Może i staram się, ale mi nie wychodzi...
Na razie robię dwa kroki do przodu i trzy do tyłu
Codziennie rano obiecuję sobie, że dzisiaj nie zrobię zadymy o pierdoły i codziennie zaliczam porażkę
Codziennie obiecuję sobie, że dzisiaj nie pozwolę mojemu ojcu ustawiać moich dzieci ,a jak tylko zaczyna to chowam głowę w piasek. boję się stanąć po ich stronie, nie potrafię...to ma nie być beznadziejna matka? Przecież mam ich bronić, chronić, dawać wsparcie i poczucie bezpieczeństwa....a nie to co daję: jazdę jak na huśtawce-raz zadyma za chwilę czułe słówka i próba przytulenia