Jak skończyć raz na zawsze?

Problemy z partnerami.

Postprzez desiderata » 24 mar 2010, o 01:33

hm nie radze ja się kiedyś chciałam obronić kijem to dostałam nim tak po nogach że 2 dni nie mogłam chodzić ...
Avatar użytkownika
desiderata
 
Posty: 259
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 17:38
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez Jaga82 » 24 mar 2010, o 02:16

---------- 01:13 24.03.2010 ----------

Jest mi cholernie ciężko, siedzę teraz piszę i ryczę.
Jak już wspominałam nie mieszkamy razem, więc nie wiemy co się u tej drugiej osoby tak naprawdę dzieje. Zadzwonił dziś w południe zapytać gdzie jestem, bo pisze do mnie skypie a ja milczę. Powiedziałam, że z siostrą na zakupach. Powiedział tylko :'to w takim razie nie przeszkadzam wam'. I potem cisza aż do wieczora. Napisał, że byłoby mu miło gdybym się odezwała. Nie odpisałam więc zadzwonił. Byłam już wtedy w pracy, akurat była przerwa. Rozmawiam z nim przez telefon a przy tym samym stoliku co ja siedział chłopak, który rozmawiał z innym gościem siedzącym za mną, więc mówił dość głośno. No i pytanie w słuchawce: 'co to za koleś koło ciebie siedzi? co wy tam robicie?' Rozłączyłam się. Nie miałam ochoty znowu wysłuchiwać co on o mnie myśli. Dzwonił do skutku, w końcu odebrałam. Byłam zaskoczona, bo nie było serii wyzwisk i obelg tylko prośba o rozmowę. Byłam dla niego taką suką, że sama siebie nie poznawałam. A on dalej nalegał. Wspomniał o terapii. Powiedział, że pójdzie się leczyć. Pytałam o szczegóły, powiedział, że nie chce o tym gadać przez telefon i jak skończę pracę to może się spotkamy. Pojechałam, byłam ciekawa jego pomysłu. Okazało się jednak, że mój ton mu nie odpowiadał, że jego tak się nie traktuje i nie będzie rozmawiał gdy ja 'szczekam'. Powiedziałam mu, żeby w takim razie poszedł spowrotem do domu. Pytał czy jestem pewna, bo to oznacza koniec. Powiedziałam, że oczywiście. Dzwonił jeszcze, pisał. Od słowa do słowa doszła jeszcze sprawa utrzymywania jego byłej i parę innych istotnych dla mnie spraw, których on nie chce zmienić. Pytam go więc o co niby mamy walczyć i się starać. Odpowiedź-o nas, żeby było jak dawniej. Chyba ktoś musiałby mi zresetować mózg bym mogła czuć się przy nim jak kiedyś, tak w miarę swobodnie i radośnie.
Właśnie z nim rozmawiałam. Wybił mnie z toku myślenia. Powiedział, że jaśli teraz go nie przeproszę za to, jak go dziś traktowałam, jak z nim rozmawiałam to już ostateczny koniec. Powiedziałam, że nie mam za co go przepraszać, że rozmawiam z nim w taki sposób na jaki zasługuje. On-gdy się kogoś kocha to tak się z nim rozmawia jak ty ze mną? Ja-gdy się kogoś kocha to się go bije tak jak ty mnie? I znów przepychanki słowne kto jest bardziej winien i kto w ogóle zaczął prawie dwa lata temu. Zapytał czy jestem pewna swojej decyzji (że nie chcę z nim być)-odpowiedziałam, że oczywiście, jeśli to się wiąże z moim bezpieczeństwem psychicznym, fizycznym i spokojem. No i na tym się skończyła rozmowa.
Mam teraz huśtawki nastrojów. Gdy zaczynałam pisać ten tekst płakałam, było mi źle, chciałam by wrócił i przytulił i jednocześnie nie chciałam go widzieć. Teraz, po ostatniej rozmowie, czuję jakiś dziwny spokój. Może to cisza przed burzą?

P.S. Loki rozbawiłeś/-łaś mnie :) Już sobie wyobrażam jak wymachuję jakimiś sprzętami niczym Jacki Chan :)

Dziękuję Wam za wsparcie, zrozumienie i słowa otuchy. Chociaż tu mogę z siebie to wszystko wyrzucić.

---------- 01:15 ----------

Jest mi cholernie ciężko, siedzę teraz piszę i ryczę.
Jak już wspominałam nie mieszkamy razem, więc nie wiemy co się u tej drugiej osoby tak naprawdę dzieje. Zadzwonił dziś w południe zapytać gdzie jestem, bo pisze do mnie skypie a ja milczę. Powiedziałam, że z siostrą na zakupach. Powiedział tylko :'to w takim razie nie przeszkadzam wam'. I potem cisza aż do wieczora. Napisał, że byłoby mu miło gdybym się odezwała. Nie odpisałam więc zadzwonił. Byłam już wtedy w pracy, akurat była przerwa. Rozmawiam z nim przez telefon a przy tym samym stoliku co ja siedział chłopak, który rozmawiał z innym gościem siedzącym za mną, więc mówił dość głośno. No i pytanie w słuchawce: 'co to za koleś koło ciebie siedzi? co wy tam robicie?' Rozłączyłam się. Nie miałam ochoty znowu wysłuchiwać co on o mnie myśli. Dzwonił do skutku, w końcu odebrałam. Byłam zaskoczona, bo nie było serii wyzwisk i obelg tylko prośba o rozmowę. Byłam dla niego taką suką, że sama siebie nie poznawałam. A on dalej nalegał. Wspomniał o terapii. Powiedział, że pójdzie się leczyć. Pytałam o szczegóły, powiedział, że nie chce o tym gadać przez telefon i jak skończę pracę to może się spotkamy. Pojechałam, byłam ciekawa jego pomysłu. Okazało się jednak, że mój ton mu nie odpowiadał, że jego tak się nie traktuje i nie będzie rozmawiał gdy ja 'szczekam'. Powiedziałam mu, żeby w takim razie poszedł spowrotem do domu. Pytał czy jestem pewna, bo to oznacza koniec. Powiedziałam, że oczywiście. Dzwonił jeszcze, pisał. Od słowa do słowa doszła jeszcze sprawa utrzymywania jego byłej i parę innych istotnych dla mnie spraw, których on nie chce zmienić. Pytam go więc o co niby mamy walczyć i się starać. Odpowiedź-o nas, żeby było jak dawniej. Chyba ktoś musiałby mi zresetować mózg bym mogła czuć się przy nim jak kiedyś, tak w miarę swobodnie i radośnie.
Właśnie z nim rozmawiałam. Wybił mnie z toku myślenia. Powiedział, że jaśli teraz go nie przeproszę za to, jak go dziś traktowałam, jak z nim rozmawiałam to już ostateczny koniec. Powiedziałam, że nie mam za co go przepraszać, że rozmawiam z nim w taki sposób na jaki zasługuje. On-gdy się kogoś kocha to tak się z nim rozmawia jak ty ze mną? Ja-gdy się kogoś kocha to się go bije tak jak ty mnie? I znów przepychanki słowne kto jest bardziej winien i kto w ogóle zaczął prawie dwa lata temu. Zapytał czy jestem pewna swojej decyzji (że nie chcę z nim być)-odpowiedziałam, że oczywiście, jeśli to się wiąże z moim bezpieczeństwem psychicznym, fizycznym i spokojem. No i na tym się skończyła rozmowa.
Mam teraz huśtawki nastrojów. Gdy zaczynałam pisać ten tekst płakałam, było mi źle, chciałam by wrócił i przytulił i jednocześnie nie chciałam go widzieć. Teraz, po ostatniej rozmowie, czuję jakiś dziwny spokój. Może to cisza przed burzą?

P.S. Loki rozbawiłeś/-łaś mnie :) Już sobie wyobrażam jak wymachuję jakimiś sprzętami niczym Jacki Chan :)

Dziękuję Wam za wsparcie, zrozumienie i słowa otuchy. Chociaż tu mogę z siebie to wszystko wyrzucić.

---------- 01:16 ----------

Sorki, dwa razy poszło :)
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Bianka » 24 mar 2010, o 02:28

No brawo Jaga tylko teraz zeby utrzymac dzialanie w dobrym kierunku musisz sobie caly czas przypominac ze to koniec prawdziwy a nie taki po to zeby sie zmienil, wydaje mi sie ze sama jeszcze nie wiesz jak to ma byc, co?
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Jaga82 » 24 mar 2010, o 02:40

Masz rację Bianko. Mogłabym go nie widzieć nawet rok i poczekać za nim, gdy tylko ktoś dał mi gwarancję, że po roku będzie jak dawniej, że to, co się działo należy do przeszłości, że to był jakiś zły sen, że teraz będzie już tylko dobrze, że założymy szczęśliwą rodzinę i nikt nam nie popsuje tego szczęścia a wszyscy będą zazdrościć. Boże, jak to boli... :zalamka:
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez Bianka » 24 mar 2010, o 03:15

Znam te wszstkie uczucia:( bardzo wspolczuje:(
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez limonka » 24 mar 2010, o 03:41

Jaga82 napisał(a):Masz rację Bianko. Mogłabym go nie widzieć nawet rok i poczekać za nim, gdy tylko ktoś dał mi gwarancję, że po roku będzie jak dawniej, że to, co się działo należy do przeszłości, że to był jakiś zły sen, że teraz będzie już tylko dobrze, że założymy szczęśliwą rodzinę i nikt nam nie popsuje tego szczęścia a wszyscy będą zazdrościć. Boże, jak to boli... :zalamka:


niestety gwarancji nikt ci nie da...to chory czlowiek..to nie milosc a chora sytuacja..ratuj sie kobieto :pocieszacz:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Postprzez Szafirowa » 24 mar 2010, o 09:09

Jaga ... chodzi o to, chodzi o uświadomienie sobie, że już NIGDY NIE BĘDZIE tak jak było kiedyś.
Nawet gdyby on zmienił się w mężczyznę, którym był kiedyś, nawet gdybyś Ty ... gdyby okoliczności ... gdyby nowy poczatek - to wszystko nic i to wszystko na nic - ponieważ wydarzyło się tyle strasznych, potwornych rzeczy między Wami.
Nigdy nie będzie tak jak było.
To niemożliwe.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez ewka » 24 mar 2010, o 11:04

On się leczył kiedyś? Albo ma zamiar? Bo ma jakiś problem - wie o tym? Przecież ludzie tak się nie zachowują.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Jaga82 » 24 mar 2010, o 11:55

Nigdy się nie leczył, bo przecież on nie ma problemu :) Wczoraj powiedział, że możemy razem pójść na terapię ale co i jak on sobie to wyobraża-nie mam pojęcia. Pół roku temu już mi obiecywał, że pójdzie (wtedy jeszcze nie bił, chodziło ogólnie o jego agresję słowną i nie panowanie nad emocjami) ale po czasie powiedział, że to był chwyt, żeby mnie zatrzymać. Nie wiem co mam teraz myśleć. Czy zrozumiał swoje postępowanie i faktycznie chce to naprawić czy to kolejna gra.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez bunia » 24 mar 2010, o 12:06

Jaga....zapytam Cie czy w Twoim domu, otoczeniu w przeszlosci byla jakas przemoc ?
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Jaga82 » 24 mar 2010, o 12:19

Kiedyś juz o tym pisałam. Mój tata gdy byłam dzieckiem pił dużo za dużo a mama całą złość na niego przelewała na mnie i siostrę, bijąc za byle co, np. za głośny śmiech podczas zabawy, zbity talerz gdy uczyłam się wycierać naczynia, kłótnie z innymi dziećmi. Dosłownie za wszystko co jej akurat w danym momencie przeszkadzało.
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez bunia » 24 mar 2010, o 12:33

Jagus....tak myslalam....sorry, to nie Twoja absolutnie wina ale w ten sposob rozumiem Twoj problem........dotyczy dziedzictwa srodowiska......brzmi moze dziwnie ale w ten sposob jest zalezna poniewaz ten stan rzeczy jest jej znany, "dobrze" sie porusza.......innosc/odmiennosc nie jest znana czyli "niebezpieczna, nie do przeskoczenia".......pewnie slyszalas, ze np. dzieci alkoholikow maja tendencje do partnerow z uzaleznieniami...........moim zdaniem uwolnisz sie wtedy kiedy poznasz mechanizm przemocy jako, ze sama jestes jej ofiara.

:kwiatek2:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Jaga82 » 24 mar 2010, o 12:44

Trafiłam już na faceta ze skłonnością do uzależnienia. Mój były mąż nadużywał alkoholu, a nowy związek-nowy problem...
Avatar użytkownika
Jaga82
 
Posty: 795
Dołączył(a): 7 lip 2009, o 08:49

Postprzez desiderata » 24 mar 2010, o 12:53

Jaga mi się wydaje że Ty potrzebujesz tych kłótni i bicia żeby rozładować emocje i napięcie , ja miałam tak przez długi czas kiedy kłóciłam się z moim obecnym facetem to myślałam sobie no uderz mnie na co czekasz , brakowało mi tego uczucia które jest zaraz po uderzeniu kiedy wszystko się uspokaja .

Twój facet stosuje sztuczki na które Ty się łapiesz , wszystko to co on mówi to kłamstwa , teraz będzie miły będzie się starał normalnie z Tobą rozmawiać a kiedy dasz mu kolejną szanse bardzo szybko wróci do poprzedniego stanu , jeżeli bycie miłym mu nie pomorze zacznie Ci grozić a jak to nie pomoże będzie rozpaczał i straszył samobójstwem i tak w kółko w końcu na którąś z tych rzeczy się złapiesz .
Zrozum że ten człowiek nic nie czuje oprócz obsesji na Twoim punkcie a nawet nie na Twoim tylko boi się zostać sam , jego płacz i gniew to są reakcje związane z tym że on czuje że traci kontrole że ma coraz mniejszą władze nad tobą , żyje w swoim dziwnym świecie którego Ty jesteś częścią .
Nie uda Ci się go zostawić dopóki nie utniesz nagle tej znajomości , tutaj rozmowy nic nie pomogą on nie jest normalny żebyś go mogła normalnie zostawić .
Avatar użytkownika
desiderata
 
Posty: 259
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 17:38
Lokalizacja: Śląsk

Postprzez bunia » 24 mar 2010, o 12:54

...dlatego nie szukaj ratunku dla partnera tylko dla siebie........sa na pewno osrodki ktore tym problemem sie zajmuja..........sprobuj, to na prawde jedyny sposob aby przeciac ten zly krag dosiadczen...........
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 91 gości