nie rozwiązywać problemów innych? ale jak to?

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

nie rozwiązywać problemów innych? ale jak to?

Postprzez ropucha » 23 paź 2009, o 21:54

Myślę, że sporo osób piszących na tym forum ma podobny problem, dlatego postanowiłam o tym napisać. Kiedy druga osoba opowiada mi o swoim problemie, pierwsza moja reakcja to rozmyślanie nad tym jak ten problem rozwiązać. Dopiero po chwili dociera do mnie, że może ta osoba wcale tego nie chce, że może nie po to opowiada mi tą historię, że próba rozwiązania byłaby w pewnym sensie przekroczeniem granic bo to w końcu nie mój problem, nie moje życie. Ale jeśli nie pomoc w rozwiązaniu to co się mówi w takiej sytuacji? Bo ja wtedy mam pustkę w głowie, kompletnie nie wiem co powiedzieć, a takie mówienie" Będzie dobrze, nie przejmuj się" też jest bez sensu. A znowu samo wysłuchanie też niewiele da. Czy moglibyście podzielić się ze mna swoimi refleksjami na ten temat?
Avatar użytkownika
ropucha
 
Posty: 48
Dołączył(a): 11 cze 2007, o 22:00

Postprzez Aszika » 23 paź 2009, o 23:32

co do tematu :

To niektórzy z nas po prostu mają w sobie ratownika i uważają że chcą lub muszą pomagać innym -ja tak mam

bo wtedy czuję się potrzebna itd.Lubię pomagać i potrafię się czuć w cudze emocję,ale nie można przesadzić i żyć kogoś życiem.Poza tym należałoby dać komuś wskazówkę a nie robić cos za kogoś (a nieraz odwalałam za innych całą brudną robotę).

Wiadomo ,że łatwiej jest doradzić i pomóc komuś innemu niż sobie ...Nie można pomagać nikomu nasiłę i co najważniejsze, nie powinno się w to bardzo angażować

Ja kiedyś byłam bardzo zajęta sprawami innych ludzi , nie myśląc o sobie.To była taka forma ucieczki żebym nie mogła konfrontować się ze swoimi uczuciami.

Ciężko mi powiedzieć co robić jeśli taka osoba nie chcę pomocy bo ja od razu chcę pomagać ...
Avatar użytkownika
Aszika
 
Posty: 16
Dołączył(a): 22 paź 2009, o 14:33
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez ewka » 23 paź 2009, o 23:55

Warto zapytać, czego ten ktoś oczekuje... o ile tego sam wcześniej nie napisał. Warto postawić kilka kontrolnych pytań, aby się zorientować, jeśli nie poczujesz, o co chodzi. Ja mam tak, że albo mnie porwie, albo nie. Jeśli porwie, to piszę - jeśli nie, to nie piszę. Ponieważ jestem tutaj "od zawsze" (haha)... zdarza się, że w jakimś podobnym temacie wypowiedziałam się wcześniej bardzo mocno, więc się coś tam w środku wypaliło chyba, bo wtedy właśnie mnie nie porywa;)

Ale każdy ma inaczej i trzeba samemu się w tej kwestii delikatnie sprawdzać;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: nie rozwiązywać problemów innych? ale jak to?

Postprzez ona86 » 25 paź 2009, o 18:38

ropucha napisał(a):Bo ja wtedy mam pustkę w głowie, kompletnie nie wiem co powiedzieć, a takie mówienie" Będzie dobrze, nie przejmuj się" też jest bez sensu. A znowu samo wysłuchanie też niewiele da.


też nie lubię tego typu sformułowań, ale z kolei czasem właśnie samo wysłuchanie bardzo dużo daje. tzn. nie wiem czy tu chodzi o to forum czy o sytuację w cztery oczy? bo jeśli o tę drugą, to też zwykle myślałam od razu jak tu pomóc, co powiedzieć, gdy ktos mówił o swoim problemie, a jednak kiedyś przekonałam się sama, że ja też nie zawsze potrzebuję od razu jakiejś porady, czasem naprawdę ta druga osoba potrzebna jest nam tylko by nas wysłuchała. i, co może jest dziwne, ale to naprawdę pomaga :wink:
w końcu nie od dziś mówi się, że najlepiej jest się po prostu wygadać...
ona86
 
Posty: 24
Dołączył(a): 6 paź 2009, o 15:56

Postprzez wuweiki » 25 paź 2009, o 19:28

jest się po prostu wygadać...

no właśnie.
jest taka uniwersalna zasada.... bo jeśli ktoś przychodzi i opowiada o sobie w sposób, który nie jest jednoznaczną prośba o wsparcie.... to ma taka potrzebę widocznie - wygadania się, ale może tez być to wołaniem o pomoc.... tylko że czasem trudno jest pewnie powiedzieć wprost "proszę, pomóż mi"....
a tą uniwersalną zasadą, która jest stosowana m.in. na mityngach, grupach wsparcia etc., a raczej zbiorem zasad są: zasada mówienia tylko o sobie, o swoich doświadczeniach w kwestiach podobnych do tej, o której opowiada opowiadający, zasada nie pouczania i nie dawania rad {no chyba, że ktoś wyraźnie prosi o receptę - choć moim zdaniem z tym warto być zdystansowanym.... co pomogło Maciejowi, może zaszkodzić Rysiowi :-)} no i nie używanie słów "my, wy, oni" - czyli nieuogólnianie.... no i najważniejsze - kierowanie się współczuciem, ale nie mylenie jego z litością.... poza tym myślę, że ...to znaczy ja mam takie podejście... że mówię co mam do powiedzenia, ale nie przekonuję, nie forsuję swojego zdania.... mogę podyskutować, to wszystko....natomiast decyzję każdy podejmuje sam...dziś usłyszałam coś fajnego od kogoś na mityngu: "ja odpowiadam tobie, co wiem i umiem, decyzję o sobie, o tym co zrobisz, podejmujesz ty."
wuweiki
 


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości