Ciężki czas.

Problemy z partnerami.

Ciężki czas.

Postprzez brian1 » 19 mar 2010, o 22:28

Witam wszystkich bardzo ciepło.
Przez pewien czas zastanawiałam się w której grupie umieścić ten wątek i po dłuższym namyśle sądzę, że to miejsce będzie najwłaściwsze.
Słowa ciężko dobrać i właściwie nawet nie wiem jak zacząć...
Jest mi ciężko, bo w końcu gdybym nie czuła się tak rozgoryczona, pewnie by mnie tu nie było. Jednak dziś przyszedł taki moment, kiedy pragnę się podzielić z Wami tym co mnie dręczy.
Od jakiegoż czasu złapałam się na tym, że zbytnio przejmuje się wszystkim, że coraz częściej jestem rozdrażniona, bądź zamyślona. Nie bierze się to jednak bez powodu. Owym powodem jest ON. Dobry, pracowity, kochający, ale i zazdrośnik, awanturnik...
Wiem, że jestem kobietą która kocha za bardzo i stąd też niektóre moje problemy. Kiedyś jednak to MOCNE kochanie było dla mnie czymś naprawdę wspaniałym, ale to dlatego, że tak samo MOCNO byłam kochana przez Niego. Nie brakowało mi niczego, bo to czego potrzebowałam miałam każdego dnia.
Czasami nie potrafię zrozumieć dlaczego ludzie po kilku miesiącach, latach zapominają o tym jak to było dobrze na początku i nie chcą, bądź nie potrafią tak trwać do końca. U mnie to jest tak, że są okresy bardzo dobre, dobre i te złe. Teraz jak się pewnie sami domyślacie tkwię w tym 3.
Od kilku dni wciąż ronię łzy zmieszane ze smutkiem i złością.
Jestem coraz bardziej zazdrosna o chłopaka, który daje mi wciąż to nowe powody do tego. Okropnie jest słuchać jak to latają za nim dziewczyny, kiedy mówi, że czasami spojrzy się na jakąś ładną kobietę. Słucham tego ze łzami w oczach i bez żadnych dodatkowych: "Ty jesteś dla mnie najpiękniejsza".
Przestałam czuć się ważna, bo co ja właściwie mam myśleć, kiedy On mówi, że nie mam nigdy nic ciekawego do powiedzenia. Tylko, że on nawet nie słucha, wciąż mówi tylko o sobie, nie nawiązuje do tego o czym pragnę mu czasami z żywą chęcią powiedzieć. Już nie mowie mu o swoich smutkach, nawet momentami radościach - skrywam to w sobie.
Ściska mnie w gardle, kiedy słyszę "ucisz się", nie mam ochoty na rozmowę, jestem zajęty, dla Ciebie nie mam czasu... To w takim razie kim ja jestem w tym momencie dla niego? Czasami dość obraźliwe słowa padają pod moim adresem i nawet nie potrafię się już bronić.
Czasami tak bardzo potrzebuje od nowa poczuć to dawne ciepło, bo przecież on potrafi być tak wspaniałą osobą, ale jakby na te chwile, kiedy mu, że tak powiem nie odpowiadam, wstępuje w niego diabeł.
Wciąż się zastanawiam co można zrobić, by on się zmienił. Jak ja mam postępować?
Gdybym potrafiła tak po prostu się tym nie martwić, ale przecież go kocham, a on powtarza, że kocha mnie, to jak mogłabym stać z boku? Chcę dobra dla nas obojga, żeby nie brakowało nam wspólnej miłości i troski.
Nie wiem jak mu o tym powiedzieć. Nawet nie wiem czy mogę, bo boję się, że mnie spławi, powie, żebym nie przesadzała. Nie mogę go nawet nakłonić do prawdziwej rozmowy, a tym bardziej do tego, żeby zaczął poważnie traktować mnie i sam zaczął być poważny, bo tego też coraz mniej.
Prośby nie skutkują, a we mnie się zbiera, aż w końcu wybuchnę tą złością i żalem, żeby być może ponownie usłyszeć, że to na nim nie robi żadnego wrażenia.
Nie wiem co mam o tym myśleć, ale dziękuję, jeżeli ktoś był wytrwały i przeczytał mam nadzieję, że w miarę składne zdania.
Pozdrawiam.
brian1
 
Posty: 10
Dołączył(a): 19 mar 2010, o 20:42

Postprzez Smerfna » 20 mar 2010, o 00:10

---------- 23:10 19.03.2010 ----------

Brian...
Po pierwsze witam serdecznie na forum. :P
Poprostu powinnaś wymusic jakos na nim szczerą rozmowe. Nie mozesz bac sie zacząc tamatu, i rozmowy. Koniecznie on musi wiedziec co cie boli, musicie sobie wyjaśnic ta sutułacje, Bo milczenie i udawanie ze tematu nie ma nic nie zmieni na lepsze, a jak co kolwiek zmieni to tylko na gorsze.
Same słowa Kocham cie. Nie muszą oznaczać że nadal faktycznie tak jest. Może kocham cie jest już mówione z przyzwyczajenia?
To że mówi do ciebie ucisz sie, to jest bardzo nie pokojące! Zresztą sama wiesz. Nikt nie powinien tak do Ciebie mówić, Tymbardziej twój mężczyzna.
Brian... Stanowczo powiedz co Cię boli!

---------- 23:10 ----------

Jak długo trwa już ten ciężki czas??? Ile jesteście razem???
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez bunia » 20 mar 2010, o 00:16

Witaj :) ....awanturnik ?....to jak to z tym jest ?
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez szczupły » 20 mar 2010, o 11:08

Ściska mnie w gardle, kiedy słyszę "ucisz się", nie mam ochoty na rozmowę, jestem zajęty, dla Ciebie nie mam czasu... To w takim razie kim ja jestem w tym momencie dla niego? Czasami dość obraźliwe słowa padają pod moim adresem i nawet nie potrafię się już bronić.
Czasami tak bardzo potrzebuje od nowa poczuć to dawne ciepło, bo przecież on potrafi być tak wspaniałą osobą, ale jakby na te chwile, kiedy mu, że tak powiem nie odpowiadam, wstępuje w niego diabeł.


Odniosę się tylko do tego fragmentu, jako facet.
Wiesz nie wyobrażam sobie żebym powiedział do dziewczyny "ucisz się", co to wogóle ma znaczyć? W sensie że masz "zamknąć mordę i siedzieć cicho"?
Jeśli to w takim kontekście to to zupełny brak szacunku wobec Twojej osoby i ignorancja, brak empatii, nawet przemoc słowna. No te słowa obrażają i bardzo bolą. Moim zdaniem to nie awanturnictwo i choleryczność tylko chamstwo i brak szacunku, olewactwo, traktowanie jak kogoś gorszego.Jeśli uważa że nie masz nic ciekawego do powiedzenia to po co z Tobą jest, a jeśli tak nie uważa to mówi Ci to po to żeby Cie zjechać? Bo tekst "Ty to nie masz nic ciekawego do powiedzenia" mówi bardzo wiele co dana osoba myśli o tej drugiej.
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez brian1 » 20 mar 2010, o 15:16

Więc od początku. Jesteśmy ze sobą już 5 ładnych lat.
Mówiąc awanturnik miałam na myśli właśnie ten jego porywczy charakter, który prowadzi do wielu spięć miedzy nami, czasami bez większego powodu.
Nie sądzę, żeby to "kocham" brało się tylko z przyzwyczajenia. Wiem, że jest szczere, ale wiem także, że nie idzie w parze z odpowiednim traktowaniem. Wszystko zostaje mi tłumaczone tylko tym, że po prostu taki jest, a ja nie powinnam na to zwracać najmniejszej uwagi. Jakkolwiek by się nie zachowywał, to taki jest i już.
Najgorsze jest to, że w takich sytuacjach tracę tą pewność siebie i nie potrafię dobrać odpowiednich słów, jakoś odeprzeć te jego zarzuty. Po prostu milczę, zalewa mnie złość i smutek, że na coś takiego pozwalam i nie potrafię temu sprostać tak, aby zaczęto mnie traktować jak najbardziej poważnie.
brian1
 
Posty: 10
Dołączył(a): 19 mar 2010, o 20:42

Postprzez the hooded man » 20 mar 2010, o 16:31

A jak zachowywał się wcześniej, gdy było dobrze? Również mówił tylko o sobie i o innych dziewczynach? Oglądał się za innymi itd?

brian1 napisał(a):Wszystko zostaje mi tłumaczone tylko tym, że po prostu taki jest, a ja nie powinnam na to zwracać najmniejszej uwagi. Jakkolwiek by się nie zachowywał, to taki jest i już.

Ależ oczywiście. Nie wierz w to. Najlepiej zasłonić się stwierdzeniem, że "już taki jestem". To przecież najprostrze. Działaniem właściwym Twego partnera powinno być zastanowienie się nad swym zachowaniem i jego poprawa, a nie zrzucanie wszystkiego na to, że jest impulsywny. Że taki po prostu już jest.
Uważanie siebie za awanturnika jest wygodne, gdyż daje "przepustkę" do awantur oraz impulsywności, i to bez wyrzutów sumienia. To najłatwiejsza droga. Droga cieższa, to praca nad poprawą swych zachowań, ale Twój partner nie zdaje sobie chyba sprawy, że jego zachowanie da się zmienić.

Najogólniej mówiąc człowiek traktuje drugiego tak, jak ten mu na to pozwala. Ty sama pozwalasz mu na takie traktowanie. Jeżeli będziesz wysyłać sygnały mówiące o tym, że nie masz zamiaru być tak traktowana, to Twój partner będzie musiał zmienić swe zachowanie. Nie obawiaj się przeciwstawiać. Dawaj sygnały na to, że nie chcesz by Cię tak traktował, a nawet wprost mu to powiedz.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez Abssinth » 20 mar 2010, o 16:50

http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3956146&start=0

bylam w takim zwiazku...w zwiazku, gdzie slowa 'kocham cie' pojawialy sie bardzo czesto, a nie mialy pokrycia w czynach.

gdzie czesciej plakalam, niz sie smialam.

gdzie z pelnej zycia, przebojowej kobiety zmienilam sie w szara myszke...bo nauczylam sie, ze moje slowa nie sa warte uwagi.

dzieki psychotekstowi i temu topikowi, do ktorego podaje link powyzej, udalo mi sie zmienic wszystko...

sciskam Cie mocno.
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez brian1 » 20 mar 2010, o 17:08

Wcześniej nie czułam takiej zazdrości o inne dziewczyny, byłam spokojniejsza, a nawet jeżeli kiedyś o czymś tam wspomniał co mogłoby sprawić mi przykrość, dodawał, że np:" ja jestem najważniejsza" itp. Po prostu czułam się pewniej.
Wiem, że nie powinnam na to nigdy pozwolić. Ale pozwoliłam nie raz, nie dwa... i nie potrafię, a może potrafię tylko już nie wiem jak sprawić, żeby zrozumiał, że tak być dłużej nie może.
brian1
 
Posty: 10
Dołączył(a): 19 mar 2010, o 20:42

Postprzez the hooded man » 20 mar 2010, o 17:43

Jeżeli czujesz, że potrafisz to już coś, a przeciwstawić się możesz działaniem asertywnym, a mianowicie:

1. Nie obawiaj się podnosić głosu, gdy on go podnosi.
2. Nie obawiaj się mówić "nie".
3. Powiedz o tym, że nie podoba Ci się jego zachowanie i że nie masz zamiaru dłużej rozmawiać w takiej atmosferze toteż Wasza rozmowa w tym momencie dobiega końca.
4. Powiedz, że masz swą godność i nie masz zamiaru słuchać zniewag.
5. Gdy zanudza Cię swymi opowieściami możesz powiedzieć mu wprost, że może teraz porozmawialibyście o Twych sprawach?
6. Możesz nawet opuścić pokój w którym dochodzi do awantury. Czytałem o takim przypadku, że żona, którą pobił mąż wyprowadziła się z dzieckiem na trzy dni. Ten był w takim szoku, że wydzwaniał za nią i starał się ją odnaleźć. Nie mógł znieść samotności. Po jej powrocie zdał sobie sprawę, iż przy każdym podniesieniu ręki na swą żonę będzie musiał się liczyć z radykalną reakcją.
7. Powiedz, że znasz swą wartość i zarządaj od partnera szacunku, bo uważasz, że na to zasługujesz i uważasz, że na tym powinien opierać się udany związek.
8. Nie okazuj słabości (płacz, przerażenie, lęki itd.)
9. Nie obawiaj się mówić ostro, zdecydowanie.
10. Nie obawiaj się mówić tego, co naprawdę myślisz.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez Smerfna » 20 mar 2010, o 22:02

Bardzo drogocenne wskazówki ;P
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez brian1 » 20 mar 2010, o 22:39

Abssinth dziękuję, za ten artykuł, rozpoczęłam już czytanie, to będzie bardzo długa lektura, a także the hooded man za wskazówki. :)

Chciałabym wiele z tych porad wcielić w życie, ale zastanawiam się czy dam radę powiedzieć NIE, "nie zgadzam się na takie traktowanie", czy znowu nie wpadnę w panikę, nie zacznę płakać i przychodzić do niego z tym błaganiem o rozmowę, bądź kiedy w końcu zacznę domagać się szacunku on nie zacznie mnie wyśmiewać, bądź w jakiś sposób doprowadzać do szału . Czuję, że to będzie bardzo trudne... i czy przyniesie jakiś efekt?
brian1
 
Posty: 10
Dołączył(a): 19 mar 2010, o 20:42

Postprzez Smerfna » 20 mar 2010, o 22:41

Na pewno p[rzyuniesie efekt :) Musisz zebrać się na odwage, bo jestes wspaniała dziewczyna która zasługuje na szacunek ;)
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez bunia » 20 mar 2010, o 23:07

Punkt 1 )....jesli ktos podnosi glos i zaczyna mu sie wtorowac i tez podnosic to wtedy ogien czyli klotnia gotowa dlatego ja nie jestem za :wink:

Brakuje mysle Tobie konsekwencji w dzialaniu....jesli nie slyszy co mowisz to moze poczuje.......a czy powinnas domagac sie szacunku ?....to raczej jest oczywiste, ze powinnas go miec a skoro nie to co to za facet ? :bezradny:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez brian1 » 21 mar 2010, o 16:37

Czyli podnoszenia głosu jak najbardziej mam się wystrzegać. :)
Przyznam, że nie będzie to dla mnie łatwe ale myślę sobie, że skoro moje prośby naprawdę nic nie są już w stanie zdziałać, to może warto przyjąć inną postawę, pewnej siebie. Po waszych komentarzach naprawdę chociaż wczoraj i dziś czuję się lepiej, dodaliście mi więcej otuchy i pałeru do działania. Chociaż mówić o tym i postanawiać jest prościej niż działać w rzeczywistości.
Zbyt mocno obawiam się jego reakcji, tego, że znowu w jakiś sposób mnie zrani.
To był chyba mój błąd od samego początku, byłam zbyt uległa, a on wie, że teraz może robić co chce, bo ja i tak przebaczę, przyjdę stęskniona. Boli i to cholernie, bo kocham, ale muszę dać radę, muszę się postarać, a przynajmniej chociaż spróbować...
brian1
 
Posty: 10
Dołączył(a): 19 mar 2010, o 20:42

Postprzez bunia » 21 mar 2010, o 16:55

...nie mozna nie szanowac siebie......jesli facet sobie bimba to znaczy, ze nie jest tez wart Twojego szacunku........taka "kombinacja" nie wroza moim zdaniem nic dobrego......
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 86 gości

cron