Jednak nie kocha...

Problemy z partnerami.

Postprzez bunia » 14 mar 2010, o 10:15

....czekac.....chyba wystarczy bombardowania....
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Ladybird » 14 mar 2010, o 10:54

odchodzę od zmyslow..
Czemu milczy jak zaklęty ???
Czy faceci ,nawet tak poukladani tak mają???
Czy chce skonczyc i nie wie jak powiedziec?
Juz wolę ,zeby to powiedzial...
Przeciez planowal jeszcze wczoraj rano ze mną zycie....
CO SIE STALO!!!!
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez mahika » 14 mar 2010, o 10:59

lad. chyba jednak sie nie zmieniłaś tak bardzo.
wkurzył się to się nie odzywa. jak mu przejdzie to se odezwie.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Ladybird » 14 mar 2010, o 11:01

Jestewm glupia, po co tyle wczoraj mowiłam ???
Chcial mi dac samochod ,ktory planuje kupic i chyba sie obrazil, bo zamiast mu dziekowac ,stwierdzilam ,ze taka limuzyna tu sie do niczego nie przyda bo jest niepraktyczna i droga w utrzymaniu.
Za duzo gadalam o uczuciach tez.
Spieprzylam cos wspanialego ..
Z drugiej strony nie pojmuję ,jak mozna tak milczec i po co?
Co to da ?
Tylko dręczy się drugą osobę, dla ktorej robilo się tyle jeszcze wczoraj.
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez bunia » 14 mar 2010, o 11:34

....nie szalej........pewnie musi sobie tez poukladac w glowie.....to nie pociag expressowy........na pewno sie wyjasni.......
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Ladybird » 14 mar 2010, o 12:43

Faktycznie mam dalej problem z tymi sprawami.
Dobrze, ze mam takiego wyrozumialego faceta.
Stwoworzyłam sobie calą teorię dziejów. On zwyczajnie wczoraj zostawil telefon w ładowarce samochodowej i wyciszyl, więc rano nic nie słyszał, a ja wpadlam w panikę.
Rozmawialismy dzisiaj ,on twierdzi ,ze to bardzo dobrze ,ze mowie o wszystkim, to wazne.
Powiedzialam mu o tych swoich lękach ,on tez ma swoje, nie chcialby w przyszlosci uslyszec ode mnie ,ze zmarnowalam sobie zycie bedąc z nim ,ze nie spelnil moich oczekiwan i tego sie boi. To uslyszal od zony przy rozstaniu.
Niestety swoje przezylismy i stąd te lęki . On twierdzi ,ze dobrze ,ze o tym rozmawiamy .
Co za facet .TO SKARB !
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez bunia » 14 mar 2010, o 12:50

:usmiech2: ....uff....
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez the hooded man » 14 mar 2010, o 17:11

Oj skarb. :)
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez Ladybird » 16 mar 2010, o 09:33

Juz nie mam sily bronić się przed uczuciem. Po tych wszystkich zdarzeniach i po tym wszystkim ,co dla mnie robi , zdalam sobie sprawę z wlasnych uczuc.
Jeszcze wczoraj okazalo sie ,ze muszę miec operacje. On mnie pocieszal, mowil, ze bedzie przy mnie w te dni. Kocham Go, juz wiem i moje uczucie rośnie.
Ale boję się teraz ,gdzy jestem na tej gorszej pozycji .
Nie bardzo wqiem ,jak sie zachowywac teraz? To znaczy okazywac mu to?
On chyba tego potrzebuje, moze to konsekwencja jego nieudanego malzeństwa?
Nie wiem ,jestem bardzo ciepla, bo to jest naturalna moją reakcją i postawnowilam ,ze moje zachowanie bedzie spontaniczne.
Ogolnie sytuacja jest trochę dziwna i nietypowa, trudna do zrozumienia, bo czy spotkaliscie sie z czyms takim?
Niby nie kjocha, a chce byc ze mn,ą dba o mnie ,robi duzo dla mnie, jest cieply ,mily ,przytula, trzyma za ręke, patrzy sie w oczy ...
Chce ,abym Go kochala i okazywala to...
Dziwne ,prawda?
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 16 mar 2010, o 12:09

Ladybird napisał(a):Ale boję się teraz ,gdzy jestem na tej gorszej pozycji .

????
A niby czemu? Wiesz co, moim zdaniem takie podejście jest objawem choroby która cały czas Ci towarzyszy - lęku przed porzuceniem, lęku przed zaufaniem, lęku przed trudnymi emocjami i stąd obsesyjnej potrzeby kontroli, ważenia, mierzenia, badania kto jest bardziej zaangażowany.
Czemu masz być na gorszej pozycji? A jakie znaczenie ma owa ,,pozycja"partnera ( cokolwiek to znaczy) dla TWOJEGO samopoczucia ? I co to znaczy gorsza? Czy znasz jakieś wzorce, mierniki, wskaźniki tego czy pozycje są równe? Czy liczy się owa wyimaginowana pozycja czy to co się rzeczywiście wydarza tzn. : wzajemy kontakt, rozmowa, dotyk, zachowania, itp. i Twoje dobre samopoczucie z tego powodu?
Wiem, że jesteś innego zdania, ale moim zdaniem kontynuacja terapii wcale by Ci nie zaszkodziła.
Lady, spróbuj skupić się na tym co dzieje się naprawdę tu i teraz, a nie produkować w swojej głowie scenariusze, nie analizuj, po prostu bądź.
Pomyśl sobie: DZIŚ jestem szczęśliwa, bo fajnie nam się rozmawiało, DZIŚ jestem szczęśliwa bo jestem zakochana, DZIŚ jestem szczęśliwa bo mam za kim tęsknić itp.
A jeśli się nie uda? To będzie Ci smutno, ale smutek czy nawet rozpacz to normalne doświadczenia ludzkie - przychodzą, trwają ale i odchodzą. Uważaj, bo ze strachu przed smutkiem, możesz pozbawiać się sama radości i szczęścia.
W sytuacji kiedy Twój partner, podobnie jak Ty, może mieć pewne problemy ze związkiem ( może to spadek po alkoholowej rodzinie?) to wydaje mi się, ze jedynym właściwym zachowaniem jest aprobowanie go takim jaki jest teraz, docenianie, akceptowanie, ufanie. Nie kombinuj- jeśli się cieszysz , że on jest taki jaki jest - to mu to powiedz i okaż. Tak mi się wydaje.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez bunia » 16 mar 2010, o 12:19

....dobrze Ci sie Sanne wydaje :wink: .....

:slonko:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez woman » 16 mar 2010, o 12:32

Lady, poniekąd rozumiem Twoje obawy, bardzo nawet.
Kochać, oddać się komuś, ufać, wierzyć, pragnąć, tęsknić to piękne jest.
Ale jak to zrobic bez obaw, kiedy sie tyle przeszło i tyle razy dostało po dupie.
Nie napiszę nic odkrywczego. W zasadzie moge podpisać się pod wypowiedzią Sanny.
Czasem trzeba zaryzykować i nie rozkminiać na drobne każdego szczególiku.
Ja widzę uczucie z Jego strony Lady, ale może on nie potrafi tego nazwać.
Może myli uczucie z zakochaniem, fajerwerkami, motylami w brzuchu.
A przecież nie zawsze od tego miłość się zaczyna.
Nie rozmyślaj Lady, nie cuduj, poprostu bądź szczęśliwa :)

Ściskam.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez carita » 16 mar 2010, o 14:34

Przeczytałam cały wątek i wszystkie Twoje wypowiedzi. Doskonale rozumiem Twój niepokój, bo jeśli go masz, to masz i nie da się oszukać samej siebie. Ja mogłabym go nie mieć, a Ty masz i nie zamierzam Ci radzić: zapomnij o tym niepokoju. Może w niepewności i niestałości nie da się radować tym „dziś”. Pewnie, że nikt nie zapewni na 100% o uczuciach do grobowej deski, ale liczy się właśnie to tworzone przez partnera i dla partnera poczucia bezpieczeństwa uczuciowego, które albo jest albo go nie ma. Brakuje mi Twojego pytania do partnera, co on rozumie pod pojęciem, że Cię nie kocha. Czyli, co dla niego znaczy kochać kogoś. Z tego, co piszesz, to jego zachowanie i to, co okazuje, to jest właśnie miłość. Może to mylnie wyciągnięte wnioski, wszak nigdy nie da się opisać wszystkiego, ale na podstawie Twoich wpisów, ja zadaje sobie pytanie: Ale dlaczego ten facet mówi, że jej nie kocha? Może kocha, tylko sam o tym nie wie? :) Może wymyślił sobie jakieś szczególne fajerwerki, których oczekuje? Można pogdybać, że może on ma na myśli te motyle w brzuchu, które pojawiają się w fazie zakochania, ale nie stanowią o miłości. Może tego mu brakuje? Tylko że to nie jest przecież miłość. Nastolatki mylą zakochanie z miłością, ale dorosły człowiek w pewnym wieku już wie, co to jest prawdziwe uczucie. Druga rzecz, jaka mi przyszła do głowy, to że jednak w którymś punkcie jego bycia z Tobą on udaje i robi coś, czego nie czuje, czy nie chce, a Ty o tym nie wiesz, bo daje Ci mylne sygnały. Innego wytłumaczenia nie widzę, bo dla mnie jeśli naprawdę on szczerze daje Ci to, o czym piszesz, to po prostu kocha. Takie „rzeczy” daje się z miłości. Pewnie najlepiej byłoby zapytać go właśnie o to, jak rozumie miłość, kochanie kogoś i w tym kontekście, czego mu brakuje, żeby móc uczciwie powiedzieć, że Cię kocha. Czekanie na miłość jest według mnie trochę niepoważnym podejściem do sprawy. No bo co, ma nagle któregoś dnia spaść na niego jak cegłówka i powalić na ziemię? Przecież miłość to coś, co pielęgnujemy, ale i tworzymy każdego dnia, wkładając w to własny wysiłek, który jednak nie jest dla nas ciężarem, właśnie dlatego, że robimy wszystko dla kochanej osoby.

Skopiowałam dwie najpopularniejsze „definicje” miłości i porównałam z tym, co piszesz o swoim związku. Trudno się do czegoś przyczepić :) Myślisz, że problem tkwi w którymś z tych punktów?

Według Roberta Sternberga miłość można opisać przy pomocy trzech zasadniczych składników. Są to namiętność, intymność i decyzja/zobowiązanie.

Intymność
Intymność, czyli bliskość, to wszelkie pozytywne uczucia i działania wzmagające przywiązanie partnerów.
Według Sternberga, na tak pojmowaną intymność składają się:
• pragnienie dbania o dobro partnera,
• przeżywanie szczęścia w obecności partnera i z jego powodu,
• szacunek dla partnera,
• przekonanie, że można na niego liczyć w potrzebie,
• wzajemne zrozumienie,
• wzajemne dzielenie się przeżyciami i dobrami duchowymi i materialnymi,
• dawanie i otrzymywanie uczuciowego wsparcia,
• wymiana intymnych informacji,
• uważanie partnera za ważny element własnego życia;
Emocje składające się na intymność są w dużej mierze wynikiem komunikacji między partnerami i rozumienia potrzeb osoby kochanej.

Namiętność
Namiętność to przeżywanie silnych emocji zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Gdy intensywność namiętności jest wysoka, przeżywa się takie emocje jak pożądanie, radość, podniecenie, tęsknotę, zazdrość, niepokój. Stanom tym towarzyszy silna motywacja do połączenia się z obiektem miłości, fizycznej bliskości, kontaktów seksualnych.

Zaangażowanie
Zaangażowanie (decyzja/zobowiązanie) w utrzymanie związku to wszelkie działania mające na celu przekształcenie miłości w trwały związek. Jest to świadoma decyzja co do tego, czy chcemy zostać w danym związku, czy jest on dla nas satysfakcjonujący. Jest to więc składnik miłości, którego nasilenie sami kontrolujemy. Silne zaangażowanie może być czynnikiem skutecznie podtrzymującym dany związek. W parach zadowolonych z małżeństwa, zaangażowanie jest zazwyczaj najsilniejszym składnikiem podtrzymującym uczucie miłości w danym związku.

Przez czynną, dojrzałą miłość Fromm rozumiał:
• Dawanie siebie innym; gdy więcej radości czerpie się z dawania niż brania.
• Gdy drugi człowiek, obdarzany uczuciem, budzi głębokie i żywe zainteresowanie; zachowaniem powinna kierować troska o dobro tej osoby.
• Odpowiedzialność za zaspokajanie potrzeb osoby kochanej, w tym głównie potrzeb psychicznych.
• Poszanowanie dla odmienności drugiego człowieka, pozwalanie na rozwój jego indywidualności.
• Staranie, by jak najlepiej poznać osobę kochaną.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Ladybird » 16 mar 2010, o 16:24

---------- 15:22 16.03.2010 ----------

Witaj Carito w moim wątku,
faktycznie czytając zacytowaną przez Ciebie definicję miłości ,trzeba stwierdzic ,ze moj partner spelnia te wszystkie punkty skladające sie na milosc .
Zresztą daje mi o niebo więcej niz Ci z mojej przeszlosci ,ktorzy niby mnie kochali. Wlasciwie daje mi wszystko ,nie mam zadnych zastrzezen , poza jednym ,ze mowi ,ze jeszcze nie czuje prawdziwej milosc do mnie.
Rozmawialismy o tym, jako ,ze z nim mozna rozmawiac ,nawet na trudne temnaty.
Spytalam sie ,co rozumie pod pojęciem milosci ,bo wg mnie zachowuje sie jak zakochany czlowiek .
Nie umial okreslic jasno ,stwierdzil tylko ,ze to sie wie , a wg niego czuje cos do mnie ,ale jeszcze nie milosc. Chce to poczuc i ma nadzieje ,ze to przyjdzie, bo wywoluje u niego wiele cieplych uczuc, podobam mu sie, czuje poządanie, uwielbia seks zze mna, czuje zaangazowanie, potrzebe bycia ze mna ,tesknote, uwielbia byc ze mna, ceni mnie za dobroc i charakter, za cieplo ,ktore mu daje. Jak myslal ,ze chce zerwac kilka dni temu ,poczul ogromna pustke i nawet jego kolezanka z pracy spytala sie ,czy go ktos nie rzucil.
Stad są moje rozterki ,bo naprawde nie rozumiem Go , dlaczego tak sie broni (? ) przed uczuciem, dlaczego mowi ,ze to nie to?
Tyulko to mnie niepokoi ,bo kilka lat temu byl w zwiazku z kobieta pol roku ,nawet przemieszkiwali razem, ale po tym czasie stwierdzil ,ze nie pokochal i rozstal sie. Ta historia ,ktora poznalam juz dawno dala mi wiele do myslenia. Balam sie ,ze z nami to sie powtorzy, bo jak mozna decydowac sie na mieszkanie z kims ,bez uczuc?
On jednak twierdzi ,ze teraz to co innego , bo ja jestem inna ,kobieca, seksowna, a ona miala tylko dobry charakter i to bylo za malo.
Nie wyobraza sobie rozstania, chociaz dwa dni temu uslyszlam ,ze ma obawy . Mianowicie boi sie ,ze nie spelni moich oczekiwan ,ze daje mi za malo (sic! ) i kiedys mu powiem , jak eks zona, ze zarnowalam sobie zycie bedac z nim.
Zapewnilam ,ze o takim mężczyzniew marzylam cale zycie i naprawde robi dla mnie wszystko ,co tylko mogę zapragnąc,.
Trudne to wszystko ...
Pozytywne jednak ,ze rozmawiamy o tym, ze rozmowy z nim nie wywolują wqe mnie niezdrowych emocji , jetem spokojna, choc czasem wychodza demony z przeszlosci ,chociazby jak ostatnio ,kedy wydawalo mi sie ,ze mnie unika i nie odzywa sie.
Zapewnil mnie ,ze przenigdy by tak nie zrobil, to nie w jego stylu.
Bardzo tęsknie za nim, nie mozemy jeszcze byc razem ,bo nie bedziemy miec za co zyc. Na taki skok w glęboką wodę on nie jest gotow.
Musze najpierw ruszyc z firmą, on ma mieszkanie w innym miescie, ale nie jest gotow jeszcze na sprzedaz i zainwestowanie we wspolną przyszlosc. Moze dlatego twierdzi ,ze nie kocha?

---------- 15:24 ----------

Mowi tez ,ze wie, ze stac go na wiele wiecej ? Na cóż jeszcze ???? :shock:
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Sanna » 16 mar 2010, o 17:03

Tak sobie myślę, że mogłabyś sobie określić jakiś nieprzekraczalny termin przez który poczekasz aż on się zdecyduje na wspólne życie. Może 1,5 roku znajomości, moze 2 lata? Na wypadek gdyby Pan wciąż nie był gotowy do zamieszkania z Tobą. Nie byłoby dobrze gdyby on nie był w stanie podjąć decyzji przez np. 10 lat :)
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 367 gości