Kiedy mama umiera...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Kiedy mama umiera...

Postprzez Honest » 9 mar 2010, o 03:47

Z zamiarem rozpoczęcia wątku noszę sie dość długo... Boję się zaczynac tematu, który budzi we mnie takie emocje - począwszy od miłości do żalu, złości, bólu...

1 grudnia zmarła moja mama, odeszła trzymając za ręke mnie i brata, w szpitalu. Jest grób, był pogrzeb, ale ja nadal nie wierze, że ona nie zyje. Po prostu wyjechała, daleko, nie ma zasięgu, zgubiła telefon??? Wyparcie połączone ze świadomością, że jednak to bolesna prawda.

Ale cofnijmy się o 2,5,25 lat.
Nasze relacje nie były dobre - tak naprawdę nie znałam własnej matki, a ona nigdy nie poznała mnie naprawdę. Całe życie miałam wrażenie, że mnie nie kocha, że nr 1 jest mój brat, że ja ją wcale nie interesuję, nie potrafiłam w jej obecności być sobą, zawsze czułam się nieswojo. Nie kąpała mnie jako dziecko, karmił mnie tata, wszędzie brał ze soba, uczył życia, wpajał pasje, kochał bezwarunkowo. Kiedy miałam 13 lat powiedziałam tacie, że gdyby cos mu się stało, to chciałabym iśc do domu dziecka... Brat źle mnie traktował, a ona nigdy nie broniła mnie, nawet wówczas gdy np. uderzył mnie telefonemstacjonarnym w głowę, notorycznie znęcał sie psychicznie...

Minęło sporo czasu, aż poznałam swoją wartość, wydawało mi sie, że jestem "Panną Nikt". Ostoja i wsparciem zawsze był i jest dla mnie tata - łączy nas wyjątkowa relacja. Dziś znam swoje wady, jestem świadoma zalet.

Kiedy skończyłam studia nasze relacje nieco się ociepliły, widziałam światełko w tunelu, nadzieję... Starałam się ją zrozumieć. Nagle rozdice kolejny raz postanowili się rozwieść i podzielić mieszkanie. Tata już nie mieszkał w domu, ona także nie - wyprowadziła się do babci - i z dnia na dzień nie miałam się gdzie podziać... Miała prawo do połowy wartości lokalu, powiedziała, że tata ma mnie zabrać ze sobą gdyż g... ją to obchodzi gdzie będe mieszkać... :cry:


Po rozwodzie nie rozmawiałysmy prawie 2 lata. Mama chciała się spotkac, ale we mnie był wielki żal, ponieważ dodatkowo chciała zniszczyc tatę, brat chciał mu zrobic krzywdę, groził, że naśle kogoś, aby go pobił i oboje bezrobotni (w wyniku utraty pracy w skutek pobicia) "zdechniemy z głodu pod mostem" - kilkakrotnie to słyszeliśmy z tatą na wiele lat przed rozwodem i w gorącym czasie równiez.


Pewnego dnia zadzwoniła bratowa, że mama umiera. Pojechałam do szpitala, jednego, drugiego... Przez 3 tyg. byłam codziennie, była w strasznym stanie... Wiedziałam, że tyle lat straciłyśmy, że czasu nie da się cofnąć, że za chwilę jej nie będzie. Serce pękało mi z bólu. Powiedziałam, że ją kocham, mówiłam to codziennie, tak czułam... Mama wiedziała, że umrze, prosiła, abym nie płakała, bo wówczas jest jej trudniej nas zostawiać. Pierwszy raz w życiu była mi naprawde bliska... Aż nagle rano odeszła w bólach trzymając nas za ręce...


Minęły ponad 3 miesiące. Pisząc to płaczę, łzami dosłonie zalewam klawiaturę. Załuję tego wszystkiego, tych przykrych słów, konfliktów, obwiniam się. Zrozumiałam ile straciłam... straciłam bliskośc matki, której zarówno jej, jak i mnie brakowało.... Nie mogę się z tym pogodzić. Mama bardzo często mi się śni. Może to smieszne, niemozliwe, ale ja czuję jej obecnośc, czuję, że jest blisko.... może w moim sercu po prostu...??? Chcicłabym jej tyle powiedzieć... przytulić...
:cry:


Z nikim o tym nie rozmawiałam, nie mowię o swoich problemach... Zawsze staram się być usmiechnięta, nie obarczać innych moimi troskami. Jednak ta sytuacja mnie przerosła... Wyrzuty sumienia... i ta nieodwracalność śmierci...

Nie wiem czy ktokolwiek dotrwał do końca, nie wiem po co napisałam o tym... Czuję sie obnazona, ale musiałam to z siebie wyrzucić... Katharsis...
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez ewa_pa » 9 mar 2010, o 10:59

I dorze ze to zrobiłas Honest .Wyparcie jestczęścią załoby i jest czmś naturalnym żałoba ma kilka etapów i pewno każdy z nich przyjedzie Ci przejsc dobrze się stało ze pod koniec wasze stosunki były lepsze o tyle bedzie ci lżej to że czujesz jej obecnosc...ja tez czułam i to dlugo bo pół roku czy jakoś tak pozbieranie się zajęło mi troche czasu ale juz jestem po żałobie wiem jak to boli ale wiem też ze czas plus jesli sobie bardzo z tym nie radzimy psycholog mogą wiele zdziałać ważne byś nie zostawała z tym sama myśle ze ten pierwszy raz kiedy o tym napisałas był terudny ale to pierwsz krok do tego by było lżej z mojej strony życzę siły i przyjaciół no i zawsze masz nas tutaj i mozesz swobodnie pisac jesli najdzie cię ochota
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez bunia » 9 mar 2010, o 11:17

Bardzo smutne :( ......jednak postaraj sie zdac sprawe, ze mama z roznych powodow nie stanela na wysokosci zadania w Twoim dziecinstwie, mlodosci.......poczulas nadzieje, ze da sie wszystko odwrocic, naprawic ale bylo za pozno.......jesli wybaczylas a sadze, ze tak to wielki krok do pojednania mimo, ze fizycznie jest to niemozliwe ale pewnie Ona to czula i na pewno jest ogromnie wdzieczna......byc moze latwiej jest Jej teraz byc blisko a Ty przez to wyrazniej czujesz.......i jest Honest okay :pocieszacz:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez melody » 9 mar 2010, o 11:23

Honest, jak czytałam Twój post, to miałam wrażenie, że jakoś tak razem z Tobą czuję to, co i Ty czujesz. Śmierć matki (jakie by te relacje z matką nie były) to bardzo ogromna strata, bo tak jak napisałaś - straciłaś wraz z tą śmiercią nadzieję na bliskość z mamą.
Wydaje mi się, że sporo niewypowiedzianych do niej słów w sobie nosisz. Co byś powiedziała na napisanie listu do matki, tak, jakby ona właśnie miała być jego adresatem?

Jestem myślami przy Tobie,
mel.
melody
 

Postprzez ewka » 9 mar 2010, o 12:31

Ja też myślę, że list mógłby pomóc.

Ze śmiercią bliskich zawsze idą w parze pytania… co można było i co się zaniedbało. Masz szczęście Honest, że mogłaś przy niej być – moja mama zmarła w szpitalu godzinę po moim odejściu od jej łóżka. I gdy stoi przede mną to pytanie „co można było i co się zaniedbało”… nie mam komfortu. Fakt jest jedynie taki, że nie przypuszczałam… choć nie wiem do końca, czy to nie coś w rodzaju samoobrony – może się bałam? Sorki za tę osobistą nutkę… temat jest mi bliski.

Uważam, że za jakość relacji rodzic-dziecko… odpowiedzialny jest rodzic. Fakt jest też taki, że dorosłe dziecko tę relację może próbować poprawić – a jeśli rodzic ciągle jest taki kanciasty, to da się poprawić? No nie da się. Dlatego myślę, że Twoje poczucie winy jest bezpodstawne… choć rozumiem, że ono jest.

Napisz do Niej.

:serce2:

P.S.1. Mówi się, że pomocne może być ofiarowanie Mszy – w tym wypadku w Jej intencji. Mnie taki „zabieg” pomógł, choć w zupełnie innej kwestii.
P.S.2. Żałoba zwykle trochę musi potrwać… czasu nie minęło wiele.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Honest » 9 mar 2010, o 13:30

Dziekuję bardzo za szczere i ciepłe słowa... Az się popłakałam...

Ewa Pa - przykro mi, że musiałaś przejśc przez to samo... Szkoda, że nie mogłyśmy się cieszyć obecnością bliskiej osoby przez wiele lat... Ale podobno wszystko ma jakiś cel... Podobno TAM jest lepiej, cudownie...

Buniu, wybaczyłam... i mamie i bratu... Staram się zrozumieć... Nic nie dzieje sie bez przyczyny, ja też nie byłam łatwym dzieckiem... Wybaczenie zajęło mi wiele lat.

Melody, Ewka - myślałam o liście a nawet... o załżeniu bloga i pisaniu o tym co czuję, dzieleniu sie tym co przeżywam, że myślę, tęsknię... Kiedy zmarł mój dziadek, z którym byłam szalenie mocno związana, napisałam list i babcia schowała go do kieszeni marynarki...


Ewka, bardzo mi przykro z powodu smierci twojej mamy... Myślę, że ona czuła, że jesteś przy niej, że kochasz... to jest najważniejsze... Ewka, nie mogłaś nic zaniedbać, to leży w rękach lekarzy. Myśle, że nie powinnaś się tym obarczać, Twoja mama na pewno by tego nie chciała...
Jesli chodzi o relację rodzic - dziecko, to faktycznie większa rola spoczywa na rodzicu, ale kiedy dziecko dojrzewa staje się równiez osobą kształtująca tę rlację. Moja mama w dzieciństwie nie zajmowała się mną zbyt dużo i tutaj tkwiło sedno sprawy - ja po prostu bardziej przywiązałam się do taty i ten moment najmłodszych lat zdeterminował myślę naszą więź. Zastanawiam się od jakiegoś czasu, czy mama nie miała nieleczonej depresji, która mogła być powodem tego stanu rzeczy. Ja tez przyznam jestem charakterna, uparta, czasami potrafiłam wybuchnąć, powiedzieć za dużo i zranić...
Jesli chodzi o mszę, planuje tak własnie zrobić.

Dziękuję wam za te słowa... są balsamem dla duszy...
Przyznam, że zaczęłam nawet szukać jasnowidza, medium... Dodam, że pogrzeb odbył się wraz z kremacją, co naprawdę dodatkowo potęguje to wyparcie - wydaje mi sie, że kiedy jest trumna naprawde żałoba przebiega ciut odmiennie... To takie moje spostrzeżenie...

Czego nie możemy zmienić, musimy zaakceptować...

Dziękuję :kwiatek:
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez bunia » 9 mar 2010, o 13:46

......wiesz Honest nie dziekuj aczkolwiek rozumiem, ze ciepelko to ciepelko........od Ciebie mozna sie czegos uczyc i dlatego dla Ciebie :kwiatek: mysli.....
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Lelula » 9 mar 2010, o 18:15

Chylę czoło Honest przed Tobą
- za piękny, ciepły post;
- za to że w kilku słowach pomogłaś mi na nowo uświadomić sobie, że śmierć jest nieodwracalna i każdego dnia mamy okazywać miłość i szacunek swoim najbliższym, bo w pewnym momencie może być za późno; - za to, że z tak spokojnie przeżywasz załobę- bo spokój bije z twojego posta- spokój zaraz obok przejmującego smutku;
- i w końcu za piękną lekcję wybaczenia

Podpisuję się pod słowami Ewki i Melody- ja na twoim miejscu napisałabym list do Mamy. Pisałabym do niej w każdym momencie gdy najdzie mnie potrzeba.

Trzymaj się Honest, przekazałam moim znajomym na Ukrainie, by dołączyli modlitwę w intencji Twojej Mamy do codziennej modlitwy. Będą pamiętać również o Tobie.

Pozdrawiam i przytulam
Avatar użytkownika
Lelula
 
Posty: 176
Dołączył(a): 14 sty 2009, o 16:40

Postprzez ewka » 9 mar 2010, o 19:12

Ja wiem, że moja obecność w tamtym momencie życia by Jej nie ocaliła... ale myślę, że umieranie bez bliskich... że jest podwójnie samotnie. I podwójnie strasznie. Że dobrze jest być obok. Że tak właśnie powinno być. Że człowiek nie powinien odchodzić sam. Że dobrze jest pożegnać się, powiedzieć sobie "do zobaczenia".

Honest napisał(a):Jesli chodzi o relację rodzic - dziecko, to faktycznie większa rola spoczywa na rodzicu, ale kiedy dziecko dojrzewa staje się równiez osobą kształtująca tę rlację.

No nie wiem... mnie się wydaje, że ta relacja już jest ukształtowana, kiedy dziecko ma lat -naście. I jeśli jest ta relacja pokrzywiona, to jedna strona (ta dziecięca zwłaszcza) - nie naprostuje sama. Czy nie jest tak, że Twoja mama dopiero u kresu zauważyła swój błąd? Zauważyła? No bo jako matka ten błąd popełniła... czy z powodu depresji czy jakiegokolwiek innego - fakt jest nagi.

Honest napisał(a):Zastanawiam się od jakiegoś czasu, czy mama nie miała nieleczonej depresji, która mogła być powodem tego stanu rzeczy.

To też jest mi bliskie... niedawno właśnie rozmawiałam z kolegą (zmarł mu ojciec) o tym, że właściwie zupełnie nie znaliśmy swoich rodziców. O czym marzyli, czego pragnęli, co im się spełniło, co zrealizowało... a co nie. Jak przeżywali swoją kobiecość/męskość, swoje rodzicielstwo, jak sobie radzili z problemami z jakimi my też musimy sobie radzić, a o których nie rozmawiało się przy niedzielnym obiedzie. Co ich poruszało, wzruszało, smuciło. Jaki był ich ulubiony film czy wiersz. I stwierdziliśmy oboje, że dobrze byłoby założyć dziennik (czy pamiętnik) po to, by coś dla dzieci zostało... coś z samego środka nas samych. Ja bardzo chciałabym dzisiaj mieć taki zeszyt z myślami mojej mamy.

Honest napisał(a):Kiedy zmarł mój dziadek, z którym byłam szalenie mocno związana, napisałam list i babcia schowała go do kieszeni marynarki...

To bardzo piękne!

Honest napisał(a):Czego nie możemy zmienić, musimy zaakceptować...

Święte słowa.

Lelula ma rację... dużo ciepła jest w Twoich słowach, Honest. I miłości. Ja też chylę.


:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez PodniebnaSpacerowiczka » 9 mar 2010, o 20:24

Honest, przytulam :pocieszacz:.

Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jakże musi boleć taka utrata.

Ale moim skromnym zdaniem co złego było, to było. Zostało za nami. Wiadomo - zawsze szkoda zmarnowanego czasu, lecz takowa już natura ludzka, iż docenia się cosik dop. po stracie.

Zapewnie najdobitniej bolą niewypowiedziane słowa, lecz prawdopodobnie one miały być niewypowiedziane. By dać coś do zrozumienia, nauczyć czegoś. Trzeba ufać w SENSOWNOŚĆ wydarzeń /zwłaszcza, kiedy nie mamy na nie wpływu/ nawet, gdy wszystko świadczy na przekór !
Najważniejsze, że właśnie w momencie odejścia Twej mamy byłyście blisko, trzymałyście się za ręce. Na pewno to jej dało ogromnie dużo.
Teraz patrzy na Ciebie, jest przy Tobie, strzeże niczym Anioł (wierzę w to !).
Avatar użytkownika
PodniebnaSpacerowiczka
 
Posty: 2415
Dołączył(a): 22 maja 2007, o 21:03
Lokalizacja: Wszędzie mnie pełno ;-).

Postprzez Honest » 9 mar 2010, o 21:50

Dziękuję za taką empatię, jaka od Was emanuje, Drogie Panie... Czuję jakbym z plecaka życiowych doświadczeń wyrzuciła ogromny kamień - jest mi naprawdę inaczej, lepiej... :kwiatek:

Buniu, dziękuję... Życie nauczyło mnie pokory i najlepsza nauka płynie od ludzi, obserwacji ich zachowań, spostrzegamy pewne prawidłowości, które pomagają nam zrozumieć otaczającą rzeczywistość. Ja także uczę się od ludzi...

Lelula, ta modlitwa... zaszkliły mi się oczy... słowo dziękuję przewija się w moich myślach w odniesieniu do Waszego ciepła automatycznie i szczerze... Niestety, śmierć jest nieodwracalna i to naturalne, że wydaje nam się, że nasi bliscy i my będziemy zyli dłuuuuuuugo i szczęścliwie. Może to i dobrze, że nie myślimy o tym na co dzień, a jedynie przypominami własnie m.in. w takich momentach... inaczej życie byłoby bardzo smutne...
To prawda, jak zauważyłaś, jestem spokojna, ale to wynik bezsilności i próby pogodzenia się z tym wszystkim... Często sobie powtarzam, że mama by nie chciała, abym się umartwiała, kiedy jest mi źle, ta mysl mi towarzyszy. Nie mogę się załamać, serce by jej "pękło"...
Wybaczanie... wiele lat czułam złość, wręcz niekiedy nienawiść - dziś mi jest wstyd... :oops:


Ewka, tak sobie myślę analizując takie momenty, gdy ktoś traci bliską osobę, że może czasem ktoś woli odejść w ciszy, samemu, ale nie samotnie... Bycie samotnym, to bycie niekochanym - twoja mama była kochana, zatem nie odeszła sama... :cmok:
Ewka, pomysł z takim pamiętnikiem jest wspaniały... Ja myślę, że osoby, które odeszły poznają nas w takich sytuacjach patrząc na nas z góry... Naprawdę mam takie wrażenie, chcę w to wierzyć...


Podniebna Spacerowiczko, ja też w to wierzę... Ukojenie przyniosło mi czytanie o śmierci klinicznej i opisach tamtego świata... Na ten moment potrzebuję zapewnienia, że to nie KONIEC, a CHWILOWE ROZSTANIE. Nie ma dialogów, ale są monologi, które przecież też sa formą komunikacji... Np. teatr - aktorzy nie nawiązują relacji z publicznością (zazwyczaj), a żyją na scenie, to ma wpływ na nich, grane emocje... Chyba tak to traktuję - wiem, że mama jest "za kurtyną" i to co myślę, mówię, piszę, jest tak samo ważne dla niej i dla mnie jak gra aktora, który oddziałuje mimo braku bezpośredniej wymiany zdań...



Moja mama chorowała od 15 lat, czekała na przeszczep. Nie udało się, rozwinął się nowotwór złośliwy, bardzo mocno ciepriała krótko... Nie chciała zgodzić się na przeszczep rodzinny - dawca mógłby być mój brat lub ja. Niby rozwiązanie było na wyciagnięcie reki, ale rozumiem, że nie chciała nas narażać, z drugiej zas strony - każde z nas zaryzykowałoby życie... Jest takie przysłowie mówiące, że chcąc zrozumieć wszystko, wszystko staje się niezrozumiałe... Chyba zaczynam się tego uczyć. Poszukując usilnie odpowiedzi na wszystkie pytania czasami sami tworzymy iluzję prawdy, w którrą chcemy wierzyć i zniekształcamy rzeczywistość. Pewne rzeczy się po prostu akceptuje, powoli, z czasem...
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez sikorkaa » 9 mar 2010, o 23:28

---------- 22:19 09.03.2010 ----------

czytajac Twoj post honest zastanawiam sie co bedzie ze mna, kiedy odejdzie moja mama? :bezradny:

pare lat temu wyszla bez szwanku z raka, ja podczas kilku miesiecy choroby nawet nie zaplakalam - wrecz przeciwnie - mialam wrazenie, ze nie odczuje wiekszej straty z powodu jej ewentualnego odejscia.

wciaz jest (tak jak od poczatku) zle miedzy nami. nie wiem jak to jest miec matke, ktora bierze na kolano i opowiada bajki. czuje w sobie caly czas pustke za taka mama, ktorej nigdy nie mialam. podobnie jak Ty wiele zawdzieczam ojcu, to on zajmowal sie moim wychowaniem.

czy mimo wszystko bedzie mi zal? :bezradny: :roll:

---------- 22:28 ----------

http://www.youtube.com/watch?v=Lgb6WcOy ... re=related z dedykacja dla wszystkich mam, ktore nie umialy kochac :serce2:
sikorkaa
 

Postprzez Smerfna » 9 mar 2010, o 23:39

---------- 22:35 09.03.2010 ----------

Honest też czytałam książkę Panna Nikt, był nawet czas kiedy ją czytałam kilka razy, ale dawno do niej nie wracałam... nie wiem czemu.

A teraz co się dzieje z twoim tatą? Jeśli pisałaś a przeoczyłam bardzo przeprasza.
Bardzo mi przykro z powodu śmierci twojej mamy, ja osobiście czasami myśle że może lepiej by było jakby mój ojciec nie żył. Ale po przeczytaniu twojej opowieści jestem teraz pewna że nie byłoby lepiej...

Moja babcia mówi że jeśli zmarli ci się śnią, znajomi bliscy to chcą Ci koniecznie coś powiedzieć. Może twoja mama chce się z Tobą skontaktować, chce być pewna twojego wybaczenia.

Mi osobiście zmarli się nie śnią. Ale mojej mamie, jak się śni jej babcia tzn że coś złego się stanie. I to się zawsze sprawdza ;(

---------- 22:39 ----------

Sikorko myśle że będzi ci żal...
bo... mimo wszystko jest między wami jakaś wież. Nienajlepsza. Ale jak odejdzie twoja mama, może zaczniesz szukać przyczyny jej zachowania, bedziesz chciała zrozumiemć. Może wybaczysz...
Ja prawie nie mam ojca, jest mniejwiecej podobny do waszych matek, ale mimo wszystko byłoby mi żal jakby odszedł.
Avatar użytkownika
Smerfna
 
Posty: 330
Dołączył(a): 12 sty 2008, o 17:18

Postprzez caterpillar » 9 mar 2010, o 23:45

Honest mimo wszystko mysle ,ze Twoja mama miala ogromne szczescie majac Cie przy sobie i Ty mialas to szczescie ,ze chociaz w ostatniej chwili moglas jej towarzyszyc.

to co napisalas jest mi bardzo bliskie, mam swiadomosc ,ze moj ojciec umieral zupelnie sam w pustym mieszkaniu a jak bedzie z moja mama tego nie wiem :cry:

Twoja historia jest smutna ale ma w sobie piekne zakonczenie...

pozdrawiam :serce2:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Honest » 9 mar 2010, o 23:53

---------- 22:49 09.03.2010 ----------

Sikorko, mówi się, że przyzwyczajenie to druga natura człowieka. Rodzic, który nie uczestniczy w wychowaniu, nie okazuje uczuc, po prostu mimo więzów krwi jest osobą niejako obcą... Starsznie to brzmi, ale prawdziwym rodzicem człowiek się chyba staje pielęgnując niemowlę poprzez dorastanie, a nastepnie pomoc w wychowaniu wnuków... Tak się nad tym rozwiodłam, bo zastanawiam się i tu może Ty mi odpowiesz, czy chcesz ją poznac, zbliżyć się do niej??? Jak moja mama chorowała to jednak przezywałam to...


Smerfino, mój tata jest aktywnie obecny w moim życiu, mieszka niedaleko, jesteśmy naprawdę przyjaciółmi. Przykro mi, że twój tata nie dał Tobie takiej prawdziwej miłości i poczucia bezpieczeństwa... Rozumiem, że czasem emocje biora górę i chciałabyś, aby go nie było. Aczkolwiek uważam, że tak naprawde nie pragniesz jego śmierci a po rpsotu spokoju...

---------- 22:53 ----------

Caterpillar, nie wiem co powiedzieć... Nie wiem dlaczego twój tata odchodził sam, ale musiała być jakas przyczyna. Napisałaś, że nie wiesz co będzie z mamą - mogę zapytać dlaczego...? Jeśli nie chesz, nie odpowiadaj...

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Następna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 206 gości