a może to jest tak, że bycie w satysfakcjonującej relacji miłosnej pomaga nam pokochać siebie
że może od drugiego końca też można wystartować do miłości, że nie trzeba koniecznie zaczynać od stuprocentowego pokochania siebie samego
bo miłość partnera daje nam poczucie bycia akceptowanym takim, jakim się jest, daje nam bezpieczne warunki i odwagę do tego, żeby móc popróbować pobyć sobą, takim jakim się jest
więc próbujemy być sobą w tych bezpiecznych warunkach, dostajemy akceptację, więc próbujemy coraz odważniej, akceptacja trwa nadal, więc zaczyna się nam to podobać, uwalniamy swój potencjał, zdejmujemy okowy i naprawdę sie w tym byciu sobą rozsmakowujemy, zaczynami siebie najpierw lubić takimi nowymi, otwartymi a potem może i nawet kochać
może właśnie łatwiej nam nauczyć się kochać siebie w otoczeniu miłości i akceptacji z zewnątrz, niż w uczuciowej próżni?