Właśnie wróciłam z aerobiku i juz zrobiłam obiad na jutro, a w między czasie trzy prania - musiałam jakos głowę zająć.
Tak, to własnie mnie dopadło - to, że z innymi normalnie może rozmawiać, a tylko nie ze mną. Co za gnój. Cholernie zabolało i chociaż wiem, że właśnie z innymi rozmawia jakby nic sie nie stało - to mnie i tak zabolało. No mówie wam jakby ze mnie powietrze zeszło. Ale musiałam się ogarnąć i dlatego od razu poleciałam na 2 godz ćwiczeń itp.
Boję się, że te doły zaczną mnie od nowa dopadać
Nie mogę się poddać, ale jak to zrobić.
Dzisiaj jak sobie szłam po pracy to taka mnie złość wzięła, że tak sie daję czy dawałam mu, jak ja mogłam pozwalać na takie traktowanie, jak mogłam się godzić na bicie, wyzywanie. Koleżanka mi powiedziała, że jak on może wyzywac mnie od debili i głupich blondyneczek jak jemu daleko do mnie, jak on nawet nie potrafi sie dobrze wypowiedzieć, jak wszystko mi zawdzięcza (to, że ma gdzie mieszkać,, że nie zakończył edukacji na zawodówce, ale do matury doszedł, to, że adwokata mu załatwiłam, opłaciłam, te prace za granicą i w ogóle wiele wiele rzeczy od najmniejszej błahostki po naprawde wielkie sprawy? No jak mógł poniżać i ubliżać.
Jak sobie przypomnę te jego nerwy, wrzaski, machanie rękami, te wściekłe oczy, to jak się wtedy czułam to nie mogę uwierzyc, że tyle lat na to pozwalałam, że tak kochalam. No nie mogę uwierzyć!