żałoba po mamie

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: żałoba po mamie

Postprzez caterpillar » 12 mar 2013, o 17:34

hej Feli!
Czytam Cie czasem,

ciesze sie ,ze troszke lepiej u Ciebie
:serce:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: żałoba po mamie

Postprzez Justa » 12 mar 2013, o 23:14

Ja czytam regularnie i pochylam glowe nad Twoim pisaniem, samoswiadomoscia, madroscia... Duzo refleksji we mnie wzbudzaja Twoje slowa (tak, jak kiedys Ci pisalam).
Ciesze sie, ze brzmisz tak jakos bardziej pogodnie, wydaje sie, jakbys domykala jakis etap w zyciu. Pozdrawiam i bardzo mocno trzymam kciuki za Ciebie. :kwiatek:
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 18 mar 2013, o 01:17

Bardzo dziękuję DOBRE DUSZYCZKI ! :kwiatek:

Wiosna rozkaprysiła się na dobre, bo zamiast niej śnieg leży i mroźno u mnie za oknem. Nie mam samochodu i do pracy dojeżdżam komunikacją, wiec mój poranek nie zaczyna się od przekleństw.

:heyka:
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez ewka » 22 mar 2013, o 18:49

felicity napisał(a):Ostatni tydzień byłam na zwolnieniu lekarskim i bardzo dużo spałam, dawno nie byłam taka odprężona, wypoczęta jak teraz. W ogóle my kobietki cudujemy z kremami....

Ooo, grypa Cię dopadła?
Co do reszty - zgadzam się. Mnie się udaje ostatnio chodzić spać bez zarywania nocy i twierdzę, że odpowiednia ilość snu jest nie do przecenienia. Wydaje mi się też, że ogląd świata jest jakiś taki... może lepszy? Pogodniejszy? Więcej w nim naszego chcenia?


Daję sobie czas na szukanie jasnych stron życia. Nie można zatapiać się w rozmyślaniach i wspomnieniach przez długie lata. Myślę, że to co się wydarzyło warto uporządkować, przeżyć i puścić. Nabieram przekonania, że martwienie się „na zapas” jest zgubne i nie jest to nic innego jak marnotrawienie energii życiowej w codziennych dniach, w których mamy tyle możliwości jeśli tylko zechcemy je zobaczyć.

:oklaski:

Ostatnio zastanawiam się co jest ważne i nie mam wątpliwości, że nastawienie do świata, życzliwi ludzie, przyjemności dnia codziennego, szacunek do swojego ciała, aktywność zawodowa, rozwój osobisty.

:oklaski:
I co w tym istotne - wszystko w zasięgu naszych rąk.


Ostatnio myślę o tym, że śmierć jest bezwzględna, przychodzi, kiedy chce zabiera, kogo chce i jak chce. Nie pyta o nic i nasze chcenie, strachy nie są brane pod uwagę, więc po co dyskutować? Jak zaczynam tak patrzeć na odejście z tego świata mniej się boję

Fajnie właśnie jest się nie bać. I fajnie jest móc to przeczytać, Feli... a jeszcze fajniej móc to napisać, prawda?

Żałoba trwa rok, dwa lata…różnie u różnych osób, bo dużo jest czynników, które na to wpływają. Ponad rok temu poznałam kobietę, której córka popełniła samobójstwo i od 6 lat nie ruszyła rzeczy i jej pokoju w nim. Czasem myślę o tej kobiecie jak sobie radzi. W takim silnym procesie łatwo zboczyć, schować się, przestraszyć i zblokować. Nie wiem czy w poradniach psycholodzy są przygotowani do takiej formy pomocy, czy taki człowieczek faktycznie zostaje z tym sam nie licząc najbliższych osób o ile takowych ma obok. To tylko taka refleksja.

Chyba są. Tyle różnych problemów się rozpracowuje w gabinetach... to ten też jest na pewno do rozpracowania. Może jest trochę innego wymiaru, może niepopularny, bo jednak żałoba boli i musi potrwać. Może trudno na sobie stwierdzić, czy jej "normalny" czas nie przeszedł w już czas nienormalny. Nie wiem, czym jest taki pozostawiony pokój po dziecku... chyba bardzo trudno jest go zlikwidować. Czy ozdrowienie równa się z gotowością do jego ruszenia? Nie wydaje mi się. Moja bratowa po córce ma też pokój nie ruszony... to już kilka lat, choć sama wydaje się ze stratą pogodzona. A koleżanka, wdowa od 2,5 roku, mimo małego mieszkania i ciasnoty - nie ruszyła jeszcze męża rzeczy. Wszystkie są jak były, a czas tej ciężkiej żałoby też ma już za sobą. Nie wiem, ale nie wydaje mi się, że to jest miarą radzenia (bądź nie radzenia) sobie w całym procesie. Raczej widzę to jako chęć zostawienia sobie cząstki tej nieobecnej już osoby.

Co do żałoby to czuję, że odwaliłam kawał roboty. Wyraźnie czuję, że to co się ułożyło w mojej głowie zaczyna się utrwalać. Jednak nie mam poczucia, że to coś definitywnie skończonego, bo układanie myśli, budowanie swojej tożsamości i kształtowanie relacji z innymi trwa do końca, życia- tak już jest. Sama nie wiem czy u mnie jest to taki koniec procesu, ale nawet nie czuję potrzeby się dowiadywać ile do końca jeszcze czasu mi zostało, przestało mieć to dla mnie znaczenie po prostu. Sam fakt, że doszłam już tutaj jest dla mnie dużym osiągnięciem, bo wielokrotnie miałam wątpliwości, zamęt, zwątpienie w różnych proporcjach i natężeniu.
Doświadczanie straty to jeden z elementów życia, jest w nie wpisany i bez śmierci nie ma życia, bo nawet jak „rozpadłam się” się na kawałki to teraz jestem i nadal istnieję, inna odmieniona, ale to dobrze. Jestem teraz mądrzejsza i dojrzalsza. Nie pozwoliłam, aby rozpacz się rozlała się we mnie tylko swobodnie przepływała.

No naprawdę miło Cię czytać.

To zasługa moja, ale i Twoja Ewka :buziaki: , bo byłaś dla mnie w czasie tego okresu wsparciem. Mam takie predyspozycje indywidualne co do samoświadomości i dzięki temu jest mi może trochę łatwiej, ale i tak mam w sobie przekonanie, że bez tego forum, bez żywych ludzi wokół jest często dłużej i ciężej.
Zwykłe dziękuję to za mało w moim odczuciu i chciałabym coś Ci przesłać od siebie o ile na to mi pozwolisz. Zastanów się ze spokojem czy chcesz ode mnie coś otrzymać. Nie myśl proszę o tym w kategoriach co i jak wypada, po prostu taki rodzaj wymiany. Jeśli mimo wszystko będziesz chciała inaczej to uszanuję Twoją decyzję. Podejrzewam, że i tak wyczuwasz o co mi chodzi.

Feli, strasznie miłe jest to, co piszesz. Dziękuję. I byłoby mi naprawdę bardzo miło mieć coś od Ciebie. Jak widzisz nie kryguję się... tak, chcę od Ciebie coś otrzymać.

Powiem, że to tak właśnie jakoś działa... wymiana myśli + czas. I się porządkuje, układa. Wydarzenia nas wciągają w swój wir, a czas pomaleńku swoje robi - układa, oswaja, podpowiada, szlifuje kanty. Jest naszym wielkim sprzymierzeńcem w drodze "do". Nie trzeba tylko niecierpliwie domagać się, że wszystko musi się zadziać już.


Serdecznie pozdrawiam :kwiatek: do do usłyszenia :heyka: bo ja jutro z rana będę wypatrywać wiosny....

Pozdrówka nawzajem.
Ja też wypatruję i wypatruję... nawet rower dałam (i odebrałam) do serwisu w celu przygotowania do sezonu. A tu klapa, fury śniegu i mróz. Eh!


Obrazek
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 31 mar 2013, o 22:33

Smutki mnie dopadły, wspomnienia i wizyta na grobie mamy zrobiła swoje.
Taki czas nostalgii i przygnębienia. Krok do przodu i dwa do tyłu.

I jak ktoś zaczyna od słów "wesołych świat" to jakoś brzmi dla mnie to dziwnie jałowo i obojętnie.
Te święta są dla mnie bardzo nieświąteczne, nawet miałam pomysł, aby ich z nikim nie obchodzić w ogóle, ale tak się złożyło, że moja serdeczna koleżanka przyleciała zza granicy i pojechałam do jej rodzinki- taka namiastka klimatu, który przeminął już bezpowrotnie. Kiedy obserwowałam, gdy jej mama mówi do niej takie różne "mamine" zwroty za którymi kryje się troska, a za nią z kolei miłość to jest mi wstyd, ze dopiero teraz to widzę u kogoś, a nie widziałam w relacji z moją mamą. Wstyd mi , że kiedyś to mnie drażniło. Jednocześnie jest to miejscowość w której sama się wychowałam i w której mieszkała moja mama. Trudno jest chodzić ulicami i wiedzieć, że już nie mam do kogo tam przyjeżdżać. Dobrze mi zrobił ten wyjazd, ale jak wróciłam do siebie do mieszkania poczułam taki rodzaj opuszczenia.

W sobotę byłam na grobie u niej i też było mi smutno. Popłakałam się. Aż chciało mi się krzyczeć: "BŁAGAM O DRUGĄ SZANSĘ!" ale to na nic, nic się nie odwróci, nikt nie zmieni biegu wydarzeń.

Pewnie nikt też nie przeżyje tego za mnie.

To co się zbudowało na nowo jest jeszcze nietrwałe i chwieje się jeszcze w posadach, albo zboczyłam z dróżki albo to kolejny etap, nie wiem...
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez lili » 31 mar 2013, o 22:59

Droga Fel
Wcześniej tu nie pisałam ale śledziłam Twój wątek...
Wiesz, kiedyś takich co to w święta lecą na Bali albo jadą na narty wyzywałam od konsumpcyjnych ignorantów i materialistów, którzy nad tradycję przedkładają przyjemności...
11 lat temu umarł Ktoś Bardzo Bliski i pierwszą wigilię podczas łamania opłatka przepłakałam w kiblu a resztę kolacji przemilczałam raczej i zagryzałam wargi żeby innym nie psuć wieczoru
I wtedy żałowałam, że moi Rodzice jednak zdecydowali się te święta spędzić jak co roku, bo trzeba się cieszyć i radować... na siłę
Czasem trzeba olać jakieś konwenanse i "to co inni powiedzą" i jak zwyczajnie nie mamy siły świętować i przyklejać sobie uśmiechu numer pięć to trzeba zadbać o swoje samopoczucie i może i wyjechać i zapomnieć... chociaż na chwilkę.
Święta są najgorsze, to prawda. Wtedy najbardziej brakuje bliskich. Wczoraj też byłam na cmentarzu (to już 10 Wielkanoc bez Niej). Pomyślałam o wszystkich mazurkach, które byśmy wspólnie zjedli przez ten czas, o barszczu, który robiła a który moja Mama robi prawie tak dobry... W takich właśnie rzeczach Ona nadal z nami jest... kiedy jemy barszcz wielkanocny wspominamy, że ona ścierała do niego chrzan na tarce a nie w paski. Że śledzie były w oleju a nie w śmietanie:) I takie różne. Ona nadal z Nami jest, tak długo jak długo o Niej pamiętamy, mówimy i robimy różne rzeczy z myślą o Niej.
Z Twoją Mamą może być podobnie, Twoja pamięć o Niej może Ją w jakimś stopniu "zatrzymać na dłużej".
To tak trochę jak w tym biblijnym "gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w imię moje tam ja jestem pośród nich".
Ściskam ciepło:)
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Re: żałoba po mamie

Postprzez Justa » 1 kwi 2013, o 13:17

felicity,
zobacz, jak my czesto nie doceniamy tego, co mamy. Ile razy musimy cos stracic, zeby tak naprawde dostrzec, jak wazne to dla nas bylo... Zawsze mnie zasmucala ta prawidlowosc, bo przeciez chocbym chciala - to nie dam rady skupic sie na kazdym wydarzeniu/czlowieku w moim zyciu, by to konca docenic... A strata boli najbardziej, kiedy czlowiek ma swiadomosc, ze MOGL, MIAL SZANSE zrobic cos inaczej, lepiej wykorzystac to, co bylo.

Smutno mi z Toba w tym stanie, ze DRUGIEJ SZANSY nie bedzie. Jakie to zycie jest niesprawiedliwe! Tak tak, z czasem na pewno obroci sie to w inny wymiar i pewnie wzmocni. Jednak przezycia takie sa mega trudne, bo pokazuja po pierwsze jak swiat/zycie toczy sie poza nasza kontrola, pozbawiajac nas zupelnie sily sprawczej. A po drugie niestety ta swiadomosc nieuchronnosci, i ze trzeba zmierzyc sie z tym SAMEMU, ze nikt za nas tego nie dzwignie ani nam nie ujmie - nie ulatwia zycia..

Dla mnie jestes inspiracja ogromna, Twoje slowa - zawsze dla mnie wazne - pozwalaja dostrzec nie raz to, czego w codziennosci nie widze, szczegolnie w relacjach z bliskimi. Ale nie tylko. DZIEKUJE. :kwiatek:

Ja wiem, ze przejdziesz i przez ten dolek - byc moze nowy etap, byc moze cofniecie do poprzednich uczuc. Wazne jest to, ze obserwujesz siebie i swiat, ze jestes otwarta na swoje uczucia i to, co plynie z Ciebie. Zycze Ci, by to poczucie opuszczenia ewoluowalo z czasem w cos pieknego i dobrego.. :buziaki:
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: żałoba po mamie

Postprzez Justa » 3 kwi 2013, o 23:21

Przeczytalam wczoraj w Wysokich Obcasach pewien wywiad i jakos pomyslalam wtedy o Tobie, felicity.
Fragment tu:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obc ... em,,3.html
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: żałoba po mamie

Postprzez ewka » 6 kwi 2013, o 10:18

felicity napisał(a):To co się zbudowało na nowo jest jeszcze nietrwałe i chwieje się jeszcze w posadach, albo zboczyłam z dróżki albo to kolejny etap, nie wiem...

Albo... dwa kroki do przodu i jeden do tyłu. Tak bywa. Często nawet.
Myślisz, że relacje z mamą mogły być inne i TYLKO PRZEZ CIEBIE były takie, jakie były? Bo mnie się wydaje, że to jednak praca dla dwóch stron, jedna nie da rady.

Jejku, słońce mam za oknem!!!


:slonko: :slonko: :slonko:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: żałoba po mamie

Postprzez ewka » 7 kwi 2013, o 17:10

Właśnie przeczytałam coś fajnego.

Technika realizacji pragnień.
Prosta sprawa: trzeba wyobrazić sobie to, czego się bardzo chce, przedstawić na rysunku, potem wewnętrznie przeżyć moment spełnienia i szczerze się ucieszyć. Następnie przestać o tym myśleć.


To z powieści, nie z mądrego poradnika. Na ile działa - nie wiem, ale spodobało mi się.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: żałoba po mamie

Postprzez Justa » 8 kwi 2013, o 23:03

Jak sie masz, felicity?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: żałoba po mamie

Postprzez felicity » 9 kwi 2013, o 22:04

Mam w sobie mnóstwo emocji o negatywnym zabarwieniu. Taki dynamit wypełniony złością, rozdrażnieniem, irytacją i smutkiem, można łatwo podpalić lont. Od czasu świąt to się utrzymuje. Trudno mi nawet określić czy jest to bezpośredni związek z mamą, raczej to sygnał tamtych wydarzeń, którzy rzuca się cieniem co jest dzisiaj.
Nie mam już rodziny tak właściwie.
Trudno jest mi się z czegoś cieszyć tak jak wcześniej.
Stosunek do czasu samego w sobie mam inny i już nie odczuwam takiej potrzeby spieszenia się.
W poniedziałek dyrektor pokazywał mi jakieś dokumenty w których były braki z tamtego czasu i przypomniało mi się jak w pracy dostałam mało wsparcia i ówczesne przeświadczenie ludzi. Zresztą ta praca zawodowa mnie mierzi i atmosfera w zespole, który składa się z większej ilości osób, które same chcę się nakryć kołdrą i ciągną jej koniuszek za wszelką cenę w swoją stronę. Czasem ja wchodzę w rolę, której nawet nie chcę, ale otoczenie i presja jest taka, że ulegam. Gubi się mój potencjał, ale ja odpuszczam i nie walczę, nie stopuję ani siebie i to płynie w niewłaściwą stronę. Dochodzę do jakiegoś niewidzialnego muru, towarzyszy mi poczucie rezygnacji, ale pozwalam, aby to trwało.
Śmierć mojej mamy to gruba krecha, która oddziela czas mojego istnienia przed śmiercią i po jej śmierci. Wiąże się z tym moje myślenie, zachowanie, postawa, nawyki, no wszystko wszystko. Umarła mama i umarło tamto życie.
Teraz czuję się tak, jakbym dotknęła źródła i na nowo musiała się siebie zapytać: Czego chcę w życiu? Jak w ogóle ma sens moje istnienie? Co chcę dalej robić? Nie znam odpowiedzi.
Takiego stanu odczuwania też nie znam, to dla mnie też nowe.
Najchętniej bym to przespała, schowała się w ustronne miejsce. Chętnie bym się zgodziła na to, aby jakiś odcinek mojego życia odbył się bez mojego udziału.

Śniła mi się mama jak stoi na grobami swoim i dziadka ( jej taty) odwrócona tyłem i patrzyła na kwiaty, a później bawiłyśmy się z kotami i było tak zwyczajnie. Tego zwyczajnie mi brakowało bardzo często w naszym domu i kontaktach, nie jakiś tam fajerwerków.

Za kilka dni może napiszę coś więcej, oby dzisiaj stało się kolejnym dniem.
Pozdrawiam Was :kwiatek: i jakoś mi nieswojo, że tak tutaj u mnie kiepsko.
Avatar użytkownika
felicity
 
Posty: 397
Dołączył(a): 28 lip 2007, o 23:31

Re: żałoba po mamie

Postprzez Justa » 10 kwi 2013, o 09:27

felicity, :buziaki:
Jestem i czytam, wywalaj wszystko i niech Ci w ogole nie bedzie glupio. To Twoje odczucia i tyle.
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Re: żałoba po mamie

Postprzez ewka » 11 kwi 2013, o 16:10

felicity napisał(a):Pozdrawiam Was :kwiatek: i jakoś mi nieswojo, że tak tutaj u mnie kiepsko.

Nikt nie ma obowiązku być zawsze w formie... są przypływy i są odpływy. Samo życie.

Być może istnieją czasy piękniejsze, ale te są nasze - Jean Paul Sartre
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: żałoba po mamie

Postprzez ewka » 16 kwi 2013, o 23:10

Hej Feli :) Jak się masz?

:buziaki:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 40 gości