Przyszedł do domu...Pijany. Potknął się o nierozpakowaną torbę, którą zostawił wcześniej.
- Kurwa, czemu tu tak ciemno, co to za zwyczaje, żeby w moim domu wszyscy o 23 spali
- Uspokój się, obudzisz *******
- Nie uspokoje się, to mój dom, jak ci się coś nie podoba to wypierdalaj
Stoje w łazience, zapłakana. Słyszę tylko wyzwiska, huk. Boję się przekroczyć próg mojego azylu, jakim na tą chwile stała się łazienka. Tak bardzo się boje, spanikowana szukam żyletki...nie ma...Wybiegam z łazienki, staram się przytrzymać mamę, która sprowokowana przez ojca, bije go torebką. Proszę żeby przestała.
Wpadam w histerię. Młodsza siostra, przytula mnie, uspakaja. Mama dzwoni na policje. Jestem tak przerażona, że trace przytomność.
Następna klatka filmu: mama próbuje mnie ocucić. Prze kolejne 30 min trzęsę się jak w febrze.
Wyszedł.
Zostawił nas w spokoju.
Płaczemy. wszystkie trzy.
Ile jeszcze...?
Ja już nie mam siły. Mam maturę, dyplom, chce trochę spokoju, czy to tak dużo??
Tylko trochę...
Znowu, ten cholerny dół. A było lepiej...
kolejne dwa kroki w tył.
Czy takie życie ma sens?