wera napisał(a):Dzięki.
Chciałabym się uwolnić... Przestać ich kochać, ale nie potrafię.
Chciałabym aby moi rodzice dostani skierowanie na przymusowe leczenie.
wera,
otóż w sumie prawdopodobne jest, przynajmniej mi się tak wydaje, że życie ma w sobie zawarte takie ogólne pragnienie, by się uwolnić od tych, którzy nas ściągają w dół, mimo, że ich kochamy i... być może oni w jakiś tam sobie znany, pokręcony sposób kochają nas nawet
jesteśmy z wieloma bliższymi i dalszymi osobami związani mniej lub bardziej widocznymi więzami troski, miłości, opieki lub odwrotnymi stronami tego samego medalu - poczuciem niesprawiedliwości, poniżenia i strachem
bywa tak nie tylko z rodzicami, nie tylko z tymi patologicznymi, bywa tak również okresowo prawie z każdym, a im dłużej się z kimś jest na jednym terytorium psychologicznym tym bardziej staje się to widoczne
taki jest chyba gatunek ludzki, że większość ludzi broni własnego ja, kosztem innych, nawet tych najbliższych - dzieci, mężów, żon, współpracowników, a nawet obcych nicków w sieci
i nie wiem, czy da się od nich uwolnić INACZEJ, NIŻ ICH ZOSTAWIĆ SPOKOJNIE SAMYM SOBIE, nie bacząc na to, że
w każdej chwili życia (na sieci także, bo to w sumie samo życie...) napotkasz osoby, które są głęboko uzależnione od negatywnego patrzenia na świat, gotowe w każdym twoim słowie, geście, zachowaniu - dopatrzyć się, wzmocnić i nagłośnić coś negatywnego, znaleźć w rodzinie lub w środowisku sprzymierzeńców w tym procederze (to przychodzi bez większego wysiłku) i ostatecznie przekonywać cię, że się nie wyrobiłaś, nie nadajesz się, nie potrafisz, jesteś gorszym egzemplarzem, nie pasujesz, a o ile się do tego nie przyznasz i będziesz podskakiwała, to będą oni gotowi zapodać cie do sądu lub jakoś inaczej społecznie zlinczować
w przeciągu życia będzie takich chyba większość i dotyczy to nie tylko większości rodziców, będą także współpracownicy, współsieciowcy - gęgający, łażący za każdym twoim gestem, by dowieść ci nieprzystosowanie
sami nieprzystosowani, projektują głęboką nieakceptację siebie samych na tobie
wera,
jeżeli ich kochasz i życzysz im dobrze - odejdź
tak na serio jest to najlepsza pomoc, jaką możesz im dać
co prawda szybko znajdą sobie następną ofiarę, ale przynajmniej dasz im jedną szansę więcej
a sama może nauczysz się komuś tam w przyszłości
dać coś pozytywnego
(czemu mam wrażenie, że teraz piszę już nie tylko do ciebie? )