---------- 23:23 26.01.2010 ----------
Siemanko,
Dumając nad problemem pójścia do specjalisty najlepiej pokierować się czasami bardzo suchą logiką.
Jeżeli boli mnie gardło, czuję, że to chyba rozwinięta angina, pędzę do lekarza po antybiotyki, bo gdzieś tam kiedyś ktoś mi powiedział, że silna angina to nie przelewki i nieleczona może np. powodować uszkodzenia serca. Gdybym miał podejście "trudno mi przyznać się przed samym sobą, że potrzebuję porady laryngologa" musiałbym uznać, że to chyba fobia.
Skoro mi jednak bakterie po duszy hasają, a nie w gardle, to idę do specjalisty od pracy nad duszą, prawda?
Nie ma w tym nic złego ani nic głupiego - wręcz przeciwnie, jest to niezwykle ważna, ale i bardzo odpowiedzialna wobec samego siebie decyzja.
To są reakcje nas samych na wizję wizyty u psychologa - reakcja społeczeństwa to coś całkiem innego. Dobrym i wspierającym bliskim warto powiedzieć, w pracy ... niekoniecznie ... chyba, że umiemy to dobrze sprzedać, co więcej - mamy już dość sił, żeby w taki sposób opakować taką pracę nad sobą.
Ja w każdym bądź razie nigdy swojej decyzji rozpoczęcia psychologicznych poszukiwań samego siebie nigdy nie żałowałem...
powodzenia!
Maks
---------- 23:24 ----------
Aha! Zgadzam się, że nie warto siebie szufladkować. Nie musisz zaraz pokować siebie do pudełka "DDA" - jak już ktoś tu napisał, skoro masz takie objawy, to nad nim pracuj, ale nie pakuj się w szufladkę, bo po prostu nie warto...
Ja np. dość długo byłem prawie na 100% pewien, że mam osobowość borderline (ba! prawie wszystkie objawy wykryłem!) by po jakimś czasie dojść do wniosku, że miałem po prostu bardzo realne, poważne kłopoty, i musiałbym być psychicznym Arnoldem Sch., żeby tego nie przeżywać...
M.