Heh... Przeczytałam prawie wszystkie Twoje posty.. Iii.. widzę że mamy dużego wspólnego, jeżeli chodzi o tą sprawę..
Nie uważam że jesteś taka i taka bo wróciłaś do Niego.. Doskonale Cie rozumiem ..
Opowiem w skrócie że.. Chodziłam do gimnazjum, od pierwszego zetknięcia sie z Sylwka ze mną ( bo tak ma na imie ) spodobałam mu się. Cały czas starał się o mnie, powiedziałam mu moje tajemnice, o molestowaniu, o cięciu. Wspierał mnie. Był cudowny, mówił mi że nigdy by mnie nie zranił, że wolałby umrzeć niż mnie zranic, tylko jakbym dala mu szanse..Olałam Go, nie dawałam nam szans, kompletnie Go nie zauważałam, uważałam Go za takiego huligana i wg. i co by moi rodzice na to..Cały czas był za mna, minął rok a On dalej chciał być ze mną, chodziłam z kimś innym, zerwałam z tym kimś dla Niego, pocieszał mnie jak moj były chłopak mnie wyzywał. Ale po raz 2 olałam S bo zranił mnie moj były i z nikim nie chciałam sie przez jakiś czas wiązać. Był zdolłowany. Minąl kolejny rok, i moja kuzynka namowila mnie zebym z Nim sprobowala bo mnie bardzo kocha przez 3 lata ze jest świetny i wg pomagała mu, i udało się. On tracil nadzieje że bedziemy razem a tu pewnego dnia zgodzilam się. Zaczęliśmy razem chodzić, to było 10 września, początek szkoły, chodziłam do 3 gim. początki były cudowne, mieszkał 2 km ode mnie. Moi rodzice się o Nas dowiedzieli, zaczęły się obrażania Go, powiedziałam mu o tym. zawsze go bronilam gdy inni ( w tym najbardziej moi rodzice ) ciagle źle o nim mowili, wierzylam ze jest cudowny, wierzylam w jego obietnice, ze mnie nie skrzywdzi a krzywdzil za kazdym razem jak wracaliśmy do siebie, moi rodzice zabraniali mi sie z Nim spotykac, obrazali Go, ja sie stawialam za Nim, zamykalam sie w pokoju i plakalam, moglam poswiecic wszyskto dla Niego, a On mi ciagle zarzucał, ze nie staram sie zebey Go zaakceptowali, ze nie kocham Go na tyle, nie wiedzial co wtedy przezywalam, nie moglam wytrzymac w domu ale On mial to gdzies, widzial tylko to ze Go nienawidzą i ze sie "nie staram"... Od tego momentu wszystko zaczynał się psuć. Czepiał się o to że nie dałam mu przeczytać pamiętnika, nie rozumieał tego że to prywatne, moje myśli. Kłocił się o to dzien w dzień przez tydzień, zaczęłam Go unikać. Zerwałam z Nim. Zarzucał mi ż ejestem niedojrzała i niecierpliwa. Mówił że jak znajdę sobie nowego to Go pobije, ze zobaczę co zrobi. Jak tanczyłam z jakimś chłopakiem na festynie to ze swoimi kumplami chciał Go bić, ale ludzie Go powstrzymywali, odpychał mnie jak Go chciałam powstrzymać żeby Go nie bił, zrobił mi taki wstyd, nikt nie miał prawa się do mnie zbliżyć. Wrocilismy, uwierzyłam mu że tym razem bedzie ok, że się zmieni, że rzuci palenie i nic nie bedzie już pił. Było za każdym razem gorzej. Zaczął porównywać mnie do swojego psa. Wyzwywał moją rodzine. nienawidzil mojej muzyki, wylaczal ja gdy puszczalam i miałm sluchac jego durnego hip hopu. Krzyczal na mnie, robil mi afery na chodniku o byle co, wszyskto miałam robić tak jak On tego chciał. Gdy mnie rzucił to robil mi syf wsrod ludzi, rozgadywal ze mu dałam, że robiłm loda itp.na festynie podszedł do mnie, takiego miłego udawał ze chce mi coś powiedzieć i wtedy powiedział mi że jestem "kurwą".. powtarzał to kilka razy. Drwaił ze mnie, szantażował że się zabije, ze nie ma beze mnie po co żyć, że się pociął, dzwonił do mnie pijany. Manipulował mną, brał mnie na litość i znowu wróciłam. Miał dyskotekę w liceum.. A wcześniej zabroniłam mu palić a On zabronił mi się ciąć. I zaczął mnie prosić żebym pozwoliła mu zapalić 5 fajek. Nie chciałam sie zgodzić. Powiedziałam w końcu "Ok, Ty sobie zapal, a ja się potne ok ? "a On "nie no kotku.. ok, to Ty się potnij a ja sobie zapale" a ja na to "ok, to zrobie jedną głęboką co Ty na to ?" a On bezczelnie na to.. "nie, 3 kreski ale małe" a ja poszłam. Pozwolił mi się pociąć, poświęcić moje życie dla fajek?! i On mnie "kocha" ? powinnam była z Nim zerwać na zawsze, ale nie. Wybaczyłam mu, zapomniałam mu to. Cały czas mnie okłamywał. Zdradził mnie. Nie wiedziałam co robić, nie dawał mi normalnie żyć, cięłam się, byłam załamana. Wykańczał mnie. Byłam tak samo naiwna i głupia... I ślepo zkaochana. Wszystko się pewnego dnia skończyło. Trwało nawet długo. Ale do dziś Go bardzo kocham, ale nauczyłam się nawet z tym radzić. Mam nowego chłopaka, który mnie bardzo szanuje. Sylwek dzwonił do mnie 2 dni temu, wciąż mnie "kocha". Nie moze znieźć tego że kogoś mam. Moj obecny chłopak gadał z Nim, bo słyszał że chce Go bić. Pogadali, ale Sylwek wciąż nie daje mi spokoju, i wiem ze to początek, On nie odpuści...Próbował wszystkiego żebym wróciła do Niego, ale już nigdy... za dużo przeszkód, gdyby nie to jeszcze raz próbowałabym mu zaufać.. bo wciąż jestem tak naiwna.. ale On mi jest zabroniony. Codziennie wieczorami tulę się do misia od Niego i płaczę, czasmai się przez to tne. Za bardzo Go kocham. Mama chciała zebym wyrzuciła misia i lanczuszek od Niego. Ale ja tego nigdy nie zrobie. Nigdy... Tyle wspomnien, tylko przeżyć.. tyle wycierpiałam przez Niego.. czasmai nie mam po co żyć jak Go juz nie mam przy sobie, gdy Go widzę to się cała trzęsę, nie wiem.. chyba dlatego ze tak się Go boję,
Ostanio chciałam rzucić wszystko i isć do Niego, przytulić Go i powiedzieć że wracam.. mieć gdzieś co na to moja rodzina, znajomi, obecny chłopak... wiem ze i tak by Nam się nie udało bo żyjemy w dwóch zupełnie innych światach, nie dogadujemy się, On mnie traktuje jak szmate. Ale mimo to kocham Go, i zawsze będzie dla mnie najwazniejszy, wiem że nikogo nie pokocham tak jak Jego. Tęsknię za Nim ;(