jest się po prostu wygadać...
no właśnie.
jest taka uniwersalna zasada.... bo jeśli ktoś przychodzi i opowiada o sobie w sposób, który nie jest jednoznaczną prośba o wsparcie.... to ma taka potrzebę widocznie - wygadania się, ale może tez być to wołaniem o pomoc.... tylko że czasem trudno jest pewnie powiedzieć wprost "proszę, pomóż mi"....
a tą uniwersalną zasadą, która jest stosowana m.in. na mityngach, grupach wsparcia etc., a raczej zbiorem zasad są: zasada mówienia tylko o sobie, o swoich doświadczeniach w kwestiach podobnych do tej, o której opowiada opowiadający, zasada nie pouczania i nie dawania rad {no chyba, że ktoś wyraźnie prosi o receptę - choć moim zdaniem z tym warto być zdystansowanym.... co pomogło Maciejowi, może zaszkodzić Rysiowi :-)} no i nie używanie słów "my, wy, oni" - czyli nieuogólnianie.... no i najważniejsze - kierowanie się współczuciem, ale nie mylenie jego z litością.... poza tym myślę, że ...to znaczy ja mam takie podejście... że mówię co mam do powiedzenia, ale nie przekonuję, nie forsuję swojego zdania.... mogę podyskutować, to wszystko....natomiast decyzję każdy podejmuje sam...dziś usłyszałam coś fajnego od kogoś na mityngu: "ja odpowiadam tobie, co wiem i umiem, decyzję o sobie, o tym co zrobisz, podejmujesz ty."