Jak dalej żyć.

Problemy z partnerami.

Postprzez Sansevieria » 16 mar 2010, o 22:52

Kasiu, napisz sobie na lustrze "nie wolno mu ufać" i wbij to sobie do głowy. Powtarzaj w wolnych chwilach, śpiewaj pod prysznicem, napisz na ręku. Podnoś się i od nowa - żadnych kontaktów, sms-ów, maili i w ogóle. Przyjaciółkę szkoda byłoby stracić. A on jest taką osobą, że jak powie "ładna pogoda dzisiaj" to lepiej wyjrzeć za okno i samemu sprawdzić. Bo a nuż kłamie.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez moniaw-w » 16 mar 2010, o 23:21

Rozpacz napisał(a):Zjawil sie on, pocieszal uspakajal ze mi wybacza wszystko, potrzebowalam kogos.


on Ci wybacza, ON?

Kasiu... ja sie zastnawiam, ile Ty jeszcze musisz wycierpiec od tego mezczyzny, zeby odejsc

potrzebowalas kogos - czy na pewno jego? Wrociliscie do siebie, a on znowu zaczyna Ci kontrolowac, zakazuje rozmawiac z kolezanka, bo jest o nia zazdrosny... Ma gdzies, ze Ty placzesz, ma to, co chcial - Ciebie - czy Ty naprawe TEGO potrzebowalas?

wiesz, ja rozumiem, ze jest Ci ciezko, bo przez dlugo czas przyzwyczajalas sie do takich chorych sytuacji, ktore byc moze staly sie Twoim swiatem

ale zaraz obok isnieje inny swiat, normalny
fajnie by bylo, gdybys mogla zobaczyc, jak sie w nim zyje, pewnie nigdy nie wrocilabys do tego chorego czlowieka
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez Szafirowa » 17 mar 2010, o 00:32

Kasiu wybacz ... ale Twoje tłumaczenie jest dla mnie mętne i bardzo naciągane.

Myślę, że nie odpowiesz, tak jak nie odpowiedziałas na kilka innych pytań, które być może okazały się być dla Ciebie niewygodne ... ale powiedz proszę - co oznacza, że Twój chłopak "zjawił się" ? przecież dzieli Was odległość kilkuset km, a Ty zmieniłaś wszystkie dane kontaktowe do siebie, a więc i skype i GG i co tam jeszcze jest z komunikatorów, bo nie chciałaś żadnego już kontaktu z nim ??
Czy po prostu tylko tak tu pisałaś, a w rzeczywistości nic takiego się nie zdarzyło ?

Uważam, że jeśli ktokolwiek mógłby czy miałby Ci radzić, to nie możesz kłamać.

Wystarczyło tylko napisać - że chcesz wrócić do niego i ewentualnie w tym temacie prosić o rady. Myślę, że wiele osób potrafiłoby Ci doradzić w temacie dalszego związku, co zrobić, żeby nie wpaść w stare koleiny, w stare schematy, jak ustrzec się przed błędami przeszłości ...

Myślę, że nie można ani dobrze radzić, ani prawdziwie pomóc osobie, która nie pisze szczerze o swoim problemie.

Jest mi bardzo przykro, gdy czytam to co piszesz.
Jesteś straszliwie wykorzystywana, manipulowana i wręcz poniżana.
Czy Twój "chłopak" ma jakiekolwiek granice, które mu postawiłaś ?? Czy jemu jest w Waszej relacji cokolwiek zabronione ?
Nie zrozum mnie źle - ale gdyby jakikolwiek mężczyzna choćby spróbował zwrócić się do mnie słowami typu: jaki jestem kochany kurwa, idź sobie do cholery - to powiedziałby coś takiego do mnie pierwszy i ostatni raz.
Oczy mi wychodzą z orbit jak czytam o tym, jak pozwalasz się traktować ... :shock:

Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie Ci pomóc, dopóki Ty sama sobie nie zechcesz pomóc ... :(
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez Asik35 » 17 mar 2010, o 14:31

Po przeczytaniu Twojej pierwszej wypowiedzi......widać świetnie się czujesz w takiej roli szmacianej lalki....smutne i żałosne...
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez magdi » 17 mar 2010, o 15:02

Kasiu, czytam Twój wątek od samego początku, ale się nie odzywałam, bo tyle mądrzejszych ode mnie osób się wypowiadało, ale teraz mnie poniosło :evil:
Napisałaś tutaj bo chciałaś pomocy, czułaś, że Twój związek jest zły, że źle się w nim czujesz. Mnóstwo osób potraktowało Twoją prośbę poważnie, mnóstwo osób odpowiedziało. A teraz co? Wszystkie te rady psu na budę. Ehhhh :roll:
Usiądź przeczytaj swoje posty i odpowiedzi na nie, tylko czytaj ze zrozumieniem proszę, a potem głęboko się zastanów nad tym wszystkim.
Kasiu ja mam męża i moje życie też bywa ciężkie i skomplikowane, ale to co się dzieje u Ciebie mnie przeraża. Do czego ten związek prowadzi? Myślisz, że będzie lepiej? Będziecie się kochać i szanować? Otóż nie będzie. Miałam koleżankę - teraz mieszka w UK - która była w podobnie chorym związku, nawet wzięli ślub i wiesz co? Było coraz gorzej, w końcu zaczął ją bić, a jak mówiła, że odejdzie to chciał się wieszać, ciąć etc. Po 5 latach od ślubu dziewczyna wzięła dziecko, 1 walizkę i uciekła do UK do brata. Myślisz, że jej już były mąż nie żyje. Otóż żyje, ma swoją firmę i opływa w kasę, a ona tam się szarpie o każdy dzień. Nie wspomnę, że psychicznie nadal do siebie nie doszła. Tego chcesz dla siebie?
Kasiu ratuj się póki możesz, chyba, że nie zależy Ci na samej sobie. Pozdrawiam
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Rozpacz » 17 mar 2010, o 18:31

Potepiacie mnie ze do niego wrocilam. Jestescie takie super ze od razu zapominaliscie o wszystkim i nie probowalyscie sie kontaktowac nawet ? Jesli tak to gratuluje bo ja taka nie jestem.
Rozpacz
 
Posty: 96
Dołączył(a): 27 lut 2010, o 11:31

Postprzez Sansevieria » 17 mar 2010, o 18:56

"Chce z tym walczyc, chce byc zdrowa. Marnuje moje najlepsze lata zycia na placz i bol. Nie widze dla nas szans, on uwaza ze nic nie robi. Ze to wszystko dla mojego dobra. Nie mysli nawet o psychologu, kloci sie i jest zazdrosny obsesyjnie, traktuje mnie jak swoja wlasnosc. "
Tak pisałaś w swoim pierwszym poście, Kasiu. Piewsza próba zerwania tak toksycznej znajomości rzadko kiedy kończy się sukcesem. Ważne czy tę próbę ponowisz. Zerwania. Jesli tak - na pewno będziemy wspierać i trzymać kciuki. :) Jesli nie... będzie jak było, a potem gorzej :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Szafirowa » 17 mar 2010, o 19:02

Tak, jestem taka super, jak to ujęłaś, że stać mnie było na szczerość. Byłam szczera sama ze sobą - i byłam szczera z innymi, z tymi, których prosiłam o pomoc i radę.
Powiedziałam im, że nie chcę żadnych z nim kontaktów i prosiłam o wsparcie na tej płaszczyźnie.
Nie było to tak, że oni mi pomagali w dojściu do równowagi, dawali swoje ciepło, obecność, rady - a ja potajemnie kontaktowałam się z EX, który z powrotem wciągał mnie w bagno.
Oj nie.

Dopóki chciałam z nim być, dopóki miałam nadzieję - to zabiegałam o kontakt z nim i chciałam rad jak ulepszyć nasz związek, co zrobić by w ogóle przetrwał.

Kiedy zrozumiałam, że wszystko zaszło za daleko - sama urwałam kontakt. Bardzo radykalnie. Nie zapomniałam i czasem są takie dni, kiedy wydaje mi się, że nigdy nie zapomnę póki żyć będę. Ale to, że nie zapomniałam, nie oznacza, że poszukiwałam kontaktu z nim.
Wiedziałam, bo przekonałam się wilokrotnie, że ten kontakt nie wychodzi mi na dobre.

Nikt Cię tu nie potępia Kasiu ...
Ja osobiście głęboko Ci współczuję.
Ale jest mi przykro, że najwyraźniej kłamałaś w wielu rzeczach, o których tu pisałaś.
Avatar użytkownika
Szafirowa
 
Posty: 774
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 22:30
Lokalizacja: Wro

Postprzez magdi » 17 mar 2010, o 19:46

a ja cię potępiam, za to, że nie zależy Ci na sobie, że nie jesteś ważna sama dla siebie. Potępiam Cię bo sama tak kiedyś robiłam i wiem, że to jest straszne. Bo wiem, że jeżeli Ty sama o siebie się nie zatroszczysz i nie będziesz walczyć, to nikt tego za ciebie nie zrobi. My możemy radzić, odradzać, doradzać, diagnozować, ale nie podejmiemy za ciebie żadnych decyzji. Mnie też doradzali, krzyczeli, etc, ale przez długi czas byłam ślepa, głucha i odporna. I teraz wiem ile krzywd sama sobie na własne życzenie wyrządziłam.
Poza tym powiedz szczerze wróciłaś do niego bo..........dokończ tutaj. Nie odpowiedziałaś znowu na pytania: "potrzebowalas kogos - czy na pewno jego? Wrociliscie do siebie, a on znowu zaczyna Ci kontrolowac, zakazuje rozmawiac z kolezanka, bo jest o nia zazdrosny... Ma gdzies, ze Ty placzesz, ma to, co chcial - Ciebie - czy Ty naprawe TEGO potrzebowalas? " Dlaczego? Boisz się? Ja dorzucam jeszcze jedno, wystarczy kilka jego słów, a Ty wątpisz w swoją przyjaciółkę. Nie widzisz tego? Może ją tym ranisz?
Poza tym bardzo Ci współczuję i bardzo trzymam kciuki, żeby Ci się udało. Myślę sobie, że fajna z ciebie dziewczyna tylko młoda i pogubiona. Trzymam kciuki, żebyś się w tym wszystkim odnalazła.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Loki86 » 24 mar 2010, o 00:34

Oj młoda napisz jak znowu ci będzie niewygodnie w tej sytuacji. Bo najwyraźniej wybierasz tylko te rozwiązania, które są wygodne a nie te które do czegoś prowadzą.

Wyrażałaś zdecydowaną wole zmiany w swoim życiu... Pisałaś że lepiej się czujesz i masz wielkie nadzieje że będzie coraz lepiej. Jak się ogarniesz to napisz przyda ci się wsparcie innych ludzi. Tylko zacznij żyć przyszłością a nie przeszłością bo to do niczego nie prowadzi :evil:
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Postprzez Klaudia.07 » 3 kwi 2010, o 16:20

Heh... Przeczytałam prawie wszystkie Twoje posty.. Iii.. widzę że mamy dużego wspólnego, jeżeli chodzi o tą sprawę..

Nie uważam że jesteś taka i taka bo wróciłaś do Niego.. Doskonale Cie rozumiem .. :( Opowiem w skrócie że.. Chodziłam do gimnazjum, od pierwszego zetknięcia sie z Sylwka ze mną ( bo tak ma na imie ) spodobałam mu się. Cały czas starał się o mnie, powiedziałam mu moje tajemnice, o molestowaniu, o cięciu. Wspierał mnie. Był cudowny, mówił mi że nigdy by mnie nie zranił, że wolałby umrzeć niż mnie zranic, tylko jakbym dala mu szanse..Olałam Go, nie dawałam nam szans, kompletnie Go nie zauważałam, uważałam Go za takiego huligana i wg. i co by moi rodzice na to..Cały czas był za mna, minął rok a On dalej chciał być ze mną, chodziłam z kimś innym, zerwałam z tym kimś dla Niego, pocieszał mnie jak moj były chłopak mnie wyzywał. Ale po raz 2 olałam S bo zranił mnie moj były i z nikim nie chciałam sie przez jakiś czas wiązać. Był zdolłowany. Minąl kolejny rok, i moja kuzynka namowila mnie zebym z Nim sprobowala bo mnie bardzo kocha przez 3 lata ze jest świetny i wg pomagała mu, i udało się. On tracil nadzieje że bedziemy razem a tu pewnego dnia zgodzilam się. Zaczęliśmy razem chodzić, to było 10 września, początek szkoły, chodziłam do 3 gim. początki były cudowne, mieszkał 2 km ode mnie. Moi rodzice się o Nas dowiedzieli, zaczęły się obrażania Go, powiedziałam mu o tym. zawsze go bronilam gdy inni ( w tym najbardziej moi rodzice ) ciagle źle o nim mowili, wierzylam ze jest cudowny, wierzylam w jego obietnice, ze mnie nie skrzywdzi a krzywdzil za kazdym razem jak wracaliśmy do siebie, moi rodzice zabraniali mi sie z Nim spotykac, obrazali Go, ja sie stawialam za Nim, zamykalam sie w pokoju i plakalam, moglam poswiecic wszyskto dla Niego, a On mi ciagle zarzucał, ze nie staram sie zebey Go zaakceptowali, ze nie kocham Go na tyle, nie wiedzial co wtedy przezywalam, nie moglam wytrzymac w domu ale On mial to gdzies, widzial tylko to ze Go nienawidzą i ze sie "nie staram"... Od tego momentu wszystko zaczynał się psuć. Czepiał się o to że nie dałam mu przeczytać pamiętnika, nie rozumieał tego że to prywatne, moje myśli. Kłocił się o to dzien w dzień przez tydzień, zaczęłam Go unikać. Zerwałam z Nim. Zarzucał mi ż ejestem niedojrzała i niecierpliwa. Mówił że jak znajdę sobie nowego to Go pobije, ze zobaczę co zrobi. Jak tanczyłam z jakimś chłopakiem na festynie to ze swoimi kumplami chciał Go bić, ale ludzie Go powstrzymywali, odpychał mnie jak Go chciałam powstrzymać żeby Go nie bił, zrobił mi taki wstyd, nikt nie miał prawa się do mnie zbliżyć. Wrocilismy, uwierzyłam mu że tym razem bedzie ok, że się zmieni, że rzuci palenie i nic nie bedzie już pił. Było za każdym razem gorzej. Zaczął porównywać mnie do swojego psa. Wyzwywał moją rodzine. nienawidzil mojej muzyki, wylaczal ja gdy puszczalam i miałm sluchac jego durnego hip hopu. Krzyczal na mnie, robil mi afery na chodniku o byle co, wszyskto miałam robić tak jak On tego chciał. Gdy mnie rzucił to robil mi syf wsrod ludzi, rozgadywal ze mu dałam, że robiłm loda itp.na festynie podszedł do mnie, takiego miłego udawał ze chce mi coś powiedzieć i wtedy powiedział mi że jestem "kurwą".. powtarzał to kilka razy. Drwaił ze mnie, szantażował że się zabije, ze nie ma beze mnie po co żyć, że się pociął, dzwonił do mnie pijany. Manipulował mną, brał mnie na litość i znowu wróciłam. Miał dyskotekę w liceum.. A wcześniej zabroniłam mu palić a On zabronił mi się ciąć. I zaczął mnie prosić żebym pozwoliła mu zapalić 5 fajek. Nie chciałam sie zgodzić. Powiedziałam w końcu "Ok, Ty sobie zapal, a ja się potne ok ? "a On "nie no kotku.. ok, to Ty się potnij a ja sobie zapale" a ja na to "ok, to zrobie jedną głęboką co Ty na to ?" a On bezczelnie na to.. "nie, 3 kreski ale małe" a ja poszłam. Pozwolił mi się pociąć, poświęcić moje życie dla fajek?! i On mnie "kocha" ? powinnam była z Nim zerwać na zawsze, ale nie. Wybaczyłam mu, zapomniałam mu to. Cały czas mnie okłamywał. Zdradził mnie. Nie wiedziałam co robić, nie dawał mi normalnie żyć, cięłam się, byłam załamana. Wykańczał mnie. Byłam tak samo naiwna i głupia... I ślepo zkaochana. Wszystko się pewnego dnia skończyło. Trwało nawet długo. Ale do dziś Go bardzo kocham, ale nauczyłam się nawet z tym radzić. Mam nowego chłopaka, który mnie bardzo szanuje. Sylwek dzwonił do mnie 2 dni temu, wciąż mnie "kocha". Nie moze znieźć tego że kogoś mam. Moj obecny chłopak gadał z Nim, bo słyszał że chce Go bić. Pogadali, ale Sylwek wciąż nie daje mi spokoju, i wiem ze to początek, On nie odpuści...Próbował wszystkiego żebym wróciła do Niego, ale już nigdy... za dużo przeszkód, gdyby nie to jeszcze raz próbowałabym mu zaufać.. bo wciąż jestem tak naiwna.. ale On mi jest zabroniony. Codziennie wieczorami tulę się do misia od Niego i płaczę, czasmai się przez to tne. Za bardzo Go kocham. Mama chciała zebym wyrzuciła misia i lanczuszek od Niego. Ale ja tego nigdy nie zrobie. Nigdy... Tyle wspomnien, tylko przeżyć.. tyle wycierpiałam przez Niego.. czasmai nie mam po co żyć jak Go juz nie mam przy sobie, gdy Go widzę to się cała trzęsę, nie wiem.. chyba dlatego ze tak się Go boję,
Ostanio chciałam rzucić wszystko i isć do Niego, przytulić Go i powiedzieć że wracam.. mieć gdzieś co na to moja rodzina, znajomi, obecny chłopak... wiem ze i tak by Nam się nie udało bo żyjemy w dwóch zupełnie innych światach, nie dogadujemy się, On mnie traktuje jak szmate. Ale mimo to kocham Go, i zawsze będzie dla mnie najwazniejszy, wiem że nikogo nie pokocham tak jak Jego. Tęsknię za Nim ;(
Klaudia.07
 
Posty: 4
Dołączył(a): 1 kwi 2010, o 14:35

Postprzez sikorkaa » 3 kwi 2010, o 22:46

klaudio kim w tej calej historii jest Twoj obecny chlopak? :shock: jaka spelnia role? niebardzo rozumiem Twoje slowa ze S bedziesz kochac na zawsze i nikogo tak juz nie pokochasz? :shock: czy obecny Luby o tym wie? jestes wzgledem niego zupelnie szczera??
sikorkaa
 

Postprzez Klaudia.07 » 4 kwi 2010, o 11:40

On dowiedział się o tym, ze nikogo tak nie pokocham jak Sylwka ( bo On mu tak powiedział bo rozmawiali razem o mnie.. i się mnie o to zapytał a mnie po prostu zatkało i nic nie odpowiedziałam), może gadam bzdury że nikogo tak nie pokocham, może z biegiem czasu będę się z tego śmiała.. wiem że to szokujące ale zaczynam próbować wszystkiego żeby przestać myśleć o Sylwku, zacząć w końcu normalnie żyć... bo już mam tego dosyć, może zrobiłam głupotę, zdaję sobie sprawę z tego, ale ja chcę się uwolnić od Niego, czuję się jakbym była w jakieś Jego klatce. Długo byłam sama i nikomu nie dawałam szansy.. chcę spróbować i myślę ze Łukasz zdaje sobie z tego sprawę.
Nie, On nie spełnia roli pocieszyciela, jest naprawdę wspaniałym chłopakiem, i nie zamierzam Go zranić a tym bardziej bawić się Nim, bo wiem że uczucia nie są byle czym. Z Sylwkiem dawno zostało wszystko skończone i nigdy już nie będziemy razem.
Klaudia.07
 
Posty: 4
Dołączył(a): 1 kwi 2010, o 14:35

Postprzez KMN » 4 kwi 2010, o 18:23

weź tę mysl:"ze nikogo tak nie pokocham jak Sylwka" i zrob z nia ten formularz:

http://www.psychotekst.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=5091

powinno pomoc Ci sie pozbyc tej mysli.
Avatar użytkownika
KMN
 
Posty: 298
Dołączył(a): 2 paź 2009, o 01:40
Lokalizacja: Magic land

Postprzez Rozpacz » 13 kwi 2010, o 19:00

Witam.
Tak odezwałam się po dluzszej nieobcności... Chyba ktos tu wykralal to co bedzie dalej, a moze to po prostu bylo oczywiscie.
Znow sie poklocilismy to samo zakonczenie, on zawinil ja powiedzialam co mysle on zwyzywal ja zaczelam plakac on ze go nie kocham i ze sie zabije.
Poszlo o bzdure i to moja wina moglam nic nie mowic... Mial tajemnice przedemna. Uwaza ze przy mnie jest niedowartościowany, ze nie mowie mu ze mi sie podoba ( mowie, a jak powiem to on ze klamie ) i zalozyl konto na maxmodels odkrylam to bo kolezanka mi powiedziala, a dzis odkrylam fotke pl, w opisie "o sobie" napsane jaki jest cudowny ze milosc najwazniejsza a slowa o tym ze ma dziewczyne tam nie ma. Jakies kobiety w znajomych jego zdjecia, ochy achy i jeszcze mowi mi ze przynajmniej ktos mu powie ze jest ladny. Zrobilam awanture, wyrazilam co czuje, bylam wstrzasnieta, on oczywiscie zaczal mi wypominac wszystko co zrobilam, ze bylam gorsza, ze on nic nie zrobil. Zaczal mnei wyzywac, wrzeszcec na mnie, ponizac mnie. Ja nie odbieralam telefonow, to mi grozil potem powiedzial ze go nie kochalam nigdy ze mi nie zalezy jak kazdemu na nim i ze sie zabije. Pisalam dzwonilam nie odpowiada. Napisalam smsmy do jego matki ale nie wiem czy one cos dadza.
Juz czesniej sie klocilismy i zawsze on mnie karcil ja przepraszalam bylam cudowna i tyle. Ostatnio jego matka zabronila mu jechac do mnie i nie wiadomo czy bysmy sie spotkali przez najblizszy rok.
Mam problemy w domu, z mama sie nie odzywam w nikim nie mam wsparcia, przyjaciol, znajomych. Mam tylko jego. On mi daje prezenty pisze smsy na dobranoc, dba o mnie tylko czasem go ponosi...
Co mam zrobic... Nie potrafie juz odejsc...
Rozpacz
 
Posty: 96
Dołączył(a): 27 lut 2010, o 11:31

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 160 gości