DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez wielkabogini » 23 paź 2011, o 02:18

Witajcie.
Historia będzie nie o mnie, ale wypadałoby się przedstawić.
Ja sama jestem jakoś uszkodzona. Już po terapii. Przeszłam przemocowy związek. Dość szybko się wykaraskałam (4 lata). Moje osobiste uszkodzenie polega na tym, że wybieram sobie do związków osoby niedostępne emocjonalnie, co jest skutkiem opuszczenia mnie przez ojca w dzieciństwie. Dlatego na jakiś czas rezygnuję ze związków.

Chciałam jednak zapytać o DDD.
O samym DDA jest wiele artykułów, o DDD natomiast brakuje.
Chciałabym coś poczytać, żeby zrozumieć kogoś, kto jest mi bardzo bliski.
Po związku z ojcem mojego dziecka nawiązywałam inne związki, ale żaden z nich nie był dla mnie ważny.
Miałam przez cały ten czas właściwie jedynego przyjaciela, który ogromnie mnie wspierał. W sumie przez jakieś 3-4 lata. Dużo mi pomagał i bardzo wiele mu zawdzięczam. Łączyła nas relacja tego typu, że wzajemnie się podziwialiśmy, ogromnie się różniąc. On podziwiał mnie za to, co humanistyczne, ja jego za zdolności ścisłe. Mamy dość podobne światy wartości. Największa różnica między nami polega jednak na tym, że ja realizuje się w działaniu i często działam bwałtownie i pochopnie. On zaś dużo analizuje, ale kiedy przychodzi do czynu, stwierdza, że nie potrafi - i poddaje się normom społecznym i cudzym oczekiwaniom. Może w wyniku tego przemocowego związku i terapii ja nauczyłam się być sobą i cieszyć z tego, że już nikt mi nie mwoi, jaka mam być, że moge robić, co chcę, ubierać się, w co chcę, myśleć, co chcę. Dla mnei to wielka frajda, że moge teraz bez obaw nie wierzyć w boga, kochać Afrykę, pojechac na koniec świata, okutać się w etniczne ubranie, być sobą - tak po prostu.
Ja i mój przyjaciel, Adaś, z czasem zaczęliśmy się widywac coraz częściej, i była w tym wielka fascynacja i wielka tolerancja. Choć dostrzegaliśmy podtekst, zgodnie twierdziliśmy, że to przyjaźń.
Jestem typową wariatką, ludzie się przy mnie otwierają, mają odwage skakać, tańczyć, bo i ja ją mam.
Adaś z czasem zaczął otwierać się i poznawać nowy świat. Zepsułam go trochę. NAuczyłam mówić brzydkie słowa, kiedy człowiek uderzy się młotkiem w palec, nauczyłam wychodzić na piwo i tańczyć, oddychać, miec odwagę tworzyć.
Romans wybuchł niespodziewanie dla nas obojga.
Był szalony zupełnie, jak to z romansami bywa, ale i pełen wad.
Adaś od 20 lat ma żonę. Od kiedy go znałam, ich małżeństwo był to jeden wielki problem.
Zdaję sobie sprawę, że kochance zawsze mówi się właśnie tak. "Zona mnie nie rozumie.", "Wcale ze sobą nie śpią".
Tak. Dokładnie to mówił. Zupełnie typowe, prawda? Złudne było dla mnie to, że mówił mi to, nawet kiedy byliśmy jeszcze tylko przyjaciółmi. Od lat próbował odejść. Ale NIE POTRAFIŁ. Był nadodpowiedzialny. Próbował od niej odejść rok przed tym, zanim go poznałam. Długo to przeżywał. Zakochał się wtedy bardzo. Nie powiedział o tym tej kobiecie, ale postanowił odejść od żony. Zniósł wniosek rozwodowy. A potem wycofał.
On jest DDD, a ona DDA.
Ona kocha go ogromną, toksyczną miłością. Są współuzależnieni. Kiedy chciał odejśc robiła wszystko - od samobójstwa, poprzez pobicie go kilkakrotne. W końcu został, bo - jak twierdził - nie umiał skrzywdzić, nie mógł patrzeć na to nieszczęście. Uważał, że ją zabija.
Nie mają dzieci. Ona nie pracuje, bardzo się zaniedbała (nadwaga - około 150 kg przy 160 cm wzrostu itd.). Ma ogromne kompleksy, dlatego prawie nei wychodzi z domu. Podobno wstydzi się siebie. Jest od niego uzależniona równiez materialnie. On dobrze zarabia. Ona nie.
Kiedy wybuchł nasz romans, dałam mu miesiąc na uporządkowanie swojego życia. Chciałam, zeby to zrobił humanitarnie. Właściwie, wiedząc, jak bardzo jest nieporadna, zastanawiałąm się, jak moge zarobić na alimenty dla Ani.
Stwierdził, że nie potrafi. Odeszłam.
Potem pisał różne rzeczy. Że mnei kocha, a ona jest jakby jego dzieckiem. Że za nią odpowiada itd. Że ona prawie miała zawał, jak się dowiedziała. Że go pobiła. Działy się straszne rzeczy.

Bardzo chciaąbym zrozumieć mechanizmy jego decyzji.
Czy ktoś z DDD moze się wypowiedzieć i pomóc mi zrozumieć?
O co chodzi a DDD z nadodpowiedzialnością?
Czy to możliwe, ze było, jak mówił? Czyli,że mnei kocha, ale nie potrafi, bo nie wyrzuca się psa? (Swoją droga, jak mógł ją porównac do psa!)
Teraz jest już po wszystkim.
Chcę jednak zrozumieć.
Zrozumienie - tak myślę - może pomóc mnie nie pakować się w historie dla mnei złe.
Mam nadzieję, że zechcecie tłumaczyć mi to z życzliwością i cierpliwością, nie potępiając za romans z żonatym facetem.
Pzodrawiam ciepło!
wielkabogini
 
Posty: 7
Dołączył(a): 10 cze 2008, o 00:58
Lokalizacja: Kraków

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez ludolfina » 23 paź 2011, o 11:04

ciekawe jest twoje pytanie. nie wiem co chcesz zrozumiec, jego zachowanie czy Twoje? czy mechanizm dlaczego wlasnie sie z nim zwiazalas? czy raczej dlaczego on sie z Toba nie zwiazal?
ja pospekuluje o nim bo pytasz o DDD, ze on taki jest, sadze ze bardziej zalezy ci na zrozumieniu jego powrotu do zony:

ten facet daje sie szantazowac emocjonalnie, i nie ma sil aby szantazystke "pokonac", bowiem chcialby byc czlowiekiem dobrym, na tym byc moze opiera swoje poczucie wartosci i nie wykona "zla" boby czul sie nic nie wart, bylby wedle siebie "nikim"

byc moze nie przeciwstawi sie autorytetowi, nie wejdzie w konfrontacje, nie umie sie bronic, a wszystko "bo ja jestem na to za miekki, za dobry" (i dlatego siebie tak cenie)

nie wiem skad sie bierze za to przekonanie, ze do kochanek mozna miec inny stosunek, mozna je krzywdzic (inaczej: zostawic, mowic prawde, nie ulegac), byc moze przez BRAK zobowiazywania, (moralne prawo aby zostawic kochanke, i niemoralnie zostawic zone) tak jakby znosil zasade uleglosci.
mogl byc nieulegly tylko wobec ciebie.

skad moglby czerpac sile, aby pokonac wlasne leki i zaczac decydowac o sobie? chyba dotarlszy do dna wlasnej niemocy, zdajac sobie sprawe ze juz nie ma wlasnego zycia, ze jest niewolnikiem, ze inni nim steruja i ze wobec tego czas na to aby miec wlasny WPLYW na swiat wokol, i ze ten wplyw wymaga czasem dzialan ktore dotychczas wydawaly sie "krzywdzeniem" - bo albo inni mnie zdusza, i ja pozwole , albo zaczne zyc i robic dla siebie miejsce tam, gdzie przyzwyczailem innych ze tego miejsca dla mnie nie ma.

on nie dojrzal do zmiany siebie, do zmiany zycia. moze jedynie reagowac na naciski. sam z siebie niczego nie dokona.

moglabys go zaszantazowac, jak zona, stac sie ofiara i epatowac swoja krzywda w jego poczucie winy, zeby nim sterowac. wtedy z jednej wladzy wyszedl by pod inna. ale to chyba nie jest nic warte dla ciebie.

musi sam z tym zostac i podjac decyzje.

jesli wybral slabosc i uleglosc, znaczy ze nie mogl by z toba nigdy byc jako czlowiek "wolny", bo nim po prostu w tej chwili nie jest.

mysle ze stanowisz powazna pokuse dla niego, aby odzyskac autonomie. lecz nie ma on na to wystarczajaco duzo sil. ta nagroda ktora jest autonomia i Ty, jest za slaba w porownaniu z naciskiem zony i jego wlasnymi lekami. musi sie zmierzyc z wlasna nieudolnoscia i moze tez wybrac zycie nieudacznika, ktore go "ochroni" przed koniecznoscia samoobrony i asertywnosci.


ja to tak kombinuje, niestety rzeczowo o DDD nic nie napisze, ja nie znam sie na definicjach i psychologii.


a jak Ty sama radzisz sobie z rozstaniem, rozczarowaniem?
pozdrawiam krakow :) (mam cieple wspomnienia z tego miasta)
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez wielkabogini » 26 paź 2011, o 22:39

Ja sama radzę sobie dobrze. KIedy rozstawałam sie z ojcem mojego dziecka uczucia były wielkie, ogromna namiętność i ogromne poczucie krzywdy. W tym wypadku było inaczej. Zaczęło się od przyjaźni, od tego, że oboje doskonale znaliśmy najpierw sowje wady. Dopiero po kilku latach przyszła fascynacja. Miałam złudzenie, że to jest zdrowe, że polega na tym, że znamy swoje wady, ale podziwiamy zalety.

Jakoś szczególnie nie cierpię. Raczej analizuję. Podstępnie wobec samej siebie, znowu wybrałam człowieka niedostępnego emocjonalnie. Widocznie ciągle jest coś, co musze przepracować i zmienić w sobie. Zmienić myślenie.

A próba zrozumienia DDD to dla mnie próba zrozumienia tego, co mnie przyciągnęło, żeby w następnym wypadku umieć to analizować i kontrolować.

W sumie żal mi przyjaźni i bardzo mi go brak jako przyjaciela. Ale nie umiem się z nim kontaktować. Po prostu nie umiem. Pewnie za jakiś czas to będzie możliwe, ale teraz potrzebuję sobie pobyć sama, to znaczy bez niego i bez związków w ogóle.

Ofiary z siebie robic nie będę. Już to przerobiłam. Po etapie ratowania ofiar, zaczynam ich nie lubić za to, że takie są. Oczywiście, że zawsze pomogę ofierze, ale bezradność mnie irytuje.

Myślę, że pobicia i samobójstwa żóny nie sa prawdziwą przyczyną jego powrotu. Mnóstwo ludzi się takim manipulacjom nie poddaje. Powodem jest jego uszkodzenie. Z jednej strony przykro mi, że przerwał terapię, ale z drugiej - ciesze się, bo chodził do mojej ukochanej psycholog. Skoro już do niej nie chodzi, to ja moge pójść. Chyba powinnam. Na pewno.

Bardzo bym chciała zrozumieć. Zrozumieć i znowu poczuć, żę rozumiem, wiem, i wszystko zależy od mojej decyzji.
Właśnie dlatego musze wiele rzeczy nazwać. U niego. Ale nawet bardziej u siebie. On był dla mnie "przykładowym dorobnoustrojem chorobotwórczym", a moja "podatność na chorobę" to coś szerszego jednak.

Pozdrawiam ciepło!
wielkabogini
 
Posty: 7
Dołączył(a): 10 cze 2008, o 00:58
Lokalizacja: Kraków

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez Sansevieria » 27 paź 2011, o 09:59

Witaj,Wielkabogini :)
Jedynymi mechanizmami jakimi moim zdaniem warto sie w tej sprawie zajmowć, są mechanizmy Twoich decyzji i wyborów. Bo to jest to, do czego masz szansę mieć pełen dostęp i to co możesz zmieniać. My na temat tego czemu jakiś nieznany nam Adaś zrobił co zrobił i zaniechał czego zaniechał mozemy napisać setki stron, z których dla Ciebie nic specjalnie twórczego zapewne nie wyniknie, bo Adaś jak piszesz jest przeszłością, a w Twoim życiu ma szansę za jakiś czas pojawić sie jakiś Adaś2, który będzie innym człowiekiem, będzie miał inne mechanizmy, być może też będzie poraniony lecz inaczej niż Adaś1...i "zabawa w analizowanie" ma się szansę powtórzyć z nowym obiektem badań. Czyli - jeśli kogoś warto zrozumieć to przede wszystkim siebie. Co zresztą tu i ówdzie w Twoich wpisach się pojawia. Jeśli analizować związek to pod kątem siebie w związku przede wszystkim. Co mi dawał, jakie potrzeby zaspokajał itpd.
Jeśli do takiej analizy jesteś chętna, to może spróbuj opisać to co wcześniej z innej pozycji. Swoich oczekiwań, potrzeb, uczuć. Przyznam że w tym co napisalaś ja dostrzegam pewne znane mechanizmy Twojego funkcjonowania, ale myślę, że lepiej będzie dla dalszej rozmowy żebyś spróbowala pokazć nam najpierw siebie w tym związku, a nie Twoją ocenę Adasia i jego żony oraz ich relacji.
No i z mojej strony to taka sugestia - spróbuj nie etykietować DDA czy DDD i być bardziej elastyczna, bo naprawdę to są po prostu bardzo często w różny sposób nazywane te same i takie same skutki zranień w dzieciństwie. Ja wychowana byłam w domu z przemocą psychiczną bez śladu alkoholizmu, ale miałam w swoim czasie niemal komplet cech DDA. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez buka_lu » 27 paź 2011, o 10:44

Wielka Bogini mi się wydaje, że mechanizmy u DDA i DDD są bardzo podobne a nawet takie same..
Poza tym jestem żoną anorektyka emocjonalnego i właśnie zachciało mi się płakać czytając Twoją historię. :oops:
Też jestem po terapii a raczej po terapiach..
póki co stawiam na siebie.. i jakoś mi to wychodzi..
w głębi siebie wiem jednak, że to o kant dupy jest..
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez wielkabogini » 4 lis 2011, o 22:30

No trzeba stawiać na siebie. Choć czasem nie wiem, gdzie jest granica. Wyczytałam gdzieś, że - na przykład - podróżówanie, kształcenie się itd. świadczą o pustce wewętrznej, zwłąszcza u tzw. kobiet kochających za bardzo. I tak się zastanawiam... Mam nie jechać do Afryki, którą tak kocham? Przestać sie uczyć arabskiego? Zostawić francuski? Włoski też? Polikwidować firmy? Ale ja nie chcę! Taka byłam dumna z tego, co osiągnęłam.

Jeju, a miał być wątek o DDD.

Pomóżcie mi zrozumieć, proszę. To już drugi DDD, którego sobie wybrałam. Muszę sobie takiego w głowie opisać i afirmować wręcz przeciwne cechy u faceta...
Kto mi opowie, jak to jest być DDD?
wielkabogini
 
Posty: 7
Dołączył(a): 10 cze 2008, o 00:58
Lokalizacja: Kraków

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez Sansevieria » 5 lis 2011, o 16:32

Nikt Ci pewnikiem nie odpowie, jak to jest być DDD, bo każdy DDD jest inny. Są oczywiście wyróżniane jakieś tam schematy, ale jak Ci już pisałam, często podobieństwo do DDA jest uderzajace, do DDK zresztą też. Ja jestem DDD i szczerze mówiąc nie umiem odpowiedzieć na Twoje pytanie jakoś sensownie. Mogę powiedzieć, ze być DDD bywa parszywie. Coś Ci z tego przyjdzie? Że ma to swoje zalety też. Równie nieprzydatna informacja. Bo poziom ogólności za duży. A konkrety to już sa różne u różnych ludzi.
Czemu z to podróżowanie czy kształcenie sie miałyby świadczyc o pustce wewnętrznej, to chyba jakiś skrót myślowy okropny. :shock: Czemu nie miałabyś się uczyć, czmy miałabyś likwidować firmy, czemu nie jechać tam gdzie chcesz i gdzie Cię ciągnie? No chyba że to wszystko by potraktować ja Twoją ucieczkę od samej siebie, teoretycznie jest taka opcja. :?
Skoro Wielkabogini jak piszesz po raz drugi związałaś sie z DDD, to wiedz, że nie da się opisać DDD i skutecznie unikać. Bywamy zbyt różni. Siebie musisz zrozumieć... :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez Bianka » 5 lis 2011, o 20:17

Ja w takim razie jestem mieszanką wybuchową;) jestem DDK i DDD a na dokładkę terapeutka proponuje mi terapie DDA...powiedziała, że to się nie różni od DDD, mechanizmy są te same...dlatego te kategorie mnie zawsze drażniły bo to jedno i to samo, a na dokładkę prawie każdy się kwalifikuje :bezradny:
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez Sinusoida » 5 lis 2011, o 20:31

Witaj :)
Trudno jest znaleźć jakiś pewny związek między jego postępowaniem a DDD. Bo choć różni „mądrzy” ludzie tworzą rozmaite nazwy zaburzeń by uporządkować wiedzę, to jednak każdy jest inny (także DDD czy DDA), nawet w swym zaburzeniu. Tak więc tutaj zgadzam się z Sans, choć pisałam to w word na bieżąco czytając posty, zanim dotarłam do tych wypowiedzi, żeby nie było, hehe :)
Tak sobie myślę, że skoro facet tak bardzo patrzy na to „co ludzie powiedzą”, to woli nie stawiać się w roli tego drania co biedną, bezrobotną, zakompleksioną żonę zostawił... Lęki i konieczność zmierzenia się ze swoim superego okazały się zbyt wielkim wyzwaniem. Na pewno facet ma problem z dojrzałością. Bo chciałby mieć ciastko i zjeść ciastko. Chciałby zostać z żoną by nie wyjść na drania ale i chciałby dalej sypiać z Tobą. Trochę mi się to kojarzy z działaniem dziecka. Tak to widzę, płaczące dziecko... Ale teorii na ten temat można by mnożyć. Co tutaj grało najważniejszą rolę – trudno powiedzieć. Czy był to lęk przed konfrontacją z żoną i opinią społeczną, czy też lęk przed bliskością z Tobą (dość typowe dla DDD), trudno powiedzieć. Pytanie, dlaczego się z nim związałaś wiedząc o jego sytuacji wydaje mi się bardziej kluczowe. Tak sobie myślę, czy aby nie próbowałaś go „uratować”? Wybawić z opresji? Nie masz takich tendencji do opiekowania się biednymi, małymi chłopcami w ciele mężczyzny? Może to jest to, co Cię do niego przyciągnęło? A może to właśnie przyciąga Cię do facetów z problemami w ogóle? Tak czy siak, na pewno coś to Tobie daje, zaspokaja jakieś Twoje potrzeby. I może zastanów się nad tym?
Inna sprawa... Przepraszam jeśli to będzie brutalne dla Ciebie... Jak jest u Ciebie z emocjami i ich wyrażaniem? Piszesz o tej całej sytuacji dość chłodno, intelektualizujesz... chcesz zrozumieć... A gdzie w tym wszystkim emocje charakterystyczne dla rozstania? Złość? Rozczarowanie? Poczucie odrzucenia/porzucenia? Smutek? czy co tam jeszcze.... Jak jest u Ciebie z emocjami? Co czujesz w związku z tą całą sytuacją?


Poza tym, moim zdaniem lepiej unikać takich ogólnych twierdzeń: „podróżówanie, kształcenie się itd. świadczą o pustce wewnętrznej”. Oczywiście być może i tak bywa u niektórych osób ale na pewno nie jest to jakiś imperatyw.
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez Sansevieria » 5 lis 2011, o 20:55

Tak przy okazji Adasia to mnie się wydaje, że oddalenie się od żony w tej opisanej wersji byłoby, pomijając to "co ludzie powiedzą" jakoś niespecjalnie super. No z takim potworem otyłym a wrednym sie nie wiązal, zaś pewne rzeczy w ich związku się stały nie bez jego udziału i nie w krótkim czasie, za to, jak to małżeństwo wygląda teraz nie ona jedna ponosi odpowiedzialność. Trochę by to było jak dla mnie kopanie leżącego, i fakt, że leży w jakiejś mierze na własne życzenie, niespecjalnie tu czyni. Leży i już. Tu akurat jej szantaż emocjaonalny "zabiję sie' należy chyba do tej grupy szantaży, które mogą przestać być tylko słowami.
Mnie też Sinusoido uderzyło to, że Wielkabogini pisze na przykład o tym, czego sie Adaś od Niej nauczył, jak się pod Jej wpływem zmienił...trochę jakby ratowanie biednego chłopca w tle :?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez Sinusoida » 7 lis 2011, o 18:58

Jak się miewasz wielkabogini? Mam nadzieję, że nie napisałyśmy czegoś co spowodowało Twoją ucieczkę z forum... :(
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: DDD, nadmierna odpowiedzialność - prawda czy mit?

Postprzez Laff » 29 gru 2011, o 19:27

ktoś powyżej słusznie napisał, że powinnaś zająć się analizą siebie samej a nie drugiego człowieka. co Ci da 'zrozumienie' problemu nadodpowiedzialności DDD, jeśli nie dotyczy on Ciebie bezpośrednio? zresztą, nie można do końca i z pewnością stwierdzić, czy na pewno Twój przyjaciel ma problem dokładnie tego rodzaju. swoją drogą - Twoja historia przypomina mi moje własne perypetie. moim błędem było 'tłumaczenie' postępowania kogoś mi bliskiego 'chorobą'... donikąd to mnie nie doprowadziło dobrego.
Avatar użytkownika
Laff
 
Posty: 351
Dołączył(a): 23 paź 2011, o 00:17
Lokalizacja: stolyca


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 117 gości