przez Koteczek » 19 lut 2011, o 16:20
Odkrywanie siebie na nowo... ciężki orzech do zgryzienia... po czymś takim... To jak wspinaczka bardzo stromym zboczem... Terapia pomaga - nauczy, jak zapiąć linę, jak wykonać dany krok ale ten krok trzeba wykonać... Co z tego, że się nieraz wywali w drodze do szczytu? Że czasami spadnie się nawet o te parę metrów do tyłu?
Też przez to przechodzę, odkrywam siebie na nowo... jak maleńkie dziecko, które uczy się chodzić....
Kiedyś, a było to parę lat temu wp*********m się w przypadkowe relacje seksualne, sporo było w tym alkoholu, tak celowo by się znieczulić - dopiero ten ogon odcinam, wbijam sobie do opornego kociego łba, że dziś przecież żyję inaczej, że tamtego już nie ma...
Jak cudownie usiąść w autobusie/pociągu/samochodzie i mieć w nosie kto (czyli: w razie gdyby siedział facet) jest pasażerem obok...
Jak cudownie się wtulić, i zapomnieć o całym świecie... jak cudownie smakuje pocałunek...
Cudownie, gdy nie gnębią sny w których to wraca, a jak już się tego typu sen pojawi, to jest to symboliczne...
Ale łatwo nie jest. Nadal, gdy ktoś zagai o te tematy powoduje to sp********y nastrój do końca dnia, mam ochotę taką osobę rozszarpać. Generalnie unikam programów o tej tematyce (choć publikacje pisane już swobodnie czytam)...
Nie doszłam do szczytu, nadal idę... jestem na terapii, gdzie w kwietniu stukną z tym 3latka... co jest najlepsze? anioł w ludzkiej skórze w moim życiu, który jest jeszcze geograficznie daleko... nie chcę robić tu reklamy plusowi, ale mamy opcję darmowych rozmów za tanią cenę miesięcznie...
madzia, trzymaj się... trzymajcie się wszyscy i wszystkie z takimi przejściami (tulę)