Niby błahostka...

Problemy z partnerami.

Niby błahostka...

Postprzez Asik07 » 10 mar 2010, o 16:49

Witam wszystkich, którzy zechcą przeczytać mój problem...
Jestem ze swoim facetem ponad 2 lata. Wszystko byłoby fajne, bo wzajemnie darzymy siebie ogromnym uczuciem, no i właśnie... myślałam, że oboje potrafimy za sobą przysłowiowo "wskoczyć w ogień". Bardzo mi zależało zawsze, żeby wybrać się ze swoim facetem na kurs tańca towarzyskiego. On dobrze o tym wiedział, że strasznie tego chcę (takie moje hobby). Kiedyś chodziłam, ale przerwałam ze względu na brak czasu na studiach. Teraz jest go trochę więcej i czuje się na siłach żeby pogodzić te dwie sprawy. No i mam też Jego. Dodam, że On nie umie tańczyć, więc tym bardziej chciałabym go tam wyciągnąć żeby się przełamał, bo jemu też się przyda. I tu się pojawia ten problem. On za nic w świecie nie chce dla mnie tego zrobić żebym mogła z nim chodzić na ten kurs :( Wiem, że pomyślicie że chyba nie mam większych zmartwień, że skoro nie chce to nie... Ok, z jednej strony to rozumiem, że ma prawo nie chcieć chodzić na coś co go nie interesuje. Ale teraz czuję się jakbym sama z tym została :( mam z kim innym tam tańczyć? Zapytałam go co z tym, że będę zmuszona z kim innym tam tańczyć skoro on nie chce ze mną pójść. Odpowiedział, że "skoro potrafię tak z kimś obcym to proszę bardzo". Tak jakby w ogóle go to nie obchodziło :( Zawsze był zazdrosny, wystarczyło, że tylko zagadam się z jakimś kolegą. Teraz nic. Nie zależy mu tak na mnie jak mi się wydawało? Kocha mnie, a nie potrafi zrobić czegoś dla mnie. Ja z kolei np. gdyby on chciał bardzo wyciągnąć mnie na coś innego, zrobiłabym to, nawet jeśli nie interesowało by mnie to, poszłabym chociaż spróbować, może przecież okazać się, że będzie fajnie... Już nawet nie chodzi o to, że jak jest jakieś wesele to taniec z nim to udręka, a nie przyjemność... Po prostu, skoro mam swojego faceta to czemu mam z kimś innym tańczyć na kursie? Tego już nie potrafię pojąć :( Może to ze mną jest coś nie tak. Może zwyczajnie boję się kogoś złapać obcego i z nim tańczyć... Moi znajomi powiedzieli, że "mógłby się poświęcić" i też nie rozumieją czemu nie chce iść ze mną...Stąd też zwracam się do Was o opinię. Być może przecież mogę nie mieć racji.
Potrzebuję go, a on odwraca się ode mnie :( Tak się po prostu czuję... I nie chodzi też, że boję się nie mieć z kim tańczyć. Nie. Nawet wolałabym sama tam się uczyć, niż jak mam z kimś innym niż mój facet. Dodam, ze jest on takim stereotypem informatyka (nic poza komputerem go nie interesuje) i tym bardziej chciałabym coś nowego wnieść do naszego związku, a nie tylko siedzimy przy komputerze cały dzień (razem studiujemy i mieszkamy). Na pytanie czemu nie chce, odpowiada: "nie mam do tego takiej werwy" (i tłumaczy, że nie chodzi o to że nie będzie umiał się nauczyć). No i nie wiem czy czasem nie chodzi o opinię brata bądź kolegów (zauważyłam, że nie zrobi niczego co mogło by być "obciachowe" wg nich), może się boi co sobie ktoś inny pomyśli. Nie wiem..
Tak mi jest przykro z tego powodu...
Dziękuję z góry za jakąkolwiek opinię.
Asik07
 
Posty: 5
Dołączył(a): 10 mar 2010, o 15:47

Postprzez Sansevieria » 10 mar 2010, o 18:22

A skąd masz pewność, że jemu też się przyda umiejętność tańca towarzyskiego? Troszkę mam wrażenie jakbyś "wiedziała lepiej", co dla niego dobre...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Asik07 » 10 mar 2010, o 19:59

Tak, to może tak wyglądać. Ale już wystarczająco dużo imprez przesiedzieliśmy, bo nie umie tańczyć. Ja wcale nie wymagam, żeby był mistrzem walca bądź jeździł na turnieje. Kursy tańca przede wszystkim są dla takich osób jak on, które nie potrafią wyczuć rytmu muzyki lub nie dają sobie rady w tańcu w parze. To ja tam idę z myślą o hobby i mogę od siebie wymagać więcej, od niego nie mam zamiaru. Chciałam tylko połączyć przyjemność(swoją) z pożytecznym (dla niego). Wydaje mi się, że może się przydać, bo pewnie nie raz pójdziemy na jakąś imprezę taneczną, ale nie chciałabym żebyśmy je wszystkie przesiedzieli... Jeśli on miałby inne wyobrażenie, to jest to mój problem czy jego? Pytam poważnie..
Asik07
 
Posty: 5
Dołączył(a): 10 mar 2010, o 15:47

Postprzez Sansevieria » 10 mar 2010, o 20:49

Problem jest i Twój i jego. A również Wasz wspólny. Z takich pozornie małych problemów czasem biorą się wcale niemałe zgrzyty. Związek jest sztuką kompromisu... Nawet jeśli się poświęci i ten kurs dla Ciebie ukończy to i tak raczej tańczenia nie polubi. Musu nie ma, to ma być przyjemność i jakby lubił to by już zauważył. Woli na imprezie siedzieć, rozmawiać - wolna wola. W końcu tu chodzi o życie towarzyskie, a nie umartwianie się w imię nie wiadomo czego. Z drugiej strony bez sensu jest też, żebyś Ty rezygnowała z niewinnej przyjemności ,bo on tańczyć nie lubi. Ja bym poszła na kurs sama, traktując to dokładnie tak samo jak kurs układania ikebany albo obsługi frezarek - lubię to mam prawo robić. Miło by było w Twoim towarzystwie, ale nie, to nie. I na impreazch tańczyła o ile mnie ktoś poprosi. I spokojnie poczekała co z tego wyniknie. Może się w Twoim chłopie demon tanga argentyńskiego obudzi, a może po prostu związałaś się z facetem, który mając rozliczne zalety akurat tańczyć nie będzie. Niefajnie będzie jeśli się okaże psem ogrodnika, czyli sam nie tańczy i Tobie nie pozwala, ale nie należy zaczynać od wyobrażania sobie pesymistycznych scenariuszy :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez ewka » 10 mar 2010, o 20:53

Asik07 napisał(a):Jeśli on miałby inne wyobrażenie, to jest to mój problem czy jego?

Wg mnie - Twój.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez lili » 10 mar 2010, o 21:20

Asik

jak przeczytalam ze na poczatku uzylas stwierdzenia "skoczyc w ogien" to pomyslalam, ze moze bylo to cos w stylu, ze trafilas do szpitala a on nie przyjechal, albo ze ktos ci umarl a on to olał i poszedł na imprezę, albo że padl ci akumulator a on zamiast przyjechac i cie zgarnac poszedl sobie na mecz. Tak wlasnie sobie pomyslalam.
Uwazam, ze nauka tanca to nie jest powod zeby mowic o tym, ze ktos "nie skoczyl za Toba w ogien" :)

To jest tak, ze dla Ciebie to jest wazne i fajne i chcialabys ale dla niego najwyrazniej nie jest to ani fajne ani ciekawe ani go to nie kręci ani nie uważa, żeby umiejętność tańczenia była tak cenna i ważna. Poza tym, pewnie zdaje sobie sprawe, ze nie skonczy sie na dwoch, trzech, czterech lekcjach, zeby nauczyc sie podstawowych krokow, tylko ze chcialabys zeby to sie rozkrecilo w cos dluzszego. To tak, wyobraz sobie, ze nie znosisz komputera, gier komputerowych i calego tego IT swiata a on Ciebie prosi nie o to, zebys raz z nim zagrala, tylko zalozyla sobie profil na jakiejs stronie growej i grala regularnie i starala sie w to wczuc i byc w tym dobra.
Zrozum, to jest przyjemnosc w Twoich oczach, dla Ciebie jest to wazne, ale nie dla niego.

A dlaczego nie mialabys pojsc sama na ten kurs? Chcesz ogolnie pochodzic na nauke tanca zeby samej sie nauczyc, czy glownie chcesz wziac tam jego zeby JEGO nauczyc tanczyc? Bo to sa dwie rozne rzeczy.

pozdrawiam

li
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Asik07 » 10 mar 2010, o 23:07

Sansevieria Racja, związek jest sztuką kompromisu. Szczerze mówiąc miałam cichą nadzieję, że z czasem polubi jednak taniec w parze (najczęściej bywa tak, że ci co tak się zapierają nogami i rękami, później tak podobają się im te kursy, że nie mogą doczekać się następnych, miałam okazje nie raz takie zdarzenie zobaczyć na własne oczy, stąd ta nadzieja że może jemu też z czasem by się spodobało). W końcu mógłby chociaż spróbować.

ewka Chyba tak... To we mnie coś musi być nie tak, skoro nie potrafię sobie z tym poradzić.

lili napisał(a):Asik

jak przeczytalam ze na poczatku uzylas stwierdzenia "skoczyc w ogien" to pomyslalam, ze moze bylo to cos w stylu, ze trafilas do szpitala a on nie przyjechal, albo ze ktos ci umarl a on to olał i poszedł na imprezę, albo że padl ci akumulator a on zamiast przyjechac i cie zgarnac poszedl sobie na mecz. Tak wlasnie sobie pomyslalam.
Uwazam, ze nauka tanca to nie jest powod zeby mowic o tym, ze ktos "nie skoczyl za Toba w ogien" :)

li


Masz rację, źle to trochę ujęłam. Miałam bardziej na myśli, że myślałam że oboje w tym związku "jesteśmy tak strasznie za sobą", że chociaż mógłby spróbować się zapisać żebyśmy się oboje przekonali czy naprawdę on tak się nie nadaje do tego jak mówi. Ja przynajmniej będąc na jego miejscu bym to zrobiła, choćby dla niego :) Masz przy okazji obraz tego co by się stało, gdyby to on mnie namawiał na te gry, świat IT itp.

A z tym kursem to jest tak, że wiele rzeczy się na to złożyło i dlatego tak mi na tym zależy. Tak jak wcześniej pisałam, to jest połączenie mojego hobby z tym, że on mógłby się przy okazji nauczyć i do tego jeszcze to, że jak ja czegoś nie wymyślę żeby jakoś ten związek ożywić, to on już nic nie zrobi. Dla przykładu: co będziemy robić w następny weekend- zawsze wymyślam ja, on- najchętniej spędziłby każdy wolny czas na siedzeniu w domu i oglądaniu filmów, oczywiście przed komputerem(to jest jedyna rzecz jaką potrafi wymyślić, co moglibyśmy w wolnym czasie porobić razem). Też jestem informatykiem, ale właśnie na przekór żeby nie zwariować, staram się wolny czas spędzać z dala od komputera, żeby "nie przegapić najlepszych lat".


Zdaję sobie sprawę z tego, że dla niego to nie musi być takie fajne jak dla mnie. Może nie do końca dopasowaliśmy się do siebie pod względem tego, że ja lubię "coś robić", a on by tylko "siedział". Z tego jak to opisałaś Sansevieria mogą powstać poważne zgrzyty i tego się obawiam...


Dziękuję Wam za każdą opinię w tej sprawie. Każda z nich jest dla mnie bezcenna

Pozdrawiam
Asik07
 
Posty: 5
Dołączył(a): 10 mar 2010, o 15:47

Postprzez ewka » 10 mar 2010, o 23:37

Wyraźnie rozmijacie się w kwestii wolnego czasu. Ja na ten kurs poszłabym sama - możliwe, że to właśnie byłoby dla niego bardziej motywujące, niż proszenie. Możliwe, ale pewnika w tym nie ma.

Ja bym poszła sama - skoro to lubisz, skoro tego chcesz, to dlaczego miałabyś rezygnować?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Sansevieria » 10 mar 2010, o 23:42

I on tak zupełnie nic poza tym siedzeniem w domu i oglądaniem filmów? Trochę nudno to brzmi...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Smerfna » 10 mar 2010, o 23:47

Tak Asiku idzi sama na kurs, i baw się dobrze. Opowiadaj mu jak było, czego się nauczyłaś, póżniej po kilku lekcjach i twoich opawiadaniach zapytaj go raz jedyny czy chce iść z Tobą.
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez bunia » 10 mar 2010, o 23:59

Podoba mi sie, ze facet potrafi powiedzien "nie" czyli stawia jakies granice.........moze gdzies Ci sie to przyda aby w przyszlosci nie "umartwiac sie" w imie jego dobra........daj mu spokoj, uparlas sie zaparlas.......na pewno nie bedzie zle na wspolnych imprezach jesli za duzo nie bedziesz zwracac uwagi na drobiazgi.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez woman » 11 mar 2010, o 09:09

Asik, mam ten sam problem. Uwielbiam tańczyć, a dla męża do kara boska jest :D
Kiedyś tam narzekałam, psioczyłam, ale dawno już przestałam.
Na imprezachn razem tańczymy wolne kawałki, a podczas szybszych obtańcowują mnie jego koledzy, znajomi hehe.
Ma to też swoje plusy :wink:
Choc nie ukrywam, że chciałabym aby lepiej tańczył, ale co zrobić jak uparciuch nie chce się uczyć.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Smerfna » 12 mar 2010, o 00:49

Asik... Co postanowiłaś z tym tańcem???
Na pocieszenie Ci mogę dodać że mój meżczyzna w klubach przy muzyce hause itp rusza się jakby grał w kosza ;)
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez szczupły » 12 mar 2010, o 15:08

Witaj Asik07,

Wiesz miałem kiedyś podobny problem, tylko że może mniej spotykany.
Ja chciałem zapisać się na kurs tańca a moja dziewczyna nie chciala ze mną chodzic. Nie powiem było to dla mnie irytujące, bo nie jedna kobieta byłaby zachwycona jak jej facet poszedłby na kurs i to jeszcze ja namawiał. Ona nie robiła mi problemu żebym sobie tam sam chodził, ale nie powiem było to dla mnie dziwne.

No nic w końcu poszedłem sam na ten kurs sam i uczyłem się tańczyć z innymi partnerkami, i było fajnie. :)

Więc jeśli Twój facet Ci nie zabrania iść samej to idz i tańcuj a co, przeciez nie idziesz tam na randki.
szczupły
 
Posty: 36
Dołączył(a): 14 sty 2010, o 16:52

Postprzez Asik07 » 15 mar 2010, o 15:24

Witam, w końcu mogę odpisać... :)
ewka całkowicie się z Tobą zgadzam, dlatego nawet nie myślę o tym, żeby z tego rezygnować.

Sansevieria bo z niego taki "domownik" jest :D Już się przyzwyczaiłam do tego i po prostu to ja go gdzieś zawsze wyciągam. Czasem na początku marudzi, że nie chce nigdzie iść, a potem się okazuje, że lepiej się bawił niż ja :D

Smerfna i właśnie tak zrobię! :) hehe rozbawiłaś mnie z tym koszem :) U mnie to podobnie wygląda :D Wybiorę się na razie na ten kurs sama, później opowiem mu jak to wygląda tam gdzie będę uczęszczać i zapytam po raz ostatni czy by jednak się nie zdecydował.

bunia ja nie chcę żeby z niego był jakiś pantoflarz i przeważnie szanuję jego zdanie. W tym wypadku chciałam żeby było troszkę inaczej, bo znalazłam w tej sytuacji także plusy dla niego, ale jeśli nie będzie mimo tego chciał to także uszanuję tą decyzję i nie będę uparta, tak jak to piszesz ;)

woman ahh Ci faceci :D

szczupły noo... rzeczywiście byłabym zachwycona, gdyby mój facet tak chciał się nauczyć tego tańca :) No i dla mnie też to będzie takie dziwne trochę, że mnie puści na ten kurs samą i będę tam się uczyć z kimś kogo on nawet nie zna. A Twoja dziewczyna była później ciekawa jak tam u Ciebie na kursie?

Mam nadzieję, że z czasem nie wyjdą jakieś konflikty z zazdrości czy coś...
Asik07
 
Posty: 5
Dołączył(a): 10 mar 2010, o 15:47

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 167 gości

cron