to dla mnie ogromny problem. nie wiem czego chce, boje sie do konca otworzyc, zaufac, bronie sie. nie chce stracic swojej niezaleznosci ktora sama zbudowalam chcac nie chcac jak maz pil.
ale chyba nie mozna tak na pol gwizdka. znowu sie klocimy bo to juz nie to samo. ja juz nie potrafie. nie potrafie zaufac. czuje ze w srodku caly czas jestem zraniona i zla. czy da sie zapomniec?
jeszcze ten kryzys z praca. maz nie ma pracy od kilku miesiecy, ja utrzymuje rodzine. nie mam juz sily. na wszystko zaczyna brakowac. mam ochote gdzies uciec tylko z corka i zostawic to moje stare zycie za soba. ale czy moge mu to teraz zrobic. przeciez widze ze sie zmienia i stara? poterm bede zyc z wyrzutami sumienia. ale ja juz nie jestem szczesliwa. chyba sama sobie tego uczucia zabraniam. co ja mam robic.
moze ktos byl w podobnej sytuacji