Powrót tematu z przed roku zdrada

Problemy z partnerami.

Powrót tematu z przed roku zdrada

Postprzez munsand » 2 mar 2010, o 14:24

To witam ponownie, w wątkach z przed roku można znaleźć opis sytuacji.
A teraz mam "powtórkę z rozrywki. Mój mąż przez grudzień i listopad był opryskliwy i nieprzyjemny, miał kłopoty ze zdrowiem więc wszystko przekładałam na to. Po trudnym roku po zdradzie tak naprawdę zaczęłam ufać mu ponownie, więc do głowy mi nie przyszło coś takiego. W styczniu przyszły gigantyczne rachunki za telefon więc sprawdziłam bilingi, no i okazało się, odnowił stary kontakt. Zapytany czy z nią rozmawiał oczywiście się wyparł i stwierdził, że ma już dosyć podejrzliwości z mojej strony, i znowu wszystko popsułam. Zaczął robić mi na złość, nie wracał do domu, w końcu stwierdził, że musi wyjechać na kilka dni wszystko przemyśleć. Powiedziałam dobrze. No i okazało się, że jedzie do Niemiec (tam pewnie lepiej się myśli), Jak się dowiedziałam ona tez miała zaplanowany wyjazd do Niemiec. Powiedziałam mu o tym przed wyjazdem i że widziałam bilingi więc jak już jedzie to niech się dobrze zastanowi. Wrócił z przygotowaną wersją, że to tylko rozmowy a Niemcy to zbieg okoliczności, (było jeszcze wiele innych drobnych faktów) gdy nie przyjęłam jego wersji wyjechał ponownie do Niemiec. Koniec końców po przepychankach przyszedł przeprosił i stwierdził, że chce ratować małżeństwo. Tylko to ratowanie opiera się głównie na ratowaniu swojej pozycji w naszej wspólnej firmie i pracy dla brata "Milejdi" który u nas pracuje. W tym roku podchodzę z większym dystansem, w ubiegłym rozsypał mi się świat. Doszłam już do etapu gdzie wyobrażam sobie życie sama tylko nie jestem w stanie podjąć tej decyzji, czekam aż on to zrobi, tylko czy przypadkiem to nie jest katowanie siebie i dziecka? Wiem, że rozpętam piekło na które nie mam siły, ale czy to teraz jest lepsze. Może powinien stracić wszystko co ma żeby docenić? Ehh jak na początek chaotycznie ale cóż... jak w życiu.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez zizi » 2 mar 2010, o 17:09

to przykre.....

zbieg okoliczności :evil: .....coś ich sporo.....

nie daj się!!!

on przegina.....

chce ratować małżeństwo????

jak???

co robi dla Ciebie???
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez the hooded man » 2 mar 2010, o 17:40

Przykro, że tak się dzieje...

Próbowałaś się dowiedzieć dlaczego zdradza/flirtuje?
Jego zachowanie musi mieć jakąś przyczynę. Jej znalezienie może przyczynić się do rozwiązania problemu.

Jeżeli ja byłbym zdradzany nie wahałbym się zapytać dlaczego moja partnerka to robi. Co nie gra, że dopuszcza się ona takich czynów? Jeżeli uzyskałbym odpowiedź, to wtedy ewentualnie próbowałbym wraz z nią zwalczyć problem, który rodzi zdradę.
To wszystko oczywiście pod warunkiem, że warto jeszcze by było w ogóle próbować coś leczyć, gdyż nie zawsze po znalezieniu przyczyny zdrady jest jeszcze sens naprawiania.
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez doduś » 3 mar 2010, o 11:20

Ponoć psychologowie mawiają że jeśli zdradza żona leczy się męża a jesli zdradza mąż leczy się żonę. Ja mówię, że prawda leży po środku
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez munsand » 3 mar 2010, o 12:25

Przyczyna - z mojej oceny - życie go przerosło i szuka ucieczki, zawsze szukał, na początku gdy leczyliśmy się na bezpłodność uciekał w pracę później imprezy goście, żeby tylko nie być samemu ze sobą, później wieczorne wisky. Gdy adoptowaliśmy córkę myślę, że miał problem z tym, że nie był już jedyną miłością mojego życia. Do tego doszedł nowotwór, budowa domu kłopoty w firmie, kłopoty ze zdrowiem, musiał przejść na dietę i przestać pić. Więc zamiast szukać wsparcia w domu poszukał go gdzie indziej. Myślę też, że w ubiegłym roku nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co zrobił i tak naprawdę troszkę mu się upiekło. Nawet porządnie się na niego nie obraziłam, starałam się rozmawiać, tłumaczyć co nazywał praniem mózgu. Obecnie jak dla mnie są dwie wersje, albo jest zakochany (NIE WE MNIE), albo ma depresję lub coś innego. Pocieszające jest to, że w ubiegłym roku świat mi się rozsypał, teraz jest ciężko ale widzę przyszłość jakakolwiek miałaby nie być.
Obecnie twierdzi, że chce ratować małżeństwo tylko ja mam go nie sprawdzać wierzyć, to może coś z tego będzie ;)
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez doduś » 3 mar 2010, o 14:26

przeczytałem co napisałaś. Wybacz, ale mam wrażenie, ze masz patent na nieomylność. Wszystko wiesz, lub też domyślasz się albo już oceniłaś.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez lili » 3 mar 2010, o 19:51

Witaj munsand

wiesz co...ja miałam trochę podobną sytuację tylko my nie byliśmy małżeństwem. Po pierwszej zdradzie on też mówił o "praniu mózgu" ale tez mu się wtedy upiekło bo nadal byliśmy razem, właściwie bardzo szybko po tym kiedy zdrada się ujawniła. Ja wtedy byłam za miękka żeby go odsunąc na bok, nadal zakochana, no i jak idiotka wierzyłam, że ja święta matka Teresa pokażę mu, jak można szlachetnie żyć. Po 1,5 roku zaufanie było nadal na poziomie -50, ponieważ on wprawdzie w gębie mocny był i deklaracje z jego strony były tak piękne, że każda kobieta by się rozpłynęła, ale jak zrobiłam bilans faktycznych wymiernych osiągnięć, to bieda. Lipa. Odeszłam, on po 3 tygodniach oznajmił mi że ma już nową dziewczynę, nawet nie próbowałam dociekać, czy to ta, od której smsy widziałam w jego telefonie.

Dzisiaj powiem tak: nie wierzę w to że ludzie się zmieniają. A już na pewno nie wierzę w słowa.
Nie radzę Ci, żebyś odeszła od męża, tym bardziej, że macie adoptowane dziecko, to jest już rodzina, dom, poważna sprawa. Ale jak słyszę, jak facet bezczelnie idiotycznie wypiera się ewidentnych faktów i próbuje dorabiać jakąś słabą ideologię, to nóż mi się w kieszeni otwiera. Nie dlatego, że ewentualnie zdradza, tylko dlatego, że nie ma odwagi cywilnej się do tego przyznać. Dla mnie większą słabością niż nieumiejętność utrzymania swego konika morskiego na wodzy jest "brak jaj" i chowanie głowy w piasek. To pozbawia męskości.

Życzę Ci powodzenia
i trzymam kciuki
i pozdrawiam

lili
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez munsand » 3 mar 2010, o 22:26

---------- 21:20 03.03.2010 ----------

Doduś mówisz jak mój maż:) Ja tylko próbuję jakoś wytłumaczyć sobie całą sytuację. Staram się go zrozumieć, czy dobrze nie wiem. Nie pomaga mi w tym jego pozycja pt. nie muszę ci niczego wyjaśniać, tłumaczyć i to, że nie daje mi prawa do tego, że mogę czuć się w tej sytuacji zraniona nawet jeżeli niesłusznie. Jak powiedziała Lili, gorsze jest dla mnie to co robił po tym jak się dowiedziałam że rozmawiał z nią przez 2 m-ce przez telefon po 4 godziny dziennie niż sam fakt tych rozmów. Ja nie oczekuję hołdów i błagań, że on to źle zrobił i będzie się teraz kajał przez całe życie. Ale z jego podejściem, że może rozmawiać z kim chce, wychodzić kiedy chce i wracać kiedy chce a ja mam się nie interesować i mu zaufać ot tak od jutra to trudno będzie coś zbudować. Tym bardziej, że uważałam go za człowieka który zawsze dotrzymuje słowa, obiecał mi w ubiegłym roku, że więcej się z nie nie skontaktuje. Więc jak mogę od ręki uwierzyć w kolejne obietnice? Zanim sprawdziłam bilingi zapytałam Czy kontaktował się z nią: Patrzył prosto w oczy i mówił, że nie. Po co to robił gdy wiedział, że nawet jeżeli to były tylko rozmowy to mając na względzie sytuację z ubiegłego roku będę czuła się zraniona. Później jak twierdził wyjazdami i zachowaniami różnego rodzaju robił mi "na złość". Po co?

---------- 21:26 ----------

Lili tak trochę ironicznie - ja wieżę, że ludzie się zmieniają, przez 10 lat mój mąż był innym człowiekiem a teraz robi wszystko czego w życiu nie spodziewałabym się zaznać z jego strony a i tak nadal Go Kocham i o ironio nawet nie ma wątpliwości czy to przywiązanie przyzwyczajenie czy strach przed rozstaniem i takie tam.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez doduś » 4 mar 2010, o 10:23

ja wierzę, że ludzie potrafią odkryć w sobie dobro jeśli chcą. Ja się nie zmieniam - pracuję nad sobą i dzięki temu odkrywam prawdziwego siebie, takiego jakim jestem w rzeczywistości. Zapaliła mi się czerwona lampka, kiedy napisałaś, że mówię jak Twój mąż. Masz oczywiscie prawo, do tego, żeby wyciagać wnioski, mieć swoje zdanie. Skoro Twój mąż nie chce z Toba rozmawiać, to nie pozostaje Ci nic innego jak domysły.
Moze to truizm, ale wierzę w to, że prawda wyzwala. Za mną jest wiele lat kłamstw a dziś wreszcie jestem szczery z moją Żoną. Życzę Ci, żeby Twój mąż też potrafił; zdobyć się na szczerosć. Wtedy z pewnoscią bedzie łatwiej
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez munsand » 4 mar 2010, o 11:05

Doduś, właśnie szczerości z jego strony bardzo mi brakuje. Ja przyznałam się do wielu drobnych rzeczy które robiłam, że sprawdziłam bilingi i wiele innych rzeczy. Przyznałam, że to że on mnie okłamuje nie jest usprawiedliwieniem, pewnych granic nie należy przekraczać. Przyznałam się do swoich obaw, uczuć i wielu innych moich przemyśleń związanych z sytuacją. Z jego strony jest zawieszenie. Dużo dałabym za to żeby zobaczyć z jego strony takie podejście jak ty teraz masz do swojej sytuacji i swojej żony. Ja jeszcze jestem na etapie, że chcę zrozumieć dać prawo do żalu mnie i jemu, do wybaczenia i poukładania. Mam nadzieję, że z twoją żoną będzie podobnie. Mamy podobny staż związkowy :) Chcę wierzyć, że nie doprowadzi do sytuacji gdy będę zmuszona wyłączyć wszelkie uczucia w stosunku do niego tylko po to aby każde kolejne zachowania przestały mnie tak ranić. To wszystko jest bardzo trudne gdy widzisz człowieka który miesiąc temu patrzył na ciebie z ciepłem i miłością a teraz traktuje cię jak największe zło jakie kiedykolwiek spotkało go w życiu.
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez doduś » 4 mar 2010, o 11:22

co mam powiedzieć. Przegladam się w zwierciadle i mówię "czas...potrzeba czasu..." Ale tez trzeba najpierw chęci, żeby coś zmienić, potem za chęcią musi pójść czyn. A sam doświadczam, że każde dobro jakie czynię wraca do mnie. Ale tzreba, by chcieli oboje... Tego Ci życzę!!
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez munsand » 4 mar 2010, o 11:59

---------- 10:44 04.03.2010 ----------

Chęci po jednej i drugiej stronie, sami niczego nie naprawimy. Mój mąż mówi, że chce ratować ale nic za tym nie idzie...... Bardzo cierpię z powodu córki, już raz los zabrał jej rodziców i nie tak sobie wyobrażałam naszą rodzinę biorąc ją malutką bezbronną z domu dziecka. Dzięki niej jestem w stanie funkcjonować, starać się układać, schować urażoną dumę "do kieszeni". Boli gdy słyszę słowa " że dla mnie dziecko jest najważniejsze (nie w sensie, że jego odrzucam)". Dla niej chcę uratować rodzinę. Oczywiście i dla siebie. Uratować to też nie znaczy.tkwić w czymś co będzie nas obydwoje unieszczęśliwiało, tylko postarać się odnaleźć na nowo. Czy dziecko jest złą motywacją?? To wszystko jest tak trudne, że chwilami zrobiłabym to co on- wyjechała na tydzień i wyłączyła telefony... ale przed życiem nie ma ucieczki.

---------- 10:59 ----------

Kiedy drugi odchodzi i zdradza, osoba zdradzona staje się obca sama dla siebie. Doświadcza pustki, która powoli ogarnia nie tylko całą jej osobę ale i całe jej życie. Tej pustki nie jest w stanie już nic i nikt wypełnić. Skutkiem zdrady nie jest jednak tylko odrzucenie i zanegowanie samego siebie, lecz ma ona o wiele głębszy wymiar. Zdrada może prowadzić i często prowadzi do zanegowania i odrzucenia całej zastanej rzeczywistości, która nosi w sobie piętno nie – wierności... „ Świat przestaje być piękny, ludzie obiecujący. Ziemia staje się „ziemią wygnania”, bez „ zielonych pastwisk, na których pasie swe owce dobry pasterz.”[19] Zdrada więc jawi się jako dramatyczna gra wartości..
Pozostaje jeszcze pytanie dlaczego zdrada jawi się jako coś tak bardzo złego? Pisze Tischner: „ Zdrada, (...) jest zerwaniem pierwotnych więzi ufności – ufności naturalnej, jaką ma dziecko do rodziców, i ufności wybranej, jaką mają do siebie małżonkowie, uczeń i mistrz, przyjaciele.”[20] W powyższym cytacie bardzo ważne jest stwierdzenie „ufności wybranej”. Nikt inny nie może zastąpić mi tego który mnie zdradził bo ten właśnie jest mój jedyny i umiłowany. To ten, którego wybrałem i który wybrał mnie spośród wszystkich; to właśnie jemu ofiarowałem siebie i w nim położyłem całą swoją nadzieję. „ Ważną rzeczą jest relacja powierzenia nadziei. Jeśli to powiernictwo załamie się, cios idzie bardzo głęboko. Wtedy to aksjologiczne „ ja” człowieka staje pod znakiem zapytania. „ Jesteś dla mnie nikim...” Jeżeli dla ciebie jestem nikim, to dla kogo będę kimś?”[21] Więcej jeżeli dla ciebie jestem nikim, to jestem nikim także dla siebie samego. Sprawa powiernictwa nadziei jawi się więc tutaj jako kwestia zasadnicza, która w doskonały sposób koresponduje i uzupełnia owy dramatyczny aspekt gry wartości.
http://www.eioba.pl/a92454/o_zdradzie_i ... _tischnera
SZKODA, ŻE MÓJ MĄŻ NIE ZDAJE SOBIE Z TEGO SPRAWY :(
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez doduś » 4 mar 2010, o 14:04

podsuń mu ten tekst do przeczytania. Po prostu. Albo wprost, albo ukradkiem. W końcu przeczyta. Co mam Ci powiedzieć... Jeśli Ty będziesz szczęśliwa Twoje, Wasze dziecko też będzie mieć szansę na szczęście. Nieszczęśliwi rodzice nie mają (moim skromnym zdaniem) szans na wychowanie szcześliwych dzieci.

I jeszcze taka myśl. Naprawić mozecie wyłącznie własnymi rękami. Samemu jest bardzo trudno, tak jak napisałaś, ale z pomocą i własnymi rękami to jest mozliwe.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez munsand » 4 mar 2010, o 14:22

To wiem. adopcja wiąże się z tym, że po pierwsze macierzyństwo jest bardzo świadomą decyzją, dodatkowe szkolenia może nie uchronią nas przed popełnianiem błędów ale na pewno jesteśmy lepiej przygotowani do roli rodziców (o ile to możliwe :)). Poza tym może mam skłonności do poświęcania się ale mam nadzieję, że nie nadmiernego. Dziękuję ci za zdystansowane opinie, są bardzo pomocne. Postanowiłam czekać, nie dzwonić nie interesować się mówiąc trywialnie "olać" - może zatęskni??
munsand
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 sty 2009, o 23:10

Postprzez doduś » 4 mar 2010, o 14:43

ktoś kiedyś powiedział, że najbardziej cenimy to czego nie jesteśmy do końca pewni. Może po prostu daj mu czas ? Dawanie czasu, będąc tym dajacym jest bardzo trudne. Znam to z autopsji. Ale dziś też wiem, że jest też naprawdę skuteczne :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 62 gości