Córka schizofremiczki i alkoholika

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 10 kwi 2013, o 07:54

Ze wszystkim co napisałaś zgadzam się całym sercem :kwiatek:
Ja doskonale wiem ,co przeżywa mój syn, bo miałam podobnie, tyle,że niejako podwójnie i więcej z matką.... Bo jak dostawała ataku choroby to była niedostępna, odpychała mnie, a jak była zdrowa to była nadopiekuńcza, i teraz mam... nerwicę , stany depresyjne, różne lęki... Tym bardziej boję się o moje dziecko i jego stan psychiczny. Swojego chłopa za włosy chyba zaciągnę na tą rozmowę, wezmę go szantażem... nie wiem... Będzie to trudne dla mnie, ale zawsze w trudnych sytuacjach sobie radziłam, to teraz też sobie poradzę...
Ja przez te wszystkie lata naszego związku zawsze starałam się organizować wspólne wyjścia z dziećmi, wyciągałam go wszędzie, kombinowałam żeby zbliżył się do dzieci. To nie jego wina, ze nie potrafi. Bo wiem ,że ich kocha. On niestety też jest dda i jeszcze większym, niż ja... Miał ojca alkoholika a matka jego zmarła jak miał około 7 lat... Od tamtej pory kto miał mu pokazać jak powinno się zajmować starszym dzieckiem-do tego synem??? Już wtedy musiał być samodzielny i na swój wiej dorosły. ..Chciałabym,żeby zrozumiał że źle postępuje, żeby poszedł na terapię... no zobaczymy...
Syn też przeżywa to, bo on był bardzo z ojcem związany, gdyż ja wróciłam do pracy zaraz [o macierzyńskim a nim zajmował się m. dopóki mały nie poszedł do przedszkola...Tym bardziej na pewno mu trudno to wszystko pojąć...

Co do mnie- też muszę wszystko kontrolować. Bo inaczej odczuwam niepokój.Zwłaszcza muszę wiedzieć gdzie m. obecnie się znajduje. Moja matka jak była chora, wychodziła z domu i łaziła po mieście a my ją szukaliśmy. Zawsze się bałam ze nie wróci któregoś dnia... i w zasadzie tak się stało, bo jak poszła raz do Kościoła( była zdrowa, choć bolała ją głowa) to tam dostała wylewu i już nie wróciła do domu)
Nie lubię niespodziewanych wizyt, niespodziewanych zmian planu..Nawet teraz, mimo,że wiedziałam iż będzie terapia grupowa, odchorowałam pierwsze spotkanie, bo to była całkowita zmiana tego, do czego się przyzwyczaiłam...
Ja... ja jestem zmęczona... tą walką z wiatrakami... na dodatek bez jakichkolwiek jak na razie efektów. Co z tego,że ja się staram... inni też muszą tego chcieć...Dobrze,że chodzę na terapię, bo już dawno bym wylądowała pewnie na oddziale psychiatrycznym...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 10 kwi 2013, o 20:56

Gunia76 napisał(a):Ja przez te wszystkie lata naszego związku zawsze starałam się organizować wspólne wyjścia z dziećmi, wyciągałam go wszędzie, kombinowałam żeby zbliżył się do dzieci. To nie jego wina, ze nie potrafi. Bo wiem ,że ich kocha. On niestety też jest dda i jeszcze większym, niż ja... Miał ojca alkoholika a matka jego zmarła jak miał około 7 lat... Od tamtej pory kto miał mu pokazać jak powinno się zajmować starszym dzieckiem-do tego synem??? Już wtedy musiał być samodzielny i na swój wiej dorosły. ..Chciałabym,żeby zrozumiał że źle postępuje, żeby poszedł na terapię... no zobaczymy...
Syn też przeżywa to, bo on był bardzo z ojcem związany, gdyż ja wróciłam do pracy zaraz [o macierzyńskim a nim zajmował się m. dopóki mały nie poszedł do przedszkola...Tym bardziej na pewno mu trudno to wszystko pojąć...



Ja nie uważam, że ktoś tu jest winny - Twój mąż też nie jest, wiem o tym ;)
Ciągnięcie na siłę go i przekonywanie może dać odwrotny skutek myślę, że trzeba powoli, może na tej wizycie się uda coś zdziałać ale nie rób więcej niż jest w Twojej mocy.

Myslę, że mały ma niezłe zamieszanie... ja pamietam jak wszystko robił ze mna ojciec, wszędzie z nim byłam. Co prawda jak przez mgłę to pamietam, bo później wszystko wyglądało inaczej i większość moich wspomnień to raczej intensywne są. Tak czy inaczej długo nie rozumiałam co się stało, że już mnie nie chcieli i przestali poświęcać mi czas.
Pamiętam siebie jakby w dwóch wersjach - to kochane dziecko przez wszystkich, co juz zanikło całkiem prawie i tego kłopotliwego bachora, co ciągle coś chce.
I co najlepsze pamietam jeszcze okresy gdzie sytuacje, które teraz są dla mnie kłopotliwe albo powodują jakąś mieszankę wybuchową emocji i nie umiem działać, to kiedyś były ok. oczywiscie na miarę wieku. Nie czułam się kiedyś, że jestem ,,nie na miejscu" czy nie chciana. Dopiero później przekonano mnie, że generalnie to jestem głupia i do niczego sie nie nadaję. Żeby było śmiesznie nie potrafię opisać różnicy jakby tych dwoch mnie jaką dostrzegam. I mimo, że wiem, że kiedyś czułam sie zwyczajnie dobra, to nie powoduje to niestety, ze skoro wiem, że kiedyś byłam to nadal mogę być... tak to nie działa... chaos chyba zrobiłam. Jak ktos nie zrozumie to spoko... sama n ie do końca ogarniam :evil:

Gunia76 napisał(a):Nie lubię niespodziewanych wizyt, niespodziewanych zmian planu..Nawet teraz, mimo,że wiedziałam iż będzie terapia grupowa, odchorowałam pierwsze spotkanie, bo to była całkowita zmiana tego, do czego się przyzwyczaiłam...


Ja mam identycznie. Jak się okazuje, ze muszę gdzieś dłużej zostac niż planowalam albo jak w pracy mnie kiedyś przerzucili z jednego punktu na drugi, bo taka była potrzeba, to kompletnie mi sie wszystko zawaliło. Nie potrafiłam sie odnaleźć w nowym miejscu. Wręcz tęskniłam za tym starym, za koleżankami stamtąd. Masakra... tylko wtedy nie wiedziałam, że to problem... teraz jakoś będe mogla próbować panować nad uczuciami.

Gunia76 napisał(a):Ja... ja jestem zmęczona... tą walką z wiatrakami... na dodatek bez jakichkolwiek jak na razie efektów. Co z tego,że ja się staram... inni też muszą tego chcieć...Dobrze,że chodzę na terapię, bo już dawno bym wylądowała pewnie na oddziale psychiatrycznym...


Ja Ci powiem, ze po największym zastoju w terapii, po poczuciu, że to bez sensu i opuszczaniu spotkań, bo miałam wrażanie, że nic mi nie dają i juz nic nie zmienią, po tym wszystkim nadszedł jakiś krok do przodu ogromny i sporo mi przejaśniało, także nie poddawaj sie pomimo rezygnacji, bo ona minie :kwiatek:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 22 kwi 2013, o 11:28

Hejka
Dawno mnie nie było. Tzn byłam,ale mi zjadło post i sie wkurzyłam :?
Dzięki za wsparcie...przyda się, bo właśnie jestem na etapie żeby odpuścić... może nie sobie i terapii,ale związkowi :shock:
Terapia przynosi efekty, próbuję zrobić coś dla siebie, np. wybieram się z koleżanką na długi weekend do naszej przyjaciółki do Płocka. M. zostanie z córką, syn będzie na biwaku. No i M. już się buntuje, mówi,że nas pogięło, ,,warczy,, na mnie. Po za tym czepia się wszystkiego.... Próbuję stawiać jakieś granice,tłumaczyć co mi się nie podoba, ale szybko się mam ochotę schować w mysią dziurę, bo on mnie atakuje pretensjami,mówi,ze mi odbiło, zaczyna krzyczeć( a ja panicznie boję się krzyku)Czuję się wtedy dokładnie tak,jak mała dziewczynka kiedyś... Uciekam, zamykam temat, ustępuję,Potem przepraszam ... Czyli robię krok do przodu i trzy do tyłu...Nie wiem czy warto dalej......
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 22 kwi 2013, o 13:25

Guniu, jasne, że warto :)

Terapia niestety, albo i ,,stety" obnaży wiele rzeczy, w które władowałaś się wg starych, wyuczonych przyzwyczajeń. Niestety może być to rownież małżeństwo :( .
Ty zdrowiejesz a Twój mąż jest ciągle taki sam... możecie zacząć się różnić. Kwestia tego czy on również zechce zdrowieć czy nie... Teraz to początek, dopiero zaczynają się pewne rzeczy pokazywać i ważne, żebyś stała przy swoim zdrowieniu i nie rezygnowała z niego nawet dla męża i jak to się mówi, ,,bo mu przysięgałam" . To destrukcyjne bardzo bywa i nie adekwatne do tego, co nam potrzebne. Nadużywane często zdanie, którego zastosowanie nie jest po to, by dźwigać wszystkie pomyje jakie mąż czy zona na nas wyleje i się jej/jemu na to pozwala, bo się przysięgało.
Ja też z tego nie zdawałam sobie sprawy na początku terapii. Plus mam taki, że mój facet nie jest DDA ale ma z domu wyniesione pewne problemy też, tylko on jakoś chce być świadomy. Nawet jak się broni przed terapią, to nie zamyka się na to, co ma jak na dłoni.

Gunia76 napisał(a):Po za tym czepia się wszystkiego.... Próbuję stawiać jakieś granice,tłumaczyć co mi się nie podoba, ale szybko się mam ochotę schować w mysią dziurę, bo on mnie atakuje pretensjami,mówi,ze mi odbiło,


Jako DDA też lubi sytuacje, które są nie zmienne, tak jak my. Nie lubimy kiedy trzeba się przystosować do czegoś nowego, gubimy sie w tym i panikujemy, czujemy bezradność i wyobcowanie. Ty się teraz mieniasz i jego znajoma Ty, znajome wszystko co robisz właśnie sie rozsypuje, to wszelkimi sposobami próbuje to przywrócić, byle znów poczuć się bezpiecznie i znajomo. Ale Ty nie mozesz się na to oglądac, niestety. Choć to Twój mąż i wierzę, że Ci go żal, bo wiesz co przezywa nie możesz się cofać i wyrzekać swojego dobra.
Możesz mu proponować terapię by też zaznał zmian ale tyle... jak sam nie zechce... jego wybór. Brutalne...
Bardzo dobry pomysł z tym weekendem. A M. powiedział dlaczego ten pomysł mu sie nie podoba?

Gunia76 napisał(a):( a ja panicznie boję się krzyku)Czuję się wtedy dokładnie tak,jak mała dziewczynka kiedyś... Uciekam, zamykam temat, ustępuję,Potem przepraszam ... Czyli robię krok do przodu i trzy do tyłu...Nie wiem czy warto dalej......


Postępy już robisz spore, nie wycofuj się. Z tym lękiem przed krzykiem tez sobie poradzisz... jeszcze trochę.
Nie przepraszaj jesli nic złego nie zrobiłaś... za co go przeprosiłaś?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 22 kwi 2013, o 13:54

Co do wyjazdu...m. nie powiedział dlaczego mu się to nie podoba,Kiedyś to przerabialiśmy, że ja sama z synkiem jeździłam na wakacje np. bo on ,,musiał pracować,,. Generalnie ma nas gdzieś, i mnie i syna, jedynie na razie jeszcze córkę zauważa. Podejrzewam, że dopóki nie podrośnie...Często ja zażegnuję konflikty, bo jak pisałam boję się odrzucenia. Nie cierpię kłótni i już. Ale też mam taką blokadę w sobie, ze boję się poruszać z nim najbłahsze tematy jak np kupno butów dziecku, bo skoro to go nie interesuje, to po co o tym gadać w ogóle? Tak myślę,że ostatnio niewiele go interesuje w naszym życiu. Odkąd jeździł w delegacje. Z synem nieraz nawet cześć sobie nie powiedzą, uważa że to syn powinien za nim latać,żeby coś z nim porobił, a jak w zeszłym tygodniu syn prawie go błagał żeby pograli w piłkę, to ten i tak nie zgodził się :shock: Poniżył dziecko na maksa i zdziwiony o co mi chodzi :|
Teraz dostrzegam dopiero jaki ma trudny charakter, ze robi coś wtedy gdy ma na to ochotę, w innym przypadku nic i nikt go nie zmusi do tego. Ale jemu trzeba natychmiast i w tej chwili... Obecnie jestem na niego mega wściekła.
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 22 kwi 2013, o 14:00

Współczuje Ci sytuacji z mężem...
Mam takie odczucie, że możesz w przyszłości stanąć przed trudną decyzją jeśli i on nie podejmie leczenia.
Masz prawo być na niego zła, bo w końcu widzisz, że taki zachowaniem krzywdzi dzieci...
A miało być jakies spotkanie z dzieckiem, Wami i terapeutą. Co z niego wyszło?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 22 kwi 2013, o 14:04

co do przepraszania... to słowa dla niego nie znaczą nic- zawsze mówi ze ma gdzieś bo i tak to już niczego nie zmieni.A ja mam od razu kolosalne poczucie winy, jak tylko podniesie na mnie głos.Wiem,że to sprawka mojego ojca... zawsze mnie musztrował i nie wolno mi było mieć swojego zdania, musiałam zawsze się słuchać...bo inaczej mnie odrzucał, odtrącał, mówił:,,czekaj,będziesz jeszcze czegoś chciała ode mnie,,... a co ma zrobić kilkuletnie dziecko, jak matka w szpitalu,? do kogo miałam się zwrócić o pomoc, jak nie do ojca>??? a on miał mnie gdzieś, bo np nie chciałam ubrać kapci..albo wyrzucić mu petow z popielniczki :shock: Mam przez ojca tak spaczone wnętrze że szok :shock:
Ostatnio edytowano 22 kwi 2013, o 14:06 przez Gunia76, łącznie edytowano 1 raz
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 22 kwi 2013, o 14:05

Księżycowa napisał(a):Współczuje Ci sytuacji z mężem...
Mam takie odczucie, że możesz w przyszłości stanąć przed trudną decyzją jeśli i on nie podejmie leczenia.
Masz prawo być na niego zła, bo w końcu widzisz, że taki zachowaniem krzywdzi dzieci...
A miało być jakies spotkanie z dzieckiem, Wami i terapeutą. Co z niego wyszło?

na to spotkanie idziemy za tydzień... właśnie wiążę z nim wielką nadzieję...
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 22 kwi 2013, o 14:12

Księżycowa napisał(a):Współczuje Ci sytuacji z mężem...
Mam takie odczucie, że możesz w przyszłości stanąć przed trudną decyzją jeśli i on nie podejmie leczenia.
Masz prawo być na niego zła, bo w końcu widzisz, że taki zachowaniem krzywdzi dzieci...
A miało być jakies spotkanie z dzieckiem, Wami i terapeutą. Co z niego wyszło?

Ja w dniu dzisiejszym bardzo chętnie kazałabym mu się wynosić, ale wiem,że gniew jest złym doradcą... nie można przekreślać ot tak 20 lat wspólnego życia...zobaczymy,. Zdaję sobie sprawę,że decydując się na terapię wpakowałam się na niezłe grzęzawisko,że muszę ostrożnie stawiać kroki,żeby nie utopić w nim naszej rodziny... :|
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 22 kwi 2013, o 14:18

Gunia76 napisał(a):bo inaczej mnie odrzucał, odtrącał, mówił:,,czekaj,będziesz jeszcze czegoś chciała ode mnie,,... a co ma zrobić kilkuletnie dziecko, jak matka w szpitalu,? do kogo miałam się zwrócić o pomoc, jak nie do ojca>??? a on miał mnie gdzieś, bo np nie chciałam ubrać kapci..albo wyrzucić mu petow z popielniczki :shock: Mam przez ojca tak spaczone wnętrze że szok :shock:


Paskudne i podłe. Dochodzi do Ciebie teraz wiele prawdy jaka to krzywda i jakie szkody wyrządziła. Siły Ci życzę, bo pewnie to przytłaczające ale pogodzisz sie z tym powoli i zaczniesz jakoś funkcjonować ze świadomością swoich słabych punktów. Myślę, ze sie da. Zaczynam to robić ostatnio... jakieś mam uczucie, ze nadchodzi moment... mam nadzieję, ze udźwignę.

Gunia76 napisał(a):na to spotkanie idziemy za tydzień... właśnie wiążę z nim wielką nadzieję...


Guniu, to może nie wiąż? Nie chodzi mi o to, żeby sie dołować ale zeby podejść bez założeń i przesadnych nadziei, przekonań, że to coś zmieni, bo jak nie zmieni okaże się, że Ci się coś zawaliło bardzo i poczujesz sie jeszcze bardziej sama z tymi problemami.
Lepiej może załozyć, że nie musi nic zmienić a może. Trochę bardziej przyziemnie ale myślę, że bezpieczniej dla Twoich emocji. Myśl pozytywnie, jak najbardziej ale dopuść tez fakt, że nic się nie musi zmienić. :kwiatek:

Gunia76 napisał(a):Ja w dniu dzisiejszym bardzo chętnie kazałabym mu się wynosić, ale wiem,że gniew jest złym doradcą... nie można przekreślać ot tak 20 lat wspólnego życia...zobaczymy,.


Ostrrożnie z tym przekreślaniem, bo może nadejść moment, że będzies zmusiała ale będziesz się bać i tym, że nie można przekreślać będziesz się go trzymać.
Ja sie ogólnie zgadzam, że często przed rozstaniem trzeba coś przemyśleć, nie tyle lat skreślić i już tak jednym ruchem bez przemyśleń ale jesli się okaże, że wszystko wskazuje na to, że nic z jego strony się nie zmienia i Ty ciepisz i dzieci, to nie ma co na 20 lat się oglądać... wiem, ze to sporo i cieżko po tylu latach zostać samej, w pewnym sensie oczywiście, nagle ale z czasem może się okazać, że tak jest lepiej i szczęśliwiej niż w sidłach gier psychologicznych z jego strony.
Trzymam jednak kciuki, zeby udało się Wam obojgu wyzdrowieć.
Jestem w sumie spokojna o Ciebie, bo świadoma jesteś, starasz się i nie poddajesz... :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 22 kwi 2013, o 14:27

Dzięki za zaufanie aż takie :) Ja tam nie jestem o siebie spokojna... w środku ,w sobie mam taki chaos,że to masakra jakaś... chciałabym to przegadać na terapii,a to dopiero w czwartek... :?
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 22 kwi 2013, o 15:40

Już jest poniedziałek :) Ja mam jutro :)
Czas szybko leci ;)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Gunia76 » 23 kwi 2013, o 10:02

Hejka
Jakoś mi się humor chwilowo unormował... mam jakieś tam pomysły w sprawie syna i ojca i zamierzam je zrealizować. Wczoraj długo rozmawiałam z synem. Jakoś z nim mi się dobrze rozmawia.. mądry to chłopiec, dużo rozumie, co nie znaczy,ze ma się nie wszystkie sytuacje zgadzać. Też mu to wyjaśniłam. Dzisiaj będziemy działać. Nie poddam się łatwo,chociaż pewnie nie raz będę mieć takie nastroje i chwile załamań jak ostatnio. Jednak dzięki wsparciu na forum nam znowu siłę walczyć. DZięki :)
Gunia76
 

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez Księżycowa » 23 kwi 2013, o 19:26

Guniu powodzenia :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Córka schizofremiczki i alkoholika

Postprzez czarna_furia » 24 kwi 2013, o 14:20

Witaj Gunia76 :)
czytam Twoja historie i widzę wiele podobieństw ( jestem dopiero na 5 stronie ale zamierzam przeczytać całość ;) )
mąż gdy wyjeżdżał w "trase" również nie tęskniłam ( nawet czułam ulgę - wynikało to chyba jednak z tego, że gdy był na miejscu - działo sie co sie działo )
Pracowałam na stanowisku kierowniczym i oczywiście ponad norme ( co dawało mi ogromną satysfakcję ), a gdy zmieniłam pracę na typowo "biurową" spokojną, zaczełam mieć chustawki nastrojów, oraz nagle zaczełam byc rozchwiana emocjonalnie ...
Gdy córka choruje, pierwsza myśl to praca , pózniej irytacja na córke ( jak by była temu winna ) później dopiero ja lub mąż doprowadzamy mnie do porządku i zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że w ogóle tak pomyslałam.
Byłam dzieckiem które "chowało" sie do pokoiku , lub gdy cos działo sie w domu zajmowało sie samo sobą ( długo też nie potrafiłam zrozumieć , że córka jest inna, nie lubi samotności, wręcz prosi sie o kontakt z Nami ). Kiedy wyszła na jaw sprawa mojego "przyjaciela" mąż nie odpuszczał mnie na krok, pilnował, a ja pamiętam, ze tak bardzo wtedy pragnełam spokoju. ciszy, samotności. Wiem, że bardziej męczyło mnie to, że nie mogę sama pobyć niż cała "afera".
Do dziś mam tak, że kiedy jest mi źle, mam gorszy dzień i mąż chce mnie przytulić, odpycham go i trzymam na dystans, nie mam takiej potrzeby jak on. Chce być sama i nie przytulana. Barierę przełamałam w stosunku do córki, ponieważ wiem, że niczemu nie jest winna. Nauczyłam się też opowiadać je o swoich emocjach, jeśli widzi i pyta mówię jej : "mamusia się dziś źle czuje " "mamusi dziś smutno " "mamusi dziś jest źle". Wiem, że dziecku nie powinno się wysyłać sprzecznych sygnałów niż to co widzi oraz opowiadając o swoich uczuciach ono uczy się wyrażać swoje emocje.
Psycholog wytłumaczył mi chorobę mojej siostry - tu nie tylko było podłoże genetyczne ( tato równiez choruje ) ale i relacje z matką ( dziecko widziało coś innego, matka wmawiała cos innego ). Moja mama jak to mówi : " chroniła" Nas przed widokiem pijanego ojca ( ja byłam mała więc prawie nic nie pamiętam, natomiast siostra starsza widziała i rozumiała więcej). Mama wiele spraw nawet do dzis - albo udaje że nie ma problemu, albo udaje że nie widzi ....
Pozdrawiam :) :*
Avatar użytkownika
czarna_furia
 
Posty: 58
Dołączył(a): 23 kwi 2013, o 12:26

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 20 gości

cron