Jak uwolnić się z toksycznego związku? :(

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Postprzez Maui » 4 maja 2009, o 17:36

Tak się złożyło, że ci nasi wspólni znajomi, z którymi ja mam jakiś lepszy kontakt wiedzą o tym co się dzieje. Tylko oni są bardziej w moim wieku niż jego i albo nie chcą/nie chcieli się wtrącać w nasze sprawy, albo się go bali (nie chcieli tracić z nim dobrego kontaktu), albo uważali, że... to wina mojej naiwności i głupoty, bo sama się o to "prosiłam". Ci, którzy siedzą "cicho", to owszem, wspierają mnie poprzez rozmowę, ale nie interweniują. Uważają, ze jego postępowanie jest karygodne, ale nadal rozmawiają z nim jakby nigdy nic. To trochę bolesne, ale nie zmuszę ich do tego, zeby robili nagle mu "pogrom".

A mnie doskwiera huśtawka nastrojów, która, jak wyczytałam w jakimś artykule o ofiarach przemocy, jest normalna podobno w moim przypadku. Wiem, że nie ma sensu wymuszać nim jakiejkolwiek uwagi, bo przecież i tak nie odzyskam tej energii, którą w niego władowałam.

Tak, on mnie bardzo dobrze zna, bo ja myślałam niestety, ze szczerość popłaca i mówiłam zawsze co mi się podoba, co nie podoba, często dziękowałam, przepraszałam, prosiłam. Jak się bałam, że go stracę to mu to mówiłam, jak chciałam jakiegoś konkretnego od niego zachowania to też o tym mówiłam. No tylko nigdy nie umiałam niczego egzekwować. I nadal nie wiem jak to się robi. Znał wszystkie moje marzenia i lęki. Teraz nawet nie wiem dlaczego wtedy mu to wszystko mówiłam... mówiłam mu więcej o sobie niż moim najbliższym przyjaciołom. Chyba myślałam, że mu się tym sposobem jakoś przypodobam, że uzna że mam ciekawą osobowość itd. cholera, jak sobie to teraz uświadamiam to wydaje mi się takie niedorzeczne i wręcz durne. Nie wiem czy on mnie tak omotał sam z siebie, czy ja dobrowolnie to wszystko robiłam. Ciężko mi stwierdzić, czy ja jestem taką masochistką i sama się poddawałam bez jego kombinowania tym jego "ciosom", czy to on tak sprytnie mną manipulował, że do tej pory ciężko mi pewne rzeczy dostrzec.

Mam nadzieję, że już przestanie krzywdzić kobiety. Choć nie wiem czy jeszcze będzie potrafił w swoim wieku zbudować szczęśliwy związek mając takie podejście do kobiety. A może to tylko do mnie takie miał, nie wiem. W końcu to już nie moja sprawa. I chyba nigdy moją nie była. Eh, i znowu wlącza mi się analizowanie...

Mam narazie uprzedzenie do związków i takie dziwne obrzydzenie. Wierzę, że dzięki terapii nie popadnę znowu w któreś ze skrajności - brak lub "nadmiar" zaufania.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 5 maja 2009, o 12:55

Maui, Twoje wypowiedzi bardzo mnie poruszają, bo czuję się tak, jakbym czytała o dawniejszej i w dużym stopniu jeszcze dzisiejszej sobie. Cierpienie, jakiego doświadczasz, niestety w dużym stopniu "zgotowałaś" sobie sama pozostając w związku z taką osobą, mimo wszystkich sygnałów alarmujących, mimo bolesnych doświadczeń. Zatem w pewnym sensie zachowałaś się jak masochistka.
Co do manipulacji, to zgadzam się, że rzeczywiście on bardzo sprytnie Tobą manipulował(takie typy zazwyczaj są mistrzami manipulacji, poza tym Ty jesteś o wiele młodsza od niego, więc tym pewniej czuł się prowadząc swoje gierki), ale... Ty tą jego grę podjęłaś, weszłaś w nią i zaczęłaś odpowiadać w taki sam sposób. Gdybyś była świadomą siebie i swojej wartości dziewczyną, to nie poszłoby mu tak łatwo z omotaniem Ciebie, nie ulegałabyś mu tyle razy. A nawet gdybyś weszła w taki układ, to nie na długo, bo byłabyś w stanie znacznie szybiej zobaczyć, że to jest dla Ciebie niezdrowe i to zakończyć. Dlatego że Ty sama i Twoje własne dobro byłyby dla Ciebie najwyższymi wartościami. Rozmiary destrukcyjności tego związku są miarą Twoich problemów wewnętrznych. Z nimi musisz się uporać, o siebie się zatroszczyć, po prostu pokochać siebie, a nie rozmyślać nad tym czy on zbuduje szczęśliwy związek z kimś innym. Tacy faceci nie są w stanie budować szczęśliwych związków!!! Wyciągnij wnioski z tego co się stało, postaraj się nauczyć czegoś na przyszłość. To, że on Cię tak traktował, że trwało to tak długo, świadczy o tym, że nie potrafiłaś ochronić samej siebie, zadbać o swoje dobro, "pozwalałaś" na manipulowanie sobą. Spróbuj teraz skupić swoje wysiłki na tym, aby to się już nie powtórzyło, abyś umiała w porę siebie samą ochronić.

Jeśli chodzi o wspólnych znajomych to myślę, że nie możesz wymagać od nich, aby sprawili mu jakiś pogrom. Byłaś z nim i to był Twój wybór. Nie interweniują, no bo jak mieliby interweniować w prywatne sprawy pomiędzy Wami. Byłoby to wtrącanie się w czyjeś prywatne życie. Wspierają Ciebie, jemu co najwyżej mogliby zwrócić na pewne rzeczy uwagę, ale to zależy w jak bliskim kontakcie z nim są. Co ponadto mogliby zrobić? Zrobić mu awanturę? Nie możesz od nich wymagać, aby przestali się do niego odzywać albo opowiedzieli się wyraźnie po którejś ze stron.
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez Maui » 6 maja 2009, o 09:41

---------- 20:21 05.05.2009 ----------

To jest jak nalog... jak taki straszny nalog....

Juz sie cieszylam, ze z tego wychodze, ze ide na prosta.... Ale znowu "upadlam" tzn odezwalam sie do niego. Wiedzialam ze to jest zle.... ale czulam sie wtedy tak fatalnie i taka dziwnie "popchnieta" w jego strone, ze znowu uleglam.... On oczywiscie zaczal szastac ironia np. na koncu rozmowy "nie zapomnij mnie zablokowac", albo zarzucal mi ze niby rozgadalam naszym znajomym ze ma to drugie dziecko (to mialo byc tajemnica). Czuje sie teraz wiadomo jak... chyba nie mam juz do siebie w ogole szacunku i czuje sie cholernie slaba. Skoro tyle razy upadlam to nawet przez mysl mi przeszlo ze bede sie tak w tym meczyla w nieskonczonosc... i tak do znudzenia... sprobuje znowu "powstac".... moze tym razem sie uda.... albo chce chociaz coraz rzadziej ulegac.... To straszne jak relacja z drugim czlowiekiem moze wplywac na moja samoocene i na moje postrzeganie siebie.... ze napisanie kilku zdan moze spowodowac ze czuje sie teraz tak jak sie czuje.... Skoro tyle razy juz dostalam kopa w tylek to nie wiem co jeszcze sie musi stac zebym wreszcie nie ulegla tej "pokusie"...

---------- 09:41 06.05.2009 ----------

Obudzilam sie dzis w strasznym humorze. Na zewnatrz pogoda beznadziejna, mnie glowa boli i ciagle tkwia we mnie mysli typu "odezwalam sie do niego, teraz napewno ma mnie za jeszcze wieksza idiotke niz mial dotychczas" albo "teraz to juz nigdy sie od niego nie uwolnie, skoro znowu dalam sie poniesc emocjom".

To jest naprawde okropne :(

To prawda, ze ten los zgotowalam sobie sama. I teraz ciezko mi wyjsc z tego bagna. Nawet nie moge wywolac u siebie placzu. Znowu mam problemy z wylaniem z siebie tych emocji. Mam wrazenie, ze teraz jestem mniej odporna na to wszystko. Kiedys moglam z nim gadac godzinami, moglam sie odzywac do niego i nie wywolywalo we mnie to takich skutkow jak teraz jeden sms do niego, jedno odezwanie sie do niego... Teraz mniej mi potrzeba, zeby mnie znowu rozlozyc psychicznie. Nie wiem dlaczego tak sie dzieje.

Ale znow probuje. Znow go zablokowalam. Znow probuje sie ratowac jak moge i powstrzymywac na tyle ile mam sil. I tak do kolejnego upadku... Choc marze zeby juz go nie bylo... I tak w kolko...

Pierwszy raz moge powiedziec z reka na sercu, ze relacja z tym czlowiekiem mnie wykancza. A przeciez wczoraj nic takiego okropnego nie zrobil, robil gorsze rzeczy ktore znosilam. A teraz wystarczy jego jedno slowo, niewazne czy pozytywne czy negatywne, a mi sie znowu odechciewa zyc.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 6 maja 2009, o 09:49

Wiem, że to jest nałóg. I jak każdy nałóg polega na tym, że mimo iż wiesz o szkodliwych, niszczycielskich konsekwencjach tego, mimo że masz już dość, to z drugiej strony nie potrafisz sobie wyobrazić życia bez tego i musisz dostarczyć sobie kolejnej dawki "narkotyku", żeby "móc funkcjonować".
Maui, kiedy miałam 21 lat zaplątałam się w związek z facetem 19 lat starszym ode mnie. Spędziłam z nim ponad 4 lata, choć był to związek chory, niszczący mnie. Mimo bólu, upokorzeń, wszystkich doświadczeń, które wyraźnie świadczyły o tym, że ten facet to wielka pomyłka i tak trwałam przy nim. Moje uzależnienie od niego było tak wielkie, że nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez niego. Pod koniec tego związku, kiedy byłam już w naprawdę fatalnym stanie, podjęłam terapię. Dzięki niej, a także dzięki zmianie nastawienia do samej siebie, zmianie myslenia, udało mi się tą znajomość zakończyć. Kiedy się z tego otrząsnęlam, to nie umiałam uwierzyć jak potrafiłam być z kimś takim, co ja w nim widziałam, jak mogłam samej sobie wyrządzić taką krzywdę. Po jakimś czasie ze względów finansowych przerwałam terapię. Moje samopoczucie było jednak bardzo dobre. Nie minął jednak rok, kiedy przez swoją nieostrożność wpakowałam się w nowy związek o podobnym charakterze. Znów to samo - ból, łzy, upokorzenia, załamanie. Udało mi się niedawno z tego wyjść. Jednak jeszcze nie całkowicie - to znaczy jeszcze miewam z nim kontakt. Pomogła mi terapia, którą rozpoczęłam kilka miesięcy temu. Ale także fakt, że pamiętając doświadczenia z poprzedniego związku, potrafiłam już nieco racjonalniej ocenić sytuację. Konsekwencje tego ciągną się jednak za mną ciągle. Nie jestem od tego wolna. Koszty psychiczne, jakie poniosłam, są naprawdę ogromne. Choć uporałam się już z wieloma sprawami, radzę sobie znacznie lepiej niż w przeszłości, zrobiłam pewne postępy, to jednak wciąż są problemy, których nie potrafię pokonać, a które dotyczą głównie moich związków z mężczyznami. Mam dziś 27 lat i gdybym mogła cofnąć czas, to nigdy bym nie weszła w te chore związki, w których męczyłam się tak długo, w to chore uzależnienie. Straciłam przez to tak wiele... Niestety jest za późno. Piszę Ci o tym, Maui, bo chcę Ci w ten sposób pokazać, że trwając w takim związku po prostu niszczymy siebie, marnujemy sobie życie. Konsekwencje takich znajomości są tym bardziej druzgocące, im dłużej te związki trwają. Ty jesteś młodą kobietą, wszystko naprawdę jeszcze przed Tobą. Nie pakuj się z powrotem w to bagno, bo potem już się z niego nie wydostaniesz. Szanuj siebie i szanuj swoje życie, bo mamy je tylko jedno...
Trzymam za Ciebie kciuki!!!
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez Maui » 9 maja 2009, o 17:14

Na razie na szczescie jest cisza... Tzn zero kontaktu miedzy nami. pociagne to ile sie da...

Zauwazylam cos ciekawego w tym wszystkim - ze kiedy zaczynam zajmowac sie troche bardziej soba to tak jakby mi jest latwiej, humor mi sie poprawia. Np ostatnio glupia sytuacja... czytalam sobie na jakims babskim forum o makijazach, kosmetykach itd. I kiedy sobie tak myslalam o tym jakby tu sie pomalowac w nowy sposob, co sobie nowego kupic to zlapalam sie na tym ze dosyc ze mi sie humor poprawil, tak jeszcze emocje do W. chociaz na chwile opadly. Podobnie kiedy planowalam sobie swoja przyszlosc, tzn myslalam jakie by tu kursy pokonczyc, jaka prace szukac itd tez odkrylam ze wzbudza to we mnie euforie, a jednoczesnie minimalnie on mi obojetnieje, chociaz na ta jedna chwile... Choc nadal wracam do starych schematow to staram sie jak najwiecej sobie organizowac takich momentow, zeby myslec co by tu zrobic dla siebie samej. Boje sie ze to jest ucieczka i ze tak naprawde nic sie nie poprawia tylko tlumi... Wiem, ze bedzie nawrot tego mojego dola i zlego humoru... Ale lape sie tez na tym, jakbym siedziala i czekala az on nadejdzie.

Ale choc nie mam nadal motywacji i checi do nauki, robie to raczej z ostatecznosci i przymusu, to przynajmniej probuje jakos naprawic swoja dusze. Zaczelam znowu afirmowac, zastanawiam sie nad zrobieniem swojego Mind Movie :) Chce malymi kroczkami znowu sie podniesc, stopniowo.... Choc nie wiem czy w tym przypadku (zerwania tego uzaleznienia) istnieje cos takiego jak "stopniowo"

I widze cos jeszcze, choc to nie jest zwiazane z tym moim "zwiazkiem"... Ja chyba nie potrafie sie bawic :( Sa juwenalia, wszyscy moi znajomi laza na kocerty, do pubow, na dyskoteki, a ja zwyczajnie nie mam na to ochoty... Wole lezec w lozku, albo czytac ksiazki... Nie mam ochoty w ogole ruszac sie z domu. Wole siedziec i sluchac muzyki, potanczyc sobie po pokoju....
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez smerfetka0 » 9 maja 2009, o 20:25

Maui napisał(a):kiedy zaczynam zajmowac sie troche bardziej soba to tak jakby mi jest latwiej, humor mi sie poprawia. Np ostatnio glupia sytuacja... czytalam sobie na jakims babskim forum o makijazach, kosmetykach itd. I kiedy sobie tak myslalam o tym jakby tu sie pomalowac w nowy sposob, co sobie nowego kupic to zlapalam sie na tym ze dosyc ze mi sie humor poprawil, tak jeszcze emocje do W. chociaz na chwile opadly.


chcialo by sie powiedziec "a nie mowilam" ;)

teraz bedzie tylko co raz lepiej.
trzymam kciuki
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez alchemiczka » 10 maja 2009, o 12:16

Witaj Maui.
Przeczytałam wszystkie Twoje wpisy i bardzo mnie poruszyły. Widać Twoją wielką walkę i widać jej pierwsze efekty. Wygrywasz i wygrasz! Wiem, co znaczy toksyczny związek. Trwałam w takim przez kilka lat. Tyle, że mój 'oprawca' był moim mężem. Upokarzał mnie na każdym kroku, krytykował, zwłaszcza przy ludziach, śmiejąc się z lubością gdy mógł publicznie mnie ośmieszyć. W domu wszystko było według jego zasad i gustu. Gdy wychodziliśmy z wizytą, potrafił dla żartu zmierzwić mi fryzurę po wyjściu z domu, żeby zobaczyć jak złoszczę się lub płaczę z bezsilności. Potrafił też wymuszać seks. Dzisiaj śmiało nazwę to gwałtem, wówczas zdarzało mi się wierzyć, że to ja ponoszę winę, bo jestem złą żoną, złą patrnerką. To był koszmar. Ale znalazłam siłę i wyrwałam się z tego związku. Zabrałam dzieci, wróciłam do ludzi którzy dali mi wsparcie i dzisiaj wiem, ze to była najlepsza decyzja mojego życia.
A dzisiaj jestm szczęśliwa w nowym związku, z mężczyzną który mnie szanuje i wspiera. I wiem, że trzeba szukać takich właśnie partnerów, a nie życiowych popaprańców, którzy muszą mieć kogoś na kim wyładują swoje kompleksy i nieudacznictwo.
Też znajdziesz takiego kogoś. Wytrwaj! Uwierz w siebie! Pozwól sobie dostrzec jak piękne jest życie :)
Trzymam kciuki!
Pozdrawiam.
alchemiczka
 
Posty: 5
Dołączył(a): 8 maja 2009, o 15:36

Postprzez Maui » 12 maja 2009, o 11:24

---------- 08:38 12.05.2009 ----------

Wczoraj przyjechal po mnie po poprawie mojej matury...ehhh...wiedzialam, ze to mi zepsuje humor. Ale mimo wszystko bylam zaskoczona swoim zachowaniem.

Jak zawsze na spotkaniach i rozmowach z nim bylam rozdygotana i zdenerwowana, tak teraz bylam...spokojna. Gdy powiedzialam mu, ze nasza sprawa jest juz zakonczona, to sie obrazil (nigdy w zyciu mu nie powiedzialam czegos takiego osobiscie). Nie wdawalam sie z nim w dyskusje, kiedy zaczal mi gadac ze jestem "typowa przedstawicielka swojego pokolenia, ktora nie ma odpowiedzialnosci, honoru i zadnych wartosci". Po prostu bylam spokojna i spokojnie mu mowilam ze mojego zaufania juz nie odzyska. Nie rozczulalam sie nad nim kiedy gadal mi ze nikt go nie potrzebuje, ze wczoraj go tamta zranila itd. Milczalam wtedy. Dopiero w drodze powrotnej, gdy odwozil mnie do domu nerwy mi troche puscily.... bo zaczal mowic ze ma nadzieje ze sie kiedys naucze odpowiedzialnosci, darl sie ze niby rozgaduje innym ze ma to dziecko drugie i ze spalismy ze soba... Wiec gadal ze " chlape ozorem na prawo i lewo". A nerwy mi puscily gdy juz sie zatrzymywal przed moim blokiem i powiedzial "tak, bo ty myslisz ze jak ci ktos d**e wiezie pod sam dom to jest wszystko dobrze, bo tobie sie niby to nalezy"... chcialam wtedy wysiasc, ale on jeszcze kawalek przejezdzal i wyszlo na to ze otworzylam drzwi w jadacym samochodzie no i o to tez sie wydarl... Wysiadlam i trzasnelam drzwiami.... No i niestety emocje mnie poniosly i tego samego dnia smsowalismy :/... przeprosil mnie teoretycznie za to ze sie na mnie wydarl gdy otworzylam te drzwi. Ale jak wiadomo, to dla mnie nic nie znaczy. Niestety zamiast wykorzystac ten moment do calkowitego oderwania sie od niego, ja z nim znowu gadalam :/..
Humor tego dnia mialam zepsuty, ale, o dziwo, szybko go odzyskalam i nawet szybko wrocilam do normy w porownaniu z poprzednimi takimi sytuacjami....

Staram sie patrzec na to w takich kategoriach, ze moze jestem juz choc troszke silniejsza. Mam nadzieje, ze to nie zluda. Bo nadal siedzi w mojej glowie, ale juz nie jest tak strasznie jak bylo kiedys. Moze juz niedlugo nadejdzie czas ze naprawde zerwe calkowicie ten kontakt....

---------- 09:31 ----------

I zrozumialam jeszcze jedno...nie moge mu pozwolic na zadne "pomaganie" mi ani udzielanie rad... Bo potem mi to pewnie wszystko wypomni. Tak jak to robi teraz powtarzajac mi na kazde moje uwagi: "nie pamieta wol jak cieleciem byl". Heh, taaak, bo ja go powinnam po rekach calowac za to ze mi kiedys tam w czyms tam pomogl.... :/

---------- 11:24 ----------

Jest jeszcze cos, co wywoluje we mnie bardzo silne emocje - jego duze zainteresowanie seksem. Nie wiem, moze to jest normalne, ale on uwielbia gadac o sprawach seksu, bardzo czesto wysyla hurtowo wszystkim znajomym kobietom rozne maile z zalacznikami zwiazanymi z jakimis seksualnymi zarcikami, obrazkami... Ze mna prawie kazde spotkanie wiadomo jak sie konczylo.... Juz pomijam jego foldery "erotyka" w komputerze. Moze w jego wieku ma sie rzeczywiscie takie potrzeby, ale mam wrazenie ze dla niego kobieta, to przedmiot do zaspakajania jego potrzeb estetycznych i seksualnych.... Gdy o tym mysle to czuje OGROMNA zazdrosc, ale tez i obrzydzenie....
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 12 maja 2009, o 12:14

Maui, to bardzo dobrze, że zaczynasz patrzeć na całą sytuację trzeźwym okiem. Emocje oczywiście nie wygasną od razu, pewnie jeszcze długo jego osoba będzie wywoływała w Tobie bardzo silne emocje. Najważniejsze jednak, że tak wiele rzeczy już zrozumiałaś.

Co do zainteresowania seksem i wysyłania kobietom sprośnych obrazków itp. - myślę, że to najlepiej świadczy o tym, jakim on jest facetem.

Zaufaj swojej sile i trzymaj się swoich postanowień. Trzymam kciuki za Ciebie!
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez Maui » 17 maja 2009, o 21:24

Chyba mi....przechodzi..... tzn chyba się uspakajam.... dzisiaj do mnie próbował się dodzwonić jakby nigdy nic.... nie odbierałam. Potem pisał do mnie, że wszystko spieprzył, że znowu coś jest nie tak, że chce się umówić.... ja mu napisałam, że sprawa jest zakończona i "żegnaj". On napisał, że nie rozumie, że chce się ze mną zobaczyć i próbował się znowu dodzwonić. Ja nie odbierałam, tylko napisałam mu żeby dał mi już spokój. Więc przestał dzwonić. PIERWSZY RAZ NIE POCZUŁAM STRACHU PRZED JEGO UTRATĄ. Pierwszy raz nie miałam skrupułów, żeby mu napisać, żeby już dał mi spokój, a jednocześnie moje smsy pierwszy raz były stanowcze, ale nie agresywne....Czuję, że chyba będzie już powoli coraz lepiej. Choć potem mnie jeszcze przez chwilę zakuło. Ale nie napisałam nic, nie uległam impulsowi...... Teraz wierzę w to, że może wyrwę się z tego chorego układu.... Choć przez chwilę zrobiło mi się go żal, to potem zrozumiałam, że własnie jemu o to chodziłom żeby wziąć mnie na litość... i tym razem rozum wygrał
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 22 maja 2009, o 11:12

Maui, pewnie jeszcze będą takie sytuacje, że 'zakłuje", a stare sposoby myślenia będą wracać. Ja tak miewam. Jakiś czas temu zerwałam kontakt ze swoim byłym ostatecznie wysyłając mu wcześniej list, w którym szczerze opisałam co moim zdaniem w naszym związku było nie fair, jak ja to wszystko odczuwam itp. Na tym wszelki kontakt został zakończony. Wspomnienia tego związku ciągle są żywe. Wracam do nich nawet nie chcąc tego. Ale bardzo wiele rzeczy zrozumiałam. Widzę teraz w całej rozpiętości jego i swoje błędy. Wiem, że takie uczucia jak współczucie, poczucie winy mogą utrudniać wytrwanie w swoich postanowieniach. Nie możesz jednak iść za ich głosem, nawet jeśli one będę wracać.
Mam nadzieję, że dzielnie trzymasz się swoich decyzji i krok za krokiem idziesz naprzód.
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez Maui » 23 maja 2009, o 16:15

---------- 10:07 23.05.2009 ----------

Niestety nie jest tak pięknie, gdyż tydzień temu znowu upadłam i uległam mu.... Najgorsze jest to, że przysłał mi pocztą kwiatową bukiet róż, dzwonił, na spacerze w lesie był miły (aż wstyd się przyznać jak się ten spacet skończył ;( ).... potem standardowo miał mnie gdzieś, czyli nic nowego... Moja terapeutka powiedziała mi, że to właśnie te jego zagrywki na zasadzie odrzucania i przyciągania mnie. Ale teraz odrzucił mnie na dobre i choć wiem że wyświadczył mi przysługę to mnie tak to cholernie zabolało... kiedy mu przypomniałam żeby mi przelał na konto moje 700zł które miał to się oburzył że mu nie ufam, że jestem niekonsekwentna (bo raz miła, a raz się czepiam - fakt, tak to może wyglądać), że tym razem to on mówi koniec i że kasuje mnie ze swojego życia, ale najbardziej zabolało mnie kiedy napisał "zauważ, że to ty ciągle przychodzisz, ja nic od ciebie nie chcę".... wpadłam wtedy prawie w furię....zwyzywałam go, on potem coś odpisał ale ja tego już nie czytałam....ale płakałam pół dnia potem.... nie wiem czy to znowu zagrywka czy rzeczywiście już da mi spokój.... Mam o nim same najgorsze myśli..... na dodatek moja terapeutka powiedziała, że dostrzega w nim pewne cechy psychopatyczne.... czytałam wczoraj cały wieczór na internecie o psychopatach i większość opisywanych tam cech idealnie pasuje do niego.... ehhhh.... nienawidzę go i mam nadzieję, że w końcu przestanę upadać, choć jeszcze do momentu ostatniej wizyty u terapeutki nie wierzyłam w to....

---------- 16:15 ----------

Zamieszczę tutaj fragmenty artykułów z różnych stron dotyczące psychopatów, które opisują "mojego" Wojtka. Przeraziłam się, że aż tyle tego jest... a może i innym osobom da to coś do myślenia....


brak poczucia winy, wstydu i odpowiedzialności, skruchy – kontakty płytkie i nastawione na eksploatację

bezosobowy stosunek do życia seksualnego (przedmiotowe traktowanie partnera),

ich przemoc jest zaplanowana, celowa i pozbawiona emocji.

Mają oni skłonność do imponowania, wywyższania się i sadyzmu

Są odważnymi, śmiałymi, niekonwencjonalnymi ludźmi, którzy wcześnie zaczynają grać według własnych reguł.

Są też na ogół ludźmi z niewiarygodnie silnym popędem seksualnym

jest on całkowicie egocentryczny i ocenia innych wyłącznie pod kątem tego, na ile wzmacniają jego zadowolenie czy status.

Generalnie ma czarującą powierzchowność i często wywołuje frapujące wrażenie, jakoby posiadał najzacniejsze ludzkie zalety.

jest manipulatorem wykorzystującym swoje werbalne zdolności do wychodzenia z opałów. Wielu psychopatów uwielbia być podziwianymi i rozkoszować się pochlebstwami innych.

Ludzie są wykorzystywani jako środki prowadzące do celu – mają się podporządkować i poniżyć, tak aby typ antyspołeczny mógł się czuć usatysfakcjonowany...

Psychopata jest manipulatorem, który dokładnie wie, co nas rusza, i wie, jak nami manipulować i jak wpływać na nasze uczucia.
Mają talent do wypatrywania „życzliwych, troskliwych” kobiet.
Psychopata często wykorzystuje mimetyzm do przekonania innych, że jest normalną, ludzką istotą. Robi to, by stworzyć pozory empatii ze swoją ofiarą. Psychopata przez snucie smutnych opowieści lub zapewniając o głębokich, poruszających doświadczeniach, będzie próbował sprawić, żebyś uwierzył, iż ma on normalne emocje; prawda jest taka, że większość psychopatów żyje jak w inkubatorze – poruszeni przez niewielu i pozbawieni prawdziwego współczucia dla innych; będą jednak kłamali, żeby przekonać cię, iż mają prawdziwe uczucia.
Przyłapani na kłamstwie i postawieni w obliczy prawdy, rzadko są zmieszani czy zakłopotani – po prostu zmieniają swoją historyjkę albo przystępują do przekręcania faktów, tak aby okazały się zgodne z kłamstwem. W efekcie mamy serię sprzecznych stwierdzeń i kompletnie ogłupiałego słuchacza

Często psychopaci będą zrzucać winę na ofiarę i twierdzić, że ofiara cierpi na „urojenia” i jest niezrównoważona psychicznie.

Większość psychopatów to osoby bardzo aroganckie i zarozumiałe. Kiedy jednakże czarują potencjalną ofiarę, mówią same „słuszne” rzeczy i wywołują w niej przekonanie, że są ludźmi złotego serca. Nie zawsze tak jest, ale dość często. Psychopaci naprawdę nie są altruistami i nie dbają o przyjaźń i związki.

łatwo im przychodzi stwarzanie pozorów, iż są znacznie skromniejsi od przeciętnego człowieka, choć tak nie jest.

Właściwą psychopatię można scharakteryzować jako obejmującą skłonność tak do dominacji, jak i do oziębłości.

Są aroganccy, cyniczni, manipulanccy, ekshibicjonistyczni, poszukujący wrażeń. Makiawelscy, mściwi, goniący za własną korzyścią.

Psychopaci bardzo często są dowcipni, elokwentni i prawie zawsze „wygadani”.

Uwielbiają mieć władzę i kontrolę nad innymi i raczej nie są w stanie uwierzyć, że ludzie mogą mieć wartościowe opinie, różniące się od ich własnych. Niektórym ludziom jawią się jako charyzmatyczni

kiedy psychopata ma potrzebę manipulowania kobietą, często wybiera kobiety nazywane zazwyczaj „głupią blondynką”, kobiety ociekające naiwnością, często nieświadome własnej seksualności, chodzące niewinności, często niezbyt lotne – ich osobowość zazwyczaj graniczy z cechami Pollyanny i zawsze uważają, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wydaje się, że psychopatów coś szczególnie przyciąga do tego typu kobiet. Ona jest opiekuńcza i nastawiona na dawanie, podczas gdy on jest zamknięty i chce zatrzymywać wszystko dla siebie. Posiadają oni „tajemniczą zdolność wynajdywania ‘opiekuńczych’ kobiet – to jest takich, które odczuwają silną potrzebę pomagania i matkowania innym

Psychopaci nie tylko będą zaprzeczali przeszłości i będą ją trywializować, ale będą unikali odpowiedzi wprost na twoje pytania

psychopaci wykazują niesamowity brak troski, jeśli chodzi o niszczące skutki, jakie ich działanie wywiera na innych. Często są zupełnie szczerzy w tej kwestii, stwierdzając chłodno, że nie mają poczucia winy, nie jest im przykro z powodu bólu i spustoszenia, które spowodowali, i że nie widzą powodu, żeby mieli się tym przejmować

Z drugiej strony, „psychopaci czasem werbalizują wyrzuty sumienia, ale później zaprzeczają sobie słowami lub czynami”. [Hare, 41] Psychopaci mogą przepraszać albo okazywać wyrzuty sumienia tylko po to, żeby im się coś udało, ale w końcu dostaniesz nożem w plecy i zdasz sobie sprawę, jak bardzo powierzchowne były ich słowa.

Nie liczy się dla niego, czy zranił twoje uczucia, czy nie, kiedy skończy się przedstawienie, każda popełniona perfidia zostanie zdemaskowana.

psychopaci mają skłonność do mówienia dużo, zwłaszcza kiedy starają się kogoś oczarować.

Nawet kiedy są niewrażliwi na prawa bliskich im ludzi, często są w stanie wzbudzać uczucie zaufania, Najlepiej jest to zobrazowane przez postać psychopaty, który zapewnia, że „wszystko jest świetnie”, kiedy z udawaną uczciwością i otwartością kłamie ci w oczy, a potem, gdy tylko na chwilę się odwrócisz, wbija ci nóż w plecy.

W końcu poznasz ich „po ich owocach”. Z pewnością dadzą ci odczuć, kto tu rządzi.

Brak prawdziwego wglądu, niezdolność spojrzenia na siebie oczami innych

Brak wdzięczności za okazane szczególne względy, serdeczność i zaufanie

Psychopaci są ludźmi aroganckimi, wierzącymi, że są wyższymi istotami ludzkimi.

Psychopata nigdy nie trzyma języka za zębami.

wykorzystywanie i pozbawiona wrażliwości bezwzględność, odzwierciedlone w braku zainteresowania uczuciami i cierpieniem swoich ofiar.

chłód interpersonalny pomimo oznak jawnej towarzyskości.

przejawy drażliwości, irytacji, niecierpliwości, pogróżki, agresja i obelżywe słowa;

utrzymywanie kilku związków jednocześnie

Psychopata nie widzi żadnych wad w swojej psychice, żadnej potrzeby zmiany

prawdopodobnie psychopatę CIESZY zadawanie innym cierpień.

Psychopaci mają zazwyczaj poważne miny, mające wzbudzić strach w otoczeniu. Ich górna część ciała jest mocno rozbudowana, poprzez dumne wyciąganie piersi do przodu – chcą zawojować świat – wykorzystując niemoc, bezbronność innych.

Psychopata nie pozwala, aby to inni nim kierowali i manipulowali, dlatego sam to robi. Bardzo trudno jest psychopacie nawiązać bliskie kontakty z drugim człowiekiem, trudno mu kogokolwiek szczerze pokochać, bo jego życie przepełnione jest lękiem. Jeśli psychopata wdaje się z kimś w bliskie relacje, to tylko wtedy – gdy czuje, że ma nad drugą osobą absolutną kontrolę.


Osoba psychopatyczna często inwestuje swoją energię w rozwijanie w siły fizycznej. Dlatego ich ciała są bardzo dobrze zbudowane, tak jakby miały podkreślić ich moc.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Postprzez Jaga » 25 maja 2009, o 11:06

Maui, uważnie wszystko przeczytałam, zwłaszcza fragmenty dotyczące psychopatów. Cóż, muszę przyznać, że i ja znalazłam tu nad wyraz wiele cech mojego byłego. A niektóre fragmenty to wręcz wypisz wymaluj on. Ja wielokrotnie analizowałam osobowość mojego byłego. Zajmowałam się roztrząsaniem najmroczniejszych stron jego charakteru. Wracałam do wielu chwil z przeszłości. Ciągle jeszcze myślę o naszym związku. Widzę jednak teraz coraz wyraźniej, że takie intensywne analizowanie przeszłości i cech mojego byłego mężczyzny, choć niewątpliwie jest potrzebne i stanowi jeden z etapów uwalniania się z toksycznego związku, tak naprawdę na dłuższą metę niczego nam nie daje, odciąga nas tylko od zajęcia się sobą, swoim życiem, skoncentrowania się na swoich celach. Wychodząc ze związku przechodzimy przez etap swoistego rodzaju "żałoby", poczucie utraty może towarzyszyć długo, ale w którymś momencie nadchodzi czas, żeby się "pozbierać" i spojrzeć w stronę przyszłości. Obydwie byłyśmy w związkach, które przyniosły nam więcej złego niż dobrego, więc tak naprawdę kończąc je niewiele tracimy, a właśnie zyskujemy.
Maui, ja też wiele razy ulegałam. Były momenty upadków, kiedy robiłam rzeczy kompletnie wbrew sobie. Ale nadszedł czas kiedy powiedziałam sobie dość. Długo to trwało, ale w końcu urwałam wszelki kontakt zupełnie. Nie powiem, czasem mnie korci, żeby sprawdzić co się z nim dzieje, ale potem przypominam sobie, że za każdym razem w przeszłości, kiedy nawiązywaliśmy na nowo kontakt, to wszystko zaczynało się od nowa.
Maui, radzę Ci, po prostu zostaw to. Odetnij ostatnie więzy, które Cię z nim łączą i idź swoją drogą. Tak wiele już udało Ci się osiągnąć, nie zaprzepaszczaj tego. Skoro juz tak wiele wiesz o nim, widzisz jego prawdziwe oblicze, to wiesz, że nie ma żadnej przyszłości z takim człowiekiem, wiesz, że pozostając z nim w kontakcie narażasz się tylko na dalszy ból, szarpaninę. To nie jest Ci kompletnie do niczego potrzebne. To, czego potrzebujesz, to troska i czułość w stosunku do samej siebie. Maui, ja naprawdę wiem przez co przechodzisz, ale tak długo jak długo będziesz utrzymywała z nim kontakty Twoja męczarnia potrwa dalej. W pewnym sensie sama to sobie "serwujesz". Zajmij się sobą, skoncentruj się na swoich sprawach, wychodź więcej do ludzi, po prostu daj samej sobie szansę, zamiast wikłania się w jego kolejne rozgrywki. Pozdrawiam i trzymam kciuki!!!!
Jaga
 
Posty: 68
Dołączył(a): 6 kwi 2009, o 13:21
Lokalizacja: WLKP

Postprzez joanka34 » 31 maja 2009, o 15:01

Cześć, czytam Twój wątek wybiórczo....ale wiem jedno, ze swojego przykładu,innych kobiet,opinii terapeutów....pierwszym krokiem do uleczenia jest PRZERWANIE JAKIEGOKOLWIEK KONTAKTU. Rozumiem,że kusi Cię,by zadzwonić,a on celowo to wykorzystuje,prowokując CIę...zmień nr telefonu, nie blokuj go na gg,ale wykasuj jego nr, albo swój zmień.Ja tak zrobiłam (poczułam się wtedy taka silna, odważna ) i nawet jak mnie skręca,by odezwać sie do niego- nie mogę tego zrobić !! miałam gdzieś tam zapisany jego nr tel.to poprosiłam siostrę,by go podarła,zmieniałam też adres mailowy. uwierz,że można !teraz gdy dzwoni tel.odbieram go bez nerwowego bicia serca.
A swoją drogą zastanawiam się czego 37letni mężczyzna szuka u tak młodej dziewczyny :/
joanka34
 
Posty: 180
Dołączył(a): 26 paź 2008, o 11:03

Postprzez Maui » 2 cze 2009, o 12:32

Niby już mnie skasował ze swojego życia, ale przedstawienie trwa.... Nie wiem o co mu chodzi..... Kiedy jakieś 2 tygodnie temu przelał mi moje 700 zł o których pisałam w poście wcześniej, to przelał mi dodatkowe 100... Ja nie wiedziałam co to jest, bo nigdy nic mi nie był winny, ani ja jemu. I nic nie miałam zapisanego. A na moje pytanie co to jest odpisał, że szkoda, że ja nie pamiętam o długach, że jestem niehonorowa i żebym się leczyła na pamięc... Odesłałam mu ją, a on mi ją znowu oddał.... A ja mu znowu przelałam...Powiedziałam mu żeby mi przypomniał co to jest. A on mi oczywiście nie wyjaśnił, napisał tylko, że "pamięć i honor nie bolą", że ważne że on pamięta że był mi coś winny i za co, a ja nie pamiętam swoich długów, że będziemy sobie w takim razie tak to przelewać aż się którejś ze stron znudzi...I że nie ma ochoty już mi wyrządzać "krzywdy" (tak, w cudzysłowie to napisał, to dowodzi jak totalnie nie widzi swojego postępowania) i że może kiedyś zrozumiem co on czuje, czuł i chce i "wtedy może przemówisz ludzkim głosem, ale oby wtedy nie było za późno"... co za bezczelny facet.... I przelał mi rzeczywiście tą 100. Zrobił ze mnie kleptomankę i idiotkę. Normalna osoba by mi wyjaśniła co to jest. Zadzwoniłam do swojego banku z zapytaniem czy jest możliwość zablokowania przelewów z jego konta na moje, ale niestety tak się nie da. A ja nie wierzę, że to jest ot, zwykła stówka. Nie chcę potem mieć z nim jakichś problemów. Boję się też, że coś mi zrobił materialnego i teraz mi za to oddaje. Ale nie mam pojęcia co. Nic takiego nie było!! A on wie, że teraz mam powazne problemy finansowe i że każdy grosz liczę i się przejmuję takimi sprawami... Darowizna? Niech spada, nie chcę niczego od niego...A może to po prostu jego kolejny chwyt żebym do niego pisała i się dopytywała.... Nie wiem... nie wiem co mam z tym robić, a boję się to zostawiać na moim koncie, żeby potem nie było kłopotów...
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości