mój przypadek

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

mój przypadek

Postprzez moto » 25 paź 2008, o 14:55

Zawsze wydawało mi się, że DDA wymyślił ktoś kto szuka wytłumaczenia dla swojej niemocy. Utwierdzał mnie w tym mój ojciec alkoholik, który zawsze mówił, tu cytuję:" Nie szukaj winy w innych za to, ze Ci w życiu nie wychodzi bo to tylko twoja wina". Z tym przekonaniem żyłam prawie 30 lat aż do wczoraj.

Mój ojciec, nie pije już kilka lat jednak stał się bardzo agresywny. W związku z tym ilekroć odwiedzam moich rodziców dochodzi do awantury i bójek. Ojciec nie ma żadnych ograniczeń. Krzyczy, poniża i bije praktycznie za nic. Wczoraj poprosiłam go zeby zawiózł mamę do pracy, było to w momencie gdy on właśnie układał się do drzemki. Wstał wściekły i uderzył mnie w głowę z całej siły. Postanowiłam mu wreszcie oddać za moje krzywdy i go popchnęłam. Każdy po latach bicia kiedyś w końcu się przeciwstawi. Ojciec w odpowiedzi postanowił mnie zabić. Biliśmy się , szamotaliśmy i gdyby nie moja mama to pewnie by to zrobił.
Nie mogę pojąć jak ojciec może podnieść rękę bez powodu na własną córkę do tego 30-letnią, o filigranowej posturze?

Ojciec ciągle mnie obwinia za to, ze nie mam chłopaka i dzieci.
Wiecznie mi wypomina, ze jestem przyczyną jego agresji czy niezadowolenia i gdybym nie przyjeżdżała to by nie było problemów. Wyrzuca mnie z domu używajac niecenzuralnych słów i nie patrząc na to, ze dokoła sa sąsiedzi.
Gdy mnie wyrzuca z domu po kilku dniach dzwoni i pyta kiedy przyjadę i dlaczego tak rzadko go odwiedzam.

Wspomnę, ze mam nerwicę i chodze do psychologa, gdy ojciec sie o tym dowiedział to stwierdził, że ktoś mi pierze mózg a ja za to jeszcze płacę i że on sam potrafi mnie lepiej zdiagnozować.

To wszystko robi ojciec z wyższym wykształceniem , wiedzą i wyjątkowym potencjałem intelektualnym.

Poradźcie mi co powinnam zrobić, żeby nakłonić go do leczenia? On nie uznaje psychologów ani psychiatrów a na stwierdzenie, ze ma problem odpowiada:" tak, mam problem, Ty jesteś moim problem im mniej Ciebie tym lepiej dla mnie"

Pozdrawiam,
A.
moto
 
Posty: 6
Dołączył(a): 25 paź 2008, o 13:59

Postprzez bunia » 25 paź 2008, o 16:04

Witaj.....moim zdaniem aby przekonac ojca do leczenia a wlasciwie o tym,ze ma problem jest zaprzestanie z nim kontaktow....jezeli to zrobisz byc moze wplynie to na jego swiadomosc,ze ma problem i mozesz miec tylko nadzieje,ze w ten sposob zdopingujesz go do tego aby cos z "tym" zrobil....niestety czesto potrzebna jest konsekwencja jesli perswazja nie zdaje egzaminu....na pewno z tego co piszesz ojciec Twoj wymaga pomocy fachowej.....mozesz rowniez poradzic sie psychologa z ktorym jestes w kontakcie.

Pozdrawiam cieplo.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez moto » 25 paź 2008, o 17:06

witam Buniu,
Dziękuję za radę:)
Pewnie masz rację i ograniczenie kontaktu może dać jakieś efekty. Pamiętam jednak, ze juz kiedyś była podobna sytuacja i postanowiłam wyjechac z Polski na prawie 2 lata. Efekt był taki, że ojciec namawiał mnie do powrotu a w konsekwencji zaczął znowu pić. Najgorsze było to, ze ukrywał ten fakt przed mamą natomiast do mnie dzwonił w momencie upojenia. Wiedział, ze jestem daleko i nic nie mogę z tym zrobić a mamie nie powiem bo nie będę chciała jej ranić.
On zdaje sobie sprawę, ze ma problem tylko nie chce się głośno do tego przyznać, tak jak do innych popełnianych błędów. Nie zna też słowa przepraszam. Prędzej wyzwie niż przeprosi.

Pozdrawiam,
A.
moto
 
Posty: 6
Dołączył(a): 25 paź 2008, o 13:59

Postprzez bunia » 25 paź 2008, o 17:50

Z jego strony jest to szantaz emocjonalny....kazdy "powod" jest dobry aby pic jesli sie chce i kazdy aby sie leczyc jesli sie rowniez CHCE......nie probuj brac odpowiedzialnosci za jego zycie i nalog.
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez moto » 26 paź 2008, o 19:57

Witaj,
Chcę ograniczyć te kontakty tylko, że najbardziej ucierpi na tym moja mama.
Rozmawiałam z nią i zdenerwowało mnie, że ona mojego ojca usprawiedliwia i zachowuje się jakby nic się nie stało. Na pewno tak jest łatwiej ale nie można się wiecznie oszukiwać.
Poza tym mam wrażenie, ze na skutek jej sytuacji życiowej zaczęła popadać w dewocję i dodatkowo oskarża nas, oto że jesteśmy opętani bo się nie modlimy. Zaczyna uciekać w irracjonalny świat bo z realnym sobie nie radzi. Jestem załamana bo nie mam wsparcia w obydwojgu.
Nie wiem też czy jestem w stanie znieść psychicznie to zrzucanie na mnie winy , że znalazłam sobie wymówkę żeby do nich nie przyjeżdżać bo są dla mnie ciężarem.
Pozdrawiam,
A.
moto
 
Posty: 6
Dołączył(a): 25 paź 2008, o 13:59

Re: mój przypadek

Postprzez Orm Embar » 26 paź 2008, o 22:16

moto napisał(a): " Nie szukaj winy w innych za to, ze Ci w życiu nie wychodzi bo to tylko twoja wina". Z tym przekonaniem żyłam prawie 30 lat aż do wczoraj.


Błąd tkwi gdzieś w samym takim myśleniu: po pierwsze co to znaczy "w życiu komuś nie wychodzi" - co jest miernikiem? Pieniądze? Mąż i trójka dzieci? Kariera naukowa? Czy też może własne poczucie szczęścia i pewnego dobrostanu, istniejące w dużej niezależności od okoliczności, takie mocne osadzenie w sobie i kochanie siebie?

Wiesz czego bardzo mi brakuje w tym wszystkim i czego jest za dużo?

Po pierwsze za dużo rozważań o tym, jak Ty masz pomóc Twojemu ojcu. Nie jesteś ojcem Twojego ojca.

Po drugie za dużo zamartwiania się o Twoją mamę - nie jesteś matką Twojej matki.

Naturalnie trzeba o nich dbać, pamiętać, na starość może nawet zmieniać pieluchy (chociaż uważam akurat, że każdy ma też prawo powiedzieć wtedy "nie" i przekazać obowiązek zmiany pieluch pielęgniarce w dobrym ośrodku), ale oni sami powinni być odpowiedzialni za siebie.

Innymi słowy, Twój ojciec powinien dostać jasną, twardą i bardzo przykrą wykładnię swojego zachowania, a Twoja mam powinna zacząć dbać o siebie sama najlepiej jak się da, aż do odejścia od niego włącznie.

Brzmi niby okropnie, ale jak nie zadbasz o siebie samą, jak chcesz dbać o innych?

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez moto » 27 paź 2008, o 15:04

Ok. Maks wyciągnąłeś konkluzję z moich opisów i za to dziękuję.
Rozumiem, ze Twoim zdaniem powinnam zerwać kontakt z rodziną tak aby każdy z nas mógł funkcjonować samodzielnie, tak?

Mówisz, ze najważniejsze jest poczucie szczęścia. No tak, ale w moim przypadku szczęscie daje mi też poczucie, ze moja rodzina potrafi się komunikować.

Twierdzisz, ze powinnam o siebie zadbać ale pytanie jak powinnam o siebie zadbać?
Do tej pory sytuacja wyglądała tak:
Praca(właśnie zostałam zwolniona), partner( podświadomie szukam wzoru mojego ojca więc łatwo się domyśleć jak to się zazwyczaj kończy), znajomi ( mają poważne problemy i prawdopodobnie też takich a nie innych sama sobie wybrałam).

Właśnie teraz postanowiłam rozpocząć nowe życie, wyprowadzam się z do innego miasta. Zostawiam, rodzinę, znajomych i zaczynam nową pracę.
W tym sensie o siebie zadbałam. Zobaczymy wiec co to przyniesie?
Obawiam sie jednak, ze za rok czy 2 wrócę a tu nic sie nie zmieni i wtedy okaże się, że to ja uciekłam przed problemami zamiast się nimi zająć.
Dodatkowo zastanawiam się jak ja zniosę tak wielką zmianę w moim życiu?
Pozdrawiam,
Ania
moto
 
Posty: 6
Dołączył(a): 25 paź 2008, o 13:59


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości