Postanowiłam napisać, bo ostatnio mi pewna osoba zwróciła na to uwagę.
Czy ja zaliczam sie DDA? Jak to faktycznie jest??
Obrazy z dzieciństwa żyją ciągle we mnie. Nie powiem żeby ojciec pił nałogowo, ale lubiał wypić lubił wynieśc pieniądze z domu na karty. Pamiętam jakąś sytuacje gdy przychodząc do domu pijany zaczał wszystkim co popadło rzucac. Moje prosby niepomogły nic. Zawsze sie go balam balalm sie zrobić cokolwiek odedzwać bo zazwyczaj bylo wyzywanie badź zmuszanie mnie do czegos na siłe, zarówno ze strony ojca jak i matki. Zawsze mialam być grzeczna i posłuszna i robic tak jak oni sobie życzą. Nie usprawiedliwiam ich choć może to że są obydwoje dobrze po 60 powoduje takie podejście do sprawy. Nigdy też nie przytulili mnie, nigdy niep owiedzieli kocham, ani nic, zawsze bylam z boku. Chodziło tylko o to żebym miala co jesć w co sie ubrać i gdzie mieszkać. Pamiętam też sytuację gdy jechalismy do rodziny (u nich zawsze był problem alkoholowy), zawsze sie balam swojego chrzesnego. Zawsze płakalałam, mówilam mama ja chce stąd iść.. - wiecie co nigdy mnie nie przytuliła nie uspokoiła. bylo tylko otworzenie dzwi spytanie - jeszcze ci nie przeszło?? I dalej zamykanie. A teraz niepamieta tego. Zawsze uczyłam sie srednio, nigdy nikt nie dbal o moje zainteresowania, a gdy robili to na siłe nie zaciekawiajac mnie tym. Do tej pory mam z tym problem. Po latach mając 26 lat niepotrafię sobie sama ze soba pomóc. Wciąż żyję tym co się działo tymi zamykanymi przez matke dzwiami w czasie wizyty u rodziny. Mam problem z dotykiem i bliskością, a jak rodzinę widze bez niczego to wszystko wracaco bylo w czasie dzieciństwa. Nie potrafię utrzymywać kontaktu z chrzesnym bo to wszytstko we mnie żyje i mnie niszczy. Jest problem, ale czy to DDA?? Prosze pomóżcie