???????

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

???????

Postprzez felicity » 21 sty 2009, o 14:53

Nie wiem nawet jak zaczac pisac, tyle się kłębi różnych rzeczy w mojej głowie.

Terapia jeszcze dodatkowo rodzi myśli i odechciewa mi się porannego wstawania i mierzenia się z codziennością. Mam takie poczucie zmarnowanego czasu w swoim zyciu. Tyle lat szarpaniny z ojcem alkoholikiem jako dziecko, starania spełzły na niczym...a dziś co?

Mam 32 lata, nie mam nikogo bliskiego, męża dzieci, przyjaciół. Ostatnio jedyną więzią jest moja relacja z terapeutką i tą grupą na którą chodzę. Otaczają mnie ludzie w pracy, ale to wiadomo są luźne kontakty, które dziś są a jutro ich nie ma i wymienia się zdawkowe cześć na ulicy.
NIe osiągnęłam w sferze zawodowej nic szczególnego, bo skończyłam marną pedagogikę i od ponad 3 lat pracuję w szkole. Kiedyś mi się wydawało, że to dużo, a dziś widzę jakie to bagno, bo ciągle żyję na granicy możliwości finansowych. Zaczynam nienawidzic szkoły, dzieci mnie drażnią, bo to wszytko jest naocznym dowodem, że to zawód bez przyszłości i jak w nim zostanę to skażę się na wegetację. Ciągle wynajmuję mieszkania, ciągle nie ma swoim, ciągła tułaczka i teraz w marcu znów czeka mnie już nawet nie wiem która przeprowadzka.

Na rodziców nie mogę liczyc, ojciec jak nie pije to sponsoruje jakąś małolatę, a mamie ledwie starcza, sama ma kredyt i schorowanego faceta na głowie. I jak tu realnie patrzec z entuzjazmem w przyszłosc? Na kredyt nie mam szans, bo za mało zarabiam już się orientowałam w bankach. Od 10 lat nic nie wiem co się dzieje u moich kuzynów, wujków i ciotek, bo ojciec skutecznie ich przekonał do tego, że to nasza wina rozpad małżeństwa moich rodziców.Istna bezludna wyspa.

I jak teraz się uśmiechac, starac, po co? dla kogo?
Teraz podjęłam drugie studia, ucze się czegoś innego, chodze na angielski i ciągle mam poczucie, że jestem w krzakach, że to chlanie mojego ojca takie piętno odcisnęło, że od wielu lat już nawet nie szukam związków, bliskich realacji.

Terapia z jeszcze większa siłą obnaża to co niewidoczne, a prawda jest taka bolesna, że nawet jak zmrużę oczy to i tak widzę ostre kształty.

I niby mam potencjał, i niby mogłabym, ale coś we mnie już mówi, że mam dośc tego wszystkiego, że nawet jeśli się zmobilizuję po raz 258 to efekt i tak będzie marny. Ominęło mnie radosne dzieciństwo, pewnie ciąża też mnie ominie, małżeństwo tez i skończę z poczuciem, że przegrałąm swoje życie. Widzę, że nawet przestaje z tym walczyc. MOgłąbym siedziec przed TV oglądac filmy i już nie łudzic sie, że coś się zmieni albo zasnąc.

NIe wiem jak to sprawdzic, czy rany, które są we mnie są już tak silne, tak mocne, że tego nie da się przeskoczyć? DDA to jak kaleki emocjonalne, przynajmniej tak myślę o sobie. Jedyne na co mam chęc to coś zniszczyć.
I ta pustka..dobija mnie to.
Czuję się taka zmęczona balastem przeszłości, tym, że musiałam stac się kimś innym niż chciałam, gdybym mogła normalnie się rozwijac. Musiałąm byc silna, samodzielna, objętna, twarda wbrew sobie, żeby się broin, żeby przetrwac. I to jest tak wrośnięte, że już nawet nie wiem czy umiem byc inna, a nawet jeśli mogłabym byc inna to jaka? który ciągle w sobie mam , który już będzie ze mną do końca życia.
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Postprzez wolfspider » 22 sty 2009, o 10:27

Po wczorajszej rozmowie z terapeuta tez miałem takie myśli straconego czasu. 27 lat życia, ciągłe depresje, brak ukochanej osoby przy mnie , uzależnienie od alkoholu, niskie poczucie własnej wartości. Jest pewno, ale.........Mam dużo sukcesów w życiu, o których często zapominam. Mam też wiele potencjału, który zamierzam wykorzystać a doświadczenia z dzieciństwa okażą się kiedyś darem a nie karą. Nie wiem ile to potrwa ale ja bardzo chce wyzbyć się tych fałszywych przekonań.
wolfspider
 
Posty: 250
Dołączył(a): 5 lis 2008, o 09:55

Postprzez kaśku » 22 sty 2009, o 16:34

felicity dlugo sie zastanwaialam co ci napisac, zeby nie brzmialo to banalnie ...
do tej pory podobnie postrzegalam swoje zycie, siebie, mialam swiadomosc ze zmarnowalam mnustwo czasu, skonczylam studia, ktore calkowicie odbiegaja od tego co chce w zyciu robic, musze miec w sobie teraz bardzo duzo determinacji i sily zeby dazyc do swojego celu, skonczylam 24 lata podobno cale zycie przedemna, ale tak naprawde to 24 zmarnowane lata, praktycznie zadnych znajomych, zadnych bliskich zwiazkow, taka moja samotnia, bo nie potrafilam nawet nawiazac luznych znajomosci zeby tak po prostu sobie pogadac, ale jestem bardzo zmotywowana, do tego zeby moje zycie wygladalo tak jak bym tego chjciala, zeby dawalo mi duzo satysfakcji i daze do tego jest ciezko, mam chwile zalamania, ale staram sie podnosic, zreszta jest taki fajny cytat, ktory mnie czesto motywuje: "Nie ma takiej chwili w naszym życiu, w której nie moglibyśmy rozpocząć nowej drogi"
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez flinka » 22 sty 2009, o 19:49

I jak teraz się uśmiechac, starac, po co? dla kogo?
Teraz podjęłam drugie studia, ucze się czegoś innego, chodze na angielski i ciągle mam poczucie, że jestem w krzakach, że to chlanie mojego ojca takie piętno odcisnęło, że od wielu lat już nawet nie szukam związków, bliskich realacji.


Felicity a może starać się dla siebie, właśnie teraz kiedy nie jesteś w związku, zatroszczyć się o swoje potrzeby. Tak, wiem, że samotność jest bolesna, ale to nie jest stan, który jest Ci przypisany już na zawsze, wchodzisz w nowe sytuacje i siłą rzeczy otaczają Cię nowi ludzie, rozejrzyj się uważnie wokół siebie.

Piszesz, że nic nie masz. A Twoja determinacja, chęć walki? To przecież niezwykle cenne. Wiele osób stwierdziłoby, że już jest za późno na naukę, że nie dadzą rady... A Ty walczysz, by żyć tak jak tego pragniesz, wciąż się rozwijasz. Zauważ to Moja Droga, doceń się choć odrobinę za tą całą pracę, której dokonujesz. Praca, studia, angielski i do tego terapia czy to mało? A skoro się zdecydowałaś na to wszystko to jest gdzieś w Tobie nadzieja na zmianę swojego życia, poszukaj w sobie tej nadziei.


Nie poddawaj się, jesteś silną kobietą i jestem o tym przekonana! :usmiech2:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez felicity » 3 lut 2009, o 01:14

Tak, nie doceniam swojej determinacji, często myślałam o sobie, że w gruncie rzeczy to jestem słabeusz, bo nawet jak zrobię 1 rzecz to widze, że przecież jeszcze mogłam tamto i jeszcze coś innego.
Trudno o zadowolenie z siebie, dlatego wiecie o czym czasami marzę? o tym, aby jednego dnia roześmiać się tak mocno aż do bólu brzucha i żeby mi łzy pociekły po policzkach, takiej zwyczajności, której wiem, ze inni doświadczają.
Bardzo dziękuję Wam za Wasze wpisy.
Potencjał też czuję w sobie, ale chyba to jest nieodkryte we mnie,nieokreślone, nienazwane.Ciężkie to dla mnie jakieś.
Pozdrawiam Was :)
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości