jesli chodzi o ojca,to przestal sie mna interesowac jak miala ok8 lat i jak to chyba ewka napisala to rola rodzicow aby budowac relacje z dzieckiem..jakos nie mialam potrzeby szukania go.
A z moja matka historia jest troche skomplikowana..ona w przeciwienstwie do Twojej kochala mnie i byla dla mnie dobra (taka roznica) ale niestety fundowala mi taka sinusoide emocjonalna.
Raz byla, zorganizowala sobie prace ,miala jaiegos faceta na ktorego mowilam nawet "tato' ,potem cos sie w jej zyciu sypalo (miedzy innymi przez alkohol) i wychodzila doslownie jak po przyslowiowe zapalki..pamietam jak siedzialam na blacie kuchennym i czekalam az wroci z pracy a ona nie wracala..potem przychodzila po roku ,2 ja ja witalam jak gdyby nigdy nic,robilam sobie nadzieje i znowu kolejne wyjscie, az z tej sinusoidy zrobila sie linia ciagla,chyba ja troche wyparlam,wymazalam emocje,bo tak bylo i jest dla mnie najbezpieczniej (nie ma nadziei nie ma dolow).
wiem gdzie jest,piszemy czasem do siebie,nawet z okazji dnia matki, bo mimo wszystko nie ma do niej zalu..natomias nie wiem, co bedzie gdy zachoruje...nie wiem i juz.