Melody, masz rację - to trochę przypomina zabawę w "kopnij mnie". Najgorsze jest to, że gdy sobie uświadamiam to, to wcale mi to otuchy nie dodaje, że w tym przypadku, że "prawda wyzwala" wcale nie działa, wręcz przeciwnie - pojawia się u mnie silne poczucie winy i żal do siebie, że tak się zachowuję.
Tymbardziej, że on na wszelkie sposoby próbuje mnie odzyskać - teraz wali agresją jak nigdy wcześniej - że nikt mnie nie pokocha tak jak on, że nikt mnie nie zaspokoi poza nim, itd. Boję się, że podświadomie w to uwierzę. I nawet się nie dowiem, że uwierzyłam.
O analizie transakcyjnej kiedyś czytałam - jest ciekawa to fakt, a "W co grają ludzie" mam w wersji e-book na komputerze i nie mogę się zebrać do jej przeczytania (chyba dlatego, że jest w takiej formie).
Jeżeli chodzi o moje puzzle.... cięzko układać jakiekolwiek puzzle nie mając przed oczami jakiegoś wzoru jak ma wyglądać cały obrazek. Poza tym mam tyle rzeczy do przepracowania, że nie wiem od czego zacząć. Jak idę do terapeutki to mam jej tyle do opowiedzenia, że nie wiem czym się zająć, albo na każdym spotkaniu opowiadam o czymś innym. A że wiem, że to ja odpowiadam za to, o czym będziemy rozmawiać i co będziemy przepracowywać to jeszcze gorzej się boję ,że będę robiła coś nie tak, że moja chaotyczność w niczym nie pomoże, że może powinnam mówić tylko o jednym, a potem przechodzić do innych spraw itd. Czasem mam wrażenie, że ta godzina tygodniowo to za mało. Często gdy jest mi źle mam ochotę do niej zadzwonić i błagać o radę. Ale mi przechodzi. Kiedyś w takich sytuacjach brałam kartkę i pisałam do niej listy. Których potem nie pokazywałam jej, bo jakoś tak wychodziło, albo już do wizyty zapominałam o wszystkim. Jeszcze jeżeli chodzi o okazywanie emocji na terapii, to kilka razy mimo, że mi się wydawało, że jestem spokojna, głos mi nie drżał i nie czułam w sobie żadnych emocji mówiąc o jakimś problemie, to moja terapeutka zauważała, że np. trzęsły mi się ręce albo coś w tym stylu. Ona w jakis sposób mimo tego zauważała, że jestem rozdygotana, a gdy mi o tym mówiła dziwiłam się - jak mogę być rozdygotana, kiedy jestem spokojna? To mnie dziwiło. Teraz istotnie jestem rozdygotana. Już w poczekalni się stresuję, bo wiem że w tych czterech ścianach coś się ze mnie znów wyleje. Aha i jeszcze mam coś takiego, czego się wstydzę - zdarzało mi się okłamać terapeutkę, a raczej przedstawić swoje zachowanie w lepszym świetle niż było, ukryć to, że np. ponownie z tym facetem się widziałam i spałam z nim, bo bałam się jej reakcji, tego że sobie źle o mnie pomyśli, że jej ręce opadną i nie będzie chciała ze mną pracować. Mówienie jej prawdy przychodzi mi z wielkim trudem
Wstydzę się tego, ale wiem, że sama sobie robię kuku jak ją będę okłamywała.