pytanie-terapia

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Postprzez AniaK » 12 sty 2009, o 21:38

Rzeczywiście, wtedy byłam o krok od otworzenia się, teraz wciąż się boję zaufać, ale była taka sytuacja (dla mnie to bardzo rzadkie uczucie), że poczułam się w tej grupie bezpiecznie...A jak to piszę, to boje się, że jak to zobaczycie to się więcej nie powtórzy...A teraz to mówię "na oslep" i nadal sporo obserwuję. Dziękuję Wam serdecznie raz jeszcze za pomoc w zrozumieniu moich uczuć. Pozdrawiam
AniaK
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 lis 2007, o 23:14

Postprzez flinka » 13 sty 2009, o 00:21

To przyjrzyj się Aniu tej sytuacji to jest cenna informacja czego potrzebujesz, by poczuć się bezpiecznie. Może spróbujesz o tym powiedzieć na grupie?
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez AniaK » 26 sty 2009, o 23:29

---------- 20:29 20.01.2009 ----------

dziękuę Flinko, rzeczywiscie, powiedziałam to swojej terapeutce i w odpowiedzi (tak przynajmniej myslę) została przygotowana scenka pozwalająca wyzwolic pozytywne emocje (bynajmniej u mnie). Z tym otwieraniem sie to jest tak na oślep, szczerze mówiąc, widzę i słyszę (a co za tym idzie i czuję oraz więcej), ale zastanawia mnie fakt, jak tu wrócić do rzeczywistości (bo proporcje ostatnio trochę mi się zapodziały z przewaga terapii), nie martwię się już aż tak o sprawy bytowe (i to mnie zastanawia). I jeszcze dziwne pytanie (często uzależniam albo wydaje mi sie, że uzależniam tj. widzę schemat w moim myśleniu dotyczący zachowań w grupie, np. kiedy ktoś coś powie to mi sie od razu wydaje, że to bylo pod moim adresem, to znaczy, że napewno miał mnie na myśli, tylko nie wiedział jak to mi powiedzieć wprost) To jest chore, obsesyjne myslenie, które mnie pogrąza jak szlag. Czy jak zadam tak glupie pytanie to uzyskam odpowiedź? No i jak tu wrócić do rzeczywistości?? (Bo wydaje mi sie, że świat trochę jest już inny, znajomi nie ci sami, inn eproblemy rodziców...)czy to może jeszcze za wcześnie na takie rozważania?

---------- 22:29 26.01.2009 ----------

Wiem, co chcecie mi powiedzieć...Kobieto z czym do ludu...Twoje życie zaburzone to lata ciężkiej pracy nad sobą, a nie ucieczka po 2 miesiącach terapii...Wiem, wiem, tylko czasem się łudzę i szukam usprawiedliwienia dla siebie samej... Dobra wiadomość: dzis poczułam się znów bezpiecznie i o dziwo nie przeszkadza mi już to, że terapia prowadzona jest na oddziale psychiatrycznym :D nawet zaczynam chyba lubić tam przychodzić, choć postępy są niestety bardzo niewielkie, ale są :D Każde wsparcie mile widziane :D
AniaK
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 lis 2007, o 23:14

Postprzez flinka » 27 sty 2009, o 23:55

Tak jesteś pewna naszych słów i myśli? :wink:

ale zastanawia mnie fakt, jak tu wrócić do rzeczywistości (bo proporcje ostatnio trochę mi się zapodziały z przewaga terapii), nie martwię się już aż tak o sprawy bytowe (i to mnie zastanawia).

A może te nowe proporcje (poświęcanie więcej uwagi sobie) są lepsze i czymś wartościowym co wyniesiesz z terapii? A czy Twoje sprawy bytowe są jakoś szczególnie niepokojące, czy coś się takiego dzieje, czy to były raczej Twoje obawy, lęki?

I zadałaś to pytanie może? Myślę, że ten schemat w myśleniu może być związany z poczuciem niepewności, lękiem, że nie zostaniesz zaakceptowana, a także niemożnością wyjścia poza samą siebie, to znaczy bardziej skupiasz się i wychodzisz od siebie niż od tej osoby, która mówi, ale to nie chodzi o egoizm czy egocentryzm, a właśnie o tą niepewność w grupie z jednej strony, a intensywność przeżyć wewnętrznych z drugiej. A pytanie warto byłoby zadać, zobaczysz jak ta osoba się zdziwi :wink: i może będziesz miała okazję przepracować to w grupie (pewnie nie tylko Ty tak masz, myślę, że i inni mogą jeśli to poruszysz dostrzec lub przyznać się, że oni też, mnie w każdym razie też się to zdarza).

No i jak tu wrócić do rzeczywistości?? (Bo wydaje mi sie, że świat trochę jest już inny, znajomi nie ci sami, inn eproblemy rodziców...)czy to może jeszcze za wcześnie na takie rozważania?

A ile jeszcze Ci zostału czasu terapii? A z otoczeniem może po prostu zaczniecie się odkrywać na nowo, ważne byś pozostała taka jak to osiągnęłaś na terapii, a nie czuła przymusu być taką jak przed terapią, rozumiesz co mam na myśli? :wink: Ważne przede wszystkim są Twoje oczekiwania. A gdy ta terapia się skończy to przecież nie musisz rezygnować z pracy nad sobą, myślałaś może o innej terapii, by to pociągnąć?

nawet zaczynam chyba lubić tam przychodzić, choć postępy są niestety bardzo niewielkie, ale są

To wspaniale, że są i że je dostrzegasz. Na Mount Everest nie da się wyjść od razu. :wink:
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez AniaK » 22 lut 2009, o 00:10

---------- 22:52 21.02.2009 ----------

Z innej beczki: juz niby lepiej, nie biorę leków, mój stan jest stabilny, teraz tylko trerzba mi sie ziąc w garśc (jak ja to lubie slyszeć), ciężko się pozbietać, ale daję radę...Byłam nawet na spotkaniu DDA, ale dziwnie sie tam czułam, tzn, o tyle dziwnie, że przyszłam bardziej z ciekawości, a kiedy ktos mówił o uczuciach ja milczałam...Nic nie czuję...wiem, że to DDA, ale ja to oceniam brak miłości tej prawdziwej, że wiesz, że czujesz, ze to jest to... (nie jakiejś bliskości, która mi kojarzy mi sie z seksem, nie jakiegoś tępego patrzenia sobie w oczy, jakiegos uwieszania na ramionach, nie żebrania o miłość, proszenia przytul mnie kochaj proszę). Jak na to patrzec, żeby się nastawić do życia??? Jestem okropna, wredna, nie potrafię sie dogadać z rodzicami, mam wrażenie, że wszyscy wartościowi sie ode mnie odsuwają... Czuję sie taka pusta, jak nie ja...Budze się rano, patrzę w lusterko i widze twarz innej osoby, nie mojej...Może miało to wpływ, że kogos tam poznałam przez internet (chociaz moja mama mówi, że ten któs nie jest wart) czy to możliwe, że zaczynam byc po prostu slepa???
Jedyna oznaka uczuc jest to, że potrafie plakać ale stałam się tak zimna i wyrachowana, a przy tym chyba i bezwględna i bez skrupułów...
Ze ta znajomośc to nie jest wcale miłośc tylko jakies nie wiadomo może jakis niedoszły seks i nie wiem co jeszcze w tym...Jeśłi moge prosić coś mądrego - bo znowu ryczę tu przed kompem (ile jeszcze łez się we mnie mieści- jestem pełna podziwu dla samej siebie)
A może po prostu udawać, że przeciez zycie jest piekne?!?! Ze jestem szczęśliwa, czuje sie kochana mam po co i dla kogo zyć...???? Czy to może byc sposób na dalsze życie???

---------- 23:10 ----------

ps. Słyszę od mamy i ostatnio od koleznaki, że jeszcze sobie dziewczyno ułozysz zycie, zobaczysz...Co to właściwie znaczy??
AniaK
 
Posty: 60
Dołączył(a): 13 lis 2007, o 23:14

Poprzednia strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 38 gości