Babcia

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Babcia

Postprzez Sinuhe » 19 wrz 2007, o 22:33

Żyję sobie tak omijając sytuacje emocjonalne a tu bum...
Przyjechałem do domu - z bratem wybieraliśmy jakiś garnitur dla mnie.
I dowiaduję się, że parę dni temu babcia miała pierwszy zanik pamięci.
M. in. pytała o naszą siostrę, gdzie jest a mama, że u M.
Babcia: a kto to M.?
Siostra jest z nim ponad 7 lat i za niecały miesiąc biorą ślub.
Cholernie się boję, iż to zacznie narastać.
Bo to tylko jeden przykład z wieczoru...
Bardzo rzadko dociera do mnie to, ile dla mnie bliscy znaczą.
Wydawało mi się, iż brat i siostra są jedynymi ludźmi na świecie, których kocham tak jednoznacznie i bez namysłu.
A tu mi - facetowi, co ma 31 lat, beczeć się zachciało.
C'est la vie chciałoby się powiedzieć, ale rodzi się w człowieku jakiś bunt na rzeczywistość.
Że można przeżyć całe życie dostając wiecznie w dupę a potem się starzeje, umiera i nie wynika z tego nic poza pobożnymi życzeniami.
Niejednokrotnie wstrętnie, z niknąca świadomością - nie chciałbym, żeby to z babcią się stało.
W takiej chwili, człowiek zdaje sobie sprawę, jak brak wiary powoduje tylko rozgoryczenie...
Po raz czwarty od 23 lat miałem łzy w oczach...
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez bunia » 19 wrz 2007, o 23:09

Wlasciwie to wspaniale,ze tak to przezywasz....jestes wrazliwym facetem....to optymistyczne,ze sa w nas uczucia.
Pozdrowka :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez ewka » 20 wrz 2007, o 12:24

Podobno starość Panu Bogu nie bardzo się udała... tak się w każdym razie mówi;)

Myślę, że być obok takiej babci jest wielką szkołą pokory, cierpliwości i być może zrozumienia, jak bliscy ludzie są sobie bardzo potrzebni. Tylko taki sens umiem z tego wyłowić... a że jakiś musi być, to nie mam żadnych wątpliwości.

Dla Ciebie i Babci
:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez agik » 20 wrz 2007, o 15:18

Bardzo mnie poruszyło to, co napisałes...
Bardzo...
To jest równiez moje doswiadczenie...
Z tym, ze ja jestem mocno wkurzona! Jak mała dziewczynka wsciekam się, choc wiem, że to nic nie pomoze...i jeszcze bardziej sie wściekam.
Sensu w tym nie widze za grosz- tym bardziej mnie to wkurza.
Mojej babci wszystko sie pomieszało- jej sie wydaje, ze wszystkie wnuki ona urodziła, tylko one- jej córki pozabierały nas jej... Bardzo cierpi. I jest coraz gorzej...I lepiej nie bedzie...
Gdzie tu godnosć? Gdzie nagroda za dobre życie?... ehh

Pozdrawiam Cię ciepło
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez felicity » 22 wrz 2007, o 23:38

:)
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez prezydent » 16 kwi 2008, o 23:54

Ludzie przemijąją. Niestety moja babcia coraz bardziej się ku temu zbliża.
Dziś w nocy wstała. I pyta się gdzie jest dziadek, który wcześniej pojechał do szpitala. I pyta się, czemu jej nikt nie obudził jak wyjeżdżał, a ona była przy tym jak jechał.
prezydent
 
Posty: 2
Dołączył(a): 16 kwi 2008, o 23:50

Postprzez ewa_pa » 17 kwi 2008, o 00:01

tylko ja sie zastanawiałam nieraz co jest lepsze dla samej osoby chorej zaniki pamieci i błogosławiona niepamiec chwilami czy całkowity bezwład ciała przy rześkim umysle bezlitośnie rejestrującym własna bezradnosc i zależnosc całkowitą od osób drugich...ja doswiadczyłam tego drugiego i nieraz słyszalam słowa :weź mnie zanieś i utop ja nie chce już zyc od kobiety która całe zycie była pogodną i wesołą usmiechniętą osobą ciagle było Jej głupio ze ktos sie musi nią zajmowac nakarmic przewinąć ot przewrotny umysł...świadomy do samego końca....
Avatar użytkownika
ewa_pa
 
Posty: 812
Dołączył(a): 30 sie 2007, o 21:15
Lokalizacja: bielsko

Postprzez prezydent » 17 kwi 2008, o 00:15

Ja już nie mogę. Przez całą noc chyba będę płakać. Żal mi mojej babci.
prezydent
 
Posty: 2
Dołączył(a): 16 kwi 2008, o 23:50

Postprzez Orm Embar » 17 kwi 2008, o 06:30

Cześć Sinuhe, stary druhu drużynowy,

Gdzieś to już kiedyż opowiadałem na tym forum, ale niech będzie jeszcze raz.

W mojej okolicy pałętał się ponad osiemdziesięcioletni staruszek. Z jednej strony fajny gość, a z drugiej niesamowity awanturnik i niezły cham. Zawsze rządził: dyrektor przez dziesięciolecia, sto kochanek - cały świat należał do niego. Starość bardzo go bolała i przerażała. Nie chciał o niej mówić.

Dostał wylewu. Przez dwa miesiące na przemian dawał nadzieję, że chociaż częściowo z tego wyjdzie (i nie było wtedy wesoło: cała wredota jego życia z niego wychodziła; bił pielęgniarki i chodził w obsmarkanej koszuli nocnej po klatce schodowej wrzeszcząc na sąsiadów), lub też gasł.

Przyplątało się zapalenie płuc, przez tydzień leżał w szpitalu nieprzytomny.

Wiesz, facet był już nieprzytomny, trzeba było karmić go przez sondę.

I były to najpiękniejsze chwile, jakie z nim spędziłem. Pierwszy raz widziałem, że jak się facet rzuca na łóżku, wystarczy potrzymać go za rękę i się uspokaja. Nie wyobrażałem sobie też, że można tak delikatnie dbać, aby przecierana zupa wciskana strzykawą przez nos nie była zbyt gorąca.

Dużo się nauczyłem wtedy, Sinuhe. Na przykład tego, że tak naprawdę nie ma się czego bać.

Co do łez to są jak najbardziej OKej - znasz na pewno dobrze zasady dobrego żegnania się (Kuebler-Ross się kłania).

Trzymaj się cieplutko,

Maks (Orm)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez felicity » 18 kwi 2008, o 16:49

z prawdziwym podziwem czytałam o Tobie Orm Ebar, ja bym tak nie umiała :oklaski:

Ja mam obecnie tylko jedną babacie, której świat kręci się wokól kur, jej problemów i w trakcie rozmowy ona jest zawsze na pierwszym planie, ma pretensje że nikt nie pamięta o Dni Babci a sama nie wysyła nam kartek od lat i nie wie kto się kiedy urodził z nas, jej wnucząt
I tez nie do końca zdaje sobie sprawę co do niej czuję, ajk dziecko jeździłam do niej na wakacje i te wspomnienia są dla mnie najmilsze co do niej, cho nie do końca, bo od lat zawsze ją pamiętam jako zaborcza,egocentryczną i kobieta bez okazywania swoich potrzeb i uczuc, dla której najważniejszy był wujek brat mojej mamy. I patrząc na to z boku to nie wiem co mnie tak bardzo w niej odpycha,bo wiem mieszka sama i wiele mogę jej wybaczyc z tego tytułu ale to że moja mama latami urzerałą się z z moim ojcem i obawiała się jej powiedzieć o sobie,alkoholizmie to jawny dowód na to że nie bylo zaufania między nimi.
Nawet moja mama pisał jej w liście o rozwodzie i wszystkich problemach a mieszka od niej 325km.
I jej użalanie sie nad soba...rozdrażnia mnie bardzo, potrafi zepsuc Wigilię i tego nie widzi i tłumaczy się to starościa i wyabcza bo ma 80 lat. I czasem się zastanawiam gdzie lezy ta granica i czy jeśli ktos przeżył wojne to on już wszystko może i jest zwolniony z tego co zrobił złego albo czego nie zrobił aby zapobiec i pomóc?Ona zawsze była świadoma co się z nią dzieje nigdy nie miałą zaników pamięci, żadnych stanów nieświadomości choc choroby somatyczne ale i owszem od wielu lat co po częsci jest skupianiem na sobie uwagi ukochanego syna i koło isę zmayka.
Myślę ze my młodzi nie do końca jestesmy w stanie sobie wyobrazic co czują
takie osoby, pewnie możemy się uczyc od nich pokory w końcu za ileś lat my bedziemy na ich miejscu...
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez Sinuhe » 18 kwi 2008, o 22:12

Starość hm...
Dzis patrzę na nią z tej perspektywy, że zegar tyka i nie chcę żałować po latach, że nie powalczyłem o coś.
Bardzo chciałbym być w miarę sprawny i w pełni świadomy, gdy nadejdą te lata. Patrząc na babcię, na mamę, która powoli już też lat nabiera, jestem stuprocentowo pewny, że chcę zrobić wszystko tak, by osiągnąwszy starość, żyć wspomnieniami wzlotów a nie upadków.
I mama i babcia zakonserwowały się w przekonaniu, że świat jest trudny, okrutny - one pokrzywdzone.
Jeszcze to jest zrozumiałe, bo naprawdę żyło sie im ciężko - ale obie w tym wszystkim są pewne, że coś im się za to należy.
Chyba z tego wypływa moja ogromna chęć trzymania się z daleka od cierpiętników, frustratów i etatowych czarnowidzów.
Ale chyba jakoś sobie radzę z wieczną dychotomią ucieczki od rodziny i miłości do niej.
Na ileś tam nauczyłem się pewnej pobłażliwości a wybuchy wzajemnej irytacji są słabe i szybko obustronnie zapominane. Jednak to moja krew.
I moja nauka, że celebrując cierpiętnictwo można sie na trwałe skrzywić.
Czy to w łagodnej rezygnacji, czy też w pełnej frustracji.
Życie mi daje więcej możliwości, więcej potencjalności - tarcia na temat tego, jak żyć chcę i czym się kierować, też już sie skńczyły.
Trochę ma to smutny wydźwięk rezygnacji i oddania się bierności pewnego wieku - ale z drugiej mówi o tym, że czasem trzeba trochę odległości, by się lepiej zrozumieć i zdrowiej pokochać.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez panna nikt » 19 kwi 2008, o 01:45

czasem jest tak, że chcielibyśmy żeby nam nie zależało. Unikamy zdarzeń, które mogą wywołać w nas emocje, ale one i tak nas dogonią. W końcu żyją swoim życiem. Starość, śmierć, przemijanie. Przywiązujemy się do ludzi a później cierpimy. Naturalna kolej życia. Bronimy sie przed tym, ale jak peknie to już "idzie po całości"
Pozdrawiam :-)
panna nikt
 
Posty: 24
Dołączył(a): 14 paź 2007, o 20:27

Postprzez Sinuhe » 19 kwi 2008, o 14:41

I irytacja bliskimi, i tarcia pomiędzy nimi a nami, i wzruszenie, i miłość, i zmęczenie, i smutek, i radość - koleje życia...
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 96 gości

cron