Tak jesteś pewna naszych słów i myśli?
ale zastanawia mnie fakt, jak tu wrócić do rzeczywistości (bo proporcje ostatnio trochę mi się zapodziały z przewaga terapii), nie martwię się już aż tak o sprawy bytowe (i to mnie zastanawia).
A może te nowe proporcje (poświęcanie więcej uwagi sobie) są lepsze i czymś wartościowym co wyniesiesz z terapii? A czy Twoje sprawy bytowe są jakoś szczególnie niepokojące, czy coś się takiego dzieje, czy to były raczej Twoje obawy, lęki?
I zadałaś to pytanie może? Myślę, że ten schemat w myśleniu może być związany z poczuciem niepewności, lękiem, że nie zostaniesz zaakceptowana, a także niemożnością wyjścia poza samą siebie, to znaczy bardziej skupiasz się i wychodzisz od siebie niż od tej osoby, która mówi, ale to nie chodzi o egoizm czy egocentryzm, a właśnie o tą niepewność w grupie z jednej strony, a intensywność przeżyć wewnętrznych z drugiej. A pytanie warto byłoby zadać, zobaczysz jak ta osoba się zdziwi
i może będziesz miała okazję przepracować to w grupie (pewnie nie tylko Ty tak masz, myślę, że i inni mogą jeśli to poruszysz dostrzec lub przyznać się, że oni też, mnie w każdym razie też się to zdarza).
No i jak tu wrócić do rzeczywistości?? (Bo wydaje mi sie, że świat trochę jest już inny, znajomi nie ci sami, inn eproblemy rodziców...)czy to może jeszcze za wcześnie na takie rozważania?
A ile jeszcze Ci zostału czasu terapii? A z otoczeniem może po prostu zaczniecie się odkrywać na nowo, ważne byś pozostała taka jak to osiągnęłaś na terapii, a nie czuła przymusu być taką jak przed terapią, rozumiesz co mam na myśli?
Ważne przede wszystkim są Twoje oczekiwania. A gdy ta terapia się skończy to przecież nie musisz rezygnować z pracy nad sobą, myślałaś może o innej terapii, by to pociągnąć?
nawet zaczynam chyba lubić tam przychodzić, choć postępy są niestety bardzo niewielkie, ale są
To wspaniale, że są i że je dostrzegasz. Na Mount Everest nie da się wyjść od razu.