Jestem ciekawa czy i Wy doświadczacie takiego wkręcania się w pomaganie innym i to nie tylko DDA tylko w ogóle. Momentami mam wrażenie, że przecież nikt mnie o nic nie prosi a ja biegnę z ofertą albo gotowym rozwiązaniem i później się sama siebie pytam-po co??? albo i druga strona ktoś mnie o coś prosi a ja nie umiem odmówić, choc nie mam najmniejszej ochoty komuś pomagać ale ciężko mi się nie zgodzić.
Wiem, że jesteśmy stadnym gatunkiem, ale czasem to wyręczanie doprowadza do tego, że zapominamy o sobie, wiem wiem to takie szlachetne z naszej strony...ale i pachnie hipokryzją jakby nie spojrzeć, sami przyznacie...
I później gromadzą się te frustracje w nas i chodzimy jacyś struci.
Nie wiem czy weszłam w role i otoczenie się przyzwyczaiło i przylatują ze swoimi problemami? albo kobiety snuja mi opowieści o swoim życiu małżeńskim, problemach wychowawczych dzieci i we mnie budzi se taki bunt A CO MNIE TO OBCHODZI??? i jak zauważyłam wcale często nie dążą do zmiany tylko chcąc się wygadać stosują monolog nie patrząc na słuchacza, który jest zmęczony, czy to nie jest ze strony tych potrzebujących ignorancja?
Jak to jest u Was?Napiszcie proszę.