Nie wiedzialam jak zatytułowac ten wątek.Pisałam tu kilka lat temu wiec na początek chcialam sie przywitac.Nie było łatwo napisac tutaj tak jak nie było łatwo rozpocząc ponownie terapie.Poniewaz nie miszkam w Polsce obawiałam sie podwójnie.
Ale strach ma tylko wielkie oczy i nic poza tym.Terapeutka jest ciepłą ,pozytywną kobietą ale tez bardzo konkretna i zdecydowana co bardzo mi odpowiada. ( i taki mały dodatek do całej pozytywnosci zdarzenia jej babacia jest polką)
Poniewaz przeszłam kilka lat temu w polsce terapie dda grupową i indywidualną teraz bedziemy pracowac nad problemami mnie - dorosłej.Do małej , do dziecka wrocimy w razie potrzeby aby zobaczyc skąd sie te mechanizmy wzięły.Potrzebuje takiej właśnie pracy ja-dorosła bo czuje ze dzieciak rządzi.Powróciła stara Marti i jej niepewnosc,niezdecydowanie,brak granic, zero asertywnosci i płacze na krzyki przełozonych.
Juz zaczęłam sie dusic we wlasnym ciele i z wlasnymi myslami ( strasznie niskich lotów). Pojawił sie tez obniżony nastroj i brak chęci do zycia.
Tak mi zal tej malej przestraszonej dziewczynki ze smutnymi oczkami ktora sama chciala swiat dorosłych pozmieniac i naprawic a sama po uszach dostala.
Ale poradzimy sobie ona mala ja duza i jakos do przodu,pomalu malymi kroczkami byleby zmiany byly i łatwiej sie zylo.
A najwazniejsz to chyba byc teraz dla siebie dobrą i dac sobie czas bo na zmiany jestem gotowa. Nadszedł znowu czas na zmiany. Pozdrawiam Was