracować na niego siedzi przed ekranem i się bawi. Ma w tej chwili 22lata, edukację skończył na gimnazjum, do pracy żadnej nie chce mu się iść, przez to, że się nie uczy stracił rentę po moim tacie, mieszka z moją mamą, która dzięki pomocy mojej i siostry jakoś wiąże koniec z końcem, a jego to nie interesuje.
Martwię się o niego, ale jednocześnie ogarnia mnie wściekłość na samą myśl o nim.
iwcz
 
Posty: 3
Dołączył(a): 24 mar 2010, o 10:29

Postprzez Sanna » 1 kwi 2010, o 16:51

Iwcz, jeśli moje wcześniejsze wpisy Cię zdenerwowały, to przepraszam. Tak sobie myślę, po przeczytaniu Twojego ostatniego postu, czy tytuł wątku zamiast ,, jak pomóc?" nie powinien brzmieć ,, jak nie pomagać? ". Ciekawe co Tobie, a nie bratu, doradziłby psycholog gdybyś poszła z tym problemem. Bo z tego co widać, piszesz o problemie swoim i Twojej rodziny.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Sansevieria » 1 kwi 2010, o 17:19

Czyli w Twoim odczuciu trafiłam z opisem tego, co się dzieje. Ok. Po raz kolejny mi wychodzi że co się przeżyło samemu, to czasem się udaje zobaczyć u innych. A w zwiąku z tym, że trafiłam, to u w mojej rodzinie do terapeuty rodzinnego udałam się ja. No ja mam wprawę w chodzeniu do terapeutów i najłatwiej mi było. Terapeuta był (jest nadal) systemowy rodzin i wielce się to okazało pomocne. Bo zmienienie siebie w takiej sytuacji tak, żeby zarazem nie zaszkodzić choremu (a ma brat jakąś diagnozę, tak swoją drogą?) to dosyć delikatne jest. Bo najlepiej jak się wszyscy zmieniają zgodnie i w porozumieniu. Skomplikowane, samemu trudno ogarnąć. Może zastanówcie się i Wy, bo sama pamiętam co do naszego chorego czułam czasem i nie zazdroszczę. Ja miałam ochotę wyć po prostu. Możesz zacząć sama, jesli mama miałaby opory. W kazdym razie najbardziej potrzebujący czyli brat to zdaje się w dalszej kolejności.
Będzie dobrze :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez ota » 1 kwi 2010, o 17:20

Hej

Bardzo współczuję sytuacji- sama kiedyś byłam w podobnej, w sumie dalej poniekąd jestem - siostra latami nie wychodziła z domu - w pewnym momencie musiałam zacząć ją utrzymywać - sama nie byłam wtedy w dobrej formie - to było obciążenie, którego nie byłam w stanie znieść na dłuższą metę - pomimo tego, że zaczęła pracować - spała w brudnej pościeli bez poszwy itp..nie wychodziła z pokoju... a zachowywała się jakby była mądrzejsza od wszystkich.
Moja matka zawsze stała za nią murem broniła jej, wmanewrowała mnie niejako w odpowiedzialność za nią używając poczucia winy; ją zagłaskała na śmierć prawie.
Ja się wypaliłam od tego - siostra znów zamieszkała z rodzicami, nie pracuje... Matka aktywnie aprobuje jej konsekwentne odmowy terapii "gadanej". Ojciec już machnął ręką.
Ja już jestem daleko, ale ciągle to za mną łazi...Czuję się jakbym zdradziła rodzinę - chociaż logicznie rzecz biorąc zdaję sobie sprawę, że to nie tak do końca...
Co twoja mama na to wszystko?
ota
 
Posty: 49
Dołączył(a): 4 wrz 2008, o 02:14

Postprzez Sanna » 1 kwi 2010, o 17:22

Ja osobiście nie mam tego typu doświadczeń, więc nie mogę się niczym własnym podzielić. Przyszło mi jednak do głowy, że to musi być dla Was podobny problem jak dla rodzin uzależnionych- czyli jak normalnie żyć i nie dać się pochłonąć przez czyjąś chorobę , jeśli ta osoba nie jest zainteresowana leczeniem.
Ja mam swoje doświadczenie depresyjne i tak sobie myślę że kto wie - może gdyby nie konieczność pracy i utrzymania siebie i dziecka ( no i życia dla siebie i dziecka) - nie byłabym tak zdeterminowana żeby z tego wyjść ? Może gdybym miała zapewnione mieszkanie, wikt i opierunek , nadal tkwiłabym w chorobie?
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Poprzednia strona

Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 232 gości