Jak przetrać gdy On się wyprowadził? Z przymrużeniem oka ;)

Problemy z partnerami.

Jak przetrać gdy On się wyprowadził? Z przymrużeniem oka ;)

Postprzez munsand » 10 mar 2010, o 19:28

Tak mało optymistycznych wątków na tym forum - co nie jest dziwne, ale może komuś to pomoże :) (i mnie przy okazji).
Wyprowadził się....
1. Mogę przeczytać książki na które nie miałam czasu - (wspólne wieczory itp).
2. Mogę oglądać filmy które lubię,
3. Mam czas na odnowienie starych znajomości, które się skończyły z braku czasu lub np. braku sympatii partnera dla danej osoby,
4. Jem co chce i kiedy chcę (mój mąż był na diecie, więc nie wszystkich to dotyczy :))
5. Nie tracę czasu w domu na czekanie, aż mąż wróci, spóźnia się dziecko czeka, ja się nakręcam, teraz planuję dzień pod kontem swoim i dziecka bez stresu,
6. Mogę zmienić fryzurę i ubiór i nie zastanawiać się czy jemu się spodoba,
7. Schudłam 7 kg mam rozmiary 90x60x90 - wszyscy mówią, że wyglądam świetnie (w życiu nie słyszałam tyle komplementów.
8. Planuję życie pod kontem własnych potrzeb a nie jego.
Może macie jeszcze jakieś pomysły ? :)
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez Sansevieria » 10 mar 2010, o 19:36

Mogę zrobić "babski wieczór" nie mając problemu z usunięciem męża z domu oraz wisieć godzinę na telefonie nie słysząc aluzyjnych chrząknięć , mogę siedzieć w łazience dowolnie długo, a o poranku nie słysze nerwowego stukania do drzwi tejże łazienki i spokojnie mogę umalować sobie również lewe oko w dobrym oświetleniu...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Smerfna » 10 mar 2010, o 21:15

Nie tęsknie!!! Nie czekam na telefon!!! Aż wkońcu łaskawie sobie o mnie przypomni!!!! Czyli jestem spokojniejsza.

Mogę być gdzie chce, i z kim chce nie tłumacząc się póżniej co gdzie jak i po co ;)

Możemy chodzić cały dzień po mieszkaniu w piżamie, bez makijażu.... ;)
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez doduś » 11 mar 2010, o 11:11

a teraz wyobraźcie sobie, ze mozecie robić to wszystko mając mężczyznę w domu... mężczyznę, którego kochacie i który Was kocha :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Asik35 » 11 mar 2010, o 11:25

Świetny wątek :)
Co jeszcze można dodać :
- wysypiam się, bo nikt mi w końcu nie chrapie nad uchem !
- nie czekam na telefon, nie analizuję każdego jego słowa, zachowania- co za ulga...
- mogę spędzić cały weekend poza domem i nikt nie wnika gdzie byłam, z kim byłam itp.
Asik35
 
Posty: 165
Dołączył(a): 30 lip 2009, o 10:49
Lokalizacja: tak blisko tak daleko

Postprzez munsand » 11 mar 2010, o 11:28

---------- 10:26 11.03.2010 ----------

Oj Doduś Doduś......., możemy sobie tylko to niestety wyobrazić.
Po pierwsze nasza natura kobieca nie pozwala nam na to, my same mamy skłonności do podporządkowywania swojego, życia pod was facetów. Po drugie żaden facet na dłuższą metę nie wytrzyma takiej sytuacji. Wy też lubicie jak o was zabiegamy, dbamy, i dajemy wam do zrozumienia, że jesteście ważni - co automatycznie wyklucza wybitnie egoistyczne podejście do własnej osoby na które możemy sobie pozwolić gdy nasz ukochany nas zostawi.

---------- 10:28 ----------

Jak mi się nie chce sprzątać to nie sprzątam.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez doduś » 11 mar 2010, o 11:56

ja tylko szukam złotego środka ;)
nawet wiem jak się nazywa... Twoje szczęście, moje szczęście
Twoja wolność, moja wolność.

I wierzę, że to nie utopia. Bo jak jest spójnik prawdziwej miłości pochodzącej od Boga (czy jak Go tam ktokolwiek zwie) to jest wszystko, co powinno być i nie ma tego, czego być nie powinno. A jeśli czegoś dobrego nie ma to do tego dążymy, a jeśli coś złego się pojawia to nie jest to silniejsze ode mnie.

Tak filozoficznie :)

Wiem, jestem wariatem. Ale otworzyłem oczy i tym co nagle zobaczyłem jestem olśniony. Przyglądam się sobie - uczę się przyglądać się sobie, czuć co czuję i nazywać to. I wiem, że jestem na dobrej drodze bo pragnę mojej głębokiej przemiany a jednocześnie wiem, że gdzieś głęboko nie chcę się zmieniać. I to pierwszy krok do tego, by być sobą prawdziwym.

Obudziłem się i już nie ma mozliwości, bym znów marnował swoje życie śpiąc.

Uff...



paradoks.

zanim zostałem sam nie chciałem przyjąć wielu ograniczeń, które "musiałem" sobie narzucać będąc w związku. Dziś zauważam, że nakładam SAM SOBIE jeszcze wiecej ograniczeń niż miałem wtedy. Ale ponieważ mam poczucie robienia tego dla SIEBIE robię to z radoscią i pokorą. Nie chcę przede wszystkim ranić siebie. NIe chcę się źle czuć, tak jak wiele razy sie czułem. Nie chcę cierpieć niepotrzebnie tylko dlatego że coś jest silniejsze ode mnie, jest moim nałogiem. Chcę być szczęśliwy .I prawdziwie kochać.

Kiedy skuwam z siebie skorupy syfu w jakim żyłem odkrywam co jest we mnie. Co Bóg (czy jak go tam nazwiecie) mi zabrał i co mi zostawił. I za wszystko mu dziękuję. A to, co mi zostawił jest piękne.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez caterpillar » 11 mar 2010, o 12:29

munsand to bardzo fajne,ze starasz sie dostrzegac zalety swojej sytuacji

:ok:

tylko cholewka zgadzam sie z dodusiem..pomijajac punkty 7 i 8 z pozostalymi nie mam problemow :? :wink:

ALE jesli odejscie faceta gwarantuje ,ze schudne te 7 kilo :prosi: to zara lece wystawic mu walizki :wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Sansevieria » 11 mar 2010, o 12:49

Munsand, nie tylko jak nie chcę sprzątać nie sprzątam, ale jeszcze na dodatek nie mam do sprzątania śrubokrętów ze stołu w salonie i gwoździ z kuchennego...
Pisząc to, co piszę, odwołuję się do wspomnień z czasu po rozwodzie. Ale uczciwość nakazuje wyznać, że jestem zamężna ponownie i wcale nie muszę sobie różnych rzeczy wyobrażać, bo tym razem choć nie po samych płatkach róż, ale nieźle nam idzie już od dobrych paru lat. Pierwszy mąż był ewidentnie toksyczny, drugi ma tylko zwykłe ludzkie wady. Oraz, na wypadek gdyby to czytał, DUŻO ZALET :D
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 11 mar 2010, o 13:40

"Utopia", o której wspominacie jest możliwa, jak najbardziej !
I jej Wam okropnie serdecznie życzę !
:)

U mnie - oprócz 8p. wym. przez munsand /bo w zw. part. nie da się przewartościowywać czystego egoizmu jednej ze stronic/ - jest okej, a nawet super okej ;).
:)
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez munsand » 11 mar 2010, o 14:44

Utopia jest możliwa i ja też w nią wierzę - tylko niestety nie trwa wiecznie. To dziwne, obydwoje z moim jeszcze mężem stwierdziliśmy, że przez 10 lat nasze małżeństwo było udane i byliśmy w nim szczęśliwi..... no i skończyło się...
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez doduś » 11 mar 2010, o 14:50

no to skoro byliście szczęśliwi to dlaczego się rozpadło, hę ? a co t ojest tak naprawdę szczęście ? Kto dobrowolnie rezygnuje ze szczęścia na rzecz cierpienia ? Postawię tezę, że ktoś tu okłamuje - i zdaje się że samego siebie.
Jeśli okłamuję samego siebie nie mogę być prawdziwy wobec innych. W imię czego okłamuję samego siebie ?

Truizm - ale doświadczyłem, że prawda wyzwala


i jeszcze jedno - coście się tak dziewczyny uczepiły tej utopii ? Ja napisałem, że wierzę, że to NIE JEST UTOPIA!! A wy w większości od razu zza węgła, ze szczęście i wolność w związku to utopia... Jakieś to myślenie dla mnie pokrętne.

Nie interesuje mnie życie w utopii. Interesuje mnie życie realne, świadome i przeżyte!
Kurna, ale mam w środku moc!! Wiarę, nadzieję, miłość a wszystko to razem tworzy MOC od Boga. Nawet jeśli tylko na chwilę, to dzięki tej mocy moja chwila, właśnie ta, w której piszę te słowa jest dobra i właśnie taka w jakiej chcę żyć. SWIADOMA ŻYCIA
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez mayflow3r » 11 mar 2010, o 20:19

ja tam nie wiem.. rozstalismy sie i moge powiedziec co najwyzej, ze potwornie mi sie nudzi.. to pewnie dlatego, ze minelo malo czasu jeszcze, wiec nie jestem gotowa ukladac sobie rzeczy od nowa. albo dlatego, ze wczesniej bardzo dlugo sie po prostu bardzo przyjaznilismy, w zwiazku tez byl najblizszym przyjacielem, wiec inni poszli troche w odstawke.

dla zlosliwych i dociekliwych to nie bylo tak, ze uzaleznilam sie od niego w zwiazku, po prostu byl naprawde najlepszym przyjacielem i oboje stwierdzilismy, ze to ogromny pech jak twoj najlepszy przyjaciel jest jednoczesnie twoim swiezo-bylym partnerem..

a te wszystkie rzeczy - moze oprocz nauki - moglam robic przy nim, wiec hmm.. :wink:
Avatar użytkownika
mayflow3r
 
Posty: 9
Dołączył(a): 4 mar 2010, o 22:21
Lokalizacja: psychologia

Postprzez munsand » 11 mar 2010, o 23:46

Doduś, nikt tutaj się nie okłamuje - 10 lat było dobrze a ostatnie 3 były trudne. Dużo się działo - dziecko, budowa domu, przeprowadzka firmy i domu, choroba, pomylone wyniki badań (z których wynikało, że zostało może miesiąc życia), brak czasu dla siebie, i wiele innych a rok temu doszła zdrada, bo ta tegoroczna myślę, że jest konsekwencją poprzedniej. Nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić ot tyle. Z powodu ostatnich 3 lat nie mogę przekreślić poprzednich 10.
Tak w odniesieniu do wątku:
Kupiłam ostatnią płytę "Hey" - majstersztyk, i mogę jej słuchać ile chcę.
Polecam wszystkim opuszczonym kobietom.:)
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez ewka » 12 mar 2010, o 10:15

doduś napisał(a):Aniele Boży, Stróżu mój
Do Żony mojej steruj
na swej łódce z niebieskiego papieru
i powiedz Jej, że kocham Ją...

Piękny podpis.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 68 gości