być partnerem DDA

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

być partnerem DDA

Postprzez doduś » 25 sie 2010, o 11:21

Naczytałem się i nasłuchałem. Niektóre zachowania mojej Żony rozumiem innych nie. Teraz o tym czego nie rozumiem. Niektórzy z Was pewnie znają kawałek mojej historii. Dużo zmieniło się na lepsze, oboje chyba (a na pewno ja) próbujemy ratować rozpadajacą się rodzinę. I tu pytanie które mnie nurtuje. NIe ma praktycznie miedzy nami fizycznego kontaktu (czasem jakiś dotyk) - Żonę to zbyt boli, otwiera rany które Jej zadałem. Czasem jednak rozmawiamy o tym, czy mamy jakąś szansę. I wtedy Ona czasem mówi, że traktuje i kocha mnie jak przyjaciela/brata i nie widzi szansy, nie wyobraża sobie fizycznej bliskości między nami. Wiem też, że nie jestem jedynym mężem, który słyszy podobne słowa od swej Żony, którą głęboko zranił. Wytłumaczcie mi proszę, jeśli potraficie, jak mam rozumieć te słowa. Ja wiem, że od wyjawienia prawdy minęło mało czasu, bo dopiero kilka miesięcy .Ja wiem, że potrzeba czasu, wiem o lęku przed zaangażowaniem, wiem o tym, że zjeść ciastko i je mieć. Ale wydaje mi się, że to określanie męża przyjacielem/bratem z czegoś się bierze, z czegoś zwiazanego z samym syndromem, skoro takie słowa, w podobnej sytuacji słyszę nie tylko ja... Uff... Można to jakoś naukowo ? Albo emocjonalnie, uczuciowo ?
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Orm Embar » 27 sie 2010, o 10:04

---------- 06:51 26.08.2010 ----------

a przypomnij jak Ty ją zraniłeś - zdrada? jakieś ciemne tajemnice? pytanie wynika z tego, że nie czytałem Twojej wcześniejszej historii. aha! jeśli nie chcesz mówić, to odpisz "nie powiem, to moja sprawa", :-)
M.

---------- 10:04 27.08.2010 ----------

Cześć,

Myślałem trochę nad tym wszystkim co napisałeś. Na pewno nic odkrywczego nie napiszę - ale skoro pytasz, to kilka zdań proszę bardzo. :-)

Po pierwsze bardzo trudno wyrokować, o co chodzi Twojej kobiecie. Mimo wszystko są to informacje z drugiej ręki (od Ciebie) - nie chodzi nawet o to, że możesz celowo coś "zakłamywać", ale o to, że jesteś w to zaangażowany emocjonalnie, a więc piszesz tak trochę O SWOICH reakcjach, prawda?

Przede wszystkim jakoś trudno mi sobie wyobrazić małżeństwo, w którym jedno z małżonków kocha drugie "jak rodzeństwo". Coś tu mimo wszystko nie pasuje... Możliwości jest wiele, np.:
- ma zahamowania seksualne, nie pełni zaakceptowała swoją seksualność i zamiast rozwiązać problem, ucieka od niego;
- przestała Ciebie kochać, i usiłuje powiedzieć to w taki zawoalowany sposób;
- nie przestała Ciebie kochać, ale chce przerwy od Ciebie, chce odpocząć i sama sprawdzić na co w swoim życiu ma ochotę i kim chce być.
Pewnie coś jeszcze da się znaleźć... Najtrudniejsze jest to, że sam musisz odkryć, która odpowiedź jest prawdziwa. :-)

A teraz generalna zasada dotycząca związków z DDA. Przynajmniej wydaje mi się, że tak powinna wyglądać. Sam jestem DDA, dużo nad tym pracowałem i myślałem, wyszło mi coś takiego:
- partner kogoś kto jest DDA musi mieć więcej wyrozumiałości dla bolączek DDA - innymi słowy musi liczyć się z tym, że ten kawałek osobowości DDA jeszcze dłuuuuuugo będzie wymagał przytulania, opieki i tego typu spraw;
- mimo tego co napisałem wyżej partner osoby będącej DDA NIE MOŻE przejmować całej odpowiedzialności za życie za DDA. Jeżeli to zrobi - ryzykuje takim chorym "zlaniem" się dwóch osób, co najczęściej kończy się źle;
- w oparciu o takie zdrowe relacje trzeba wypracować jakiś zbiór zasad wzajemnego bycia ze sobą. Ja np. jako DDA chciałbym mieć niemal listę, na co mogę liczyć, a na co nie mogę liczyć u kogoś, z kim jestem. Taka lista musi mieć zarówno wyrazy "tak" jak i "nie". :-) Jeżeli ma tylko "nie" - to nie jest związek. Jeżeli ma tylko "tak" - to związek, ale chory;
- ustalonej listy trzeba BEZWZGLĘDNIE PRZESTRZEGAĆ - jeżeli umówisz się z DDA na coś, DDA będzie liczył/liczyła na Twoją obecność w jakiejś sferze swojego życia, a Ty zawiedziesz, ból DDA będzie podwójny jeśli nie potrójny.

Myślałem sporo nad związkami DDA - i tak mi wyszło. :-)

powodzenia!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez carita » 27 sie 2010, o 10:42

Nie wiem, czym zraniłeś swoją kobietę, nie śledzę wszystkich wątków, ale mnie jako kobiecie, partnerce w związku, w którym przewija się wątek DDA, AA itd. :) nasuwa się taka odpowiedź:
Nie skupiałabym się na DDA, bo nie można wszystkiego zrzucać na jakieś skrótowce, tylko spojrzała na tę sytuację jak na sytuację między mężczyzną i zranioną kobietą. U kobiet (przeważnie, wyłączając seskoholiczki) pożądanie, seksualność jest całkowicie zintegrowana z jakością relacji, odczuwaniem bliskości emocjonalnej, ciepła okazywanego, poczucia wyjątkowej atrakcyjności dla partnera, bezpieczeństwa istnienia związku. Jeśli któreś z tych wymienionych elementów szwankują, zaczynają się blokady i niechęć. A jeśli kobieta jest raniona w którymś z tych obszarów systematycznie, to pożądanie zamiera. Można kochać, nie zdradzać, nie myśleć o zdradzie, a jednak nie chcieć fizycznego kontaktu z ukochanym ze względu na jakiś silny uraz emocjonalny. Ale taki stan nie tylko faceta nie uszczęśliwia. Kobieta też cierpi, tylko próbuje znaleźć sobie jakieś rozwiązanie zastępcze typu: kocham go, chcę z nim być, ale jak z bratem, skoro inaczej już nie umiem. I nie analizowałabym tu jakoś szczególnie określenia "brat", bo tak się zwykle mówi potocznie o miłości bez pożądania. Obserwując różne sytuacje w środowisku znajomych zauważam, że im więcej czasu mija od jakiegoś traumatycznego wydarzenia w związku, tym bardziej kobieta zaczyna sobie uświadamiać, co się stało i jak to na nią wpłynęło. Taka reakcja o opóźnionym działaniu, która skutkuje czymś odwrotnym od tego, czego by się oczekiwało: zamiast zapomnienia, wybaczenia, większy dystans, chłód lub gwałtowna reakcja odrzucenia.

To tak trochę z drugiej, kobiecej strony, też z mojego doświadczenia i obserwacji.
Avatar użytkownika
carita
 
Posty: 133
Dołączył(a): 25 maja 2007, o 11:23

Postprzez Sansevieria » 27 sie 2010, o 10:51

Bardzo prawdziwe, Carita...
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez doduś » 27 sie 2010, o 11:36

Orm Embar napisał(a):



Po pierwsze bardzo trudno wyrokować, o co chodzi Twojej kobiecie. Mimo wszystko są to informacje z drugiej ręki (od Ciebie) - nie chodzi nawet o to, że możesz celowo coś "zakłamywać", ale o to, że jesteś w to zaangażowany emocjonalnie, a więc piszesz tak trochę O SWOICH reakcjach, prawda?

Przede wszystkim jakoś trudno mi sobie wyobrazić małżeństwo, w którym jedno z małżonków kocha drugie "jak rodzeństwo". Coś tu mimo wszystko nie pasuje... Możliwości jest wiele, np.:
- ma zahamowania seksualne, nie pełni zaakceptowała swoją seksualność i zamiast rozwiązać problem, ucieka od niego;
- przestała Ciebie kochać, i usiłuje powiedzieć to w taki zawoalowany sposób;
- nie przestała Ciebie kochać, ale chce przerwy od Ciebie, chce odpocząć i sama sprawdzić na co w swoim życiu ma ochotę i kim chce być.
Pewnie coś jeszcze da się znaleźć... Najtrudniejsze jest to, że sam musisz odkryć, która odpowiedź jest prawdziwa. :-)

A teraz generalna zasada dotycząca związków z DDA. Przynajmniej wydaje mi się, że tak powinna wyglądać. Sam jestem DDA, dużo nad tym pracowałem i myślałem, wyszło mi coś takiego:
- partner kogoś kto jest DDA musi mieć więcej wyrozumiałości dla bolączek DDA - innymi słowy musi liczyć się z tym, że ten kawałek osobowości DDA jeszcze dłuuuuuugo będzie wymagał przytulania, opieki i tego typu spraw;
- mimo tego co napisałem wyżej partner osoby będącej DDA NIE MOŻE przejmować całej odpowiedzialności za życie za DDA. Jeżeli to zrobi - ryzykuje takim chorym "zlaniem" się dwóch osób, co najczęściej kończy się źle;
- w oparciu o takie zdrowe relacje trzeba wypracować jakiś zbiór zasad wzajemnego bycia ze sobą. Ja np. jako DDA chciałbym mieć niemal listę, na co mogę liczyć, a na co nie mogę liczyć u kogoś, z kim jestem. Taka lista musi mieć zarówno wyrazy "tak" jak i "nie". :-) Jeżeli ma tylko "nie" - to nie jest związek. Jeżeli ma tylko "tak" - to związek, ale chory;
- ustalonej listy trzeba BEZWZGLĘDNIE PRZESTRZEGAĆ - jeżeli umówisz się z DDA na coś, DDA będzie liczył/liczyła na Twoją obecność w jakiejś sferze swojego życia, a Ty zawiedziesz, ból DDA będzie podwójny jeśli nie potrójny.


Maks


Nie wiem, czym zraniłeś swoją kobietę, nie śledzę wszystkich wątków, ale mnie jako kobiecie, partnerce w związku, w którym przewija się wątek DDA, AA itd. Smile nasuwa się taka odpowiedź:
Nie skupiałabym się na DDA, bo nie można wszystkiego zrzucać na jakieś skrótowce, tylko spojrzała na tę sytuację jak na sytuację między mężczyzną i zranioną kobietą. U kobiet (przeważnie, wyłączając seskoholiczki) pożądanie, seksualność jest całkowicie zintegrowana z jakością relacji, odczuwaniem bliskości emocjonalnej, ciepła okazywanego, poczucia wyjątkowej atrakcyjności dla partnera, bezpieczeństwa istnienia związku. Jeśli któreś z tych wymienionych elementów szwankują, zaczynają się blokady i niechęć. A jeśli kobieta jest raniona w którymś z tych obszarów systematycznie, to pożądanie zamiera. Można kochać, nie zdradzać, nie myśleć o zdradzie, a jednak nie chcieć fizycznego kontaktu z ukochanym ze względu na jakiś silny uraz emocjonalny. Ale taki stan nie tylko faceta nie uszczęśliwia. Kobieta też cierpi, tylko próbuje znaleźć sobie jakieś rozwiązanie zastępcze typu: kocham go, chcę z nim być, ale jak z bratem, skoro inaczej już nie umiem. I nie analizowałabym tu jakoś szczególnie określenia "brat", bo tak się zwykle mówi potocznie o miłości bez pożądania. Obserwując różne sytuacje w środowisku znajomych zauważam, że im więcej czasu mija od jakiegoś traumatycznego wydarzenia w związku, tym bardziej kobieta zaczyna sobie uświadamiać, co się stało i jak to na nią wpłynęło. Taka reakcja o opóźnionym działaniu, która skutkuje czymś odwrotnym od tego, czego by się oczekiwało: zamiast zapomnienia, wybaczenia, większy dystans, chłód lub gwałtowna reakcja odrzucenia.




Moje kolejne przemyślenia postaram się w jednej odpowiedzi zawrzeć myśli po przeczytaniu obu postów.
Zgadza się, że informację przekazuję poprzez mój filtr - mocno subiektywny :)
Gdzie może być problem mojej Żony ? Z naszych rozmów wnioskuję że jest w jakiś sposób zahamowana, to zahamowanie pojawiło się w konsekwencji kilku spraw, które się nałożyły. Nie będę się o tym rozpisywał, bo to Jej historia. Wiem, że chce i zapewne będzie nad tym również pracowała w swojej terapii w odpowiednim czasie. Czy mnie nie kocha ? Wykrzyczała mi to wiele razy a mimo to nadal jest obok mnie. Czy nadal kocha ale chce odnaleźć siebie nową ? To bardzo prawdopodobne. Ale na te pytanie ja nie jestem w stanie odpowiedzieć. Ja mogę jedynie przyjąć właściwą postawę w odpowiedzi na Jej prawdę. Czy pożądanie z Jej strony zamarło ? nie wiem. Zgadzam się co do systematycznego ranienia w różnych sferach co dodatkowo Ona odczuwała znacznie mocniej z racji swoich emocjonalnych uwarunkowań. Wiem od Niej, że pracuje nad tym co skąd i dlaczego. JEśli kiedyś nadejdzie czas to pewnie porozmawiamy o tym.
Był moment kiedy wziąłem na siebie odpowiedzialnosć za nas oboje. NIe udźwignąłęm jej. TEraz przytulam jak potrafię najlepiej, uczę się przytulać. Ale gdy szuka zepchnięcia na mnie odpowiedzialności twardo zaznaczamm - to TWOJA decyzja. Jeśli na coś się umawiam, dotrzymuję słowa. Jeśli umawiam się z Nią, wymagam konsekwencji i dotrzymania deklaracji/obietnicy. Kilka razy ścieralismy się o to, były awantury, ale ja byłem KONSEKWENTNY, mimo, że spotykałem się z całą listą zarzutów. Wymagam konsekwencji - najpierw od siebie, potem od Niej.

Na co czekam ? Żyję chwilą, nstaram sie nie zastanawiać co bedzie jutro, pojutrze. Nie wiem. Wiem czego pragnę ale nie wszystko zależy ode mnie. Dziś moja Żona gdy mówię Jej kocham Cię potrafi odpowiedzieć że nie chce tego słyszeć. Gdy mam dobry czas nie dzielę włosa na czworo. Gdy gorszy borykam się z różnymi myślami, ale staram sie nie analizować Jej problemu. Skoro codziennie wybieram bycie obok Niej a Ona obok mnie to niech tak pozostanie. Czas pokaże.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 132 gości