Powiedzałam mu!!!

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Powiedzałam mu!!!

Postprzez Księżycowa » 29 gru 2007, o 23:55

Miałam z tym problem, żeby powiedzieć partnerowi, że jestem DDA. Bałam się, że mnie zostawi. Musiałam, wiedziałam, że to nam będzie przeszkadzać, że nas oddali od siebie. Jego reakcja była dla mnie zaskoczeniem. Powiedział, że chce mi pomóc, że jesteśmy razem. A najlepsze jest to, że ja nadal boję się bliskości, nadal boję się zranenia. W ten dzień w ogóle dużo rozmawaliśmy o nas i jego blokadach. Zaproponował wizytę u psychologa. On też się boi, przynajmniej tak to widzę. Stwierdziłam , że terapia jest nie do końca potrzebna, że może jednak damy radę ale z drugiej strony to mogą być problemy, które nas mogą przerosnąć. Do tego widzę, że ja jednak się wkręcam, mimo takiego dowodu z jego strony i tych poprzednich. No bo na zdrowy rozum przecieź gdyby mu nie zależało, to nie proponowałby wspólnej terapii. Więc czy ta moja niepewność jednak jest cechą DDA? Nie potrafię tego określić... :( .
Księżycowa
 

Postprzez Orm Embar » 8 sty 2008, o 12:05

Witaj,

Oczywiscie, ze Twoja niepewnosc jest jedna z cech DDA. Dostalismy po kosciach, nie czulismy bezpieczenstwa wtedy, gdy powinno sie ono budowac - no i skutki sa takie jakie sa.

Jesli pojdziesz na terapie, bedziesz pracowac takze nad nieufnoscia. Nie przejmuj sie faktem, ze miewasz takie mysli. Jesli jestes przeziebiona, to masz katar, i jest oczywiscie wkurzajacy, ale dolowanie sie katarem nie ma sensu, prawda? Jesli zaczniesz sie za mocno przejmowac swoja nieufnoscia, zaczniesz sie dolowac faktem, ze dolujesz, a to juz duzo za duzo. :wink:

Staraj sie wracac do rzeczywistosci. Jesli za mocno sie rozkrecisz w nieufnosci, przywolaj swoj rozsadek - przypomnij sobie fakty. Fakty sa takie, ze Twoj facet zdecydowal sie Ciebie wspierac.

Wiem, wiem, zaraz pojawia sie mysl "a co bedzie, jak mu sie odechce"? Przyszloscia lepiej sobie nie zawracac za bardzo glowy - TU I TERAZ Twoj facet Ciebie wspiera, i tylko to sie liczy. :D

Uprzedz go, ze musi ostroznie obchodzic sie z Twoim zaufaniem, ale nie terroryzuj go tym za bardzo.

Wiem, wymadrzam sie, ale ja to wszystko wiem z wlasnego doswiadczenia - jesli chcesz, moge Ci cos z niego opisac, nie ma sprawy. :D

Jedno wiem na pewno: nie da sie odwrocic przeszlosci, trzeba ja zaakceptwac, ale terazniejszosc mozna zmienic bardzo mocno.

To dobra perspektywa. :D

3m sie!!!!

Maks (Orm)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Księżycowa » 8 sty 2008, o 12:54

Dziękuje za tak długą wypowiedź. Jeśli to nie sprawia problemu chętnie poczytam o Tobe. Moze będzie mi raźniej... Miło wiedzieć, że nie jestem do mońca sama. Ja nie chcę jego obciążać za bardzo. Oboje mamy przeżycia z przeszłości z tym, ze on nie jest DDA, jednak zrozumiał to i nie uciekł (jeszcze). Piszę jeszcze, bo jesteśmy ze sobą 3 mies. i boję sie, ze to za krótko, że niw damy rady, że to nas przerośnie. Nie chce tego i on też chyba nie.
Nie chcę go obciążać i nie chcę, żeby miał dość, choć często rozmawiamy i staramy się to jakoś udźwignąć, to mam czasem takie uczucie, że nie można za dużo naciskać i wtedy zaczynam się bać, że to wszystko, to zbyt wiele po prostu...
Nie chcę wracać do przeszłości ona sama do mnie wraca. Przez to, ze jestem DDA popełniłam kiedyś jeden błąd i uwolniłam sie od niego, tylko on sam do mnie teraz wrócił w postaci starych znajomości i wszystko mi się przypomniało. Przestraszyłam sie. Mój facet pytał co się stało i musiałam mu powiedzieć. Opowiedziałam mu wszystko i zrozumiał ale ja się boję, że ktoś odbierze mi moje szczęście. Nie potrafię uwierzyć, że może być inaczej, bo nigdy nie było, nie wierzę, że istnieje ktoś, komu może na mnie zależeć, kto mnie nie zawiedzie. Nigdy nie umiałam sie bronić i teraz czuję tą samą bezradność i spanikowałam, byłam przerażona. Nie przypuszczałam, ze spotkam tych ludzi. Chciałam zacząć życie od nowa powoli coś naprawiać. Jestem silniejsza po tamtych przeżyciach ale nie wiem czy na tyle silna.
Staram, się nie panikować, trzymać jakoś, nie poddawać, być silną i opiekować się wreszcie sobą a to najtrudniejsze zadanie.
Jesteśmy razem ale to wszystko jest tak cieżkie, czasem mam ochotę się poddać... ale nie chcę, bo mi zależy.
Jestem mu wdzięczna za wsparcie i za to jak sie stara. Nie spodziewałam sie, ze coś takiego moze mnie spotkać. Wspieramy siebie nawzajem ale nie jesteśmy dla siebie terapeutami, nie moze tak sie stać.
Wiem jednak, że możemy się w tym pogubić. Myślelismy o wspólnej terapii ale nie wiem już co jest najlepsze...
Księżycowa
 

Postprzez Orm Embar » 8 sty 2008, o 22:14

Witaj,

A mozesz troszke jasniej, co to za "inni ludzie"? Nie musisz sie odslaniac, nie ma problemu - tylo czy to sie wiaze z mozliwoscia uzaleznienia od np. alkoholu czy dragow?

Hm... O paru sprawach pogadamy, powiem Ci zreszta jak sam przezywalem pewne kwestie - ale to za moment, bo teraz mam full pracy. :-)

Jedna uwaga na poczatek: tak, to prawda, ani Ty nie powinnas byc jego terapeuta, ani on Twoim. Powinniscie sie WSPIERAC a nie LECZYC JEDNO DRUGIEGO.

Innymi slowy: idziesz sama na swoich nogach, ale mozesz sie na nim oprzec. :-) Jesli bedziesz chciala, zeby on ciebie przeniosl na barana przez Twoje rafy, to wpadniesz w jaki glupi zwiazek symbiotyczny. :-)

Droga srodka to jest to. :-)

Do milego!

Orm (Maks)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Księżycowa » 9 sty 2008, o 00:52

Nie ma sprawy jestem cierpliwa :).
Chodziło o używki ale nie ja miałam z tym coś wspólnego. Nigdy nic nie brałam... Dopiero późnej dowiedziałam sie, ze ten problem w ogóle jest, wtedy ulotniłam się jak tylko zajarzyłam o co chodzi... To są bardzo bolesne wspomnienia i naprawdę nie chcę do nich wracać a przynajmniej tak się otwierać tutaj. Po prostu spotkałam te osoby i pewnie jeszcze spotkam, dlatego tak zareagowałam. Przestraszyłam się...
Jeżeli chodzi o chłopaka, to chyba zbyt dużo sobie powiedzeliśmy. Dziś rozmawialiśmy. Powiedział, ze damy rade, ze chce ze mną być ale widzę, że mu ciężko. Doszliśmy do wniosku, ze trzeba poważnie pomyśleć o jakiejś pomocy. Tylko on jest jedyną osobą, która to o mnie wie i ja czasem sie zapędzam, bo czuję potrzebę rozmowy. Teraz sie trzymamy i chcę, zeby tak było. Przestanę tyle gadać, bo chyba juz starczy...
Potrzebuję wsparcia wiem o tym... ale jakoś boję się iść na terapię. Nie wiem czy dam radę sie otworzyć to wyzwanie chyba zbyt duże.
Nie wiem jak długo takie coś może druga osoba przetrzymać...
Księżycowa
 

Postprzez Orm Embar » 9 sty 2008, o 13:11

---------- 12:09 09.01.2008 ----------

Witaj,

Co do tych ludzi, to skoro SAMA nie narobilas jakiegos koszmarnego syfu i jesli nie jestes zagrozona np. karnie, to mozesz miec to w nosie. :-) Mozesz im powiedziec "nie bede sie z wami spotykac, bo jestescie zagrozeniem dla mojego normalnego, zdrowego zycia". Wolno Ci!

Facetowi daj chwilke odsapnac, niech nie czuje sie obciazony bardzo mocno (to tylko facet, hehehehe, nie wymagaj od tego gatunku bardzo duzo - jako facet wiem to az nadto dobrze, hehehehe). Jesli odsapnie i poczuje tez Twoje cieplo i milosc, bedzie bardziej chetny, zeby cos z siebie dac. :-)))

DDA to nie wyrok smierci. Nie masz HIVa, raka ani tradu. Trzeba nad tym pracowac, ale da sie zrobic wiele.

Co do mnie to mialem sto ton nieszczesc, hehehe: bylem przez dwa lata wykorzystywane seksualnie (od 12/13 do 14/15 roku zycia), mialem skrajna forme jakania - prawie nic nie mowilem, jestem DDA (tata marynarz, buhahahahaha) i w dodatku mialem mocno niedojrzala matke.

I powiem Ci, ze ze wszystkiego mozna wyjsc.

A na psychoterapie indywidualna chodzilem trzy lata, chwilami bylo bardzo ciezko, ale z efektow jestem baaardzo zadowolony.

Trzymaj sie cieplutko!!!! Wiecej usmiechu tam gdzie sie da!!!!!!!!!

Orm

---------- 12:11 ----------

Aha!

Sprawdz jeszcze sama swoje wnetrze na ile jako DDA masz ceche NADOPIEKUNCZOSCI, czyli takiego przekonania, ze Ty masz sie przejmowac innymi i im pomagac, ze Ty odpowiadasz za ich stany emocjonalne i tzw. "nerwy", natomiast nikt nie odpowiada za Ciebie no i nie wolno Ci zajmowac sie sama soba.

Pomysl o tym, bo to czesta przypadlosc DDA. :-)

papapapapapapapapa!!!!!

Orm
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Księżycowa » 10 sty 2008, o 20:04

To jesteś bardzo silną osobą, ze wyszedłeś z tego. Powiedz czy to prawda, że mimo terapii i dużych rezultatów, to zawsze coś zostanie? Czy faktycznie nie do końca będziemy tacy jak inni Ci, którzy nie przeżywali tego, co my?
Ja jestem w szoku widząc Twój optymizm po takich przeżyciach.
Jeżeli chodzi o moją nadopiekuńczość, to miałam z tym problemy i mam czasem do tej pory ale staram sie bardziej panować nad tym.
Pozdrawiam
Księżycowa
 

Postprzez Orm Embar » 11 sty 2008, o 10:53

Witaj,

Hm... Zacznijmy od poczatku. :-)

Wyobraz sobie, ze jestes domem - wielkim, z licznymi pokojami. Jest kilka z nich, ktorych bardzo sie boisz, i z ktorych plynie w Twoim zyciu duzo bolu, smutku i leku. Niestety nie da sie zamknac oczu na fakt ich istnienia, poniewaz to w tych pokojach mieszka Twoje wewnetrzne dziecko. Nie wyszlo z nich, nie udalo mu sie... (i - uwaga! - nie wolno Ci tego dzieciaka o to obwiniac, ze nie udalo mu sie, ale wspolczuc, kochac i wspierac).

Psychoterapia to otwieranie drzwi do tych wszystkich pokoi. :-) Co sie dzieje? Moze bardzo bolec, moze chwilowo byc gorzej, moze bedziesz plakach i przeklinac...

Dlatego warto to robic w grupie pod opieka psychoterapeuty lub na sesjach indywidualnych. :-) Nie warto obciazac tym calkowicie partnera, poniewaz jest tylko czlowiekiem i nie wytrzyma. Nie obciazac CALKOWICIE nie oznacza, ze nie mozemy prosic o wsparcie! Wrecz przeciwnie!

Mozesz takze wybrac wersje bez psychoterapeuty - ale wtedy warto zadbac, zeby nie toczylo sie to tak szybko, bo jak tama padnie w ciagu sekundy, to duzo wody zza niej wyplynie. :-)

Co sie dzieje jak z pokoi wyleci caly syf? Ano jest spokojniej. :-) Burze nie sa takie ostre, a z czasem zanikaja. Uczysz sie dbac o siebie i to kiedys skopane dziecko. Jak sie postarasz, zaczynasz dostrzegac cud zycia tu i teraz, chwili w Twoich rekach, radosci z prostego faktu bycia. Naprawde da sie!

Pokoje zostaja. :-)

Odpowiedz na Twoje pytanie jest taka, ze tak, to prawda, zawsze juz bedziemy troszke inni, ale nie oznacza to, ze nasze zycie zawsze bedzie zle. :-)

Innymi slowy, musze Ci w imie szczerosci powiedziec, ze "cos zostaje", ale zaraz dodac, ze jak znam zycie obawiasz sie natychmiast, ze zostaje bardzo duzo i ze jest ciagle zle - a tak nie jest. To "cos, co zostaje" nie rzadzi juz naszym zyciem i nie dreczy. :-)

Powiem Ci skad sie bierze sila DDA po terapii, po dobrze przepracowanym problemie: ano z glebokiej swiadomosci siebie i z dbania o siebie. :-)

Ja wiem, ze musze bardzo uwazac na tego dzieciaka co to tam w tych moich pokojach sie meczyl. :-) Musze byc dla niego dobry, kochac go, nie strofowac i nie oskarzac. Jesli mam gorszy dzien, powtarzam sobie, ze to minie, jestem dla siebie dobry i wspolczujacy - i mija, hehehehehe. :-) Wiem, ze bede musial duzo nad soba pracowac - i nie jest to zla wiadomosc, bo znaczy, ze nie spedze zycia przed telewizorem. :-) Jesli bede spotykal ludzi, ktorzy beda sie do mnie zblizali, wiem, ze bede mowil im jasno i wyraznie, na co maja uwazac, i jakie sa moje granice - i jakie ich zachowania, wybory i stosunek do mnie bedzie dla mnie najkorzystniejszy.

Moja psychoterapia byla dluga i bardzo bolesna. Mialem taki caly kalendarzowy rok, kiedy wszystko sie sypalo, najlepszy kumpel skopal mi dupe, z praca bylo bardzo zle, otwieralem najgorsze pokoje ;-) mialem cale serie mysli samobojczych - ale przetrwalem, przezylem, zobaczylem i wiem, ze jestem po tym silniejszy. :-) A potem, jak juz sie wszystko zaczelo ukladac we mnie, w mojej duszy, jak rozsypane puzzle, poczulem bardzo mocno, dlaczego ludzie po wypadkach walcza latami w salach rehabilitacyjnych, zeby ruszyc malym palcem u nogi. Zrozumialem, ze nie ma wiekszej radosci niz taki sukces, i ze WARTO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Chce coraz wiecej, wiecej pracowac nad soba, wiecej dawac innym, isc w zycie, doroslec, dojrzewac (bo dojrzewamy cale zycie, hehehehe), madrzec i co tam tylko chcesz.

Zaraz stuknie mi czterdziecha, zaplacilem za to, co dalo mi zycie, bardzo duza cena, a teraz czuje, jak cud zycia wypelnia mnie coraz mocniej i glebiej - i jest mi fantastycznie. :-))))

Tyle opowiesci o mnie. :-) Dostalas je po to, zeby widziec perspektywe i nie uciekajac od problemow DDA, nabrac troszke dystansu. :-)

Gadajmy dalej :-)

pozdro

Orm (Maks)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez virginka » 11 sty 2008, o 12:38

Orm(Maks)...Bardzo podobala mi sie Twoja wypowiedz...jest taka obrazowa....Pozdrawiam... :wink:
virginka
 
Posty: 42
Dołączył(a): 8 sty 2008, o 14:22

Postprzez Księżycowa » 11 sty 2008, o 20:17

Zgadzam się. Idealnie to przedstawiłeś :) .

Wiesz, ja wiem, ze potrzebuje pomocy, tylko nie wiem czy ja myślę, że ona przyjdzie do mnie sama czy co? Bo przecież nie można żyć z lekami w jakimś strzchu na dłuzszą metę. Tymbardziej w przypadku tworzenia związku. Ja mam takie przekonanie, że nie mogę być szczęśliwa, bo zaraz coś złego sie stanie i zamiast cieszyć się wspaniałymi chwilami, czekam na to nieszczęście, żeby być ,,przygotowaną". To bez sensu. Niestety nie zawsze nad tym panuję. Nie znam pozytywnych odczuć i gdy je przeżywam boję sie ich. Może to dziwne i niezrozumiałe ale tak jest.
I tak już mam duże wsparcie i bardzo je doceniam...

Nie boisz się np., że znów zabraknie Ci sił i zaniedbasz to wewnętrzne dziecko? Bo ja tak mam. Co prawda radze sobie sama i moze dlatego, ale jest czas kiedy potrafię siebie kochać i opiekować się sobą a są dni kiedy uważam, ze to nie ma sensu, bo i tak jestem beznadziejna i potem długo odbijam się od tego dna. Czasami jest naprawdę trudno.

A propo spędzania życia przed telewizorem. Widzisz ja jakos się boję ,,za coś zabrać". Tzn uczę się i pracuję ale jeżeli chodzi o inne kierunki rozwoju, to czuję strach przed porażką, przed krytyką nie wiem...
Bardzo wiele zmieniłam, jeżeli o ten problem chodzi i żyję prawie normalnie z tym, że brak mi satysfakcji z tego życia. Czasem czuje, że życie płynie a ja stoje w miejscu.
Są zmiany w mojej indywidualnej pracy nad sobą. Były takie momenty, kiedy czułam się niezalezna i silniejsza ale przy pojawiających się przeszkodach to ginie dość często...
Przyjemne jest uczucie, gdy jest sie dumnym z siebie i kocha, a przynajmniej lubi się siebie. Nie mogę też powiedzieć, ze siebie nienawidzę ale czy kocham...? Prędzej lubię... tylko...
Depresji też nie mam, kiedyś miałam...

Nie mam zaufania do ludzi. Nie chciałabym nikogo urazić ale nawet pisząc tutaj na forum czegoś się boję...

J a w ogóle jestem zaskoczona Twoja otwartością. Nie chcę Cię urazić ale czuję sie zmieszana. Myślę, że rozumesz powody mojej niepewności...
Księżycowa
 

Postprzez Orm Embar » 13 sty 2008, o 06:20

---------- 18:19 12.01.2008 ----------

Heja,

Odpisze pozniej na calosc. Tak, rozumiem powody Twojego zmieszania - sam pewnie bylbym kiedys zmieszany czytajac takie maile. :-) Dostalas je jednak po to, zeby zobaczyc, ze mozna wyjsc.

Jesli chodzi o moje zycie, to mam coraz czesciej w nosie co kto o mnie mysli. Naturalnie, nie chodze i nie gadam wszystkim wokol o swoich przejsciach - chociaz jesli zaczynam byc z kims blizej (mowie nawet o dobrej przyjazni) daje sie poznac. :-)

W pewnym momencie takie sprawy przestaja miec znaczenie, Kasiorek. Po prostu przestaja miec i tyle...

Reszta pozniej, spadam

pa!

Maks

---------- 05:20 13.01.2008 ----------

Witaj,

Lecimy po kolei,

1. POMOC I SAMOPOMOC

kasiorek43 napisał(a):Wiesz, ja wiem, ze potrzebuje pomocy, tylko nie wiem czy ja myślę, że ona przyjdzie do mnie sama czy co? Bo przecież nie można żyć z lekami w jakimś strzchu na dłuzszą metę.


Pewnie, ze nie mozna na dluzsza mete tak zyc - tzn. mozna, tylko co to za zycie? ;-) Pomocy dla siebie trzeba aktywnie szukac: czytac ksiazki, poszukac grupy wsparcia, pojsc na terapia... Zauwaz zreszta, ze ten proces w Twoim przypadku juz sie zaczal: powiedzialas swojemu facetowi (kiedys byloby to niemozliwe, prawda?) i napisalas o tym tutaj (tez pewnie kiedys nie zdecydowalabys sie). Pojdz po prostu dalej, zacznij czytac i szukac dla siebie konkretnej pomocy. Jesli to zrobisz, i jesli jeszcze dostaniesz wsparcie od Twojego faceta (albo i od innych ludzi), bedzie dobrze. :-)

Wpadl mi do glowy pomysl, zeby machnac zaraz watek o wartosciowych ksiazkach - moze sam powinienem je przeczytac. :-) Nigdy nic nie czytalem o DDA jako takim, poniewaz chociaz znam doskonale objawy, jakos pracowalem nad innymi sprawami...

2. STRACHY NA LACHY

kasiorek43 napisał(a):Ja mam takie przekonanie, że nie mogę być szczęśliwa, bo zaraz coś złego sie stanie i zamiast cieszyć się wspaniałymi chwilami, czekam na to nieszczęście, żeby być ,,przygotowaną". To bez sensu. Niestety nie zawsze nad tym panuję.


I to sa wlasnie nasze fantazje, nasze - DDA. :-) Odtwarzamy film, ktory nam wsadzono do glowy. Trzeba popracowac, zeby przestal byc wyswietlany - da sie. :-) Juz i tak zauwazylas, ze to tylko Twoje fantazje. Aaa! Wyraz "fantazje" w potocznym jezyku oznacza mile rozmarzenie np. o fajnym facecie, a w psychologii to okreslenie na przezycia emocjonalne badz wyobrazenia nieadekwatne do sytuacji. No bo one sa nieadekwatne, prawda? Albo przezyjesz szczescie, albo nieszczescie. Nigdy nie bedziesz tylko szczesliwa albo tylko nieszczesliwa. Taka jest prawda o zyciu. A tymczasem stale myslimy, ze nam to tylko ceglowna moze spasc na leb. ;-)

Dobrze nad tym pracowac w terapii, wiec szukaj czegos. Oczywiscie mozna tez sporo zrobic samemu ze soba - jak we wszystkim - ale czasami jak sie ma angine, warto wyskoczyc do lekarza po antybiotyk, a nie tylko pic mleko z miodem. ;-)

3. SILY.

kasiorek43 napisał(a):Nie boisz się np., że znów zabraknie Ci sił i zaniedbasz to wewnętrzne dziecko? Bo ja tak mam. Co prawda radze sobie sama i moze dlatego, ale jest czas kiedy potrafię siebie kochać i opiekować się sobą a są dni kiedy uważam, ze to nie ma sensu, bo i tak jestem beznadziejna i potem długo odbijam się od tego dna.


Znam temat i tez tak mialem. Teraz juz sie nie boje, ale kiedys mialem dokladnie tak jak Ty, wiec wiem, ze nie ma co sie za bardzo przejmowac, tylko isc do przodu. :-)

4. ZAINTERESOWANIA, WYSILEK, HOBBY...

kasiorek43 napisał(a):Widzisz ja jakos się boję ,,za coś zabrać". Tzn uczę się i pracuję ale jeżeli chodzi o inne kierunki rozwoju, to czuję strach przed porażką, przed krytyką nie wiem...


Tez znam ten problem - jak pewnie cale mnostwo z nas. Ja to mialem dopiero wesolo, hehehehehe, bo mi nawet z praca bylo trudno! Z nauka zreszta tez - i to wcale nie dlatego, ze nie bylem inteligentny ani dlatego, ze nie chcialem, ale dlatego, ze wszystko tak sie skupilo na mojej biednej lepetynie, ze nie bylem w stanie wielu rzeczy zrobic i wiele spraw zawalilem.

Teraz to juz se mysle, ze czniac to wszystko, zycie idzie do przodu i daje nowe mozliwosci. :-)

Z wlasnego doswiadczenia moge Ci podpowiedziec, ze warto zrobic dwie rzeczy: po pierwsze wylaczac w sobie przejmowanie sie opinia innych a po drugie uczyc sie pozytywnych sprzezen zwrotnych.

Juz mowie o co chodzi.

Jako DDA - przynajmniej ja tak mialem - przejmujemy sie niewyobrazalnie tym, co kto o nas pomysli, a najczesciej antycypujemy, ze pomysli o nas na pewno zle i zle nas oceni. Warto wychodzic z takiego myslenia i albo wrecz nas ile myslec "guzik mnie obchodzi co kto o mnie mysli", albo "to jego/jej sprawa co o mnie mysli" albo... realnie oceniac slowa krytyki, zmieniac swoje postepowanie jesli jest sluszna, ale kompletnie nie pakowac sie w pozucie winy.

No i drugie - jesli masz klopoty z pozytywnym zaangazowaniem, to poszukaj czegos, co da Ci ogromna frajde, jakiegos celu, zrob w tym kierunku wysilek i poczuj satysfakcje i radosc. :-) Ciesz sie faktem, ze udalo Ci sie cos kawalek wiecej. To jest tworzenie w samym sobie pozytywnych sprzezen zwrotnych. W moim przypadku sie sprawdza. :-)

Poczucie winy jest tez pulapka - jak obetniesz sasiadce ucho, to mozesz czuc sie winna, nie ma sprawy, ale do tego czasu mozesz spokojnie przyjac, ze jest niewiele sytuacji w zyciu, kiedy powinnas czuc sie winna. Nawet jak cos skopiesz wobec swojego faceta, to lepiej czuc sie winna, rozpaczac i dolowac czy lepiej przyjac cos na klate, przeprosic i naprawic szkody nie ladujac sie w nienawisc do siebie?

5. ZAUFANIE...

kasiorek43 napisał(a):Nie mam zaufania do ludzi. Nie chciałabym nikogo urazić ale nawet pisząc tutaj na forum czegoś się boję...


Nie masz obowiazku zaraz wszystkim ufac. Pewnie nawet nie powinno sie tak robic. Bierz z tego co sie tutaj dzieje dla siebie ile sie da, a zaufaniem sie przejmuj. Jesli nie chcesz czegos mowic - nie mow (taki jest nawet punkt w regulaminie, hehehehe).

Pamietaj zreszta, ze uczenie sie czegos jest zawsze stopniowe - czyli dzisiaj zaufasz malutko i troszke cos tam zmienisz, jutro pojdzie lepiej, a za rok bedzie doskonale. :-)

Pracuj nad soba Kasiorek i szukaj drog wyjscia. :-) Duzo sie da zrobic i daleko mozna zajsc.

WARTO !!!!!!!!

3m sie

Maks (Orm)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Księżycowa » 13 sty 2008, o 16:15

Bardzo mi miło, że się tak bardzo rospisałeś. Dziękuję!
A propo różnego rodzaju książek, to czytałam wiele.
To nie na temat DDA ale doszłam do tego po trochu. Zaskoczę Cię albo nie ale przed terapią tez mam jakieś opory, tak jak przd wyjścem dalej niż do szkoły czy pracy. Na swój sposób, to chyba jakiś brak poczucia bezpieczeństwa raczej...

Dzięki jeszcze raz za tak szeroki opis Pozdrawiam :wink: .
Księżycowa
 

Postprzez Orm Embar » 13 sty 2008, o 16:25

Hejka,

kasiorek43 napisał(a):Zaskoczę Cię albo nie ale przed terapią tez mam jakieś opory, tak jak przd wyjścem dalej niż do szkoły czy pracy. Na swój sposób, to chyba jakiś brak poczucia bezpieczeństwa raczej...


No pewnie, ze mnie NIE zaskoczysz. :-) Wszyscy tak maja, ja tez. :-) Tak czy owak ja jestem zadowolony i to bardzo. A co do podziekowan - nie ma sprawy, mi tez ktos kiedys pomogl, trza to podac dalej. :-) No i nie dziekuj - lub raczej dziekuj biorac sie do pracy nad soba.

Jakby co jeszcze, wal smialo.

Pa!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości